JustPaste.it

Pierwszomajowa podróz

Podróże niektórych męczą ,a innych kształcą

Podróże niektórych męczą ,a innych kształcą

 

Za miłością goniliśmy w młodości,a teraz zwiedzamy świat, fruwamy jak ptaki , Brazylia,Sri lanka ,uroczy Bajkał są już w albumach wspomnień,ale drugi rok bryndza,domowe pielesze,monotonia prozy aż do bólu - myślałem głośno.

Poznawaliśmy wyspy i ciche zatoczki, uczyłaś pływać , słuchać jak bije serce przyrody,jak trawa rośnie na innych kontynentach,ale  Bukowiny  nie znamy, wody tam  terminalne ,będziesz orłem i sokołem z uśmiechem powiedziała.

.Do ciepłych krajów Wałęsa poleciał uczyć solidarności  ,gdzie nasi politykują ,śmierdzi na odległość, Toast wznosi”w gardło nasze,zdrowie wasze”,a Arabowie wołają Allach wielki jest!

W korytarzu na stojaka waliliśmy z Anią do samego Krakowa , przedziały młódź okupowała,chichot ,brzęk butelek umilały podroż.. Rzuć z plecaka browarek..w gardło nasze,a zdrowie tych co na korytarzu,-rechotali-

Ustąpcie miejsce starszym,gdzie wasza miłość bliźniego, do nieba Polak wielki dziś idzie mówił spocony konduktor,otwierając kolejne drzwi w przedziałach-

Spadaj ,bilety mamy,a zgredy dzieci bawić,Karolka wielkiego w telewizorni oglądać,-rozlegały się słowa , pociągi do Watykanu zarezerwowali,a na młodzież winę zwalają-poszli won!

Studentka z krzesełka w korytarzu wstała ,”siadaj pan”,dzięki postoje szpanowałem i miejsce Anusi zaproponowałem,klapnęła swoje krągłe cztery literki,obdarzając czarującym uśmiechem,taka kobieca,,pełna wdzięku,szkoda,ze  późno załapałem się -myślałem patrząc w zalotne oczy,pełne blasku i wigoru.,lepiej pózniej niz wcale-wyszeptalo. serce

Jak zlikwidować burdel na kulkach -sarknęła jakaś pani obok. Studentka ruszyła ramionami,.,obdarzyła pytającą uśmiechem

Do „OO” dojść chcę,przepuście wolał grubas ,zamień się w muchę -szydziły łyse pały z kolczykami w uchu,w nogawki wal wychylając się z przedziałów rechotali

Pamiętasz nasze  wycieczki: ,Mińsk,Moskwa Irkuck ,siedzące miejsca,samowar ,kolejowa policja ,u nas chuligani pasażerów wyrzucają ,wagony demolują i strachu nie czują?. Latami komunikację ,służbę zdrowia i emerytury reformują-dodała studentka a ceny rosną ,a gruszek na wierzbie obiecanych brak ,brak,

Trasa gierkowska we szwach pęka,a budowniczy autostrad imć premier samolotem do żony lata..-narzekała otyła z bachorem na plecach. Gdzie   przedziały dla matek z dzieckiem- pytała ,w oczach jej  błyskawice złości paliły premiera na popiół.

Może kiedyś złość kowalskich zmądrzeje, pasibrzuchów zmiecie-myślałem ,a ekspres hamował bieg,to stacyjka „męczennika”,co w drodze do Katynia pod Smoleńskiem kipnął. Nikt nie wysiadł,ale Ojczyzna tak go czci, pomnik na pewno też postawi, a puki co wspiera muzeum wdowy by potomni wiedzieli jak dzielny był,w samolocie wódki nie pil,na trzeźwo spadał na ziemię z różańcem w ręku i okrzykami, „naszą śmierć pomści brat Lecha.”..

A Lech z żonką puki co w lochach wawelskich na beatyfikację czeka ,zaś Radio Maria  ku wiecznej dziewicy modlitwy śle,”racz im o Pani niebiosa bram otworzyć!

