JustPaste.it

21. Topologia oscylującego Wszechświata

To trzeci artykuł, zamykający cykl, w ramach Niekonwencjonalnej Wizji Wszechświata

To trzeci artykuł, zamykający cykl, w ramach Niekonwencjonalnej Wizji Wszechświata

 

Topologia i oscylacje B - wizja poglądowa   

 

I tak, bez fanfar stworzyliśmy racjonalną bazę dla modelu Wszechświata oscylującego. Do koncepcji tej wracają co jakiś czas sfrustrowani badacze. Model ten, mniejsze o szczegóły, odpowiada potrzebom naszej intuicji, chroni też przed frustrującą nieskończonością (trochę mniej, widocznie, frustruje nieskończona liczba oscylacji, które czekają nas, choć my ich nie doczekamy się). Model, który tutaj prezentuję to dość znany model cykloidalny, pozbawiony osobliwości. Dla wyjaśnienia, cykloida jest linią bardzo interesującą, jest krzywą tautochroniczną, czyli krzywą jednakowego czasu. Na rysunku widzimy dół mający w przekroju kształt cykloidy. Umieszczamy na powierzcni tego dołu ciało i zakładamy, że nie ma tarcia. Okazuje się, że cc0558a7512f8ea8f433602b82eb3e7b.jpgc0576e1c032b12b3f0ce8b4159dd64bb.jpg

niezależnie od jego położenia początkowego (punkt A czy też punkt B), czas, po którym nasze ciało dociera do położonego najniżej punktu P, jest jednakowy. Jest to bardzo interesująca właściwość w związku z rozwojem Wszechświata i jego opisem. Rzeczywiście, dwa ciała, znajdujące się w chwili startu do swobodnego ruchu, w różnych odległościach od centrum (punkt P), spotkają się dokładnie w tym właśnie punkcie, niezależnie od początkowej odległości między nimi. Po minięciu się oddalać się będą jak galaktyki w rozszerzającym się Wszechświecie, by się równocześnie zatrzymać i od razu rozpocząć nowy cykl. Otrzymaliśmy tak model (w rzucie na płaszczyznę) Wszechświata oscylującego. Należy wspomnieć, że model ten spełnia zasadę kosmologiczną. To ciekawy pomysł, do którego co jakiś czas astronomowie powracają. Model ten jest oczywiście uproszczeniem w związku z bardziej złożoną topologią Wszechświata rzeczywistego, jest ideą, jest surowcem dla pogłębiających rzecz badań. Odnoszę wrażenie, że ten właśnie kierunek myślenia rezonuje z zarysowującą się tutaj koncepcją.  

     Na ogół wyobrażeniowy model Wszechświata przedstawiany jest jako powierzchnia nadymającego się jednostajnie (ewentualnie coraz wolniej lub coraz szybciej), kulistego balonu. Na nim kropki symbolizujące galaktyki oddalają się wzajemnie z prędkościami proporcjonalnymi do ich wzajemnej odległości. To upoglądowienie nie jest jednak doskonałe. Gdzie bowiem umieścić na nim horyzont Wszechswiata tak, by każdy obserwator, niezależnie od tego, gdzie się znajduje, z każdego punktu, patrząc najdalej, nie widział nic (bo materia tak odległa i w naszych oczach bliska horyzontowi, nie może jeszcze swiecić swiatłem gwiazd)? Mógłby ktoś rzec: „Model ten jest koherentny pod warunkiem, że dostrzegamy tylko część przestrzeni, tylko część spośród istniejących galaktyk; widzimy więc tylko część kuli, jak byśmy patrzyli ze startującej rakiety kosmicznej ku poszerzającemu się horyzontowi ziemskiemu. Widzimy dzięki fotonom, które właśnie stamtąd docierają. W miarę upływu czasu dostrzeżemy więcej, choć widzialność tych najdalszych z powodu wielkiej odległości jest coraz mniejsza.” W tych warunkach jednak widzieć powinniśmy galaktyki aż po horyzont (łącznościowy), nie zaś tylko „aż do kwazarów”. To, między innymi stanowiło przesłankę dla przyjęcia hipotezy, że horyzont nie ma charakteru łącznościowego, że to horyzont grawitacyjno-hubblowski, że zamyka absolutną wszystkość. Powinienem być więc konsekwentny.   

