JustPaste.it

Podobno (nie)szkodliwa bajka

Jeszcze o Ewie Sowińskiej, byłym Rzeczniku Praw Dziecka, i Tinky Winky, teletubisiu z damską torebką — w odpowiedzi na „Polaka katolika — leniwego i naiwnego” Alicji Minickiej.

Jeszcze o Ewie Sowińskiej, byłym Rzeczniku Praw Dziecka, i Tinky Winky, teletubisiu z damską torebką — w odpowiedzi na „Polaka katolika — leniwego i naiwnego” Alicji Minickiej.

 

Kilka tygodni temu Alicja Minicka w eiobowym artykule Polak katolik — leniwy i naiwny pozwoliła sobie przypomnieć nam galerię katolickich fundamentalistów, wśród których wymieniła również Ewę Sowińską i jej słynną wypowiedź o teletubisiu Tinky Winky z damską torebką. Nie z sympatii do katolicyzmu ani byłej pani rzecznik, ale ze względu na wagę problemu publikuję tu artykuł, będący reakcją miesięcznika Znaki Czasu na skandal, jaki wybuchł w maju 2007 roku po jej wypowiedzi — Andrzej Siciński.


* * *

Ewa Sowińska jako Rzecznik Praw Dziecka do niedawna była raczej mało znaną osobą. Niechcianą sławę przyniosła jej dopiero szeroko komentowana wypowiedź na temat telewizyjnej bajki o teletubisiach.

W wywiadzie opublikowanym w ostatnim majowym wydaniu tygodnika „Wprost”, zapytana o rzekomą promocję homoseksualizmu w bajce „Teletubisie”, Sowińska odpowiedziała, że słyszała o tym problemie, jest to jednak „prawdopodobnie problem jednej z postaci. (...) Zauważyłam, że Tinky Winky ma damską torebkę, ale nie skojarzyłam, że jest chłopcem. (...) Później się dowiedziałam, że w tym może być jakiś ukryty homoseksualny podtekst” [1]. Stwierdziła również, że poprosi psychologów, aby przyjrzeli się tej bajce i ocenili, czy powinna być emitowana w polskiej telewizji.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że wypowiedź pani rzecznik jest wyważona i zdystansowana, o czym świadczą użyte przez nią słowa „prawdopodobnie”, „może być”. Sowińska niczego nie potępia ani nikogo nie dyskryminuje, nie wyraża też jednoznacznych sądów, a jedynie stwierdza istnienie wątpliwości, które uzasadniają zapytanie o zdanie fachowców. Ponadto nie ona poruszyła ten temat — ona jedynie odpowiadała na pytanie dziennikarza sugerujące istnienie problemu. Jak potem przyznali dziennikarze „Wprost”, była to z ich strony prowokacja. 

Mimo to reakcja była natychmiastowa i piorunująca. Na Sowińską rzuciły się niemal wszystkie media polskie i wiele obcych. Politycy opozycji nie zostawili na niej suchej nitki. Nie oszczędził jej nawet marszałek Dorn z jej własnego obozu. Satyrycy aż zatarli ręce z radości, że trafiła się im taka gratka. Można było odnieść wrażenie, że gdyby przedwojenny radziecki reżyser Grigorij Aleksandrow miał dziś nakręcić swoje nieśmiertelne dzieło „Świat się śmieje”, na pewno poświęciłby je rzecznik Sowińskiej, a nie jakiemuś grającemu na fujarce pastuchowi. Tyle że ten śmiejący się z Sowińskiej „świat” w gruncie rzeczy ogranicza się zaledwie do kilku mieniących się postępowymi państw zachodnich i paru stanów w USA.


Czy słusznie?

Interesującą opinię na temat reakcji na wypowiedź Sowińskiej przedstawił na ekumenicznym portalu Kosciol.pl internauta Jacek Lehr [2]. Stwierdził, że „rzeczywiste czy urojone potknięcie Sowińskiej” było tylko pretekstem do złapania nas w informacyjną pułapkę założoną przez liberalne media niestrudzenie promujące alternatywne modele rodziny, w której tata i mama mają być zastąpieni przez dwóch tatusiów lub dwie mamy. Okazuje się, że pomimo wysiłków ze strony ideologów nowego ładu społecznego Polacy wyjątkowo opornie reagują na te nowości. Pułapka ma polegać na szyderstwie i wyśmianiu jakichkolwiek prób oporu wobec narzucanej nam nowej „moralności”. Opornym od razu przyczepia się łatki zakompleksionych ciemnogrodzian i straszy się ich  byciem drugoligowymi obywatelami Unii. Nieświadomi manipulacji obserwatorzy, bojąc się zepchnięcia na społeczny margines, rezygnują z oporu i przyłączają się do chóru krytyków Sowińskiej.

 

Medialna tresura

„Bylibyśmy naprawdę niemądrzy, gdybyśmy dali się wkręcić (...) w tryby tej bezlitosnej tresury” — pisze Lehr i żeby nie pozostać gołosłownym, podaje zatrważające przykłady.

