JustPaste.it

...i czar prysł...

„Nasze wspólne słowa, nasze dni…”

 

Życie toczyło się niczym kula do przodu, nieustannie i z przeszkodami, bez wpływu na to co chcieliśmy zrobic. Zawsze szła tak, jakby chciała powiedziec- to ja decyduje o tym gdzie i kiedy się zatrzymam.

Na skrajnej zapaści w poszukiwaniu swej miłości, wertowali Internet myśląc ze w końcu znajda siebie nawzajem. Nie wiedzieli ze są tuż tuż, nie znali się nawet z widzenia, choc mieszkali nieopodal siebie. Do głowy im nawet nie przyszło ze na siebie trafią.

On opanowany spokojny zwykły prosty chłopak, kawaler z sercem jak miecz, nie pasującym do ówczesnej polityki czułości, 26latek kochający naturę prawdziwie szczerych ludzi i siebie, choc, może nie do końca.

 Ona młoda piękna kobieta, z podejściem do życia i ludzi jakich zawsze brakowało, pani psycholog chcąca pomoc zagubionym w swym świecie nicości.

Rozwiedziona, choc szczśśliwa, wraz ze swoim dzieciem, stawia czoła problemom tych którzy im nie podołali.

Ona szuka stabilizacji, szczęścia, miłości choc jest niemal pewna, że nigdy jej nie znajdzie, widząc wszystko wokół nie chciałaby nawet marzyc o tym, co sama chciałaby przeżyc. On zaś wyczekuje momentu, gdy iskra jego życia znów zapłonie i poda mu szczęście na tacy.

 

Wieczorne popołudnie, za oknem deszcz. Każde z nas siedziało wtedy w domu, szukając sobie zajęcia, mającego wypełnić pustkę tamtejszego dnia. Humor osłabienie i brak chęci na cokolwiek poniewierał nami jak tylko mógł.

Wertowali po Internecie szukając, czytając i słuchając, by zrobic czegokolwiek choc trochę i dnia całkowicie nie stracic. Wtedy stało się to..

Ona i on trafili znów na siebie.

Poznali się dośc niedawno, można rzec ze zaledwie kilka dni minęło.

 Jeden z portali połączył ich więzy, chcąc by siebie poznali.  Z zaskoczeniem ale i z ekscytacją pisali wiadomości, chcąc opowiedziec sobie nawzajem niemal całe życie. On opowiadał o tym jakim był dzieckiem, ona zaś jak wchodziła w dorosłe życie. Byli tak podobni do siebie, interesowali się identycznymi rzeczami, byli identyczni!

Ich dni wyglądały przepięknie, codziennie czekali na siebie w domu, ona na niego kiedy skończy prace i podejdzie do komputera zamienic z nią chociaż słowo, on zaś w pracy myślał tylko o niej by prędzej wrócić i zasiąść do rozmowy ze wspaniałą nieznajomą.

 Dni mijały, wiedzieli o sobie jeszcze więcej i więcej. Nie brakowało im tematów na to by porozmawiac o czymkolwiek. Im więcej dni spędzali razem tym bardziej ich do siebie ciągnęło. Zaangażowani w relacje na odległość byli niemal pewni ze jak się spotkają to będzie właśnie to czego w życiu szukali.

 Dni mijały...

Zaplanowali w końcu spotkanie by móc siebie zobaczyc na żywo, porozmawiac, upewnic się, ze to właśnie dla siebie są stworzeni.  Umówili się w parku w pobliżu fontann, pięknych tryskających woda, w słoneczny ciepły dzień.(…)

 

 

Wyobraź sobie, że kobieta poznaje faceta i całkiem miło spędzają czas, ale ona nie mówi tej nowej osobie o swoich znajomościach ani tych koleżeńskich ani romansach.

Ogólnie dobrze im ze sobą, widac gołym okiem, ze za sobą szaleją, kobieta za każdym razem przy pożegnaniu nie może sie odkleic od niego.

Mija pól roku, facet stale pokazuje, że mu na niej zależy, ale nie może spędzac z nią każdego dnia ze względu na prace (ona również pracuje czasami w nocy, a czasami w dzień i ma dodatkową pracę jeszcze, więc zwykle wraca do domu wykończona). W rzeczy samej ona wydaje sie byc naprawdę pracowita kobieta, z pozoru spokojna a można rzec nieśmiała.

Po pewnym czasie ona dostaje sms'a , ze on chciałby sie z nią spotkac, a ona mu odpisuje, ze jest na spotkaniu. Wiec cóż, on odpisuje ze zaprasza ją innego dnia na spacer. Jednak po godzinie czasu stwierdza, ze przecież nie widzieli sie 5 dni, bo albo on albo ona pracowali.

Wiec postanawia wskoczyc niezapowiedzianie biorąc wino w dłoń, ale mając świadomośc, że może jej nie zastac w domu. Jednak gdzieś w podświadomości z wielką nadzieją, że juz wróciła ze spotkania.

Zachodzi na miejsce, a tu sie okazuje, ze jego miłosc jest w domu. Wiec najpierw puka do drzwi i słyszy, że ktoś podchodzi ale nie otwiera mu drzwi, więc dzwoni raz a tu cisza. Jedyne co mu pozostaje to wrócic do domu i napic sie wina.

 

 

  *Co Ty sądzisz o tej historii? Jak twoim zdaniem poczuł sie facet przed drzwiami?

