JustPaste.it

Dumna Warszawa umierała na stojąco !

zamiast klęczać przed oprawcą NKWD od strzału w tył głowy jak patrioci w wyzwolonym Lwowie

zamiast klęczać przed oprawcą NKWD od strzału w tył głowy jak patrioci w wyzwolonym Lwowie

 

Jan Sidorowicz,  Montreal 2001

 

POWSTANIE WARSZAWSKIE – BEZ NIEDOMOWIEN

(Artykul polemiczny – „politycznie niepoprawny”)

Od ponad pol wieku pokutuje obiegowa opinia, ze sprawca tragedii Powstania byl Stalin, ktory zdradzil, nie udzielajac Warszawie pomocy. Otoz Stalin Warszawy nie zdradzil, bo niczego nie obiecywal. Zachowal sie jak nalezalo sie spodziewac – urzadzil drugi Katyn.

Odpowiedz na pytanie kto byl rzeczywistym sprawca tragedii natrafia na przeszkody. W swiadomosci spoleczenstwa jest to ciagle niezablizniona rana. I dlatego wszelkie dyskusje na ten temat – aby nikogo nie urazic – koncza sie tak zwanym „owijaniem w bawelne”. Bohaterstwo zolnierzy Powstania i przesladowanie ich po wojnie spowodowalo, ze Powstanie weszlo do Panteonu Pamieci Narodowej i tym samym jego dowodcy pozostaja do dzis poza wszelka krytyka.

POWSTANIE WIDZIANE Z BLISKA (oczami 10-letniego chlopca)

Mieszkalismy na Flory nr 7. Pierwszego sierpnia o 5-tej z sasiedniego domu Flory 9 (rog Bagateli) wybieglo 98 chlopakow z rewolwerami w rece, aby zaatakowac gmachy SS na Szucha. Tam byly bunkry, zasieki i czolgi. Rozpetala sie strzelanina i zaraz do naszej piwnicy zaczeli naplywac ranni. Pamietam ich do dzis, jakby to bylo wczoraj, Ukladano ich na weglu lub na stole w pralni, moja mama dawala poduszki. Jeden mial w trzech miejscach przestrzelone lewe pluco, ale zyl. Przyszedl dozorca i powiedzial z zachwytem, ze „nasi jak koty skacza po dachach”. Ja mialem tylko 10 lat, ale zrozumialem, ze jest zle, bo znaczy, ze nie opanowali nawet Bagateli. Ruch powstancow i sanitariuszek odbywal sie piwnicami, przez przebite w murach otwory. Po godzinie strzelanina zaczela cichnac. Wtedy oficer, do ktorego zwracano sie „panie rotmistrzu” (byl to Lech Gluchowski, d-ca batalionu Jelen) – zapytal moja mame (sic!): „Czy pod 9-ka sa juz Niemcy?” – wykazujac tym kompletny brak rozeznania sytuacji. Zrozumielismy co sie dzieje i ucieklismy na 5 pietro. Z nastaniem zmroku weszli Niemcy, zabrali i rozstrzelali tylko mezczyzn, w tym dwoch synow dozorcy (16 i 18 lat). Nas 5-go sierpnia wyprowadzili na Szucha. Siedzac na placu na Rozdrozu bylismy swiadkami jak uformowali kolumne z kobiet i popedzili je przed czolgami w kierunku Piusa, gdzie probowali zdobyc powstancza barykade. Potem trzymali nas dobe bez jedzenia i picia na podworku gestapo, gdzie lezaly zweglone zwloki powstancow. Dozorczyni przebrala trzeciego 14-to letniego syna za dziewczynke. Rozpoznali, zabrali i rozstrzelali. Drugiego dnia przegnali nas plonaca Marszalkowska do barykad powstanczych na placu Zbawiciela. Idac Marszalkowska, w jakims sklepie blisko Oleandrow, widzielismy stos trupow rozstrzelanych mezczyzn, a na placu Zbawiciela lezaly trupy, przez ktore nalezalo przeskakiwac. Po przeskoczeniu barykady powstanczej udalismy sie do rodziny na Hoza 47.