Wesoło było do Krakowa\,a do Za-kopca godzin pięć na siedząco pociąg wlókł się. Tatry białe grzbiety pokazywały, na duszy robiło się lżej, jutro pogoda ktoś obwieścił Z pogodą i polityką nie wiadomo-pomyślałem i gapiłem się w okno,górzyste krajobrazy urzekający wpływ na nastrój miały,czułem gorący oddech przytulonej Ani i to było nasze maleńkie szczęście ,a kiedy usnęła liczyłem jej rzęsy,a marzenia błogie zamykało mnie też oczy...

Obudź się, Zakopane. Podołam walizkę z półki,uśmiechnięci w pól objęci busikiem , za cztery złoty dojechaliśmy do Ząb ,tam kwatera była Noc upojna nad poziomem morza , powtórzymy ją -Gubałówkę zdobędziemy zasypiając -szeptała moja podróżniczka

Wspinałem na jej szczyt,pstrykałem zdjęcia, na tle  stoków , nad potokiem i na zwalonych wichrem drzewach, sarenką, łanią i kozicą była .Od lat ją pstrykam i odkrywam na nowo ,zmienia się niby barwy tęczy i zachęca do powtórki

Mijamy domki ze zdjęciami papieża,pod figurką dziewicy pieśnie zawodzą na jego intencję....wołają nas do paciorka.

Z tej góry,wskazuje palcem stary góral jodłę ścinałem dla niego ,jechała do Watykanu ,a postawimy wielgachny mu jeszcze pomnik , mówił wpatrzony w wieczną dziewicę ,krople deszczu spływały jej  po marmurowych paliczkach niby łzy radości z wniebowzięcia wielkiego człeka.Przeżegnał się i powiedział:

- górale biznesem zajmują,z mleka krowiego szczypiorki produkują,a bacowie na busikach turystów wożą,janosiki tylko w filmach i bajkach dla dzieci,westchnął, pokiwał głową i zapalił fajkę,zamiast ciupagi laskę świerkową dzierżył w kraciastej dłoni ..

Pomnik „Ognia”w Zakopanym zobaczcie na odchodne powiedział , mordował swoich, dziadka mojego ubił, Słowaków tez nie szczędził..., a janosika Kostka Napierskiego w dupie mają,księdza Ściegiennego też ”. idźcie z bogiem-powiedział. Był to mądry stary góral

Na Gubałówce dziewczynka jasnowłosa z pieskiem na chodniku kucała ,”zbieram na mleko dla szczeniaka”-napis na kartce miała,rzuciłem do puszki złociszki dwa,a piesek wtedy zaskomlał .Wziąłem go na ręce,a on się przytulił,  podobny do Bema,co umarł ze starości , jak dwie czyste kropli był i  serce.. moje  piknęło,jak na pierwszej randce z Anią

..Ile za niego,pięć dyszek,-odpowiedziała. Ani mina zrzedła . Nie bądź zazdrosna, przekonywałem niosąc szczeniaka w kupionym koszyku.,a  przechodnie podziwiali i chcieli  kupić, ,nie oddam za skarby, mały  już    lizał mnie palec, cichutko  piszczał.

 Natomiast w nocy  skomlenie jego przypominały kołysanie syna, darł się w niebo głosy , a żona odwracała cztery litery ,zaciskała uda i syczała,'”majstrowałaś to baw”

Okazało się potem,że majstrem inny był , wydoroślał,za kołysanie   nie podziękował! ,radz sobie sam tylko powiedzial Bielmo z oczy spada u faceta zwykle  po fakcie dokonanym

O czym myślisz -zapytała Ania?

Dawne dzieje ,jak smród po kalesonach włóczą się wyjaśniłem,po czym dodałem;

-  jesteś wiosną mojej jesieni . Trwać tak pragnę jak najdłużej .

