JustPaste.it

Droga do alkoholizmu

A kto nie wypije to go we dwa kije...

A kto nie wypije to go we dwa kije...

 

Za bimber przed wojną do kicia wsadzali, za okupacji pijani przy stole enkawudziści podskubywali mamę i straszyli Syberia,a esesmani klepali ojca po ramieniu i mówili Gut , pracował dla nich w majątku byłego dziedzica, bimbrownia w jego kuźni samogon pędziła pod nadzorem mamy i mojej aktywnej pomocy.

W 1946 roku ojciec miał restaurację,\podwalam piwo gościom i sam pociągałem,a kiedy wyfrunąłem z domu na zręby socjalizmu piłem jak każdy budowniczy ludowej ojczyzny , kto nie pije to kapuś ,w kryminale tylko abstynencję miałem, bramę więzienną Gomółko otworzył , wolność oblewałem wódką, znajomi bohaterem uznali , gorzałę stawiali,głowę mocną masz -podziwiali. Piłem ,ze szpiclami,partyjnikami, trzeba pic aby w zgodzie z narodem i partią żyć- mówił ksiądz katecheta ,do plebani zapraszał.

Jego gosposia zachęcała do nalewki , pochylając się nad moimi plecami ,proszę się nie krepować szeptała

Alkohol nam bóg dał, mawiał ksiądz napełniając kielichy. No to siup w zniewolony dziob. Tankował jak stary szewc,grał w karty i na dziewuchy do Olsztyna ze mną brykał...to był dobry sługa boży i patriota wielki na powiat cały.

Łatwiej nawodnić pustynię niż alkoholika napoić mawiał nalewając kolejne pucharki .Siup ,siup w czerwony dziób ,bełkotał. I kiedy film się urywał młoda gosposia brała go za bary ,na wyrko taszczyła. Chrapał jakoby organy na roraty grały,a ona wtedy klęczała u stop moich z kogucikiem się swawoliła-były to dobre komunistyczne czasy.

Zmuszali parafianie do leczenia , a on się do butelki chował ,na samym dnie usiadł ,dupa blada wtedy rzekł organista,to wola boska ! Leczyć na przymus namiestnika boga to grzech. W powiecie wielu ich chla , nasz gdy trzeźwy, to z ambony woła "nie pijcie"a chłopcy od butelki z tego jajca robią.,powiadają ,ze wykonuje zadanie partyjne, ponoć księdzem patriotą jest i bzyka od zakrystii Magdę,a ona i tak mu się puszcza , to wola boża-usprawiedliwiał organista swojego chlebodawcę.

Ksiądz pielgrzymkę do Jasnej góry zorganizował....W drodze powrotnej do restauracji ” Pod żaglami” w Olsztynie zaprosił, sponsorował nawet moją dziwkę w hotelu,dobre to były czasy z nim,ale krótkie. Jak pod ziemię nagle zapadł. Jego następca wyjaśniał,ze do Padwy na szkoły teologiczne wyjechać musiał

Parafianie i aktyw partyjny też nie wylewali za kolniesz. Z knajpy geesowskiej na kaczych nogach szedł komendant milicji obywatelskiej ,a przednim telepał pierwszy sekretarz partii mas pracujących. Nie raz wracałem od nich nad ranem do szkoły. Przewodniczący komitetu rodzicielskiego wtedy leczył mojego kaca „czarem pegeeru' lub J-23 na siarce i sam się upijał,odprowadzałem go do domu,zona smażyła jajecznicę i butelczynę stawiała na stole

Dzieci cieszyły się z długich przerw i skróconych lekcji. Zebrania rodzicielskie,choinka szkolna , zakończenia roku szkolnego-do rana trwały -śpiewano sto lat,podrzucając mnie pod sufit. Kiedyś spadłem na cztery litery i bolały od cholery dni kilkanaście,babcia mojej uczennicy nalewkami od siedmiu boleści leczyła te dolegliwości do spółki z przewodniczącym komitetu

 

W oddalonej od świata złą drogą wsi, gdzie diabeł mówił dobranoc ,kultura kręciła się wokół szkoły i przede wszystkim wokół butelczyny , zniewalała kontrolę nad życiem .Prośby groźby,matek, żon,kochanek szły gdzie plecy kończą szlachetną nazwę. Ale ja cieszyłem się mocną głową i po kielichu wygłaszałem w kółku rolniczym uczone referaty o stonce ziemniaczanej.