Brytyjskim dzieciom zaleca się opowiadanie o księciu, który pokochał swojego pazia. W Hiszpanii lekturą szkolną nie jest już „Ali Baba i 40 rozbójników”, tylko „Ali Baba i 40 homoseksualistów”, a w bajce są też aluzje do zoofilii. W programach adresowanych do młodzieży zachęca się do podejmowania prób zbliżeń homoseksualnych dla przekonania się o osobistych preferencjach [3]. W Holandii pod pozorem walki z dyskryminacją homoseksualistów już najmłodsze dzieci są oswajane z alternatywnymi modelami rodziny i homoseksualną odmiennością. W jednym z telewizyjnych programów dla przedszkolaków dzieci śpiewają, że dobrze jest mieć dwóch ojców, a matka nie jest potrzebna.

W komentarzach do opinii Lehra przytoczono za Radiem Zet informację z 31 maja 2007 r., że dyrekcja jednej z angielskich szkół zabroniła uczniom wystawienia „Romea i Julii” z powodu  jakoby przesadnego propagowania heteroseksualnego modelu rodziny.

 

Skrzywiony teletubiś

W dalszej części swej opinii autor daje mały wykład z psychologii rozwojowej dziecka. Twierdzi m.in., że wprowadzona do bajki dla dzieci postać reprezentanta płci męskiej z dziewczęcą torebką faktycznie może być narzuconą ideologiczną aluzją do alternatywnych modeli płciowości i tożsamości seksualnej, a to przeczy obrazowi dziecka, jaki wyłania się z psychologii rozwoju.

Dzieci już w pierwszych latach życia dostrzegają i traktują jako rzecz pewną podział na różne płci. Podział ten „przede wszystkim kojarzy im się z przedmiotami, jakich używają dziewczynki i chłopcy. Pomiędzy osiemnastym a dwudziestym czwartym miesiącem dzieci zaczynają preferować zabawki stereotypowo powiązane z daną płcią, dziewczynki — lalki, a chłopcy — ciężarówki i klocki”. Już dwuipółletnie dzieci „konsekwentnie podkreślają swoją odrębność płciową”.

„Pojęcie własnego ja u przedszkolaka jest konkretne; stara się on skupić na widocznych cechach własnej osoby — czy jest chłopcem czy dziewczynką dba o to, jak wygląda, czym lub z kim się bawi, gdzie mieszka, co potrafi robić dobrze, a co źle — a nie na bardziej trwałych cechach wewnętrznych”.

„Postrzeganie siebie w kategoriach płci u osób homoseksualnych jest inne niż u osób heteroseksualnych. Osoby homoseksualne mają inaczej wykształcone schematy ról płciowych, czyli tego, w jaki sposób być mężczyzną”. Przypadek Tinky Winky prezentuje skrzywiony obraz ról płciowych, w którym chłopięce samochodziki zostały zastąpione różowymi damskimi torebkami.

 

Prawdziwy błąd Sowińskiej

Sowińska faktycznie popełniła błąd. Jednak nie polegał on na zwróceniu uwagi na potrzebę poddania programów o teletubisiach fachowej ocenie psychologów. Błędem było uzasadnienie tej opinii mało czytelnym dla przeciętnego widza przykładem teletubisia płci męskiej z damską torebką. Wydaje się, że dużo trudniej byłoby twórcom tego programu wytłumaczyć się z innego fragmentu teletubisiowej sagi, w którym „przesympatyczny” Tinky wyciąga swój bardzo długi język w kierunku innego „przesympatycznego” odwróconego do niego tyłem i pochylonego teletubisia i czubkiem języka... liże go po pupie [4]. Nawet zakładając, że chodzi o teletubisie różnopłciowe, to scena ta jest wysoce problematyczna. W istocie jest to fragment ocierający się o dziecięcą pornografię, acz traktujący tego typu zachowania jako zabawę i przez to zachęcający dzieci do naśladownictwa. Tym odcinkiem teletubisiów powinni zainteresować się nie tylko psychologowie, ale również Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, a może nawet prokurator.

 

* * *

Lehr kończy swój wywód przysłowiem jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz i wezwaniem, abyśmy nie pozwolili, by radykalnie liberalna Europa ścieliła nam posłania, bo wnet zabraknie w nich miejsca dla kobiet.

Opr. Olgierd Danielewicz


[1] Wprost24 (online), 27.5.2007 (http://wprost.pl/ar/?O=107223). [2] Zob. http://www.kosciol.pl/article.php/20070530031011356  [dostęp: 31.5.2007]. [3] Więcej na ten temat w Rzeczpospolitej (online) z 24.5.2007, por. http://wiadomosci.wp.pl/kat,9911,wid,8876899,wiadomosc.html?ticaid=14010. [4] Zob. http://www.youtube.com/watch?v=U7XC-c70VyI&e [dostęp: 31.5.2007].

 

 

 

 

 

Autor: Olgierd Danielewicz