Niniejszy artykuł jest kontynuacją tematyki przeciwdziałania narkomanii, jaką prowadzą ośrodki MONAR na terenie całej Polski.
Materiał zebrałem w Ośrodku w Zbicku pod Opolem.
Ośrodkiem kieruje Roman Piniaś, który wraz z doświadczoną kadrą psychologów,
psychoterapeutów i lekarza stara się wyrwać ze szponów nałogu wszystkich tych,
którzy tego chcą.
Ośrodek pod Opolem cieszy się uznaniem wśród społeczności narkotycznej ze względu
na fachowość kadry i atmosferę panującą w Ośrodku.
Poprzednio wspomniałem o najwyższej formie terapii grupowej, czyli o SPOŁECZNOŚCI.
Czym ono jest? Niczym innym tylko spotkaniem wszystkich leczących się i omówieniem
wszystkich problemów, które występują na co dzień. SPOŁECZNOŚCI odbywają się dwa
razy w tygodniu. oraz gdy istnieje taka potrzeba. Innymi słowy, gdy ktoś uważa, że istnieje
ważny powód, aby zwołać SPOŁECZNOŚĆ daje znać w dowolnej porze dnia poprzez trzy-
krotne uderzenie w metalową rurę wiszącą przy głównym budynku Ośrodka.
SPOŁECZNOŚĆ prowadzi jeden z leczących się z długim stażem. Ma on zgłoszone
problemy, które leczący się chcą omówić i po kolei są one przez niego wywoływane.
Spotkania odbywają się od godz. 17 i trwają z przerwą na kolację do wyczerpania się
problemów przewidzianych do omówienia w tym dniu, czyli z reguły do 21, ale zdarza
się i dłużej. Kiedyś, jeszcze za czasów Marka Kotańskiego, SPOŁECZNOŚCI odbywały się
zawsze w porze nocnej.
SPOŁECZNOŚĆ to naprawdę głęboka i skuteczna forma terapii grupowej. Niesie ona z
sobą ideę otwartości, uczciwości, przełamywania lęków, oporów, samotności, wzajemnych
uprzedzeń, a tym samym uczenia się zaufania, rozwiązywania wszelkich trudności, drobnych
spraw, które budują całą skomplikowaną i brutalną rzeczywistość w sposób niejednokrotnie
niezrozumiały, zakłamany, przemocowy.
Na SPOŁECZNOŚCI są to bardzo trudne, ale szczere rozmowy, kończące się zawsze oceną
grupy, która decyduje o sposobie zakończenia problemu. Zgłaszane są również wzajemne
pretensje, propozycje działań – np. wzięcie psa ze schroniska. Członkowie Społeczności zgłaszają swoje uwagi
co zachowania innych członków Społeczności, jeżeli uznają, że odbiegają o przyjętych w Ośrodku norm.
Ale to nie tylko problemy. To także relacje z przepustek, to także prośby o przepustki,
to także prośby o dofinansowanie np. przejazdu do miasta.
W każdej zgłoszonej kwestii(problemu, pretensji, relacji) członek Społeczności może
wyrazić swoje zdanie. a na końcu Społeczność wydaje „werdykt”, który jest jednocześnie
oceną osoby, która została poddana(sama lub przez kogoś) osądowi.
Tu olbrzymią rolę mają psychoterapeuci obecni na spotkaniach. Podpowiadają możliwe
rozwiązania, wskazują na głębsze problemy wynikające z jakiegoś zachowania lub co
jest prawdopodobną przyczyną takiego, a nie innego zachowania ocenianego członka
Społeczności. Ostateczna decyzja należy jednak do ogółu, czyli SPOŁECZNOŚCI.
Przygotowując się do napisania cyklu artykułów o Ośrodku Monaru, uczestniczyłem w
SPOŁECZNOŚCI. Miałem zgodę kadry, ale musiałem też poprosić uczestników o zgodę
na uczestnictwo. I dostałem taką zgodę, ale przedtem musiałem odpowiedzieć na kilka pytań.
Podczas spotkania było poruszanych wiele problemów wcześniej zgłoszonych. Dla każdego
człowieka z zewnątrz, parę zwyczajów wyda się dziwne. Przede wszystkim szczerość wypo-
wiedzi; emocje podczas wypowiedzi, które dowodzą autentyczności; możliwość używania
języka, który pozwala okazać emocje lub podkreśla zdanie mówiącego, czyli można podczas
spotkań słów wulgarnych. Kadra to akceptuje, mało tego – jak trzeba – nie unika tego typu
języka, aby lepiej trafić do społeczności Ośrodka. Nikt nie odbiera tego jako wulgarności,
a jako potrzebną nieraz dosadność i szczerość „do bólu”.
Kolejnym czynnikiem, który może zdziwić, ale tylko pozytywnie, jest to, że nie ucieka się
od żadnych tematów. To działa na zasadzie powiedzenia” dajcie sobie po mordzie” i spokój.
W Ośrodku się nie biją, ale właśnie szczerze rozmawiają, co również rozładowuje emocje,
a każdy wie co wymaga od niego grupa. Nie zauważyłem, aby były jakieś podgrupy
chroniące za wszelką cenę atakowanego ich „kolegę”. Każdy sam odpowiada za swoje czyny.
Nie będę opisywał detalicznie problemów poruszanych na SPOŁECZNOŚCI podczas
mojego pobytu. Nie o to chodzi w tym artykule. To są wewnętrzne sprawy Ośrodka, a
przede wszystkim prywatne sprawy osób w nim przebywających.
Chciałem uzmysłowić wszystkim, którzy nie wiedzą na czym polega idea MONARU,
o co w tym chodzi i jak wielką pomoc niosą Ośrodki MONARU. Pomaga się ludziom,
którzy kiedyś z różnych przyczyn nie godzili się na przyjęte reguły życia i zbuntowali
się przeciwko niemu. Efektem było uzależnienie i w konsekwencji wykluczenie ze
społeczeństwa. Ci, którzy chcą wrócić do społeczności, bo dostrzegli, iż jednak obrali złą
drogę w życiu – mogą szukać pomocy właśnie w Ośrodkach MONARU. Jest to nieraz
jedyna droga pomocy i jedyna szansa na przeżycie. To współpraca chcących się leczyć
z doskonałą kadrą psychoterapeutyczną daje efekty w postaci powrotu do normalnego
życia, a często ratuje życie.
Ludzie często źle reagują na osoby, gdy dowiedzą się, iż leczą się w Ośrodku Monaru,
lub są po leczeniu. Uważa się takie osoby za gorsze i utożsamia się je z chorymi na AIDS
lub z nosicielstwem wirusa HIF. Takie podejście bierze się z nieznajomości zagadnienia.
Dlatego postanowiłem napisać cykl artykułów o Ośrodku MONARU, aby przybliżyć
tą tematykę.
Ci ludzie, wyleczeni narkomani nie oczekują litości, nie oczekują specjalnego traktowania.
Chcą normalności, chcą normalnie funkcjonować w społeczeństwie. I mają do tego prawo,
bo każdy człowiek ma prawo kierować swoim życiem, a innym nic do tego i nie powinni
ferować wyroków o innych.