Szczeniak mleczko popijał,sikał i kupki robił ,dawał  czadu.na  podwórku a góralka oscypki i skarpetki wełniane nam wciskała,przyjeżdżajcie na narty,wyciąg z orczykami na wzgórzu stoi-namawiała

Spacery nad potokiem, zakupy prowiantu ,pitraszenie posiłków i niańczenia małego wypełniły czas po uszy,a atrakcją numer jeden była Bukowina i nieprzespane noce we trojenie , mały darł się jak EKS SYN z ubiegniętego wieku ,aa kotki dwa -kołysałem ,a Ania pocieszała „ jutro Bukowina aż do wieczora”

Śniadania i obiadokolacje -,rozkosz w gębie, mały smoczkiem sączył mleko i skomlał o jeszcze,a ja o repetę .Kochanka i dobra gosposia to istny cud,zwykle to faceci do łózka żarcie wloką,kolacje drogie stawiają,a dopiero bzykają..

Ostatni dzień w Bukowinie pogodny ,niebo błękitem nad basenem tchnęło,. szczyty białe Tatr błyszczały srebrzystą bielą jakby w zasięgu dłoni „wróćcie do nas za rok zapraszały”Taki nastrój tworzy nastrój,ze dusza jak harfa serenady gra..

Gejzery jak czerwona Mery,młodość przywracają, Ania obok w perlistych bąbelkach wabi”chodź bliżej, przytul mnie' i ze śmiechem śmiga w głębiny basenu.Nie ma tłoku, młodzież wycieczkowa trochę szumi ,w rokoszy wodnej swawoli,a nam czas już ucieka,do przebieralni goni..

Na przystanek dziarsko idziemy trzymając się za ręce .Sarenka na pagórku odprowadza nas pożegnalnym wzrokiem,na jej tle pstrykam zdjęcie ,a Ania urokliwa w plenerze,uśmiechem zniewala twardziela i cienkiego bolka. W Afryce czarnuch ,jak mucha do lepu przylgnął z widomych względów, włók się za nami aż do hotelu.

Wpół objęci , uśmiechnięci podziwiamy uroki Bukowiny, czekając na autobus , Ania nuci piosenkę,a mnie się zdaje ,że to skowronek nad polaną dzwoni.. Dziękuję jej za góry ,za potoki srebrzyste i radość we dwoje, we troje poprawiła, małego chrzcić przed podrożą trza,licho nie śpi uśmiechając się szczebiotała .Na drugi dzień ,w nowej koszuli stałem obok matki chrzestnej,trzymając na rękach maluszka.

Nadaję ci imię Ben numer trzy ,jako,ze dwaj poprzednicy  w ogrodzie kwiatki od dołu wąchają powiedziała , malutki patrzył w oczy i lizał jej paluszki.

W koszyku jechał do nowego domu,gapił się w okno razem z nami, na postojach siusiał i kupki stawiał w miejscach niedozwolonych,pasażerowie kwitowali to pobłażliwym uśmiechem pytając o rasę. ,dumnie odpowiadałem „Kaukaz”

Pejzaże górskie oddalały ,.a roztaczała się wysoczyzna świętokrzyska upstrzona hotelikami,zakładami usługowymi rożnej maści,W zagrodach miast krów samochody, na dachach zamiast gniazd bocianich anteny satelitarne i obok wiatraki co prąd niby darmowy dają

Z deszczem wjechaliśmy w mazowiecką równinę,otulona ołowianymi chmurami sączyła pesymizm,liczne światełka i korki na szosie obwieszczały zbliżenie do największego miasta obłudy i kłamstwa nad Wisłą

Mój piesku malutki,nie zastawimy  bez budki mówiła Ania przesiadając do samochodu na Żoliborz,. A nie zapomnij  o ,szczepieniach przeciw  wściekliznie   eta cera-przypominała

 W  autobusie pytali,jak się wabi? Ben  z Podhala - odpowiadałem.,Oto  twoja hacjenda -strzec musisz jak źrenicy w oku, powiedziałem ,a on wykaraskał z Koszyka spojrzał  na dom i truchcikiem pobiegł do ogrodu,gdzie dwaj jego poprzednicy od dołu kwiatki wąchają,zrobił tam wielgachną kupkę  i  zaskomlał

Rowerem na drugi dzień do weterynarza kaukaza przywiozłem. Spojrzał na niego-to składak zakopiański-powiedział,a jak zerknął gdzie wzrok nie sięga parsknął śmiechem, to wagina,a nie penis Z wrażenia spociłem się,,na etacie są dwie dwunożne i ta teraz trzecia, dam rady z nimi?