Na tym skrawku miasta, oswobodzonym od Niemcow, mimo ze pociski spadaly na glowe, panowala niepowtarzalna atmosfera jakiejs euforii. Wisialy polskie flagi, dzialaly rozne polskie organizacje, kolportowano prase powstancza. Niestety ten nastroj euforii pomalu gasl, w miare jak na podworku przybywalo mogil, a domy zamienialy sie w sterty gruzow.

Po powstaniu dowiedzialem sie, ze z atakujacego Szucha batalionu Jelen (przedwojenni ulani plus mlody narybek) na 98 zolnierzy ocalalo siedmiu. Przed wycofaniem sie w nocy na Mokotow, zrobili jeszcze zasadzke na Niemcow wchodzacych do domu Flory 5, zabijajac kilku. W efekcie Niemcy rozstrzelali natychmiast wszystkich mieszkancow Flory 9 i Flory 5, w tym moich 9-letnich kolegow ze szkoly. Dobili tez wszystkich rannych i zastrzelili pozostale z nimi sanitariuszki. Mysmy ocaleli przez przypadek. Juz po wojnie dowiedzialem sie, ze w dniach 5-6 sierpnia Niemcy przebijali sie przez Wole, torujac sobie przejscie do mostu Kierbedzia i mordujac masowo mieszkancow (5 sierpnia rozstrzelali 38 tysiecy ludzi). 5-go sierpnia dowodztwo przejal general SS Bach-Zelewski ktory zauwazyl, ze masowe rozstrzeliwania polaczone z rabunkami odrywaja zolnierzy od walki i powoduja nadmierne zuzycie amunicji. Rozkazal wiec rozstrzeliwac tylko mezczyzn i mlodziez meska od lat 14. Nas wygarneli z domu 5 sierpnia, gdy obowiazywal juz nowy rozkaz.

Okazalo sie tez, ze rejon Szucha, gdzie stacjonowalo okolo 1500 uzbrojonych po zeby Niemcow, atakowalo z roznych stron okolo 500 powstancow, uzbrojonych glownie w rewolwery i granaty wlasnej produkcji. Zginelo ponad 400, w tym cala kompania, ktorej udalo sie zdobyc Kasyno Oficerskie. Na Polu Mokotowskim zginela Krystyna Krahelska (kompozytorka piesni powstanczych). Z ulic Bagatela, Flory, Chocimska, Marszalkowska, Oleandrow, Litewska – Niemcy wygarneli i rozstrzelali w ogrodku jordanowskim na Bagateli i w ruinach GISZ-u ok. 3000 mieszkancow. Taka byla cena tej fanfaronady.

To tyle wspomnien i ujawnionych potem faktow.

I potem przez lata gnebilo mnie pytanie, jak mozna bylo dopuscic do takiego szalenstwa. Co bylo tego przyczyna i kto za to jest odpowiedzialny?

POWSTANIE WIDZIANE Z DALEKA (po latach)

Latami sledzilem wszystkie dostepne mi publikacje na temat Powstania. Te krajowe byly zaklamane, a nawet te w miare obiektywne (Borkiewicz, Kirchmayer) posadzalem o tendencyjnosc. Wydania londynskie tez wydawaly mi sie nie w pelni szczere. Opis powstania przedstawiony przez Bora-Komorowskiego w jego ksiazce Armia Podziemna (Londyn 1951) przypomina bardziej pamietnik postronnego obserwatora niz dziennik dowodcy.

Wreszcie zapoznalem sie z opracowaniem Jana Ciechanowskiego, bedacym jego praca doktorska obroniona w Londynie w 1968 roku. Praca ta bazuje na setkach dokumentow zrodlowych, glownie pochodzacych z polskich zbiorow archiwalnych przechowywanych w Londynie oraz na rozmowach Autora z zyjacymi jeszcze sprawcami dramatu. Praca ta pozwolila mi wreszcie sformulowac wlasny poglad na to wydarzenie, ktore zmienilo moje zycie i zycie wielu tysiecy Polakow. Cenne tez byly wyznania pulkownika Iranka-Osmeckiego, szefa wywiadu KG AK oraz raport kuriera Tadeusz Chciuka („Celt”), ktory wrocil z Warszawy do Londynu na kilka dni przed wybuchem powstania.

