Krótki tekst o temacie globalnego ocieplenia.
Modny temat globalnego ocieplenia rozdmuchany przez media urósł do rozmiarów nieznanego wcześniej zagrożenia. Dochodzące do nas informacje mówią, ze za kilka, może kilkanaście lat stopnieją lodowce zalewając lądy, zapanuje brak żywności, wody, a tereny między zwrotnikami zamienią się w jedną wielką pustynie.
Nie słychać niestety argumentów strony przeciwnej. I nie chodzi tylko o pieniądze, które podobno zarabia się na strachu przed CO2 (np. kiedyś za segragacj papieru płacili nam pieniądze, teraz chętniej robimy to za darmo). Chodzi o zwykłe prawa fizyki i astronomii. Dlatego jako student Inżynierii Środowiska postanowiłem napisać artykuł w oparciu o fachową literaturę, artykuł prof. W. Jędrala oraz wiadomości dostępne w sieci.
Uczono mnie w podstawówce na przyrodzie, że klimat Ziemi zmieniał się w czasie. Dziś już się o tym nie mówi, a wręcz przeciwnie, próbuje się wyciągnąć od podatnika każdą dodatkową złotówkę, pod pretekstym walki z tymi zmianami. Teorie epok lodowych zaproponował w 1837r niemiecki botanik K. Schimper. Dalsze badania doprowadziły do tezy J. Crolla, że zlodowacenia przerywane ociepleniami to skutki zmiany mimośrodu orbity ziemi i kąta nachylenia jej osi obrotu. W 1941 serbski matematyk opracował model klimatycznych zmian na Ziemi. Klimat ziemski ma zależeć od zmiennego mimośrodu Ziemi, kąta nachylenia osi obrotu oraz precesji osi Ziemi po powierzchni stożka o kącie rozwarcia 47'.Zmiany te są okresowe (20-100tyś lat) i nachodzą na siebie. Teoria ta znalazła potwierdzenie, np. w 1976r po badaniu osadów dennych.
Podwyższony poziom CO2 w atmosferze, którym dziś jesteśmy straszeni, sięga dziś ok 380ppmv, podczas gdy w dobie przedprzemysłowej miało wynosić 280ppmv. Tymczasem wg prof. Jaworowskiego stężenie to osiągało w 1820 i 1940r 440ppmv, a w 1855r. 390ppmv. Niezależni badacze twierdzą, że przed milionami lat stężenie CO2 wachało się między 390 a 440ppmv. W okresach zwiększonego udziału dwutlenku węgla daje się zauważyć wzrost temperatury. Jednak podwyrzszona temperatura to przyczyna, a nie skutek wzrostu udziałów CO2!
Pokazują to zależności fizyczne- prawo Henry'ego z 1803 roku mowiące że objętość gazu rozpuszczonego w cieczy (wodzie) nie zależy od ciśnienia tylko od temperatury i wynosi V=Vo*a(T), gdzie Vo to objętość wody a a(T) to współczynnik rozpuszczalności danego gazu w danej cieczy. Łącząc to z równaniem stanu gazu V=nRT/p, R- stała gazowa, p- ciśnienie, n-liczba moli i n=m/(ni), ni-masa molowa; możemy otrzymać masę gazu rozpuszczoną w objętości Vo m=a(ni)(Vo)p/RT. Z wzoru wynika, że jak rośnie T (przy stałym, atmosferycznym ciśnieniu) masa CO2 rozpuszczonego w wodzie maleje, a więc uwalniana jest do atmosfery.
Sam efekt cieplarniany, który polega na zatrzymaniu energii promieniowania słonecznego w atmosferze, jest powodowany w ok. 85% przez parę wodną! Wiąże się to z dużym ciepłem właściwym wody, w stosunku do ciepła właściwego CO2. I, oczywiście, jest to zjawisko pożądane, gwarantujące stosunkowo niewielkie zmiany temperatury w ciągu doby.
Niestety, informacje idące z gazet (np. artykuł prof. Z. Kundzewicza w Gazecie Wyborczej) przedstawiają globalne ocieplenie jednoznacznie- występuje i trzeba z nim walczyć, jednocześnie atakując przeciwników jako niewierzących w globalne ocieplenie. Trudniej jest dzięki takiemu postawieniu sprawy polemizować, gdyż każdy widzi wzrosty temperatury i zmiany klimatyczne. I każdy myśli, że skoro widzi musi z tym walczyć.
Tym czasem przeciwnicy globalnego ocieplenia, jak widać, nie kwestionują faktu efektu cieplarnianego. Nie mówią, że o Ziemie dbać nie należy. Ale walka ze zmianami na Ziemi musiała by sięgnąć regulacji ruchów planet, i praw fizyki a to jest nie możliwe.
Na zakończenie, dla zwolenników pompowania miliardów w walke z CO2, podam najlepszy sposób na walkę z CO2- sadzenie drzew! Inżynier dość łatwo możne obliczyć, ile CO2 dostaje się do atmosfery w wyniku procesów spalania, jestem pewien że botanik powie ile CO2 jakie drzewo zamienia w ciągu doby na tlen.