JustPaste.it

Protesty i polska lokomotywa

Protesty doprowadziliśmy do perfekcji i to nie tylko ich formę, ale, a może przede wszystkim ich zakres

Po przekształceniach w 89. roku, Polska bardzo szybko przyswoiła sobie demokratyczne standardy, przynajmniej niektóre. Najlepiej Polacy przyswoili sobie, a nawet znacznie ulepszyli i rozpowszechnili demokratyczne prawo do wyrażania swojego niezadowolenia w formie protestów, strajków i demonstracji. Jesteśmy w tej dziedzinie zdecydowanymi mistrzami Europy, pomimo iż obecnie naszemu przewodnictwu zagrażają Grecy.

Protesty doprowadziliśmy do perfekcji i to nie tylko ich formę, ale, a może przede wszystkim ich zakres. Chyba tylko my potrafimy protestować dlatego, że nie ma obwodnicy i dlatego, że jest obwodnica… obok nas. Dlatego, że nie ma zasięgu w naszych komórkach i dlatego, że w okolicy stawiają przekaźnik telefonii komórkowej. Dlatego, że nie ma prądu i dlatego, że stoi słup energetyczny za blisko naszego domu. Dlatego, że śmierdzi pobliskie wysypisko śmieci i dlatego, że chcą dziesięć kilometrów za miastem wybudować spalarnię. Itd., itd., itd.

Nasze związki zawodowe protestują, bo nie chcą, żeby dopadło nas tak, jak Grecję (państwo więc powinno oglądać każdą złotówkę, żeby sensownie ją wydać), a zarazem, żeby zwiększyć zasięg i wzrost świadczeń socjalnych. Kolejarze protestują żądając wymiany przestarzałego sprzętu, poprawie warunków pracy, a jednocześnie ogałacają firmę z i tak mizernych środków finansowych na podwyżki płac. Lekarze i pielęgniarki płaczą nad brakiem środków finansowych w służbie zdrowia, nie mając jednocześnie najmniejszych skrupułów, przed zabieraniem każdej dołożonej przez państwo złotówki na podwyżkę płac dla siebie. Wkrótce, to niemal pewne, protestować będą nauczyciele w obliczu samorządowych zamiarów znacznych zwolnień. I to, że mają one związek z niżem demograficznym i zmniejszeniem się liczby uczniów, a co za tym idzie mniejszymi subwencjami na edukację, nie będzie miało dla nauczycieli (i rodziców) najmniejszego znaczenia.

dorota-zawadzka.jpgZatrzymując się na chwilę na proteście rodziców „Chrońmy sześciolatki”, czy jakoś podobnie się to nazywa i uzbieranie 330 tys. podpisów pod protestem, widać jak łatwo ludzie dają się manipulować. Dzisiaj „superniania” (której osobiście nie lubię, ale której o nieznajomość tematu posądzić nie można), przetrąciła po kolei wszystkie argumenty uzasadniające ów protest. Począwszy od stwierdzenia, że tylko 1 % dzieci jest przygotowana na podjęcie nauki w wieku sześciu lat, co jest kompletną bzdurą wziętą z sufitu, poprzez tezę, że większość szkół jest do tego nieprzygotowanych, co jest nieprawdą i tak po kolei. 

Tymczasem w zachodniej Europie wszystko działa. I nikt nie protestuje, że jest obwodnica niemal w każdym mieście. I nikt nie protestuje, że przekaźnik telefonii komórkowej znajduje się na dachu ich budynku, w środku miasta i że na obrzeżach każdego większego miasta hula spalarnia śmieci. I nawet słupy energetyczne nikomu nie przeszkadzają koło domu. Durni są ci Europejczycy jacyś, naprawdę. Bo nawet dzieci wozi się tam do szkól po dziesięć kilometrów, paranoja kompletna, w dodatku od szóstego roku życia dzieci się uczą, a w UK nawet od piątego. Dzika ta Europa jest, nie ma co gadać. Zacofana kompletnie i kompletnie nie rozumie jak wykorzystywać zdobycze demokracji.

Mimo jednak, iż czerpiemy z tej Europy całymi garściami, również zdobycze demokracji w postaci np. prawa do protestów, ogromna grupa polskiego społeczeństwa to wieczni malkontenci. I mimo tego, Europa postrzega nas jako silne państwo – lokomotywę nowej Europy.

Chociaż borykamy się z bardzo widocznymi trudnościami i niesprawiedliwościami, czy niedogodnościami, a to potężny dług, a to niskie płace, a to połowa nawet dróg w budowie niegotowa na czas, panoszenie się Kościoła Katolickiego, czy związków zawodowych, afery i domniemane afery i jeszcze cała masa innych uciążliwości, przechodzi mnie przyjemny dreszczyk, kiedy myślę: „Polska jest lokomotywą Nowej Europy”.