Tymi wnioskami chcialbym podzielic sie z Czytelnikami, gdyz wydaje mi sie, ze emocje zwiazane z tym problemem opadly, wiekszosc uczestnikow tych wydarzen oraz ich najblizsze rodziny nie zyja i mozna wreszcie obalic pewne mity bez narazania sie na zarzut szargania swietosci narodowych, czy wtorowania propagandzie komunistycznej.

Najpierw trzeba przyjrzec sie sylwetkom ludzi, ktorzy wplywali wtedy na rozwoj wydarzen.

 

Aktorzy pierwszoplanowi:


Gen. Sikorski – Premier i Wodz Naczelny (do smierci w 1943). Realista

Po podpisaniu ukladu Grabski – Majski wydal w listopadzie 1941 rozkaz, ze Armia Krajowa walczy z Niemcami, ale ma stawic zbrojny opor Armii Czerwonej, gdyby bez zezwolenia Rzadu Polskiego wkroczyla na ziemie polskie. Jednak w marcu 1942 po spotkaniu ze Stalinem oswiadczyl podwladnym, ze jesli Rosjanie wkrocza do Polski w poscigu za Niemcami, to stawianie im oporu byloby szalenstwem. A.K. ma manifestowac swoja suwerennosc i jednoczesnie pozytywny stosunek do Rosji Sowieckiej. Ukrycie organizacji uwazal za niemozliwe, bo niektorzy polscy oficerowie byli na uslugach NKWD. Zalecal nie szafowanie ludzmi potrzebnymi do powojennej odbudowy, ktora bedzie mozliwa tylko przy dobrej woli Rosji. W grudniu 1941 przegapil jednak ostatnia szanse ulozenia sie ze Stalinem w sprawie granic, gdy ten mu zaproponowal „niewielkie korekty graniczne”. Wtedy Rosja byla smiertelnie zagrozona, Niemcy byli pod Moskwa, prawdopodobnie Stalin zgodzilby sie na pozostanie Lwowa, a moze nawet i Wilna przy Polsce.


Gen. Grot-Rowecki – dowodca AK (do aresztowania w 1943). Fantasta

Wyznawal niezachwianie tylko teorie walki z dwoma wrogami. Snul takie pomysly, jak zadanie podporzadkowania sie partyzantki sowieckiej dowodztwu AK, a w wypadku wkraczania Rosjan – opoznianie ich ruchu przez dywersje a nastepnie przesuniecie sil AK na Pomorze i stworzenia tam „reduty obronnej”, gdzie przybeda wojska emigracyjne a potem i desanty anglosaskie. W dlugich, utrzymanych w pompatycznym stylu depeszach radiowych, zadal od Sikorskiego zapewnienia desantow lotniczych Anglosasow, nie wiedzac, ze byloby one niewykonalne chocby ze wzgledow technicznych (brak samolotow o takim zasiegu). Wielu zolnierzy AK przyplacilo zyciem nadawanie przez radio takich „dezyderatow” i „memorialow”.


Stanislaw Jankowski – Delegat Rzadu na Kraj. Nawiedzony

Wedlug niego (memorial przeslany do Londynu w styczniu 1944) – polskim celem wojennym na wschodzie jest utrzymanie granicy z 1921 roku – przy wlaczeniu Litwy do Polski i maksymalne oslabienie Rosji przez odlaczenie od niej Ukrainy i Bialorusi i powiazanie ich politycznie i wojskowo z Polska (sic!).


Stanislaw Mikolajczyk – Premier Rzadu Emigracyjnego. Nieugiety.

