JustPaste.it

Festiwal obłudy

Hossana! Największy zbrodniarz w historii ludzkości Bin Laden nie żyje. Amerykanie, a w ślad za nimi ich posłuszni sojusznicy wykonują pląs zwycięstwa.

Hossana! Największy zbrodniarz w historii ludzkości Bin Laden nie żyje. Amerykanie, a w ślad za nimi ich posłuszni sojusznicy wykonują pląs zwycięstwa.

 

d4c1d2bc025d3535666b7835f380d44f.jpg

   Zdjęcie przedstawia Bin Ladena z Brzezińskim w czasach, kiedy ten pierwszy był jeszcze żywy i pełnił obowiązki umiłowanego przyjaciela Stanów Zjednoczonych oraz zasłużonego bojownika o wolność i demokrację. 

     Nasi generałowie na różnych forach przybierają marsowe miny i prężą wątłą muskulaturę, jak gdyby to oni sami osobiście zabili bestię i uratowali cywilizację białego człowieka przed zagładą. Tłumaczą niuanse operacji starając się zasugerować widzowi, że gdyby mogli więcej powiedzieć to ho, ho! Wszystkim by szczęki opadły z wrażenia. Każdy chce się ogrzać przy ognisku sławy. Choćby trochę.

     Radzio Sikorski też pląsa i napina muskuły opowiadając publicznie, jak bardzo się cieszy z tej egzekucji. Sikorski to ten facio, który był towarzyszem broni Bin Ladena w czasach, kiedy to obecny Zbrodniarz (oczywiście Bin Laden, a nie Sikorski), był jeszcze Cenionym Sojusznikiem oraz  Bojownikiem o Wolność i Demokrację hołubionym i sowicie zasilanym dolarami przez Wielkiego Brata Sama. Wtedy Bin Laden robił to samo co obecnie, tyle tylko że jego aktywność skierowana była przeciwko wszetecznym Kacapom. A więc był dobry i mordował w słusznej sprawie. Kali ukraść krowę etc.
    Radzio zbesztany publicznie, że nie uchodzi, aby „dyplomata” (cokolwiek to w przypadku Radzia znaczy) tak jawnie gloryfikował zabójstwo, wzywa na pomoc nuncjusza papieskiego, który przybiega i udziela mu absolucji, stwierdzając, że wprawdzie zwykłemu człowiekowi taka radość z cudzej śmierci nie przystoi, ale mężowi stanu (Radziu w tym miejscu czerwieni się i skromnie opuszcza oczy, ale komplement łyka bez popitki), którego czoło poorały zmarszczki troski o los ludzkości, to jak najbardziej, a więc Radzio może spokojnie kontynuować swój taniec zwycięstwa. Radzio wie kogo wezwać, przecie kościół nie jedną zbrodnię w swoich dziejach rozgrzeszył i nie do jednej szczuł. Nie spisać tego na wołowej skórze. Ale zostawmy polityków i księży, są to bowiem ludzie moralni inaczej. Wszyscy oni (politycy i to od lewa do prawa, bez różnicy) usiłują wepchać się Jankesom bez mydła do ... Nota bene bezskutecznie, co ich dodatkowo poniża jako polityków, tak jakby już samo bycie politykiem było dla nich niewystarczającym poniżeniem.   
     Okazuję się jednak, że bałwochwalczy stosunek do dowolnych amerykańskich poczynań cechuje także koryfeuszy naszej publicystyki, nauki i kultury. Dzień po zabójstwie Bin Ladena na antenie pewnego radia wysłuchałem z dużą przyjemnością dyskusji towarzystwa wzajemnej adoracji, wybitnych humanistów, ludzi wrażliwych i pełnych dobrych intencji, zawsze gotowych pochylić się z troską nad losem każdego zwyrodniałego mordercy i walczyć o to, aby przypadkiem część prymitywnego społeczeństwa nie zechciała go wyeliminować stosując karę śmierci. W dyskusji (właściwie nie tyle w dyskusji, co w chóralnym wykonaniu Peanu Na Cześć Wiadomo Kogo) uczestniczyli redaktorzy Lis, Wołek, Redaktor Prowadzący i jeszcze jeden pan równie utytułowany, co na los ludzki wrażliwy.
    I oto stał się cud, ci szlachetni ludzie doznali na potrzeby proamerykańskiej propagandy nieoczekiwanej iluminacji. Okazuje się, że można torturować i zabijać, jeżeli ..........  (tu należy wpisać dowolny pretekst, byle on by uzasadniał nasze cele i doraźne potrzeby). Przykład zaiste prawdziwie księżej obłudy. Albo relatywizm moralny, którym przecież tak bardzo się brzydził nasz umiłowany Ojciec Święty (ostatnio niesłusznie zdegradowany do stopnia Ojciec Błogosławiony). Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie!  Wystarczy mieć granat.
     Gdyby to dotyczyło tylko tych czterech wzorców moralności, to pół biedy, ale ich imię jest legion. Setki ochotniczych gloryfikatorów, odezwało się ze wszystkich łamów. Podkreślam tych samych wrażliwych i humanitarnych ludzi, którzy na dźwięk słowa „kara śmierci” dostają palpitacji i trzeba im podawać sole trzeźwiące. A tu nagle dzięki cudownemu przemienieniu stają się twardymi, jak skała wojownikami o dobro amerykańskiej ludzkości, gotowymi walczyć w imię pax americana dopóki kamień na kamieniu nie zostanie.Muszę szybko zażyć aviomarin, ponieważ mam odruchy wymiotne.
    Na koniec chcę oświadczyć, iż przeciwko zabiciu Bin Ladena nic nie mam (kto mieczem wojuje etc.), ale ja w przeciwieństwie do opisanego wyżej towarzycha nie mam też nic przeciwko karze śmierci, jako metodzie eliminacji zwyrodnialców zagrażających życiu niewinnych jednostek.  Czym się różni wielokrotny morderca i gwałciciel dzieci od Bin Ladena. Tylko skalą oraz ideologicznym tłumaczeniem swoich czynów. 
      Z humanistycznym i humanitarnym pozdrowieniem