JustPaste.it

Do samego końca. Mojego lub jej.

Przez całą swoją młodość doświadczałem strachu przed słowem. I uczyłem się jego wartości i jego siły.
To, co się aktualnie w Polsce porobiło wzbudza mój totalny sprzeciw. Jako, że swoje lata mam pamiętam, bardzo dobrze pamiętam czasy, jak się okazuje, słusznie nie minione.

Tak naprawdę z warości jaką jest wolność słowa zdałem sobie sprawę w drugiej lub trzeciej klasie liceum. Owszem wcześniej wiele razy mówiłem to, czego mówić nie było wolno. Ale nie robiłem tego dla żadnej idei. A robiłem wyłącznie dla jaj. Dla jaj i z czystej przekory. Mówiłem bo nie wolno było mówić. Jakżesz smakował mi owoc zakazany!

Lekcja historii dotyczyła II Wojny Światowej. Mieliśmy przygotować referaty na dowolny temat z tą wojną związane.  No i o czym Grześ przygotował wystąpienie? O Katyniu, rzecz jasna. Dlaczego? Dlatego, że nie było wolno...

Kiedy z ust mych padły słowa: sowieci, zbrodniarze, mordecy, tchórze, dziki i Azjaci pani od historii zbladła.

Była młodą, dwudziestokilkuletnią dziewczyną. Nie powiem. Podobała mi się jak cholera. Podczas lekcji często jej nie słuchałem. Za to patrzyłem... I robiło mi się ciepło...
Ale dziś nie o tym:-)

W pewnym momencie, gwałtownie mi przerwała i wyprosiła na szkolny korytarz. Zdębiałem!

Przerażona wyszeptała mi na ucho: Grzesiek czy ty na prawdę chcesz żeby mnie ze szkoły na zbity pysk wyrzucili?

I ten jej szept do dziś krzyczy w mojej głowie.

Jest zupełnie nieistotne, czy jej ewidentnie paniczny strach był uzasadniony. Istotne jest, że był. Istotne jest, że nauczyciel w polskiej szkole bał się słów. Słów kilkunastoletniego gówniarza. Słów prawdy.

To był dla mnie przełomowy moment. To wówczas, na szkolnym korytarzu, zrozumiałem, że wraża władza boi się słów. I ten strach, strach przed słowem spływa jak rynsztok w dół. Na państwowychn urzędników, na trybiki w maszynie systemu. I, że jest to strach realny. Zaraźliwy. Groźny.

Zdaję sobie sprawę, że dla milionów urodzonych w wolnej Polsce to o czym powyżej jest jakąś abstrakcją. Jest abstrakcją również dla moich dzieci. Ale nie jest abstrakcją dla ludzi mojego pokolenia i starszych. Dla bardzo wielu z nas jest realnością, doświadczeniem życia.

Przez całą swoją młodość doświadczałem strachu przed słowem. I uczyłem się jego wartości i jego siły. I dziś kiedy bliżej mi niż dalej znowu zrozumiałem, że nic nie jest dane raz na zawsze. Zwłaszcza wolność.

Dlatego jeśli władza, jakakolwiek władza będzie zamykała ludziom gębę, ja zawsze będę w kontrze. I jeśli władza będzie cenzurowała internet, to obiecuję jej, że będę się z nią bawił w kotka i myszkę. Zamkną stronę, otworzę nową. I tak do samego końca.

Mojego lub jej.

 

PS
Mały prezent dla władzuchny. Uśmiałem  się do łez.  Tyle, że nie jest mi do śmiechu...

 

 

 

 

Video thumb