JustPaste.it

A co z dzieciństwem?

A co z dzieciństwem? - czyli o prześciganiu się prywatnych przedszkoli w bogatej ofercie zajęć dodatkowych

A co z dzieciństwem? - czyli o prześciganiu się prywatnych przedszkoli w bogatej ofercie zajęć dodatkowych

 

Od dłuższego czasu obserwuję i słyszę opowieści o przedszkolach i zajęciach, które oferują one swoim podopiecznym i zastanawiam się po co to wszystko? Wchodząc na strony internetowe przedszkoli myślę sobie, jak przeciętny przedszkolak wytrzyma ten natłok zajęć?

Z wykształcenia jestem nauczycielem, także nauczycielem przedszkola i miałam okazję pracować w prywatnej placówce. Źródłem zatem moich rozważań i przemyśleń są zarówno własne doświadczenia, jak i doświadczenia zawodowe moich znajomych pracujących obecnie bądź kilka lat temu w różnych krakowskich niepublicznych przedszkolach.

Na osiedlu, gdzie mieszkam w Krakowie, w odległości 15-20 minut piechotą znajduje się około ośmiu przedszkoli prywatnych. Każde z nich oferuje bogactwo zajęć dodatkowych: naukę języków obcych, rytmikę, tańce, zajęcia artystyczne, logopedyczne, warsztaty psychologiczne, różnego rodzaju zajęcia sportowe, plastyczne, teatralne, a nawet balet, czy karate. Bogata oferta ma na celu zwrócić uwagę rodziców oraz zapewnić dzieciom wszechstronny rozwój i naukę od najmłodszych lat.

Przypominam sobie rozkład dnia w przedszkolu w którym pracowałam, ledwie skończyłam z dziećmi codzienne zajęcia tzw. dydaktyczne przychodziła pani na angielski, potem dziesięć do piętnastu minut zabawy i znów rytmika lub zajęcia z logopedą, po obiedzie chwila relaksu i tańce. Dopiero późnym popołudniem, najczęściej, gdy powoli po dzieci zaczynali przychodzić rodzice, dziadkowie, czy nianie i schodziły się do jednej sali dzieci z wszystkich grup, przychodził czas na swobodną zabawę. Wówczas część dzieci nie miała na nią już sił. Obserwowałam czasem trzylatka siedzącego około godziny siedemnastej na dywanie w kącie, prawie zasypiającego. Widok godny zapamiętania i zastanowienia.

Sama nie chodziłam do przedszkola, gdyż rodzice pracowali na zmiany i nie czuję się przez to gorzej rozwinięta muzycznie, ruchowo, czy plastycznie. Z dzieciństwa pamiętam za to proste, a zarazem niezapomniane zabawy z mamą, czy tatą i moimi siostrami. W szkole podstawowej byłam jedną z najlepszych uczennic, w liceum również nauka szła mi nieźle, potem studia, później studia podyplomowe, praca z dziećmi. Obecnie nie czuję się słabiej rozwinięta intelektualnie od moich znajomych. Radzę sobie w życiu, jestem mężatką i od pół roku również mamą. Moje siostry także założyły szczęśliwie rodziny, są po studiach, pracują w swoich zawodach. Zatem zastanawiam się, dlaczego dzisiejszy świat odbiera dzieciom ich dzieciństwo?

Zabawa... zabawa jest z założenia swobodna, niezaplanowana, niezorganizowana. Dziś wielu nauczycieli zaprasza dzieci do „kółka”, wyjaśnia reguły i mówi, że to jest zabawa pt. „Myszki w norkach”. Nie dziwię się im, większość podręczników dla nauczycieli nazywa zabawami gry dydaktyczne i inne zajęcia zorganizowane. A zabawa jest tylko wtedy, gdy nie my - dorośli ustalamy jej reguły, nie my pokazujemy jak się w nią bawi, ale maluchy same ją wymyślają i na bieżąco modyfikują według własnych upodobań i potrzeb. Na taką właśnie zabawę, oczywiście dyskretnie kontrolowaną przez nauczyciela, brakuje czasu w rozkładzie dnia przedszkolaka. Takiej zabawy potrzebują dzieci, by w przyszłości prawidłowo się rozwijać.

