JustPaste.it

Chrześcijański balast to nie wartość

Chrześcijaństwo określiło, jako zakazane i naganne wiele zachowań oraz uczuć, które same w sobie naganne nie są. Wręcz przeciwnie, są to uczucia do życia niezbędne i pożyteczne.

Chrześcijaństwo określiło, jako zakazane i naganne wiele zachowań oraz uczuć, które same w sobie naganne nie są. Wręcz przeciwnie, są to uczucia do życia niezbędne i pożyteczne.

 

Chciałbym przypomnieć temat tak zwanych chrześcijańskich wartości. Moim zdaniem będących tak naprawdę balastem, a nie wartością.

Chrześcijaństwo określiło, jako zakazane i naganne  wiele zachowań oraz uczuć, które same w sobie naganne nie są. Wręcz przeciwnie, są to uczucia  do życia niezbędne i pożyteczne i co najważniejsze całkowicie naturalne, ukształtowane ewolucyjnie i zapewniające przetrwanie.

Sekta, wywodząca się z judaizmu znana, jako kościół katolicki (pisane z małych liter, bo nie zasługuje na duże), opatrzyła omawiane uczucia i czyny nazwą Siedmiu Grzechów Głównych.

To one dość dokładnie wyznaczają początek myśli, która rozwinięta w ciągu przyczynowo-skutkowym, a potem zrealizowana, zawsze dokonuje korzystnych dla czyniącego skutków. 

Ponieważ najważniejszym punktem, odnośnie którego kręci się myśl natury, a więc każdego (mimo że nie każdy się do tego przyzna), to własna korzyść.

Najpierw chciwość. Chciwość jest uczuciem, które związane jest z posiadaniem: im więcej człowiek posiada, tym więcej człowiek posiadać pragnie. Jest to rzecz całkowicie naturalna i konieczna. W ten sposób działają ludzie sukcesu. Dzięki temu sportowiec zdobywający medal w klasie niższej rusza na podbój klasy wyższej. Na tej samej zasadzie Adam Małysz i inni  podobni, głodni sukcesu awansowali do najwyższej rangi zawodów sportowych. Tak samo jest z każdą inną dziedziną życia, gdzie można coś osiągnąć. Zatem chciwość jest pożyteczna.

Zahaczamy tutaj o rzecz bardzo ważną, czyli egoizm.
Jeśli ktoś chce potępiać egoizm to niech się zastanowi, czy będzie w razie pożaru ratował najpierw swoją rodzinę, czy rodzinę sąsiada.

Bardzo dobrze wyjaśniła to Ayn Rand w książce "Cnota Egoizmu"

Ponieważ egoizm to troska o własny interes, zatem etyka absolutna używa tego pojęcia w jego dokładnym i najczystszym sensie. Nie jest to pojęcie, które należałoby oddać nieprzyjaciołom człowieka ani narazić na bezmyślne przeinaczenia, przesądy, nieporozumienia i obawy ignorantów i nierozsądnych. Atak na egoizm to atak na godność własną człowieka: oddać to pierwsze, to oddać i drugie.

Przejdźmy do kolejnej właściwej i nielubianej przez chrześcijaństwo cechy. 

 

fe1c5e243f078f29d9a061a3821b41f9.jpgDuma jest tym zjawiskiem, które dotyka tych wszystkich, którzy posiadają pewne dobra, zdobyte swoją pracą lub sprytem. Stojąc na szczycie swojego trudu mają się z czego cieszyć ponieważ zapewnili jakiś byt sobie i swojej rodzinie. Teraz spokojnie mogą zająć się innymi sprawami jak na przykład zazdrością, gdyż okazało się, że sąsiad, który pracował mniej, ma lepszy samochód itp. Cóż wiec pozostaje naszemu zazdrosnikowi?
 Zabrać się do roboty.  Zazdrość umotywowała  do dalszej pracy dla dobra siebie i swoich najbliższych. Patrząc trzeźwo jest to uczucie pozytywne, dopinguje do działania. Sprawia, że pracujemy nad sobą i się rozwijamy. 

 

Obżarstwo jest już spełnieniem, gdyż zmęczony człowiek może spocząć na swoich strudzonych pośladkach i oddać się dwóm grzechom na raz: obżarstwu i lenistwu. Taka nasza nagroda. Luksus należy się zwycięzcom.

 

Podobnie jest z gniewem, bo jak wiadomo, bez gniewu nie ma adrenaliny, a bez niej nie ma walki, bez walki nie można np. bronić swojej rodziny przed napaścią, ani podjąć działania wymagającego wysiłku.

Ponadto idiotyzmem jest mówić o gniewie bożym skoro właśnie gniew jest grzechem. Wychodzi tutaj na wierzch kolejna niedorzeczność chrześcijańskiego myślenia.

 

To, co w człowieku wedle chrześcijańskiego modelu określa się, jako grzeszne, co motywuje człowieka  i napędza do zdobywania dalszych szczytów, nie powinno być uznawane za zło lecz za dobro.

 

Chrześcijańskie baidolenie określające grzechy główne skierowane jest przeciw ludzkiej wolności i autonomiczności. Polega to na tym, że ludzka natura, cechuje się różnymi rodzaju popędami, w tym, ten najważniejszy seksualny, który u Freuda przyjmuje oddzielną nazwę i funkcję libido.
Bardzo dobry, gdyż niesie trwanie gatunku. Dobra rzecz i zdrowa, dlatego znienawidzona przez chrześcijaństwo.

Te właśnie popędy, można, a nawet trzeba było pod naciskiem religii chrześcijańskiej poskromić. Nie każdy jednak mógł tego dokonać. Z czasem ludzie doszli do błędnego wniosku, że ci, którym udało się poskromić swoje żądze byli silniejsi niż ci, którym się to nie udało. Należało ich, zatem chwalić.

Jednakże, ewolucja tak ukształtowała gatunek człowieka, że jednym dała więcej innym mniej, i dlatego ci, którzy byli w stanie ujarzmić swoje ciało, byli tak naprawdę gorzej potraktowani przez naturę. Dlatego owe wartości były w sam raz dla nich a przy okazji, dzięki nim mogli zmniejszyć przewagę tych lepiej zaopatrzonych przez naturę.

 

Pozbycie się chrześcijańskich ograniczeń stanowi doskonałą przesłankę ku zdobywaniu kolejnych szczytów; ale jakie te szczyty będą, to zależy już tylko od niepowtarzalnych cech charakteru i wrodzonych chęci i zdolności każdego człowieka.

 

Jako podsumowanie napiszę, że  mamy prawo a nawet powinniśmy żyć pełnią życia, zgodnie z własną naturą i wolni. Pamiętając, że wolność twojej pięści kończy się tam gdzie zaczyna cudzy nos.