Dlaczego tak postąpiła kobieta? Dlaczego mu nie otworzyła drzwi? Czy można w jednej chwili przestac kogoś darzyc uczuciem kiedy sie za nim szalało?

  Czy myślisz, na podstawie tej historii, ze mężczyźni wiedza czego kobiety od nich oczekują?

 Mam nadzieje, ze naświetlisz mi jakąś nową perspektywę w tej historii, bo ciekawi mnie to, jak postronna osoba odebrała by takie zachowanie. W sumie ta historia to tak w skrócie opowiedziana, żeby Cie nie zanudzic.*

 

Odpowiedz postronnej:

 

Wiesz... Przeczytałam Twoją wiadomosc i opowiesc jeszcze raz w domu i na spokojnie, przemyślałam i przeanalizowałam wszystko to, co napisałeś w relacjach historii i teraz mogę stwierdzic, że mam dwa założenia co do tej całej sytuacji...

1)                 (wraz z odpowiedzią na Twoje pytania- zakładając że patrzę z perspektywy faceta stojącego pod drzwiami)

 

-                    poczułabym sie okropnie, wiedząc, że jest tam ona, siedzi z kimś - bo przecież będąc sama otworzyłaby normalnie- wiedziałabym od razu ze ma kogoś, bądź spotkała się z kimś, kto był jej lóżkowym przyjacielem. Temu bała się otworzyc, temu udała, że jej nie ma. W myślach skrytykowałabym pewnie to jak podeszła (byc może ona) pod drzwi myśląc, że ja nie słyszę i wciąż udając że nikogo tam nie ma, prowadziła po prostu życie na tyle towarzyskie ze nie starczało jej czasu na wszystkie relacje, m.in. z Toba skoro nie widzieliście sie 5 dni. Nie brała życia na poważnie, nie chciała stabilizacji, odpowiadał jej taki chaos jaki ją otaczał.

-                     - (uczucie wygasło):

-                     Na pewno ból jaki sprawiła cała sytuacja kobieta, wywołał zmiany w  zachowaniu i uczuciach partnera-rzeczywistego- który mając nadzieję na wspólnie spędzone chwile, natknął się na beznadziejna sytuacje, tu juz ciężko mieszac w to rozum, tu wyłącznie serce mogło zwątpic, choc nie na tyle by odsaperowac się całkowicie. Z mego punktu widzenia, po tym wszystkim nie poddałabym się - czekając na wyjaśnienia z jej strony, na jakakolwiek reakcje dotyczącą mego stania pod drzwiami, (bo przecież nie wiemy kto podszedł pod drzwi -czy to była ona i wie ze to byłem ja z winem- czy tez jakiś jej ON), wyjaśnienia miały by tu decydujące zdanie o konieczności zakończenia lub rozpoczęcia wszystkiego na nowo..

- mężczyzna nigdy nie wie czego oczekuje kobieta, kobieta widząc różnorakie zachowania mężczyzn na ulicy, w galerii, w sklepie, w parku, idealizuje swego partnera- chcąc go ulepszyc (myśli: tamten dał jej kwiaty-niech mój mi tez da - ale ja mu nie powiem niech sam sie domyśli, albo.... oo ten ją przytulił wśród tak wielu ludzi w parku- pocałował- mój mnie tak nigdy przy ludziach nie przytula..)

Jeśli trafisz na cos czego by chciała kobieta w danej sytuacji i to zrobisz,  to możesz byc dumny ze NIECHCACY trafiłeś na to, bo niewiadomo kiedy Ci się znów to przytrafi.. :) Kobiety są zmienne, chcą wiecznie więcej, lepiej i drożej, zatem co do poznania kobiety myślę ze to jest jedyny ssak żyjący na ziemi którego sama natura nie zna na wylot :)

 

2)                 (z perspektywy kobiety która nie otworzyła drzwi)

- Nie otworzyłabym, będąc z kimś o czyim istnieniu nie wie mój partner, bałabym się reakcji w danej sytuacji (awantura czy bójka po wejściu do mieszkania), bałabym sie tez tego, że stracę na zawsze tego z którym jestem, bo jeśli mi zależy zawsze po fakcie - kiedy to nie otworze drzwi - mogę się wszystkiego wyprzec, zaprzeczyc i powiedziec, że byłam na silnych lekach po nerwowym poprzednim spotkaniu... Choc tak naprawdę musiałabym byc wtedy na tyle arogancka, by wierzyc w to ze mój partner jest na tyle naiwny i mi uwierzy w to co mu opowiedziałam, czyli tak naprawdę:

 

* Kobieta z opowieści musiała byc bardzo niedowartościowaną osobą która szukała sobie dowodów, na swą atrakcyjnosc, wiarę w siebie, intelekt i powodzenie, jakie według siebie pozyskiwała na podstawie relacji damsko - męskich. Każdemu partnerowi ukazywała się niczym bogini, kreowała się na ideał kobiety która była tylko pozornie, a nie w rzeczywistości. Poprzez idealne relacje z partnerem spełniała się, myśląc, że jest kochana, atrakcyjna, podrywana, ze wszyscy którzy się z nią spotykają, adorują ją bezwzględnie nie znając nawet jej przeszłości.. Co też było błędem tych, którzy się zaangażowali w KOTA W WORKU. Teraz pewnie dalej płynie w swym statku pełnym wioseł, którymi to wypycha sie czym wyżej nad wodę by nie utonąc..