Polityk o silnym charakterze i zdolnosci przewidywania. Niestety zadano od niego akrobatyki niemozliwej do wykonania. Stalin jako warunek ponownego nawiazania stosunkow dyplomatycznych (zerwanych po ujawnieniu zbrodni katynskiej) wysuwal zaakceptowanie granicy wg. linii Curzona (na Bugu), w zamian za rekompensaty na zachodzie i usuniecie z rzadu osob, ktore publicznie demonstrowaly swoj wrogi stosunek do Rosji (gen.Sosnkowski, ministrowie Kot i Kukiel). Na przyjecie tych warunkow nalegal usilnie Churchill. Mikolajczyk zdawal sobie sprawe jak silna ma pozycje Rosja wsrod Aliantow i ze nalezaloby pojsc na ustepstwa, aby wytargowac cokolwiek, bo inaczej Polska bedzie calkowicie zdominowana przez Rosje, zsowietyzowana a nawet moze i wlaczona do ZSRR. Niestety na ustepstwa nie mogl pojsc, bo wyrazajac zgode na utrate Kresow, stracilby wiarygodnosc czynnikow krajowych i spowodowalby ferment w wojsku, w ktorym wiekszosc zolnierzy pochodzila z Kresow. Na dobitek Alianci nie zgadzali sie na ogloszenie przewidywanych dla Polski rekompensat na zachodzie, aby nie wzmacniac oporu Niemcow. Paradoks polegal na tym, ze caly ten spor byl juz „musztarda po obiedzie”, bo utrata Kresow byla juz wczesniej przesadzona na konferencji Wielkiej Trojki w Teheranie, tylko Roosvelt prosil, aby tego nie ujawniac nikomu, gdyz bal sie stracic 7 milionow glosow Polakow w zblizajacych sie wyborach. W okresie poprzedzajacym Powstanie, Mikolajczyk probowal bezskutecznie zawrzec ze Stalinem porozumienie o wspolpracy militarnej miedzy AK i Armia Czerwona. Mikolajczyk, bazujac na meldunkach krajowych, przecenial sile militarna praktycznie nieuzbrojonej Armii Krajowej, a Stalin zdawal sobie sprawe, ze jest to organizacja wroga Rosji, a jej sila militarna na tle teatru wojennego jest po prostu – zadna. 21 lipca 1944 Mikolajczyk upowaznil czynniki krajowe do podjecia decyzji, czy przeprowadzic w Warszawie powstanie, i w ktorym momencie.


Gen. Sosnkowski – Wodz Naczelny. Niezdecydowany dramaturg.

Ogolnie „byl za, a nawet przeciw”. Nie wydawal jasnych rozkazow, lecz rodzaj sugestii. Nie wyobrazal sobie wspolpracy militarnej z Sowietami, bo to nie byl sojusznik. Zdawal sobie sprawe ze slabosci AK i z jednej strony byl przeciwny powstaniu, z drugiej strony glosil: „rozpaczliwe gesty w zyciu narodow sa niekiedy nieuniknione ze wzgledu na symbolike polityczna tych aktow i znaczenie moralne dla potomnosci”. Podobnie jak Grot-Rowecki widzial koniecznosc beznadziejnego boju pod grozba odpowiedzialnosci przed przyszlymi pokoleniami. Byl autorem absurdalnej Instrukcji dla AK, ktora mowila, ze w miare posuwania sie Rosjan, Armia Krajowa ma wystepowac zbrojnie przeciw Niemcom, ale z chwila pojawienia sie Rosjan w danej miejscowosci – znowu schodzic do podziemia. Bylyby to wiec czyny i ofiary anonimowe, a efekty przypisalaby sobie partyzancka komunistyczna. W grudniu 1943 Sosnkowski nakazal Borowi-Komorowskiemu utworzyc nowa szkieletowa kadrowa organizacje antysowiecka – szczegolnie na Kresach Wschodnich. W maju 1944 wyslal do Polski na spadochronie plk Okulickiego (po skoku automatycznie awansowal na generala) z misja naklonienia dowodztwa AK do wywolania powstania w Warszawie. Chcial z Warszawy uczynic dramatyczna scene, na ktorej mial sie rozegrac ostatni akt polsko-rosyjskiej konfrontacji i „wstrzasnac tym sumienie swiata”. W lipcu 1944 kazal Borowi – Komorowskiemu rozwazyc mozliwosc ewakuowania najwartosciowszych ludzi na zachod (opcja wybrana w styczniu 1945 przez d-ce Brygady Swietokrzyskiej NSZ) lub przez Slowacje na Wegry (sic!). Jednoczesnie ludzil Bora obietnicami przyslania Polskiej Samodzielnej Brygady Spadochronowej, mimo ze zostala ona juz przekazana pod dowodztwo alianckie, a przerzut jej do Polski byl technicznie niewykonalny. A na kilka dni przed spodziewanym wybuchem powstania wyjechal na „inspekcje” do Wloch, umywajac rece od odpowiedzialnosci. Powstania ani nie nakazal, ani nie zakazal.


