JustPaste.it

Mniej państwa

Dlaczego przyjazne niby ludziom państwo nie broni nas przed armią oszustów?

Dlaczego przyjazne niby ludziom państwo nie broni nas przed armią oszustów?

 

 

 

Balansowanie między tendencją do totalnej, ludzkiej samowoli a skłonnością do jej ograniczenia przy pomocy drakońskiej dyktatury wydaje się być istotą utrzymywania demokracji na poziomie możliwym do zaakceptowania przez zwolenników tych pozostających ze sobą w absolutnej sprzeczności form społecznej samoorganizacji. Państwo wyposażone w aparat przymusu pozostaje jak dotąd szczytowym, niedającym się niczym zastąpić osiągnięciem na trudnej drodze poszukiwań najlepszej formy ustroju wprowadzającego taki ład społeczny, który byłby najbliższy idei sprawiedliwości społecznej Siłą rzeczy, w takiej sytuacji zupełnie normalnym zjawiskiem jest wychylanie się wahadła, raz w jedną a raz w drugą stronę.                                                                                                                                              Na przełomie II i III tysiąclecia wyraźną przewagę uzyskała w świecie opcja liberalna. Niemały wpływ na taki obrót sprawy miał ostateczny upadek systemu komunistycznego opartego na wszechobecności totalitarnego państwa i przypisania mu roli żandarma tłumiącego wszelkie przejawy indywidualizmu. Świeżo upieczeni polscy liberałowie, prawdziwi neofici tej ideologii rzucili się urządzać życie gospodarcze i społeczne według najbardziej skrajnie liberalnych, zachodnich wzorów. – Im mniej państwa tym lepiej – krzyczeli.  To zawołanie, niestety otworzyło anarchii i bezprawiu drzwi do naszego kraju.

Odrzucenie polityki stosowania represji przez władzę przy braku tradycji społecznego szacunku dla prawa, po poluzowaniu przez wymiar sprawiedliwości rygorów prawnych zaowocowało natychmiast niekontrolowanym wzrostem przestępczości w każdej dziedzinie. Pojawiły się nowe, dotąd w Polsce nieznane, przestępcze profesje w tym przestępczość zorganizowana ze swoimi sztandarowymi gangami z Pruszkowa i Wołomina. Wymuszenia rozbójnicze, porwania dla okupu, napady z bronią w ręku na banki i kantory wymiany walut i inne, dotąd w Polsce nieznane rodzaje groźnych przestępstw stały się powszechnym zagrożeniem a zarazem karmą dla brukowej prasy i elektronicznych środków przekazu informacji. Oto wyrazisty przykład jak doktryna o korzystnym dla ludzi pomniejszania kompetencji państwa pogorszyła standardy i poczucie bezpieczeństwa obywateli.

Gorzej, że postępujące lekceważenie prawa odbiło się niekorzystnie także, na jakości obyczajów. Odrzucenie starych uważanych za staromodne i nieżyciowe spowodowało wypełnienie obyczajowej luki przez nowe normy moralne wywodzące się wprost z wilczego prawa do zapewnienia sobie dominacji za wszelką cenę nad resztą ludzkiego stada. Jakże inaczej zdefiniować nowy program szkolenia kierowców, rozjeżdżających polskie drogi tirów. Na wypadek kolizji na drodze uczy się tych młodych ludzi pogardy dla życia bliźnich w imię ratowania przewożonego ładunku. – Wal w osobówkę, bo ona znajduje się poniżej twoich nóg – słyszą od nowocześnie myślących instruktorów adepci kursów przygotowujących kadrę dla najgroźniejszych użytkowników dróg.

Innym znamiennym przykładem jest całkowita bezkarność stadionowych bandytów, zorganizowanych w klubowe dywizje i staczających regularne bitwy między sobą a także z oddziałami policji, która wyraźnie nie chce lub się boi łobuzów, zamiast ich schwytać i pozamykać po błyskawicznym osądzeniu w odosobnionych obiektach, gdzie w ramach kary za bestialskie wybryki musieliby przewozić taczkami kamienie z miejsca na miejsce.

Dlaczego to niby przyjazne ludziom państwo nie broni nas przed rosnącą w postępie geometrycznym armią oszustów? Po zmianach ustrojowych zwykli oszuści stanowiący kiedyś społeczny margines musieli ustąpić miejsca oszustom instytucjonalnym korzystającym z nowoczesnych metod, żeby przy pomocy masmediów: gazet, radia, telewizji, telefonii stacjonarnej a przede wszystkim komórkowej doprowadzić ogłupionych zalewem kłamliwej często reklamy ludzi do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.

Gromkie wołanie o mniej państwa coraz częściej nie wychodzi na też dobre gospodarce. Świadczy o tym pogarszająca się z roku na rok, jakość żywności, artykułów gospodarstwa domowego i innych wyrobów z wielu segmentów zbyt swobodnego jak się okazuje rynku. Niestety jest to tak bolesny i rozległy temat, że nie sposób go choćby mocniej zasygnalizować w jednym felietonie.

Preferowane przez panujący obecnie w świecie zachodnim system społeczno-polityczny mniejsze państwo nie oznacza wcale, że w naszym kraju jest ono tańsze. Wprost przeciwnie kosztuje podatnika coraz drożej. W ostatnich kilkunastu latach wzrosły, bowiem zastraszająco koszty utrzymania klasy politycznej i wspomagającej ją biurokracji, która powiększa wciąż swoje szeregi. Trzeba o tym pisać mimo, że obsequium amicos veritas odium parit.