Każdy musi umrzeć,czy nie lepiej kipnąć na wesoło, z butelczyną w ręku mawiał księżulek

A włóż do trumny chociaż ćwiarteczkę, tam sklepu monopolowego nie ma bełkotał za stołem,a Magda puszczała ku mnie perskie oczko..i miała gorący oddech...

. W innych krajach nagrobki dla pijaków są żartował ksiądz:"zeszedł z tego

świata,przepiwszy najpiękniejsze lata". "tu leży mąż który tankował wciąż ,teraz w grobie ,ulżył nam i sobie". U nas tylko napisy „zginął w walce o wolność,jaka wolnoć, to mordęga,utrwalać władzę ludową,budować komunizm -chichotał mój spowiednik. Chrystusa za to ukrzyżowali,bo chciał wolność zbudować ,zbawiać świat..no to siup w czerwony dziob. I znów Magda d o wyra GO taszczyła,a mój łeb jeszcze funkcjonował jak zegarek szwajcarski i kogucik w majtkach gumkę prężył..


Poznałem syreni śpiew alkoholu dopiero później ,kiedy pod chmurką dno butelki bez kropelki widziałem. Pilem ostro,a nie jak cienki bolek z pegeeru,co sika pod ścianą , nie balem się już śpiączki alkoholowej, a tylko własnego cienia i potworów co rozsadzały łeb. Bałem się lustra , w nim też szczerzyły zęby ,zakładały pętlę na szyję,a syreni śpiew w charczenie zamieniali

 

W Alkoholu uczymy się pływać w łonie matki,wysysamy z jej piersi . Ojczyzna topi się w alkoholu ,bo Bóg go dał ludziom z myślą o Polakach -bełkotał ksiądz zasypiając w ramionach Magdy .

Koi rozpacz , bez wódki byłoby smutno,bardzo smutno . To jest maleńkie szczęście na zwichrowanej drodze życia., przywołuje obrazy z dzieciństwa,boso biegam po łące i słyszę krzyk żurawi!I taką drogą iść muszę- mamrotał mój przyjaciel,spowiednik i katecheta,w jednej osobie,jak trójca święta

Słowa te pojąłem kiedy wyleźć z butelki chciałem, a ręka drżała i krupniczek z łyżki po brodzie rozlewała !

A teraz w ogrodzie koncerty ptaków słucham w zadumie i oczarowaniu .W hamaku wiatr muska włosy ,z zamkniętymi powiekami medytuję, chodzę po złotych piaskach nad oceanem,a fale dotykają stop. Fregata marzeń dopływa do przystani :”trzeźwość! .I wychodzę z niej odprężony,mam sny spokojniejsze.

Pierwszy Noe ulubieniec Boga -winnice w bimbrownię zamienił ,leżał nagi pijany w bele pod drzewkiem, a gdy otrzeźwiał ze wstydu się zsikał... jak każdy pijak .

Początki chlania Bogu zawdzięczamy- twierdził ksiądz wtedy!

A mój ogród symfonię spokoju niesie. Chroni od zgiełku wielkiego miasta ,pieniądze wydaję na jego ulepszenie,!

Jadę rowerem po sadzonki .a znajomi wołają „ dorzuć na polówkę”, Widok ich napawa smutnym obrzydzeniem.,a przecież podpierałem ściany,czepiałem się płotów jak oni. Szepczę naciskając pedał :”nigdy nie pożądaj jej ani innej rzeczy w której ona jest,” bądź swoim przyjacielem.

,,wyrażaj własne zdanie ,troszcz się o zdrowie !..Monologi takie powtarzam jak różaniec w ogrodzie,miłość do niego wyssałem z piersi matki , dostrzegam ją teraz w kwiatach ,całuję je niby jej dłonie

Do alkoholizmu latami się idzie.,a do normalności, jak do wolności droga daleka ,a życie jak piasek z klepsydry ucieka ,czas na wagę złota mierzę,bo mało go już mam. Człowiek mądrzeje dopiero u schyłku życia

 

 

.