JustPaste.it

Tajemniczy sposób zdobywania wiedzy

Tajemniczy sposób zdobywania wiedzy

 

Drodzy Państwo jak pokazują badania z roku 2010 czytamy coraz mniej. Nie jest to może nowiną, że jesteśmy leniwi, ale czy uwierzą Państwo że nie czyta ponad połowa Polaków? Regres? Owszem, ohydne słowo , ale nabiera mocy, ba! Brzmi jak wyrok. Okrutny wyrok, tym bardziej, że sami sobie taki los gotujemy. Społeczeństwo polskie cofa się na własne życzenie.

Nie pomagają tu żadne hasła ogólnopolskie typu „Cała Polska czyta dzieciom”, emitowane w telewizji czy radiu. Same hasła nic nie dadzą, odbiją się echem. Jednym uchem wlecą, drugim wylecą. To tak jakby lekarz mówił pacjentowi, że jest chory, nie próbując mu pomóc. Można by pójść dalej  tym tropem i rzec, że lepiej zapobiegać niż leczyć.

 

Jak mamy czytać skoro nie wynosimy tego z domu? Czy rodzic czyta swoim dzieciom przed snem choćby krótką bajkę, żeby wprowadzić je w świat wyobraźni, myślenia abstrakcyjnego? Czy rodzic dba o to, by dziecko zamiast spędzać czas przed ekranem komputera czy telewizora poczytało książkę? A czego Jaś nie umie, tego Jan nie będzie umiał.

I tak wg badań TNS OBOP na zlecenie Biblioteki Narodowej tylko 44% Polaków przeczytało w ubiegłym roku jakąkolwiek książkę. Licealiści czytają mniej od gimnazjalistów, a studenci - mniej od licealistów. Czy to nie dziwne? Wręcz paradoksalne, zamiast tendencji wzrostowej, gdzie wielość przeczytanych książek powinna być proporcjonalna do wieku , czyli im starszy jesteś tym większy dorobek książek masz na swoim koncie, z roku na rok stajemy się coraz… głupsi! Co ciekawe grupa osób z wyższym wykształceniem również deklaruje dość niskie czytelnictwo – co czwarty Polak z tej grupy przyznał, że przez cały rok nie wziął do ręki ani jednej książki, także w wersji cyfrowej! Wniosek jest banalnie prosty- Edukujemy się nie czytając książek.(Nawet e-booków.)

Nie ukrywam, Proszę Państwa, że znam osoby, które deklarują otwarcie, że nie przeczytały żadnej ksiązki, ewentualnie „Małego Księcia” albo nowelę „Janko muzykant” tudzież inne kilkunastostronicowe powieści. Na takie osoby patrzę nie tyle ze zdumieniem co ze współczuciem, na usta ciska mi się jedno słowo: „sierota”.  Co dziwne często takich osób nie podejrzewałabym o takie „przestępstwo”, bo są to osoby elokwentne i pewne siebie, ale kiedy temat schodzi na Sapkowskiego, Grossa, Gretkowską czy Szczygło- bezradnie rozkładają ręce. Lepiej porozmawiać o tym, co było w ostatnim odcinku „Szpilek na Giewoncie”, albo kto dał czadu w „Bitwie na głosy”. Unikamy tematów z tzw. wyższej półki zadowalając się przyjemnym, lekkim show, tyle że takie show poza stratą czasu nie wnoszą za wiele w nasze życie.

Z badania wynika, że jedynie niewielka grupa Polaków (12%- towa śmietanka zapaleńców) czyta w ciągu roku więcej niż sześć książek. Czyli jedna ksiązka na dwa miesiące, rozkładając to na czynniki pierwsze- nawet przy czytaniu paru stron dziennie przez dwa miesiące jedna ksiązka byłaby już „z głowy”.

Proszę sobie wyobrazić studenta jakiegokolwiek (podkreślam jakiegokolwiek) kierunku, który nie czyta. Jak zalicza sesję? Jak zdaje z roku na rok? Jak w końcu kończy studia i zasila szeregi polskiej inteligencji? Weźmy pod lupę np. studenta ekonomii, który nie czyta, nie jest na bieżąco z wydarzeniami politycznymi, ustawami, zmianami w prawie etc, jak ma dobrze zarządzać, jak ma dobrze spełniać się w swoim fachu nie czytając?

Wygląda na to, że przyszła polska inteligencja zdobywa wiedzę w jakiś parapsychologiczny sposób, może posługując się tajnym szyfrem Wszystko spowiła aura tajemnicy. Mnie jednak pozostaje nadzieja, że społeczeństwo polskie w porę się opamięta i sięgnie, chociażby od czasu do czasu po książkę… bo lepiej zapobiegać niż leczyć.