JustPaste.it

Urawniłowka, czyli państwowa “oświata” marnuje życie

Marnowanie życia, strata czasu, ogłupianie i demoralizacja. W ten sposób można określić państwowy system edukacji.

Marnowanie życia, strata czasu, ogłupianie i demoralizacja. W ten sposób można określić państwowy system edukacji.

 

3fbac3b15c41b834a625fe072f04a70a.jpg

Tak być musi, jeśli do szkoły idzie każdy nieuk i łobuz, psując przy tym mądre i dobre dzieci. Poziom w socjalistycznej szkole wyrównuje się w dół, przez co najzdolniejsi uczniowie nie mogą rozwinąć skrzydeł. Dzisiejsza edukacja trwa zbyt długo – obowiązujący program nauczania można by zrealizować 2, a nawet 3 razy szybciej na każdym szczeblu. Osoba w wieku 20 lat powinna być już doświadczonym pracownikiem po studiach. Zakładanie kosza na głowę bezbronnego i zastraszonego nauczyciela to tylko drobny, nagłośniony przez media przykład powszechnej patologii. W szkołach – czasami nawet podstawowych – na porządku dziennym jest zażywanie narkotyków i innych używek. Dzieci idą na lekcje pośmiać się i powygłupiać z kolegami, a nie nauczyć się czegokolwiek. Do tego wszystkiego doprowadza niewolniczy przymus szkolny.

Niegdyś, zawód nauczyciela był powszechnie szanowany, jako że wykonywał go ktoś wyjątkowy – posiadający szczególną wiedzę lub umiejętności. Dodatkowo nauczycielem zostawała osoba uzdolniona pedagogicznie. Jednak dziś, jak wszystko co socjalistyczne, tak cała “oświata” jest nienormalna. Infrastruktura wielu szkół jest niezadowalająca, a wynagrodzenia nauczycieli żenująco niskie. Obecnie nauczycielami zostają najwięksi nieudacznicy. Kto zdolny i mądry godzi się pracować po studiach za 2039 zł brutto? Jakościowo są to ci sami ludzie, którzy zatrudniają się w ZUS-ach, urzędach skarbowych i innych równie prestiżowych instytucjach administracji publicznej. Ci ludzie uczą nasze dzieci… Właściwie to najczęściej pełnią funkcję lektora podręcznika, albo wyznaczają kto będzie czytał na głos. Szczytem możliwości dzisiejszego nauczyciela jest nieudolna próba pobudzenia uczniów do myślenia poprzez pytanie, co sądzą na dany temat. Z reguły odpowiedzią jest głucha cisza. Przez to lekcje są nudne i jedynie zniechęcają do szkoły, a co gorsza do samej nauki! Jednak czego oczekiwać po urzędnikach państwowych, którzy do tego – a jakże – zażarcie bronią obecnego stanu rzeczy w swoim socjalistycznym związku zawodowym.

Nowa Prawica postuluje proste rozwiązanie – powrót do normalności: likwidację Ministerstwa Edukacji Narodowej wraz z przymusem szkolnym oraz wyrządzającym ogromne szkody jedynie słusznym programem nauczania.  Na wolnym rynku każda szkoła ustali swój własny program. To pracodawcy zweryfikują, która szkoła jest dobra, bo wypuszcza dobrze wykształconych absolwentów. Dzieci z powrotem staną się własnością rodziców, a przestaną być własnością państwową. To rodzic sam zdecyduje czy posyła swoje dziecko do szkoły, czy od małego będzie uczyć je gry w tenisa, lub piłkę nożną, żeby pociecha w wieku 18 lat była milionerem. Znikną socjalistyczne problemy – tematy zastępcze: mundurki, krzyż na ścianie, obowiązkowa religia i wychowanie seksualne. Każdy rodzic wybierze odpowiednią szkołę dla dziecka według własnej, wolnej woli. Jeśli zdecyduje się na placówkę, gdzie naucza się tylko gry na skrzypcach i 5 języków obcych, to chwała mu za to. W ten sposób można stworzyć znakomitego skrzypka – poliglotę, który będzie mógł bez trudu porozumiewać się w różnych miejscach na świecie organizując swoje koncerty. Wolny wybór! Natomiast ci, którzy do szkoły się nie nadają, z pewnością nauczą się pisać, czytać i liczyć w podstawowym stopniu. Obecnie litery i cyfry są wszędzie, a do profesji pucybuta nie potrzeba nawet i tego. Może za wyjątkiem konieczności liczenia drobniaków.

