JustPaste.it

Czas podwyżki - zrób to z głową!

W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, że mówi sobie: już pora na podwyżkę! Niestety, łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, że mówi sobie: już pora na podwyżkę! Niestety, łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

 

Mało jest osób, które potrafią z marszu wejść do gabinetu szefa i upragnioną podwyżkę po prostu dostać. Większość ludzi do tego kroku przygotowuje się długo, odkładając go, czekając na lepszy moment, a czasami w ogóle rezygnuje z podjęcia tematu. Tymczasem w większości przypadków, rozmawiając z szefem na temat podwyżki, nic, albo niewiele ryzykujemy.

Do takiej rozmowy należy się oczywiście odpowiednio przygotować, przemyśleć wszelkie za i przeciw, zebrać argumenty i wybrać odpowiedni moment. Najmniej kłopotu z podwyżkami mają zwykle pracownicy dużych firm i korporacji, w których istnieje określony system ocen okresowych. Zwykle po dokonaniu takiej oceny pracownik dostaje podwyżkę, jeśli ocena wypadła pozytywnie, a jej wysokość też jest regulowana wewnętrznymi ustaleniami. Mniej tu zależy od widzimisię szefa, choć jak wiadomo, dla chcącego nic trudnego. W każdym razie po ocenie okresowej, zwłaszcza jeśli naprawdę wyróżniliśmy się na tle innych pracowników, zwykle najłatwiej dostać podwyżkę. W każdym innym przypadku trzeba się nieco napracować.

Przed podjęciem starań o podwyżkę należy zadać sobie podstawowe pytanie: co będzie, gdy szef potraktuje nasze starania jako pretekst do wręczenia nam wypowiedzenia? Czy jestem przygotowana/y na taką ewentualność i czy mogę sobie na nią pozwolić? W większości firm na szczęście szefowie nie traktują starań o podwyżkę jako pretekstu do zwolnienia, ale w części się to zdarza. Jeśli nasz szef do takich należy, trzeba potraktować temat bardzo ostrożnie i mieć na wszelki wypadek plan awaryjny.

Jeśli już podejmujemy decyzję o staraniu się o podwyżkę, trzeba dokładnie zaplanować wszystkie nasze posunięcia.

Najlepiej zacząć od analizy sytuacji globalnej i lokalnej. Na pewno staraniom o podwyżkę nie sprzyja czas regresu w firmie czy kryzysu na rynku, wtedy każdy szef ma mocne kontrargumenty. Dla części szefów taki okres to wręcz powód do zbiorowych obniżek pensji. Najlepiej, gdy sytuacja jest w miarę stabilna, bez wstrząsów i zagrożeń. Dobrym momentem jest też czas, gdy to my sami czymś się wyróżniliśmy, czy szczególnie zasłużyliśmy dla firmy. Należy tylko nieco odczekać, aby związek pomiędzy naszymi sukcesami a staraniami nie był aż tak oczywisty. Poza tym należy rozważnie wybrać samą porę rozmowy. Najlepiej po prostu przyjść do szefa i powiedzieć, że chcemy się umówić na rozmowę w sprawie podwyżki. To da szefowi czas na oswojenie się z tą sprawą i wyznaczenie terminu. Nie wolno szefa „męczyć” i nachodzić o podwyżkę, co najwyżej przyzwyczai się do zbywania nas i nie potraktuje poważnie. Jeśli natomiast szef, pomimo zasugerowania chęci odbycia poważnej rozmowy, ciągle nas zbywa, trzeba się wówczas zastanowić nad powodami takiego postępowania. Może nie zależy mu na nas jako na pracowniku i warto zacząć rozglądać się za inną pracą.

Samą rozmowę należy przeprowadzić w cztery oczy, bez obecności osób trzecich. Dobrze jest zapisać sobie wszystkie argumenty na kartce, bo nawet jeśli nie będziemy w czasie rozmowy posługiwać się tą kartką, to krok ten ułatwi nam odpowiednie posegregowanie argumentów i zaplanowanie przebiegu rozmowy. Na początek o tym, jakich argumentów nie należy używać:

  • Wszyscy dostali już podwyżkę, a ja nie,
  • Koleżanka z pokoju zarabia więcej niż ja,
  • Od kilku lat nie dostałam/em podwyżki,
  • Wydaję coraz więcej, bo urodziło mi się dziecko, kupiłem mieszkanie, mam na utrzymaniu niepracującą mamę, itp., itd., a wcale nie zarabiam więcej,
  • W innych firmach lepiej płacą,
  • Jak nie dostanę podwyżki, to się zwolnię (chyba że jesteś wyjątkowo potrzebny w firmie, i możesz spełnić swoją groźbę),
  • Nie stać mnie na wyjazd na urlop.

