JustPaste.it

Zwiastun

Spekulacja jest najwyższą formą rozboju

Spekulacja jest najwyższą formą rozboju

 

 

Tej zimy dach hali dźwigał jeszcze większy ciężar. Póki, co nic złego się jeszcze nie działo. Na ostatnią wystawę waliły tłumy, a na konto spółki z Wyspy Salomona płynął wartko i nieprzerwanie strumień pieniędzy. Taki stan rzeczy budził wielkie zadowolenie pana Robertsona, który przybył tu aż z antypodów, żeby się szybko wzbogacić. Przyglądając się wcześniejszym wystawom pomyślał, że może też zaoszczędzić na kosztach ochrony obiektu, jeśli zamknie się liczne wyjścia ewakuacyjne z hali. Wtedy nie będzie musiał opłacać ludzi pilnujących otwartych drzwi przed amatorami darmowego zwiedzania. I tak się stało. Tymczasem tysiące ludzi jednocześnie i co dzień przebywało pod dachem hali, a śnieg na dachu topniał w dzień w promieniach słońca. W nocy jednak zamarzał w twardy lód. Pan Robertson zdawał sobie z tego sprawę. Nie dopuszczał jednak złych myśli. Nie chciał myśleć o tym, że konstrukcja hali może ponownie ulec uszkodzeniu, a nawet może się całkiem załamać, Aby przepędzić zły nastrój przeniósł się w myślach na czyste plaże rodzinnego kraju, gdzie była teraz pełnia wspaniałego lata, a bezkresny ocean na wysokiej fali przynosił odurzający aromat wybujałej natury. Ej, chciałaby dusza do raju, ale, niestety, musiał pilnować swoich interesów w tym skutym lodem i zasypanym śniegiem północnym kraju. Nie wiadomo, czy pan Robertson był dobrym chrześcijaninem i znał listy świętego Pawła, gdzie jest napisane, że całe zło tego świata wyrasta z podłoża chciwości. Gdyby czytał te listy, mógłby dojść do wniosku, że wprawdzie Keynes miał rację, kiedy twierdził, że to praca jest źródłem bogactwa, ale motorem napędowym alokacji wytworzonych już dóbr jest chciwość. A jednym z najdoskonalszych narzędzi służących do zawłaszczenia bogactwa jest spekulacja. Spekulacja to rozbój w biały dzień. To najwyższa forma rozboju. Pan Robertson nie trudził się jednak rozmyślaniem nad konstrukcją tego świata. Pozostawał obojętny wobec faktu, że rozwój cywilizacji oparty jest na fundamentach uczynionych ze złych zasobów natury ludzkiej, a chciwość jest także ważnym motorem postępu i rozwoju skłonnej do złego duszy ludzkiej. Nie zmieniła tego nawet ofiara złożona z męczeńskiej śmierci Chrystusa i jak dotąd zawiodły wszystkie próby zorganizowania społeczeństwa na zasadach zawartych w Dekalogu. Może właśnie, dlatego, że dobro jest jak światło, które się zapala i gaśnie, a zło jak ciemność, która trwa wieczne. Takie myśli lub im podobne nie zdołały chyba znaleźć drogi do świadomości pana Robertsona. Nie mógł on jednak opędzić się od jakiegoś zwiastuna zbliżającej się katastrofy. Po prostu nie mógł już myśleć o niczym innym. Wyobraźnia podsuwała mu nieustannie obraz zapadającego się dachu przy potwornym zgrzycie trzasku łamanego żelastwa, z głuchym hukiem masy liczonej w tysiącach ton o betonowe podłoże. W zapadłej nagle ciemności żałośnie zaświstało powietrze wyciśnięte ze środka zawalającej się hali. Z rumowiska podniósł się jeszcze jazgot rozchybotanych blach i zadrżała ziemia, a potem nastała straszliwa cisza. W tej ciszy słychać było tylko jęki pogruchotanych ludzi i łoskot ich rozpaczliwego walenia w szyby zamkniętych na głucho drzwi ewakuacyjnych. Cudem ocaleni w ten sposób usiłowali się wydostać z wnętrza poskręcanej stalowej konstrukcji, wypełnionej teraz śniegiem i lodem. Robertson widział jak we śnie człowieka walącego pokrwawioną głową o oszklone drzwi. W ciszy nocy słyszał odgłos zamrożonego skrzypiącego śniegu, po którego zwałach czołgały się ludzkie istoty o połamanych kościach i dziwnie poskręcanych kończynach. W chwilę później w tej porażającej scenerii pojawiła się pierwsza karetka, potem strażacy i dziennikarze polujący na ociekające krwią newsy. Nie wiadomo skąd pojawili się pierwsi gapie i rośli w liczbę, aż tłum ciekawskich otoczył zewsząd miejsce tragedii z ruin oświetlonych teraz reflektorami wzbił się w powietrze biały gołąb i nieoczekiwanie posłużył jako symbol rozpadu cywilizacji zła. Po raz kolejny ludzie ludziom zgotowali masakrę. Nie z powodu jakiegoś fanatyzmu, ale ze zwyczajnej chciwości, bo to chciwość jest korzeniem wszystkiego zła

 

Pan Robertson wzdrygnął się na ten straszny widok, ale po chwili przerażenie zaczęło mijać, powoli dochodził do siebie. Przecież ta przerażająca wizja to tylko imaginacja. Przecież on jest wybrańcem losu i coś takiego nigdy mu się zdarzyć nie może. Spoglądał teraz z wysokości luksusowego hotelowego apartamentu na kolorowe światła śródmieścia. W ręku trzymał kryształową szklankę z odrobiną szlachetnego trunku. Na dźwięk osobistego telefonu odłożył na bok szklaneczkę szkockiej i nacisnął przycisk. Wtedy usłyszał chrapliwy, zmieniony nie do poznania głos dyrektora targów:

– Szefie, straszne nieszczęście. Hala spadła ludziom na głowy.

Fragment książki "Korzenie zła"