Nie zatrzymuj mnie przy sobie,zawsze bylem z łąk chabrowych nad Berezyną ,a ty z dymu kadzidlanego i lamentów maryjnych.
Zdycham jak ryba bez wody,gdy marazm podcina nadzieję,a żurawie lecą z krzykiem żałosnym w dal siną, Stoję przy gasnącym ognisku,a duszę gniecie chandra. Czy ty znasz ból samotności,kiedy chce się jeszcze kochać i żyć na wolności?
.Chcesz zniewolić myśli i marzeniach różańcową miłością?.Sokoła w klatce zamknąć , to zbrodnia niesłychana!
Idź swoją drogą i niech bóg ją rozświetla i Maria zawsze dziewica.
Świat ma tyle stron,a łzy słone nie tylko twoje. Goryczy więcej niż gwiazd na niebie. Po co szarpać jeszcze struny na rozbitej harfie?Czy nie lepiej wyć do księżyca ,niż rozdrapywać zabliźnione rany zmęczonej duszy i prosić Niepokalaną o pomoc?
Ścieżki na których krzyżowaliśmy oddechy zarosły trawą i chodzić tam już nie chce nawet wspomnienie..Nic dwa razy się nie zdarza
Łkać nad umarłym światem., tylko ty tak potrafisz,chociaż wiesz,że życie ucieka jak mak z dziurawego worka. Nad tą samą rzeką,lecz na przeciwnych brzegach,moje myśli płyną pod prąd,twoje za glosę maryjnym. Zbudować to nawet i kładki nie możemy,bo do tego trzeba zgodnych rąk i gorących serc,a nasze już niby lód, nie grzeją
.Podroż z tego powodu do miejsca przeznaczenia trwa solo, odmienne wiatry pędzą tam nasze żagle
.Podzielił los między nami i burze ,słońce i ciszę. Tak bywa w życiu. Zadrwił i zażartował , to co dał zabrał Nasze marzenia wspólne rozbił, a serca biją pojedynczo,bo miłość umarła...Nic dwa razy się nie zdarzy, Dwie pary rąk na klawiaturze fortepianu nie zagrają tamtej serenady,a pocałunki z przeszłości jak księżyc świecą ,lecz nie grzeją..Uciekać jak najdalej od upiorów przeszłości muszę !
Pozwól samotnie słuchać jak bije zielone serce przyrody ,jak rośnie trawa nad rzeką mojego dzieciństwa. Tyle lat byłaś głucha na melodie moich łąk i lasów
Daj mnie wolność bycia,nie dręcz wolnego wyboru,Pogubiliśmy się na zwichrowanej drodze życia Nadajemy na rożnych częstotliwościach ".Daremne żale,próżny trud bezsilne zło życzenie ,przeżytych kształtów żaden cud nie wróci do istnienia." Razem ,bez żalu, próbowaliśmy iść nie jeden raz i nie udało się.,a teraz według własnych azymutów jest droga ku zbawieniu. Na silę polówką ósemki nie możemy być .Ten punkcik,który łączył dwa JEJ brzuszki szlak trafił. Nic dwa razy się nie zdarza
j: