JustPaste.it

19. Topologia Wszechświata bez matematyki

To pierwszy z trzech artykułów poruszających trudną i nierozwiązaną dotąd kwestię topologii Wszechświata. To jeszcze jeden wątek ukazujący Niekonwencjonalną Wizję Wszechświata.

To pierwszy z trzech artykułów poruszających trudną i nierozwiązaną dotąd kwestię topologii Wszechświata. To jeszcze jeden wątek ukazujący Niekonwencjonalną Wizję Wszechświata.

 

Pierwsze wejrzenie w topologię Wszechświata

      Na ogół w sposób popularny, podczas próby wyjasnienia "dlaczego tempo ekspansji Wszechświata ulega spowolnieniu", powołuje się na przykład z podrzucanym do góry ciałem, które wznosząc się zwalnia, aż do zatrzymania. W gruncie rzeczy do tego sprowadza się kosmologia bazująca na równaniu Friedmanna. [Pomijam tu rewelację dziś dumnie nazywaną ciemną energią, która ma powodować nie przyciąganie, lecz odpychanie.]. Pomijam tu też sens "tempa ekspansji", które, zgodnie z dzisiejszym widzeniem spraw, nie jest konkretną prędkością. Wielkością określającą tempo ekspansji jest współczynnik H. Na temat ten wypowiem się w innym artykule, tam poświęcając więcej miejsca równaniu Friedmanna.

     Zgodnie z dość herezjalnymi propozycjami (na roboczo) zawartymi w tej pracy, istnienie przestrzeni związane jest z ruchem względnym obiektów, co spowodować musiało, że te najszybsze z nich są zarazem tymi najodleglejszymi. Oczywiście oczekiwanie takie ma sens pod warunkiem, że kiedyś miał miejsce Początek, a wszystko, czym jest Wszechświat, stanowiło jedność o bardzo ograniczonych rozmiarach. Spójne to jest z zasadą kosmologiczną. [Nota bene, czyni to przestrzeń Wszechświata immanentnie płaską.] Prawo Hubble`a tylko przypieczentowało tę rzecz.

     Najbardziej odległe sa obiekty, których prędkość względem obserwatora (niezależnie, gdzie się znajduje) dąży do c. Można więc przyjąć tę prędkość za "prędkość ekspansji". Stała c jest więc nie tyle prędkościa swiatła, co prędkością ekspansji. Widocznie światlo ma tę prędkość, gdyż jest to prędkość reliktowa z czasów, gdy światło się pojawiło, "reprezentując" oddziaływania elektromagnetyczne.  Jak widać, to bardzo prosty, wprost naiwny (...) model.

     Od razu paść może, wprost "naiwne" pytanie: Jeśli Wszechświat ma oscylować, zgodnie z dość stanowczym sądem prezentowanym w mych pracach, to jak to pogodzić z inwariantną prędkością ekspansji? "Przecież światła zatrzymać nie można". [Tak na marginesie, bardzo wielu nie rozróżnia między niezmienniczością c, a niezmiennością. Stąd wiele nieporozumień.] Dla uważnego czytelnika moich notek odpowiedź narzuca się sama: cykliczne zmiany parametru c. Troszkę dodać na ten temat zamierzam w innej notce, choć sporo przemyśleń należłoby jeszcze temu poświęcić. Z gotowcami deklarują się ludzie, którzy swą fizyczną edukację zaczęli od Wikipedii. Chwała im za to, że nie sa pozbawieni ciekawości świata. Tych pozbawionych, jest ok. 90% populacji nazywającej siebie homo sapiens. Niektórych z nich ta przynależność napawa nawet dumą. Stanowią oni większość, a tym decydują o naszej przyszłości, choć żyją wyłącznie teraźniejszością. W przyszłości naczelnym gatunkiem będzie homo arboris. Ale to  już inny temat.

     Ta założona, niejako z góry zmienność inwariantu sugerować może kierunek badań zmierzających do opisania topologii Wszechświata. Wielkość c byłaby jednym z parametrów zmienności stanowiącej cechę tej topologii. Można przypuszczać, że ekspansji Wszechświata odpowiada malenie c i odwrotnie. Jak na razie tę "topologię" przedstawić mogę tylko w sposób opisowy. Jeszcze do tego coś dorzucę.

     Przykład z podrzucanym ciałem jest więc pudłem. A w jakim pudle my się znajdujemy? Jak to "pudło" się zmienia? Wszechświat nie posiada centrum (jak kula ziemska dla spadających jabłek). Jego istnienie naruszyłoby bowiem zasadę kosmologiczną tym, że centrum globalne byłoby miejscem wyróżnionym. Dodajmy, że siła wypadkowa działająca na każdy element (oczywiście w skali kosmologicznej), zgodnie z tą zasadą, równa jest zeru by żaden kierunek nie był wyróżniony. A gdzie my jesteśmy? W przestrzeni modelowanej, być może, przez powierzchnię rozszerzającej się pseudokuli, jesteśmy najdalej od wtedy (nie „tam”) gdy Wszechświat rozpoczął swe aktualne wcielenie. To "wtedy" tworzy horyzont, największą ze sfer, która zarazem jest i nie ma jej, bo to tylko miejsce-niemiejsce, w którym Wszystko zaczęło się, a przestrzeń poza Wszechświatem nie istnieje. Kiedyś była cała ta przestrzeń czymś bardzo małym pomimo, że ta małość była Wszystkościa. Znajdujemy się także w centrum Wszechświata, wszyscy Jego mieszkańcy razem i każdy z osobna. Wszędzie.           

     Co więc charakteryzuje Wszechświat? Z całą pewnością geometria Wszechświata jest specyficzna, nie jest lokalna, a to, co my odczuwamy, jest być może „rzutem tej geometrii na płaszczyznę, a właściwie na płaską przestrzeń trójwymiarową”. Można przypuszczać, że modelem adekwatnym do geometrii realnego Wszechświata jest obiekt o dość specyficznych właściwościach. Po pierwsze zmieniają się cyklicznie jego rozmiary. Po drugie, każdy jego punkt stanowi centrum, a miejsce geometryczne tych centrów tworzy powierzchnię tego tworu, w dodatku tworu o symetrii sferycznej (nawet jeśli jest to sfera więcej, niż trójwymiarowa). „Bóg jest nieskończoną sferą, której środek jest wszędzie, a obwód nigdzie.”* Sentencja ta, pomimo swego starożytnego rodowodu (To znamienne, skąd oni to wiedzieli?) oddaje rzecz w sposób dość precyzyjny. Po trzecie, ruch w dowolnym kierunku zapewnia zawsze powrót do punktu wyjścia, przy czym w połowie cyklu odwracają się parametry fizyczne elementów ewoluującego obiektu (np. materia – antymateria; o tym w innych notkach, a także w moich książkach.). Przykład poglądowy i znany powszechnie, stanowi wstęga Möbiusa. Trójwymiarowa? Geometria Lie? Oto cytaty z jednej z notek profesora Arkadiusza Jadczyka (Salon24):

"Póki co jest niby zabawa formalna, ale z tej formalnej zabawy wynikają formuły mające zastosowanie w fizyce.

 Ja, prawdę mówiąc, idę jeszcze dalej, wprowadzam bowiem także zwierciadlany świat, w którym to co u nas dodatnie, tam jest ujemne, to co u nas jest na zewnątrz, tam jest wewnątrz. A obydwa te światy pływają w większym świecie, gdzie między na zewnątrz i wewnatrz nie ma już w ogóle różnicy."

 "W geometrii Lie rozważa się sfery zorientowane – jakby miały zewnętrzną stronę pomalowaną na jeden kolor a wewnętrzną na drugi kolor. Formalnie dopuszcza się więc sfery o ujemnym promieniu. Sferę o ujemnym promieniu interpretuje się przy tym jako sferę o dodatnim promieniu, ale z zamienionymi kolorami – jakby się wywróciło wnętrze na zewnątrz."

 Choć nie wszystko tu jest w pełni spójne z moją wizją, śmiem przypuszczać, że to właściwy kierunek. Do sfer tych wbudować należałoby zależność inwariantu c od czasu, zależność o charakterze, przypuszczam, że cykloidalnym. Zależność tę  (oczywiście jako hipoteza) przedstawię innym razem.

 *) Wypowiedź tę niektórzy przypisują średniowiecznemu filozofowi katolickiemu, Alanowi z Lille (1128 – 1202), inni Blaise Pascalowi (1623-1662). Sprawa jest jednak bardziej złożona. Otóż pewne świadectwa archeologiczne zdają się świadczyć o istnieniu jakichś związków pomiędzy Egiptem predynastycznym, przed dziesiątkami tysięcy lat, a cywilizacjami Ameryki Południowej i Środkowej (jeszcze przed biblijnym Potopem). Pomimo dużej ostrożności, z jaką traktować należy doniesienia dotyczące tak odległych czasów, warto zwrócić uwagę także na to, wbrew dzisiejszym, „klasycznym” poglądom archeologów. Oto cytat z książki Edwarda F. Malkowskiego: „Przed faraonami” (Wyd. Amber). (...) „Według Augusta Le Plongeona Majowie... wierzyli też, że w przyrodzie koło jest ostatecznym źródłem wszelkiego życia, więc wyobrażali sobie „Wolę”, Wieczną Jedyną Istotę jako koło, zwane również Uol, którego środek jest wszędzie, a obwód nigdzie.” [Le Plongeon: Queen Moo and the Egyptian Sphinx]. Można przypuszczać, że Alan z Lille miał dostęp do nieznanych nam źródeł. Tak przy okazji zauważmy, że również według starożytnych, czas ma naturę cykliczną, a nie liniową, sugerowaną przez tradycyjną, chrześcijańską bazę myślową. Przypuszczam, że stąd też biorą się kłopoty dzisiejszej nauki. Ta tkwiąca w naturze czasu cykliczność dotyczy losów ludzkich, świata, a także Wszechświata. Przytoczona sentencja, niezależnie od jej autorstwa, wskazuje niedwuznacznie także na specyficzne cechy topologiczne Wszechświata, sugerowane w tej pracy.    Na tę sentencję natknąłem się stosunkowo niedawno (kilka lat temu). To był dla mnie rodzaj szoku w konfrontacji wynikami mych przemyśleń.