JustPaste.it

Róg obfitości

Cywilizacja Zachodu napędzana chciwością wytworzyła taką obfitość towarów, że nie sposób ich pomieścić w milionach straganów,sklepów i składów wszelkiego rodzaju i wielkości.

Cywilizacja Zachodu napędzana chciwością wytworzyła taką obfitość towarów, że nie sposób ich pomieścić w milionach straganów,sklepów i składów wszelkiego rodzaju i wielkości.

 

 

Kiedy okrutny Bóg z kart Starego Testamentu wypędził naszych rodziców z raju rodzaj ludzki został skazany na stały niedostatek. Trudno, więc się dziwić, że od zarania obfitość dóbr była największym marzeniem ludzkości, znajdującym swoje odbicie w licznych wierzeniach i mitach starożytnego świata. Symbolem marzeń o życiu w dostatku stał się róg kozy Almatei, który po błogosławieństwie młodego Zeusa napełniał się dobrem wszelakim na życzenie jego posiadacza.

Dziś cywilizacja Zachodu napędzana chciwością, wytworzyła nie oglądając się na dobroć greckich bogów taką obfitość towarów, że nie sposób ich pomieścić w setkach tysięcy a może milionach straganów, sklepów, magazynów i składów wszelkiego rodzaju. Ten zbiorowy sukces części ludzkiej populacji, bardzo trafnie nazywany cudem gospodarczym zupełnie odwrócił sytuację, stwarzając problem nadmiaru w miejsce permanentnego przez całe tysiąclecia niedoboru.

Mądre przysłowie głosi, że jeśli ktoś nawarzył piwa powinien je wypić. W myśl tego porzekadła zostały powołane do energicznego działania potężne sztaby fachowców biegłych w wielu dziedzinach, skupione po sztandarami marketingu, żeby znaleźć nabywców na wyprodukowane dla osiągnięcia zysku dobra.

Niezwykle trudno wykonać to zadanie. Nie byłoby może trudności ze sprzedażą towarów niezbędnych człowiekowi do życia, ale problem polega na tym, że zdecydowaną większość owych dóbr stanowią te, które z praktycznego punku widzenia należałoby określić, jako zbędne a przynajmniej takie, bez których człowiek może się doskonale obejść.

Można osiągnąć ten cel stosując sztukę marketingu wywodzącą się w prostej linii z tysiącletnich doświadczeń kramarstwa używającego starych, wypróbowanych sposobów, zmierzających do wciśnięcia klientowi towaru, którego niekoniecznie potrzebuje, za jak najwyższą cenę. Zdolni straganiarze zazwyczaj wtedy święcili sukcesy, kiedy zachwalając swój towar odwoływali się do cech i uwarunkowań psychiki potencjalnych nabywców.

Dziś domorosłych znawców ludzkich słabości zastąpili psychologowie dostarczający handlowcom wielu nowych sposobów na uszczuplenie zawartości naszych kieszeni. Służy do tego nie tylko oddziaływanie na nasz wzrok, węch i słuch. Próbuje się nawet zaglądać człowiekowi do mózgu. Udowodniono, że jeśli mamy zakodowane w głowie pewne skojarzenia związane z marką towaru to wybieramy właśnie ten towar bez analizowania jego smakowych i użytkowych walorów.

Najlepszym, bo najskuteczniejszym jak dotąd sposobem upłynnienia nagromadzonych przez handel towarów, okazują się być wyprzedaże, organizowane często w formie przyciągającej tłumy, baśniowej nocy zakupów. Są to prawdziwe łowy na uzależnionych od kupowania jeleni, zwabionych znaczącą, sezonową obniżką cen.

Zakupoholicy święcie przekonani o oszczędnościach, które poczynili wracają do domów z nocnych łowów z torbami najzupełniej zbędnych rzeczy, które niedługo po tym wyrzucą na wyrastające do monstrualnych rozmiarów składowiska śmieci. Tymczasem jednak pławią się w oparach rzekomego sukcesu nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę zostali zapędzeni przez sprytnych handlarzy w kozi róg.

Wyrzucanie na śmietnik często wcale, lub niewiele używanych wytworów pracy ludzkiej jawi się, jako jeden z najcięższych grzechów tego świata, niszczący szacunek dla ludzkiej pracy, marnotrawiący z takim trudem wydarte ziemi bogactwa, dewastujący nasze miejsce na ziemi.

W tym samym czasie, kiedy potężne buldożery ugniatają na wysypiskach cywilizowanego Zachodu tysiące ton wyrzuconej żywności, na spalonej słońcem, spękanej ziemi w Rogu Afryki umierają tysiącami, rachityczne, zagłodzone, nękane chorobami dzieci. Enklawa zachodniego dobrobytu żyje sobie zaś beztrosko, otoczona rozrastającymi się wciąż obszarami przemocy, głodu i ludzkiej poniewierki i niedoli. Niestety w naszym zdominowanym przez globalny konsumpcjonizm świecie brakuje jak dotąd nośnej idei, która mogłaby dać skuteczny impuls do pozytywnych zmian i nie nastąpi to dopóty, dopóki będziemy się usprawiedliwiać wygodną dla zadowolonych z życia bogaczy wymówką: Nec Herkules contra plures.