JustPaste.it

Czy praca w charakterze freelancera pomaga budować więzy rodzinne?

Jest atrakcyjna i daje poczucie swobody. Freelancing ma jednak swoje wymagania.

Jest atrakcyjna i daje poczucie swobody. Freelancing ma jednak swoje wymagania.

 

Freelancer to ma klawe życie. Tak twierdzą ci, którzy siedzą przez osiem (albo więcej) godzin w biurze. Etat – to jest coś, wzdychają potajemnie pracujący na własny rachunek wypełniając każdego dziesiątego dnia miesiąca polecenie zapłaty składki zusowskiej. Jeremy Bullmore, ekspert brytyjskiego dziennika The Guardian twierdzi natomiast: wszystko jest względne.

Dylemat do rozstrzygniecia

Zanim przejdziemy do tego, co ma do powiedzenia Bullmore, wyobraźmy sobie kobietę. Niech ma trzydzieści kilka lat i synka. Ma też sporo szczęścia (albo miała, jak się zaraz przekonamy) – jej firma pozwala jej częściowo pracować w domu. Do pracy chodzi więc w poniedziałki i piątki. Resztę tygodnia ma dla siebie (z tym, że nie cały czas).

73e8dae79793fdc20a518532eccd8079.jpg

Dlaczego zapas szczęścia opisywanej kobiety się wyczerpuje? Bo firma, w której pracuje wpadła w kłopoty. I w związku z tym szuka oszczędności. A z tym wiążą się wypowiedzenia.

Pytanie, które zadaje owa kobieta brzmi: czy zamiast szukać nowego zajęcia i ryzykować, że będzie musiała chodzić do biura codziennie, powinna spróbować swoich sił jako freelancerka?

A jeśli niewiele umiem?

Odpowiedź jest złożona. Po pierwsze (i na to zwraca uwagę Bullmore) rozważając pracę na własny rachunek trzeba zastanowić się nad tym, czym będzie się zajmować. Z tym, że nie chodzi o to, żeby wybierać dziedzinę, którą się lubi, ale taką, na którą jest popyt. A to zależy do regionu, firm w sąsiedztwie czy sytuacji gospodarczej. A także tego, co się umie robić.

Po drugie, zamiast myśleć o sobie jako freelancerze, lepiej ustawić się na pozycji kogoś, kto dostarcza umiejętności, talent i doświadczenie. Czyli alternatywy dla drogiego pracownika. Po trzecie wreszcie, przygotować się na zawał formalności związanych z administracyjną stroną pracy. A więc: prowadzenie prostej księgowości, pilnowanie faktur, wykup ubezpieczenia i opłacanie składek. Plus cała masa innych aktywności, których nikt się nie spodziewa.

Ciężki kawałek chleba

A teraz opinia Jeremiego Bullmore'a: osoba, która zostaje freelancerem nie dlatego, że zawsze tego chciała, a ze względu na to, że „tak wyszło” powinna wziąć pod uwagę, że nie jest to łatwy kawałek chleba (co może oznaczać, że trzeba nabrać wody w usta, okręcić się trzy razy wokół własnej osi i ocenić stan księżyca). W pracy freelancera potrzebna jest efektywność, umiejętność planowania i wysoki stopień organizacji. Dopiero ten, kto upora się z podstawowymi wymaganiami, może liczyć na ciekawy i wolny zawód. Pytanie - czy opisywana wyżej kobieta posiada te cechy? I czy ma nerwy na tyle silne, żeby wytrzymać dwa miesiące bez żadnego zlecenia (i kolejny miesiąc pracy po 14 h na dobę)?

Jak to się ma do pytania zawartego w tytule? No cóż, całkiem poważnie. Kariera freelancera nie jest bowiem równoznaczna z posiadaniem całego dnia dla siebie. Przeciwnie, bardzo często łączy się z koniecznością twardego rozdzielenia spraw rodzinnych i służbowych. Co w przypadku standardowego, ośmiogodzinnego dnia pracy może być znacznie łatwiejsze niż wtedy, kiedy obowiązki wykonuje się w domu, w obliczu patrzącego smutno dziecka.