      Przyjmując, dla uproszczenia, cykloidalny model rozwoju Wszechświata oscylującego, zakładamy tym, że rozmiary jego (promień horyzontu) oscylują między pewnym minimum, a pewną skończoną, choć nie znaną nam liczbą miliardów lat świetlnych. Można upoglądowić ten model rysunkiem poniżej. Rozmiary

cc0558a7512f8ea8f433602b82eb3e7b.jpg


Wszechświata określa na nim odległość (w pionie) między dwiema krzywymi. Czas płynie na prawo. Można to sobie też wyobrazić jako „balon kulisty, oddychający” tak, że punkty na jego powierzchni z upływem czasu tworzą cykloidę. Co zobaczymy w chwili inwersji, to znaczy w chwili rozpoczęcia się kontrakcji? O tym zafantazjujemy innym razem.

    A jednak już tu pokusić się możemy o pierwsze wnioski. Otóż, Wszechświatowi takiemu należałoby zapewnić określone cechy topologiczne. Przyjmijmy, że ekspanduje on z prędkością niezmienniczą c, bo każda inna prędkość byłaby elementem nieskończonej mnogości, a tego należy unikać z przyczyn już wysłowionych. Czy to idealizacja? Tak powinno być gdy chodzi o twór autentyczny i obiektywnie istniejący. Zbieżne to jest z twierdzeniem, chyba słusznym, że prawa przyrody, te nieliczne podstawowe, stanowiące o jej cechach w niezliczonej mnogości zjawisk i form, cechuje zadziwiająca prostota i jednoznaczność. Nauka, jak zwykle zresztą, kałapućka się w rozlicznych komplikacjach, modeluje swe niezrozumienie za pomocą uczonych i elitarnych teorii, by co jakiś czas odkrywać: „To przecież takie proste, dzięki temu, że co jakiś czas pojawiają się wystarczająco zwariowane pomysły. I znów w szkołach uczniowie uczą się prawdy (tego, co okazało się „takie proste), a uczeni (nie wyłączając mej skromnej osoby, choćby w związku z pracą badawczą, której się podjąłem i dzięki której sporo się nauczyłem) dalej błądzą w gąszczach i chaszczach. Tak to już jest. 

     Jak widać próbujemy zgłębić cechy topologiczne Wszechświata (już trzeci artykuł poświecony jest temu). Oto model poglądowy oddający w jakimś stopniu te domniemane cechy (tak, jak ja to dziś widzę). Wyobraźmy sobie jabłko (oczywiście kuliste). Kiedyś jabłko to spadło komuś ważnemu na głowę. Ja zaś upadłem na głowę, by dla uczynienia to jabłko strawniejszym, obrać je. Zaczynam od jego bieguna. Jako leworęczny, zaczynam z pomocą kciuka obierać w prawą stronę, wokół osi jabłka. Pasek skórki powinien być wąski, dzięki temu jest płaski... Kontynuuję obieranie podążając w prawo. Dochodzę do równika, przekraczam go i... stwierdzam, że zbliżając się do drugiego bieguna (cały czas obieram w kierunku równoleżnikowym), ku wystającej łodyżce, obieram w kierunku lewym! Kierunek ruchu odwrócił się. Kto chce niech sprawdzi. A przecież cały czas podążałem naprzód. Jeśli kontynuować będę obieranie (po ominięciu bieguna łodyżkowego, bo nie ma mowy o osobliwości), wrócę do bieguna wyjściowego znów obierając w prawo i zamykając tym cykl. Oto prawdziwy (?) model Wszechświata. Nie ma to jak jabłko...

     Jeśli ktoś z (nowoczesnych) czytelników uważa, że mimo wszystko jabłko się już przejadło, pozwalam sobie naciągnąć go na kupno mandarynki. Obierzmy ją. Jeśli obierać ją będziemy umiejętnie, by nie urwać skórki, to zaczynając od bieguna, otrzymamy kształt stylizowanej litery S (patrz rysunek), coś podobnego do symbolu całki – model uspłaszcznionej przestrzeni 

                                                                               42ab0a61434a28e40385eb0299a11aea.jpg

 

Wszechświata. Tak kiedyś geografowie uspłaszczniali (dla celów kartograficznych) Kulę Ziemską. Jak widzimy, bieguny nie są tu punktami. To oczywiste, tak samo, jak oczywistym jest to, że Wszechświat nigdy nie był i nigdy nie będzie osobliwością... Samą cykliczność wyraża poniższa sinusoida. Aby skórki utworzyć mogły tę piękną sinusoidę, powinny być kładzione

f8bf8bfadf1797d5274e5d2cab90b071.jpg 

na przemian stroną zewnętrzną i wewnętrzną (kup co najmniej dwie mandarynki). Symbolizuje to odwrócenie jakie nastąpić powinno w chwili inwersji, na przykład materia – antymateria. Dwie strony medalu, dwie strony lustra...