Żaden z argumentów tego typu nie jest skuteczny, nawet jeśli jest prawdziwy. Aby szef uznał nasze racje, musimy mu pokazać, ile jesteśmy warci dla firmy (a w podtekście, co może stracić, nawet jeśli nie mówimy tego wprost), co nowego wnosimy, ile dzięki nam firma zyskała lub zyska, a nie jakie mamy potrzeby. Czasami nasze potrzeby mogą jedynie wzmocnić siłę merytorycznych argumentów, ale nie mogą ich zastąpić. Pamiętajmy, że tu nie możemy odwoływać się do uczuć i emocji, choć na pewno część szefów jest wrażliwa i na takie argumenty, a do czystej kalkulacji. Prowadzenie firmy to interes, który musi się opłacać, i żaden szef nie da nam podwyżki za to, że nas lubi, ale za to, że dzięki nam zarobił (lub zarobi). I im więcej zarobi, tym więcej my możemy z tego dostać. Dlatego przedstawienie naszej osoby w formie konkretnych zysków, nawet jeśli są to zyski dopiero przewidywane, jest korzystne. Warto więc naprawdę solidnie zastanowić się nad sobą. Może w trakcie pracy ukończyłam/em dodatkowe studia, kursy czy szkolenia? Może mój pomysł na reorganizację sposobu pracy w dziale zamówień skutkował lepszym dostosowaniem tychże zamówień do potrzeb, a co za tym idzie zaoszczędzeniem czasu, pieniędzy i miejsca w magazynie? Może dzięki mnie firma zyskała cennego klienta? Albo nie odszedł do konkurencji któryś z klientów kluczowych? Nie warto być tu przesadnie skromnym, choć nie należy też przypisywać sobie nieistniejących zasług, szef na pewno domyśli się, ze są fikcyjne. Warto też wcześniej zrobić rozeznanie w sytuacji na rynku płac, jak przedstawia się nasze wynagrodzenie w stosunku do pensji ludzi zatrudnionych na podobnych stanowiskach, czy nie odbiega od średniej. Trzeba jednak argumentu, że w innych firmach płacą lepiej, użyć w sposób bardzo ostrożny, bo można usłyszeć, że nikt nas tu nie zatrzymuje, możemy iść tam, gdzie będzie nam lepiej.

W przypadku, gdy szef absolutnie nie zgadza się na podwyżkę, warto zastanowić się nad innymi korzyściami, które możemy w zamian uzyskać. Pakiet takich świadczeń może być całkiem szeroki, od bezpłatnych karnetów na siłownię czy basen, po służbowy samochód, telefon, czy laptop. Może one nas usatysfakcjonują w zamian za podwyżkę. Czasami można uzyskać też zmniejszenie zakresu obowiązków, co dla niektórych osób też będzie dobrym rozwiązaniem.

Na koniec jeszcze garść dodatkowych rad. Zawsze należy zachować spokój i dołożyć wszelkich starań, aby nie stracić panowania nad sobą, nawet jeśli jesteśmy zdenerwowani. W nerwach możemy powiedzieć więcej, niż byśmy sobie życzyli, a szef z pewnością to zapamięta.

Ustalmy, czy negocjując podwyżkę, posługujemy się z szefem tą samą skalą, my możemy mówić o wartości netto, a szef brutto.
Skalkulujmy wysokość podwyżki, która nas usatysfakcjonuje. Nie ma raczej obawy, aby szef zgodził się na zbyt wysoką podwyżkę, ale w feworze dyskusji my możemy nieopacznie zgodzić się na zbyt niską. Wtedy w krótkim czasie znów przyjdziemy do szefa na rozmowę w sprawie pensji. Szefowie mają to do siebie, że zwykle nie pamiętają wysokości podwyżki, ale doskonale pamiętają sam fakt jej udzielenia, jeśli przyjdziemy ponownie, narazimy się na opinię osoby o postawie roszczeniowej.
Jeśli nic nie udało się osiągnąć w rozmowie z szefem, nie załamujmy się. Zapytajmy, kiedy można wrócić do tej rozmowy, np. czy może to być za kilka miesięcy oraz jakie były powody takiej, a nie innej decyzji szefa. Zastanówmy się też, co przez ten czas możemy poprawić, aby w następnym podejściu nasze argumenty były bardziej przekonujące. Zwykle na podwyżkę łatwiej mogą liczyć ludzie, którzy są dla firmy szczególnie cenni, czy to z powodu swoich kwalifikacji, czy osiąganych wyników, warto się postarać wejść do grona takich ludzi.

Jeżeli szef konsekwentnie wymiguje się od podjęcia rozmów w sprawie podwyżki, daje niejasne odpowiedzi lub zwleka z nimi, pomimo, że daliśmy mu już naprawdę dużo czasu, należy zastanowić się nad innym rozwiązaniem kwestii podwyżki i zabrać się do szukania nowej oferty pracy.
Tym bardziej, że w tym samym czasie nasz szef może szukać już nowego pracownika.

 

Źródło: http://pracawita.pl/poradnik,czas-podwyzki-zrob-to-z-glowa,5.html

Licencja: Creative Commons