W  normalnych okolicznościach zapewne zaczęto by odchodzić od koedukacji. Oczywiste są różnice w rozwoju pomiędzy płciami i konieczność odmiennego prowadzenia zajęć: dla dziewczynek bardziej pamięciowo, a dla chłopców analitycznie. Ponadto dzięki rozdzieleniu, dzieci są skoncentrowane na nauce,  a nie na miłostkach z ławki obok. Na to powinien być czas po szkole.

Na wolnym rynku, tak jak zawsze dzięki konkurencji, wzrośnie jakość usług. Nie trzeba będzie utrzymywać socjalistycznej administracji, więc każdy będzie miał więcej pieniędzy w kieszeni na cele edukacyjne. Nowa Prawica proponuje wprowadzenie bonu oświatowego. Nauka nadal byłaby “darmowa”, ale ludzie mieliby wolność wyboru szkoły i jej programu. Nie jest tajemnicą, że to system przejściowy, mający na celu otrząśnięcie się ludzi po szoku spowodowanym usunięciem MEN-dy. Po niedługim czasie ludzie powinni stwierdzić, że nie potrzeba “pasożędników”, którzy redystrybuują środki i lepiej byłoby, żeby każdy miał swoje własne pieniądze i sam nimi zarządzał. Wymusi to na ludziach solidne zastanowienie się co tak naprawdę chcą robić i w czym są dobrzy. Aktualnie dzieci nie wiedzą po co chodzą do szkoły i nie mają pojęcia co będą robić w przyszłości… Jawna degeneracja umysłowa i marnowanie życia. Nawet na poziomie studiów, dorośli przecież ludzie, nie wiedzą po co studiują i co będą robić później. Studiuje się dlatego, że wszyscy studiują. Trzeba mieć jakiś dyplom, więc lemingi wybierają zarządzanie i marketing, turystykę i hotelarstwo, administrację, europeistykę, pedagogikę, resocjalizację, politologię, psychologię, socjologię, a nawet powszechnie uważane za tak trudne: prawo, czy ekonomię. Skutkuje to rzeszą “idiotów z pretensjami” – cytując klasyka.

To nie problem skończyć studia, wystarczy być upartym. Przerzucanie z roku na rok półpiśmiennych, zagubionych tępaków to norma nawet na najlepszych polskich uczelniach i kierunkach uważanych za zarezerwowane dla najlepszych. W efekcie nasze szkoły wyższe zajmują hańbiąco odległe miejsca w rankingach światowych, czy nawet europejskich. Kiedy każdy będzie musiał wydać swoje własne pieniądze, ilość studentów wróci do normy, a dysortografowie będą budować swą karierę po zawodówkach. Będzie to korzyść dla gospodarki, bo absolwenci szkół zawodowych i techników umieją cokolwiek, mogą zatem prowadzić własną działalność, a docelowo zatrudniać innych pracowników. W obecnym, ciężko skrzywionym systemie, po każdym etapie edukacji: podstawowym, gimnazjalnym, licealnym, oraz wyższym humanistycznym nie umie się NIC i na rynku pracy jest się NIKIM. Sensowne wykształcenie to kierunki ścisłe, techniczne, nietypowe kulturoznawstwa oraz filologie, a ostatecznie także pospolite kierunki, pod warunkiem studiowania z pasji i chęci bycia najlepszym.

Szkoła nie przekazuje oczywistości: każdy powinien nauczyć się robić coś najlepiej jak tylko potrafi, a później po prostu iść i to robić, zarabiając z tego tytułu jak najwięcej pieniędzy. Prawda jest taka, że w tym celu nie trzeba ukończyć żadnej szkoły. Zwłaszcza socjalistycznej.

 

 

Źródło: http://otworz.net/2011/06/14/urawnilowka-czyli-panstwowa-oswiata-marnuje-zycie/

Licencja: Domena publiczna