Gratuluję zakupu,będzie mis osiedla -pocieszał konował Nie dałoby się z cipki zrobić penisa-zapytałem. Pokręcił przecząco głową ,a pamiętam pan i  Majkę ,zalotnicę   opowiedział

Istotnie kandydatów na   zięcia kłonicą rozpędzałem ,żarły się o jej względy,z owczarkiem komendanta milicji  spłodziła pięcioraczki  .Nagimnastykowałem się nim je opyliłem, brać nie chcieli jak się dowiedzieli ,ze zmajstrował je szkolony gliniarz. Teściowej na urodziny odpaliłem dwójkę,wściekała się do grobowej deski , żona truła,ze przez nie wyzionęła ducha,

. Pies ponoć upodabnia do właściciela i wiece verse- ,czyje antypatię  i dla tego  ambaras z teściową wyjaśniał weterynarz

Majce został  tylko jeden  -Finka, na przystanek przychodziły po mnie, razu pewnego tylko Finek czekał,a gdzie mama?W odpowiedzi zaskomlał żałośnie, leżała na jezdni rozpłaszczona ,a Finek  osierocony markotniał,nie jadł i zgasł , miłość psia jak matczyna, wierna do końca!

A ta   psina niechaj  zwie się Beniusią Wydorośleje,chcicę zneutralizujemy, nie będzie się bzykać, pocieszał.

Rośnie jak na drozdach , chcicę ma tylko na żarcie a ,na szczekanie psa salwuje się ucieczką jak przyzwoita cnotka ,w ogrodzie baraszkuje . w środ  kwiatów  .Gryzie co się da, buty podziurawić zdążyła ,skarpetki i kąpielówki gdzieś zapodziała, musi się wyszumieć.

Podróże wzbogacają  życie,ta do Bukowiny dała psinkę ,dla zdrowia i naszego  bezpieczeństwa. Na takiej zasadzie i my wciąż trwamy  z Anią ku zazdrości zawistnych i radości rozumnych.

W ogrodzie wiatr ustał, kiedy tak myślałem ,a symfonia ciszy ukojeniem opatulała duszę niby matka plączące dziecię. Gołąb nad wodą zastygł ,tylko ryby kłębiły u brzegu oczka czekając na jadło ,psinka popiskując,gryzła czubek mojego buta.

W takim otoczeniu,gdzie kakofonia barw i zapachów dech zapiera nie ma samotności-Kto kocha przyrodę i czuje jak trawa rośnie jest w śród przyjaciół

Benia łączy domowników dziecięcą swawolą,z chrzestną spotyka się na ławeczce, w Skypie popiskuje do niej, obiecuje,ze palantów nie sprowadzi do ogrodu.,a, złodziejom jak poprzednicy  portki  z tyłków ściągać będzie!.

,Może wyrośnie na przyjaciela wypraw?Na  psiej przyjaźni polegać można więcej niż na ludzkiej.,a u nas jak z  nią jest-zapytała?

Każda reguła ma wyjątki-odparowałem przytulając do siebie, pachniała wiosną ,w  oczach jakoby białe stoki Tatr zamigotały..,ale mimo to dodałem: pierwsza miłość matczyna,druga psia,a trzecia dziewczęca..

Gdzie pojedziemy - Amur,Sachalin , Kamczatka.? To wyprawa dla odważnych.,a my nie pękamy,jakaś siła gna nas w nieznane....ale co z Benitą zapytała? Na czas podroży do przedszkola całodobowego oddamy ,gromadź kasę, za bóg zapłać  i ksiądz  nie modli . Umowa stoi-ripostowała z uśmiechem,  i na koniec świata   tylko razem,bez podrózy jak bez chleba nie potrafimy już  juz życ....