JustPaste.it

GNOMY

Boimy się, że ZŁO wyjdzie nam naprzeciw z jakiejś ciemnej jaskini. A tymczasem... może się okazać, ze owo ZŁO może być równie dobrze w szufladzie na skarpetki...

Boimy się, że ZŁO wyjdzie nam naprzeciw z jakiejś ciemnej jaskini. A tymczasem... może się okazać, ze owo ZŁO może być równie dobrze w szufladzie na skarpetki...

 

Drodzy Czytelnicy!
Zauważylem, iż na eiobie zaczyna sie tworzyć koalicja makabreskopisarzy w osobach Strzygi i hussaira. Niniejszym postanowiłem do nich dołączyć, zamieszczając jedno ze swoich opowiadań pod tytułem "GNOMY". Odrobina komedii, groteski i makabry zawsze się przyda, kiedy człowiek ma cały dzień usta skrzywione w podkówkę...
Z uszanowaniem
Dr Seth

dc9484fc0e677522b9488fc21806e000.jpg
GNOMY
Marcjan otworzył drzwi do sypialni rodziców w najbardziej nieodpowiednim momencie, jaki tylko mógł sie przydarzyć. Stał nieruchomo, dopóki mama nie zeszła z taty, wyraźnie bardzo zła. Mina taty również nie wróżyła niczego dobrego. Oboje milcząc wpatrywali sie gniewnie w Marcjana.
- Mamuś, w moim pokoju są gnomy - powiedział płaczliwie Marcjan.
- Jakie gnomy, do jasnej cholery! - krzyknął tatuś, bardzo purpurowy na twarzy.
- Są straszne i mają zęby... ja się boję... chcę spać z wami , proszę, proszę, nie chcę, żeby mnie zjadły gnomy - Marcjan już otwarcie szlochał.
Tata zerwał się nagle z łóżka, chwycił Marcjana za kołnierz i pociągnął go w stronę sypialni chłopca.
- No więc pokaż mi te kur...cholerne gnomy! Chcę je zobaczyć!
Tatuś z trzaskiem otworzył drzwi do sypialni. W pokoju panował idealny spokój, paliła się nocna lampka, a z szafki nad łóżkiem wesoło spoglądały pajacyki.
- No więc gdzie są gnomy, no?!
- Nie wiem tatusiu, ale one tu były, naprawdę i miały ostre zęby, wyszły z szafy - pochlipywał Marcjan.
Ojciec otworzył ze złością szafę. W środku były stare paletki do ping-ponga i brudne ubrania Marcjana, czekające na pranie. Gnomów nie było. Tatuś, z pulsująca mocno żyłką na skroni zwrócił się do syna:
- Jeżeli jeszcze raz wejdziesz do naszej sypialni bez pukania, to sprawię ci takie lanie, ze przez tydzień nie będziesz mógł usiąść na dupie. No i gdzie są te gnomy, ty mały kłamliwy smarku! Marsz do łóżka! Zgaś tę cholerną lampkę! Marnujesz tylko prąd.
Po czym wyszedł, trzaskając drzwiami odrobinę za mocno i wrócił do swojej sypialni.
- Wiesz, już mi się odechciało - powiedziała mamusia zmęczonym głosem.
- To nie - burknął tatuś. - I nie spodziewaj się, że będę cię jeszcze kiedykolwiek prosił, ty prosięca krowo! Nawet syna nie potrafiłaś wychować, skoro moczy piżamę, bojąc się jakichś wyimaginowanych stworków!
- A kto miał być dla niego wzorcem, skoro ciągle siedzisz w tej swojej cholernej pracy! No kto?! - krzyknęła nieco histerycznie mamusia.
- Dość tej durnej dyskusji - tatuś odwrócił się do ściany.
Spali już oboje, kiedy z pokoju Marcjana rozległ się straszliwy krzyk, który urwał się nagle. Rozbudzeni brutalnie rodzice spojrzeli na siebie.
- Marcjan znowu wymyślił jakieś potwory - rzekła mamusia.
- No więc chodźmy tam kur... cholera jasna i zróbmy z tym wreszcie porządek! Gnomy-sromy!
Weszli do pokoju. Marcjan leżał na łóżku. Kiedy zbliżyli się do łóżka, mama z trzepaczką w ręce, a ojciec z pasem, ujrzeli, że Marcjan cały spływa krwią. Jego urwana głowa leżała na półce pomiędzy pajacykami.
Nie zdążyli nawet wydać żadnego odgłosu, kiedy z sufitu, spod łóżka i z szaf wyskoczyły małe, zielone potworki z bardzo ostrymi zębami. Było ich co najmniej kilkadziesiąt. Rodzice nie mieli żadnych szans na ucieczkę. Mamusi jeden z gnomów zerwał całą skórę z twarzy ostrymi pazurami, potem następne trzy wgryzły się w jej brzuch. Tatusia, o dziwo, zostawiły w spokoju. Stał oniemiały, patrząc jak jego żona jest rozrywana na strzępy niczym papier toaletowy. Wyżarły z niej całe mięso, zostawiając obnażony szkielet. Czaszka mamusi z bujną czupryną wyglądała dość groteskowo, tatusiowi wydawało się, że oczodoły patrzą na niego z wyraźnym wyrzutem.
Wtem wszystkie gnomy, rozbijając szybę okienną, wyskoczyły do ogrodu i znikły pomiędzy krzakami porzeczek.
Tatuś stał oniemiały jeszcze przez moment, po czym nagle wybiegł z domu i z całej siły zaczął walić pięściami w drzwi sąsiadów.
- Gnomy! Tu są gnomy! Idą po was! Uważajcie! Gnomy naprawdę istnieją i was zjedzą!!!
Kiedy drzwi się nie otworzyły, tatuś pobiegł na Central Lane, gdzie kręciło się jeszcze sporo ludzi i krzyczał, krzyczał z całej siły, ostrzegając przechodniów przed gnomami. Wyglądał przy tym nieco dziwnie. W końcu był tylko w piżamie. Gałki oczne miał wybałuszone, łapał ludzi kurczowo za ręce i nogi. Po niedługiej chwili podjechał ambulans psychiatryczny. Tatusia udało się obezwładnić dopiero przy pomocy paralizatora i potężnej dawki haloperidolu. Niczym mumia został wniesiony do izolatki w szpitalu i mocno spięty pasami.
Gdy oprzytomniał po kilku godzinach, próbował się poruszyć, ale pasy trzymały mocno. Czuł jakiś ciężar na brzuchu. Z trudnością uniósł oszołomioną jeszcze zastrzykiem głowę. Na jego brzuchu siedział gnom, wydając z siebie coś w rodzaju radosnego poprukiwania.
Tatuś nie mógł krzyczeć, jego struny głosowe były sparaliżowane.
Inspekcja lekarska weszła do izolatki nazajutrz rano. Tatuś leżał w łóżku z wygryzioną do połowy twarzą i jedną wybałuszoną okropnie gałką oczną.
- Jak on mógł przegryźć pasy?- zapytał z zainteresowaniem jeden z lekarzy.
- Od razu wiedziałem, że ma skłonności samobójcze - orzekł ordynator szpitala. - Proszę to zabrać do kostnicy. Wizyty w prosektorium nie będzie, ewidentnie widać, że to samobójstwo.
Po chwili w szpitalu zapanował spokój.
Gnomy mogą się pojawić w każdej chwili. Nie znasz dnia ani godziny.