JustPaste.it

Nowa teoria miłości

Sama nazwa może być myląca, bo na dobrą sprawę nie mam pojęcia czy w tym, co powiem jest coś nowego czy nie, ale czuję, że w końcu w temacie miłości trzeba innego spojrzenia, rozsądniejszego, pozbawionego uprzedzeń i bajek. Nie odkryję tutaj nic nowego ani też nie przedstawię żadnej recepty na zakochanie czy rozkochanie kogoś w sobie. Ci, którzy czytają to dlatego, że chcą poznać sposób na poderwanie kobiety też nie mogą liczyć na jakąś taktykę, może na kilka propozycji.

Teoretyczne ujęcie miłości nie jest proste, ale nie znaczy, że jest niemożliwe. Jeśli chcemy zrozumieć trochę więcej niż nic, potrzebujemy nowego paradygmatu, pozbawionego mitologizacji. Miłość (a chodzi mi tu o tą "romantyczną") nie jest przecież niczym enigmatycznym - większość dorosłych ludzi ma za sobą takie doświadczenie. Miłość, kochanie kogoś, zakochanie się w kimś to coś, w czego istnienie nie wątpimy; zwykle ci, co mówią, że w nią nie wierzą, mówią tak po prostu na przekór lub dlatego, że nie przeżyli tego jeszcze.

Trzeba zauważyć, że miłość jest zjawiskiem naturalnym. W historii naszego gatunku w pewnym okresie zaczęły się pojawiać bardziej czułe relacje pomiędzy kobietami i mężczyznami. Mężczyźni byli potrzebni do obrony kobiety i dziecka, bo dzieci, im bardziej "ludzkie" tym dłużej nieporadne i niesamodzielne. Tylko nie wiemy dokładnie od kiedy pojawiają się te silne relacje damsko-męskie, choć niektórzy antropolodzy spekulują, że słynne ślady stóp z Laetoli zostawiły idące pod ramię, "zakochane" Australopiteki.

Miłość wydaje się właściwa naszemu gatunkowi. Nasi najbliżsi krewni, szympansy, nie łączą się w pary na czas dłuższy niż kopulacja i to kopulacja w której jedna samica kopuluje z kilkoma samcami po kolei. (Raczej żaden rozsądny szympans nie kupiłby "Romeo i Julii" i nie wzruszyłaby go ta historia.) Ludzie jakimś dziwnym trafem łączą się w pary i potrzebują tego.

Miłość czy zakochanie się jest też reakcją chemiczną. Organizm funkcjonuje wtedy w inny sposób i produkuje hormony szczęścia. Miłość nie jest wcale taka tajemnicza.

Poza tym miłość jaką żywi mężczyzna do kobiety to jest zupełnie inna miłość niż ta, którą kobieta żywi do mężczyzny. Jest tu znacząca asymetria. Trzeba spojrzeć na sprawę z perspektywy biologii. Kobiety są bardziej wybredne w wyborze partnera niż mężczyźni, to jest fakt. A są takie dlatego, że mają dużo mniejsze możliwości rozrodcze niż mężczyźni i dużo więcej czasu i energii poświęcają "owocom" miłości. Kobiety powinny więc być bardziej wybredne i poszukiwać partnera uczciwego i lojalnego, który ich nie zostawi. Mężczyźni z kolei, z jednej strony powinni szukać jak najwięcej partnerek, bo ich minimalna inwestycja w rozmnażanie jest bardzo niewielka. (Oczywiście dzisiaj mężczyzna nie może już tak po prostu "rozsiewać" nasienia dookoła, bo nie wyrobiłby na alimenty). Mężczyźni są więc mniej wybredni niż kobiety.

Z drugiej jednak strony, mężczyzna w związku z kobietą powinien być dużo bardziej zazdrosny niż jego partnerka. W końcu kobieta zawsze wie, że to jest jej dziecko, bo objawia się to w dosyć jaskrawy sposób. (Oczywiście współcześnie są różne możliwości, typu wynajmowanie brzucha, ale gdy kobieta swój brzuch wynajmuje, to, umówmy się, jest tego świadoma). Mężczyzna natomiast do niedawna w ogóle nie mógł mieć pewności, że dziecko jest naprawdę jego, czy kogoś innego. A nieświadome opiekowanie się cudzym dzieckiem, jakby było jego własnym, nie jest dla meżczyzny dobrym interesem genetycznym, niestety. (Może to się wydać przykre, ale ludzie naprawdę wolą łożyć na własne dziecko niż na dziecko cudze, np. adoptowane).

Z powyższych powodów widzimy, że kobiety i mężczyźni kochają inaczej i oczekują czego innego. Kobiety chcą widzieć to, jak wiele mężczyzna jest skłonny dla nich poświęcić (wiedzą bowiem, że nie poświęcałby się dla kobiety, która mało dla niego znaczy). Dlatego mężczyźni muszą na wszelkie możliwe sposoby imponować kobietom i budować ich zaufanie (jeśli, oczywiście, zależy im na nich). Żartuje się natomiast, że mężczyźni oczekują od kobiety tylko seksu i jedzenia. Na pewno dużo w tym prawdy, ale to nie wszystko.

Interesujące wydaje mi się, że to mężczyźni w literaturze byli właśnie "romantycznymi kochankami". To oni właśnie strzelali sobie w łeb jak Werter czy w inny sposób przerywali swoje cierpienia. Czy to przypadek? Chyba nie, bo "romantyczne kochanki" jakoś chyba nie zrobiły furory. Co to może znaczyć? Może mężczyźni bardziej tracą zdrowy rozsądek, gdy są zakochani? Idea zakochanej kobiety, popełniającej samobójstwo z miłości do ukochanego jakoś nie wydaje się być poruszająca.

Na koniec chciałem poruszyć jeszcze jedną sprawę. Jak dochodzi do zakochania się? Pokutuje od dawien dawna pewien mit i nie zapowiada się, że prędko odejdzie, a mówi on, że miłość jest nam przeznaczona, że ktoś jest nam pisany. Jest to oczywistą nieprawdą i obecnie, jako deterministyczne, przeznaczenie odrzucane jest przez naukowców. Bardzo obrazowo sprawę wyjaśnił Stanisław Lem, pisząć, że gdy do labiryntu wpuścimy ze 200 szczurów, to, prędzej czy później któryś z nich przypadkowo znajdzie wyjście z labiryntu. Nie możemy twierdzić, że ten szczur jest pod jakimś względem wyjątkowy ani że to jemu pisane było znalezienie właściwej drogi. My, w swoim życiu, trafiamy czasami na kogoś, kto posiada zestaw cech, które nam się podobają. Nie musi to wcale być nasz "ideał". I czasami tak się dzieje, że znajomość się rozwinie. Ale to, że akurat tę, a nie inną osobę wybierzemy, nie znaczy, że gdyby jej nie było, nie byłoby innej. Tim Minchin, słynny komik, w przezabawny sposób przedstawił swoje poglądy na ten temat w piosence "If I Didn't Have You". Należy również pamiętać, że idea połówek pomarańczy pochodzi z "Uczty" Platona, a wymyślił ją komediopisarz Arystofanes.