JustPaste.it

Zwyczajna kłótnia

Czasem niewinne niesnaski potrafia przerodzic sie w prawdziwy horror...

Czasem niewinne niesnaski potrafia przerodzic sie w prawdziwy horror...

 

 

5c5955cb749ca14d82fd282fe456dc98.jpg

Lucjan wszedł do domu, jak zwykle nie wycierając butów. Zofia westchnęła głośno.
- Kiedy się nauczysz wreszcie wycierać te cholerne buty? - warknęła.
- Kiedy skończysz pieprzyć mi nad głową - odburknął Lucjan.
- Obiad na stole - Zofia odwróciła się i wyszła do kuchni.
Lucjan usiadł nad talerzem z jakąś nieokreśloną breją.
- Co to ma być? Karmisz mnie, czy prosięta?
- Świnię. Jedną.
- Coś ty powiedziała? - wrzasnął Lucjan, podrywając się nagle od stołu, aż talerz z breją rozpękł się na podłodze.
- ŚWINIĘ! - powtórzyła Zofia z naciskiem. - Świnię, która nigdy nie wyciera butów, mlaska przy jedzeniu, zostawia włochy w zlewie po goleniu, nic nie robi ze swoim tragicznym łupieżem i w dodatku na dworze smarka prosto na ziemię! Nie wspominając o tym, że rozrzuca zużyty papier toaletowy po całej łazience zamiast wrzucić do muszli i spuścić wodę!!!
- Ty mała, spasiona kurduplo! Jak śmiesz w ogóle rzucać takimi oskarżeniami? A kto w całej kuchni ma zepsute i zarobaczone jedzenie? Kto śpi w pościeli zarośniętej grzybem? Kto ma brodawę wielkości pięści na policzku i do tej pory nic z nią nie zrobił? No i gdzie jest znowu twoja sztuczna szczęka, co?! I wiecznie ten rozchełstany szlafrok już od 20 lat, dzień w dzień! Po co eksponujesz te krowie wymiona, skoro i tak nigdy nikt cię nie zechce, bo nawet twój własny mąż się tobą brzydzi! Tfu, macioro jedna! - to rzekłszy, Lucjan skierował się do pokoju telewizyjnego. Zofia pozostała w kuchni.
Właśnie, gdy Lucjan oglądał w telewizji turniej "Jeopardy", wymierzony z całej siły cios butelką z winem prosto w ciemię ogłuszył go kompletnie i dokumentnie. Zofia przywiązała go do krzesła. Lucjan, gdy oprzytomniał, usiłował chwycić się za głowę, no ale przecież był przywiązany, prawda?
- Co ty robisz, ty krowo?- wyjąkał.
- A zobaczysz, zobaczysz - z podejrzanym błyskiem w oku odparła Zofia. Po czym przystąpiła do wyrywania paznokci Lucjanowi. Ten koszmarny wrzask, rozlegający się po okolicy, spowodował tylko szczelne zamknięcie okien u wszystkich sąsiadów. Gulgoczący Lucjan, ledwo już przytomny po paznokciotomii, wybaluszał przerażone oczy na Zofię.
- Ależ kotku, to dopiero początek - sapnęła Zofia.
Wzięła pojemnik z benzyną do jednej ręki, a zapalniczkę do drugiej. Rozlała mu sporą ilość na krocze.
- Pamiętasz, ile razy wpychałeś mi to paskudztwo! Ile razy krzyczałam i błagałam, żebyś tego nie robił? No, to teraz nie będziesz już miał okazji - to mówiąc, Zofia rzuciła zapaloną już zapalniczkę na spodnie Lucjana. Po czym spokojnie wyszła, wsiadła do tramwaju, wciąż w tym samym szlafroku, i pojechała do znajomej. Przypomniała sobie bowiem, ze Marzanna prosiła o przepis na domowe ciasteczka.
Miała doskonały.