JustPaste.it

Wirus chciwości

 

         Boska Opatrzność w swojej niesłychanej dobroci obdarzyła duszę ludzką zespołem pozytywnych cech opartych na bazie szlachetności, które miały przybliżać człowieka do wizerunku samego Stwórcy kształtując każdego z nas na jego wzór i podobieństwo. Wszechmocny zapewne osiągnąłby swój cel, gdyby wcześniej nie zbuntowały mu się anioły, które potraktowane przez Najwyższego, jako upadłe zostały strącone z nieba w jakąś głęboką otchłań, gdzie skupiły się wokół najsprytniejszego z buntowników, Szatana. Ten niesłychanie ambitny i mściwy Duch Ciemności podważając dzieło Boże podstępnie zaszczepił w duszy człowieka złośliwy wirus chciwości, który rozmnażając się metodą pączkowania i podziału kieruje poczynaniami nosicieli utrzymując świat w stanie permanentnego chaosu. Właśnie, dlatego wszystkie systemy społeczne wymyślone do tej pory i wprowadzone w życie przez ludzi już od zarania skażone są szatańską infekcją. Nie inaczej jest z kapitalizmem nadbudowanym liberalną demokracją, któremu drzwi do naszego kraju otworzył ruch ludu pracującego Solidarność. Podobnie jak w innych systemach społecznych wszystko w odnowionej III Rzeczpospolitej się kręci, dwoi, troi a nawet dziesiąta wokół budżetu państwa. Ten twór finansowy zwany niegdyś skarbem państwa przypomina wiecznie pusty worek bez dna, z którego każdy chciałby czerpać a wszyscy jak ognia unikają odprowadzenia doń należnej fiskusowi części dochodów. Nic, więc dziwnego, że budżet charakteryzuje się permanentnym deficytem, na którego pokrycie demokratycznie wybrana władza zaciąga coraz większe kredyty. Nieszczęściem dla finansów państwa jest krótkowzroczność i nieodpowiedzialność rządzących elit, które niezależnie od politycznej orientacji w trosce o wysokość słupków sondażowych wypłacają więcej beneficjentom budżetu niż zdołają ściągnąć od płatników. Z tej prostej przyczyny, z chęci przypodobania się wyborcom władnym odsunąć od rządów partię sprawującą władzę i dopuścić do rządzenia inne ugrupowanie deficyt nabiera charakteru systemowego, jest zaprogramowany i odnawialny. Niewydolność finansowa państwa nabrała cech systemowych po wprowadzenie w życie słynnych czterech wielkich reform przez rząd koalicyjny Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności w latach 1997-2001 z premierem Jerzym Buzkiem na czele. Reformatorska inicjatywa rządu nie tyle wynikała z przyczyn merytorycznych, co z rewolucyjnej pasji likwidacji wszystkich rozwiązań ustrojowych, które według napalonych reformatorów, jako skażone komunistyczną proweniencją powinny natychmiast i na zawsze zniknąć z polskiego krajobrazu politycznego. Nie było siły, która mogłaby powstrzymać te nie do końca przemyślane i budzące sporo wątpliwości zmiany. Nielicznym i zresztą słabo brzmiącym głosom wskazującym na brak merytorycznych przesłanek dla kierunku i sposobu proponowanych przez AWS i Unię zmian ustrojowych zarzucano, że pochodzą od obrońców zbrodniczego komunizmu. I stało się.  Domorośli reformatorzy zafundowali nam głębokie zmiany w wielu dziedzinach życia, z których najgorsze skutki społeczne przyniósł nowy podział administracyjny kraju. Nie wdając się w szczegóły najbardziej kosztowne okazało się przywrócenie powiatów i powiatowej biurokracji. Tworzenie nowych struktur administracyjnych było korzystne dla postsolidarnościowych elit, które umacniały się obdarowując swoich zwolenników utworzonymi właśnie stanowiskami i etatami w 350 powiatach i 16 Urzędach Marszałkowskich. W ciągu kilku lat liczba urzędników samorządowych zwiększyła się kilkakrotnie a wynagrodzenia podwoiły się i nadal wzrastały znacząco rok do roku.. W tym samym tempie rosła administracja państwowa i podległe jej służby tylko po to żeby usatysfakcjonować ciepłymi posadami etosowych kombatantów, rodziny i przyjaciół oraz najgłośniej krzyczących, świeżo nawróconych zwolenników nowego ładu. Ta administracyjna potęga pochłonęła dochody uzyskane ze sprzedaży zagranicznym koncernom państwowego majątku stworzonego w PRL-u kosztem nędznego życia zdecydowanej większości Polaków. Niestety wzmagał się ciągle apetyt biurokratycznego molocha, więc, żeby go zaspokoić trzeba było zaciągać coraz większe długi. Rozmnożono do granic absurdu fasadowe rady nadzorcze i zarządy państwowych spółek pasożytujących na majątku, którego jeszcze nie udało się sprywatyzować. Na koszty utrzymania administracji nałożyły się dodatkowo gratyfikacje świadczone kilkudziesięciotysięcznej armii radnych, którzy za udział w posiedzeniach nieetatowych przecież organów samorządowych pobierają nieopodatkowane wynagrodzenia, często w wysokości średniej płacy krajowej, Zniszczono w ten sposób etos społecznego zaangażowania, co natychmiast zaowocowało patologią kupowania głosów wyborców, nierzadko za alkohol oraz wyparciem z rad epigonów szlachetnej idei poświęcania wolnego czasu na działanie dla dobra ogółu. Motorem społecznej aktywności stał się pieniądz a udział w organach przedstawicielskich wszystkich rodzajów i stopni sposobem na pozyskanie dodatkowych dochodów i uprzywilejowanej pozycji społecznej dającej dostęp do gabinetów nowych dygnitarzy rozdających apanaże i wystawiających przepustki na pokoje lepszej, uprzywilejowanej kasty. A to wszystko niestety kosztuje. Graecum est, non legitur.