JustPaste.it

Prawda nas wyzwoli?

Czas pozbyć się mitów o kochających Polskę politykach

Czas pozbyć się mitów o kochających Polskę politykach

 

 

Jeszcze nie całkiem ostygły szczątki ofiar katastrofy samolotu prezydenckiego a już zarabiający krocie marszałkowie naszego Sejmu i Senatu, korzystając z pretekstu rzekomo dużego wkładu osobistego w usuwanie jej skutków wypłacili sobie nagrody rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych na każdą dystyngowaną głowę. Tak przynajmniej usiłuje wytłumaczyć obecny marszałek Grzegorz Schetyna bezwstydną pazerność sejmowych dygnitarzy.

Dziwnie te słowa brzmią w uszach emeryta, który po czterdziestu latach pracy, jak to się dawniej mówiło, dla Ojczyzny otrzymał z łaski na uciechę 300 złotych rocznej podwyżki do zaledwie 1000 złotowej emerytury. Jak to się stało, że takie dysproporcje dzielą dziś ludzi śpiących niegdyś na tym samym styropianie w strajkujących fabrykach? – Wszyscy mamy jednakowe żołądki – krzyczeli kiedyś razem pod adresem komunistycznych władz dzisiejsi prominenci i emeryci starego portfela. 

            Niestety po trzydziestu latach, żołądki obrosłych w piórka nowych dygnitarzy zrobiły się delikatne jak u dawnych księżniczek jadających marcepany i inne nieznane ich biednym poddanym frykasy a żołądki nieszczęsnych zgredów wyrzuconych poza nawias minimum socjalnego stwardniały od żywności nafaszerowanej chemią przez goniących za łatwym zyskiem producentów. Po dwudziestu latach przemian ustrojowych obecne władze dzieli dziś od ludu o niebo większy dystans w poziomie życia niż tak mocno krytykowanych ongiś sekretarzy partii od zwykłych proletariuszy. To jest pierwsza z gorzkich prawd, której na próżno by dziś szukać w nie tylko w oficjalnej retoryce ludzi sprawujących władzę,  komentarzach publicystów oraz  kazaniach i homiliach wygłaszanych przez kapłanów do ludu bożego.

              Nie mniej bolesna może się okazać prawda, że rozbuchany konsumpcjonizm, który bez reszty ogarnął społeczną świadomość oparty jest niemal w całości na kredycie, Dotyczy to szczególnie kształtującej się klasy średniej, która po odskoczeniu od popadających w coraz większą patologię dołów społecznych zadłuża się ponad miarę nabywając dobra, które w zamyśle mają podnosić prestiż i znaczenie posiadaczy w oczach innych ludzi. W hierarchii ważności zamiast wiedzy liczy się przede wszystkim posiadanie dyplomu. Nowy model super drogiego samochodu co dwa lata robi za wizytówkę sukcesu, do którego należy dążyć, bez oglądania się na jakieś staromodne i nieżyciowe normy moralne. Bogaci do obrzydliwości biznesmeni wciąż narzekają publicznie na rzekomo wysokie koszty pracy wydając krocie na markową odzież, obuwie, perfum i setki niesamowicie drogich, nikomu do niczego nie potrzebnych bajerów. Pełne blichtru i kiczowatego przepychu pałace i inne luksusowe rezydencje powstają jak grzyby po deszczu z dala od pokrytych liszajami slumsów zamieszkałych przez biedotę żyjącą z zasiłków wypłacanych przez zbiurokratyzowany system rozdzielnictwa pomocy społecznej. Jeszcze nigdy po II wojnie światowej warstwa zdominowana przez społeczną patologię nie była tak licznie jak w III Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Oba te światy oddalają się od siebie nieustannie.

              Najbardziej jednak niewygodna dla postsolidarnościowych elit jest prawda o upadku moralnym społeczeństwa. Ideały przyświecające ojcom założycielom Solidarności zostały porzucone już na początku restauracji kapitalizmu. Słynne hasło, że wszystko, co niezabronione jest dozwolone stało się sztandarem przewodnim, pod którym obrót gospodarczy został zdominowany, przez co bardziej wyrafinowane formy kradzieży, takie jak wyłudzenie, oszustwo i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.

              Na kuriozum wygląda fakt, że w epoce wynoszonych pod niebiosa wolnych mediów najbardziej bezpardonowa walka o dobra tego świata toczy pod oficjalną maską codziennego życia złożoną z taniej sensacji, sztucznej celebry sprzedawanej w opakowaniu składających się z niemal samych tytułów gazet a szczególnie w setkach ogłupiających szary lud telewizyjnych serialach.

             Najwyższy czas zrzucić łuskę z oczu, żeby zobaczyć, że król jest nagi. Pozbyć się mitów o kochających Polskę politykach. Miraży o zbawiennej roli wzrostu gospodarczego. Dogmatu świętości bogacącego się Kościoła. Trzeba sobie zdać sprawę, że system, którym obecnie żyjemy oparty jest na modelu jednorazowego użytku, którego nie za się zreformować i trzeba go po prostu zmienić na lepszy. Z tym, ze ten lepszy na razie jeszcze nie istnieje. Sulus populi suprena lex.