Ponadto, program realizowany przez nauczycieli stawia przede wszystkim na rozwój tzw. „sfery zewnętrznej” dziecka. Każdy rodzic będzie przecież dumny, gdy jego „maluch” kończąc przedszkole będzie choć troszkę mówiło w kilku językach, znało kroki walca, czy cha-chy, a na dodatek miało poczucie rytmu i w pamięci kilkanaście wierszyków, piosenek i scen z przedstawień. Cóż, z pewnością i to jest istotne, ale czy najbardziej? Brakuje czasu nie tylko na swobodną zabawę, ale także na takie momenty, w których „mały człowiek” kształtuje się wewnętrznie, uczy się zachowań wobec drugiego człowieka. Mam na myśli nie tylko zasady ułatwiające w przyszłości relacje społeczne, ale przede wszystkim takie zachowania, które wynikają z wrażliwości na drugiego człowieka, zachowania empatyczne, przyjazne, bezinteresowne, wypływające z serca. Dziś wiele dzieci postępuje właściwie, bo wie, że wówczas zostanie nagrodzone. My dorośli musimy być dla dzieci przykładem, aby ich zachowania były nie tylko właściwe, ale także szczere, odzwierciedlały ich wnętrze. Myślę tu zatem o rozwoju wewnętrznym, duchowym rozwoju przedszkolaka, na który nie jet z pewnością za wcześnie. Owszem, zgodnie z programem nauczania dzieci uczone są zachowań społecznych, kulturalnych, zwrotów grzecznościowych, współczucia, ale poprzez krótkie zajęcia dydaktyczne i w niektórych przedszkolach raz w tygodniu podczas religii. Brakuje natomiast czasu na wzajemną obserwację, w której nauczyciel byłby wzorem dla dzieci w jego relacjach z rodzicami, nauczycielami, a także przedszkolakami. Wychowawca zaś, z długoterminowej swobodnej obserwacji dzieci, wiedziałby o nich o wiele więcej niż z bezpośrednich rozmów podczas zajęć dydaktycznych. Taki czas jest bardzo potrzebny, by nie przegapić ważnego momentu w rozwoju każdego wychowanka, by nasza interwencja nie okazała się spóźniona. W mądrej książce wyczytałam pewną myśl, że Pan Bóg nie bez powodu dał człowiekowi dwoje uszu i jedne usta. Trzeba dwa razy tyle słuchać, co mówić. Również w relacjach nauczyciel – wychowanek słuchanie, obserwacja i „świecenie przykładem”, jest lepszym sposobem wychowania niż mówienie, napominanie, wygłaszanie „kazań”, do których my dorośli w wychowaniu i edukacji naszych dzieci mamy taką ogromną skłonność.

Popatrzmy jeszcze na współczesnego dorosłego człowieka; zabiegany, zestresowany, mający problemy w relacjach społecznych, korzystający z usług psychoterapeuty, nie umiejący sobie poradzić z emocjami, pijący hektolitry kawy i innych napojów energetyzujących i łykający całą masę tabletek od wszystkiego, zagłuszających ból, ten fizyczny i ten duchowy także.

Czy chcemy aby nasze dzieci, współczesne przedszkolaki w przyszłości żyły w ten sam sposób?

To właśnie poprzez swobodną zabawę kształtują się relacje społeczne i emocjonalne, których umiejętność jest tak potrzebna za kilka, kilkanaście lat, w dorosłym życiu. Dzisiejszy człowiek mający problemy zarówno z umiejętnościami społecznymi, jak i własnymi emocjami potrzebuje pomocy już na etapie przedszkola. Na naukę rytmu, głosek, liczenia i pisania przyjdzie jeszcze czas, dzieciństwa natomiast już nikt nam nie zwróci. Zabawa dziecięca może być przeżywana tylko w dzieciństwie. Nauka natomiast coraz częściej zajmuje człowiekowi całe życie. Chyba zatem warto wyrwać te kilka pierwszych lat z ramion edukacji i pozwolić dzieciom po prostu się bawić.

Podsumowując moje rozważania, gdybym mogła, dzień każdego przedszkolaka wypełniłabym w większości zabawą, a jeśli miałabym wprowadzić jakieś innowacje, ulepszenia byłyby to zajęcia lub gry mające na celu rozwój społeczny, duchowy i emocjonalny. Nie zapominajmy, że każde dziecko jest wielkim darem dla rodziców, darem od Boga. Powierzając ten dar w nasze ręce, mają do nas zaufanie i wierzą, że zajmiemy się ich dziećmi jak naszymi własnymi. A przecież daru od Boga nie wolno zmarnować.

 

Efcia