Stalin – wiadomo. Konsekwentny rzezimieszek

Jego stosunek do Polski by jasny: okreslal go pakt Ribentrop- Molotow i zbrodnia katynska. Stad latwo bylo zgadnac intencje jego na przyszlosc. Rzad Londynski traktowal z nieukrywana pogarda a Armii Krajowej zarzucal, ze nie walczy z Niemcami, lecz zwalcza partyzantke sowiecka. Bylo w tym troche prawdy. Represje niemieckie na ludnosci powodowaly, ze AK prowadzila tylko akcje sabotazowe i to w ograniczonym zakresie. W latach 1943-44 w lasach zrobilo sie ciasno. Czesto na tych samych terenach dzialaly oddzialy AK, partyzantka komunistyczna, ukrainska, rosyjscy spadochroniarze zrzuceni na tyly wroga i wreszcie pospolite bandy rabunkowe. Wszystkie czerpaly srodki do zycia z tego samego „rezerwuaru”, jakim byly gospodarstwa chlopskie. Dochodzilo wiec do zatargow a czasem i potyczek, bo trzeba bylo bronic polskiej ludnosci. W okregach wilenskim i nowogrodzkim dochodzilo do starc z partyzantka sowiecka a nawet do kontaktow z Niemcami, celem pozbycia sie „niepozadanych gosci” (Krzysztof Komorowski -Armia Krajowa, Lisiewicz – Plan Burza). Stad Stalin juz 1943 roku przeciwstawial sie zrzutom broni dla AK – twierdzac, ze bron ta idzie w nieodpowiednie rece. A podczas powstania nie zgadzal sie nawet na ladowanie samolotow alianckich na zalozonej przez Amerykanow bazie lotniczej w Poltawie na Ukrainie, ktore moglyby dokonac zrzutow broni dla Warszawy, w ramach lotow wahadlowych. Argumentowal, ze „Rzad Radziecki nie chce miec nic wspolnego z awantura wywolana przez kryminalistow dla osiagniecia celow wrogich wobec Zwiazku Radzieckiego” Niesluszne jest jednak oskarzanie Stalina, ze wstrzymujac ofensywe sowiecka i odmawiajac udzielenia pomocy – zdradzil Warszawe. Stalin Warszawy nie zdradzil, bo Stalin Warszawie niczego nie obiecywal. Zachowal sie jak mozna sie bylo spodziewac – urzadzil drugi Katyn.


Churchill – wiadomo – Nieszczery doradca

Z wielka sila nalegal na Mikolajczyka, aby ten zgodzil sie na zmiane granic i na usuniecie z Rzadu osob wrogich Rosji, co daloby szanse na dogadanie sie ze Stalinem w sprawach wspolpracy wojskowej i administracji cywilnej na wyzwolonych terenach. Argumentowal, ze Anglia dochowuje swoich zobowiazan sojuszniczych wobec Polski, ale nigdy nie gwarantowala „specyficznych” granic i uprzedzal, ze Anglicy nie beda bic sie z Rosja o polskie granice. Oczywiscie w tych wszystkich radach najwazniejszy byl interes Wielkiej Brytanii, honorowe wyjscie z sytuacji w stosunku do zdradzanej Polski i troska, aby nie zrazic sobie Rosji, na ktorej spoczywal glowny ciezar wojny.


Roosevelt – wiadomo – Obludnik

Zatail, ze juz na konferencji w Teheranie uzgodnil ze Stalinem przebieg polskiej wschodniej granicy, bo nie chcial utracic w wyborach 7 milionow glosow Polonii. W rozmowie z Mikolajczykiem udawal, ze popiera jego dazenia do zachowania Lwowa i Wilna, niepotrzebnie „utwardzajac” jego stanowisko. W fazie powstania ociagal sie z udzieleniem pomocy lotniczej a nawet z ogloszeniem, ze powstancy sa zolnierzami koalicji i przysluguja im prawa kombatanckie zgodnie z konwencja haska i genewska. Wszystko, aby nie narazic sie Stalinowi, bo to dzialo sie na terenie rosyjskiego teatru operacyjnego. W Jalcie nie wyciagnal wnioskow z zachowania sie Stalina podczas Powstania i uwierzyl mu, ze on chce „aby Polska byla niepodlegla i demokratyczna”. Bo Stalin byl jeszcze potrzebny do rozgrywki z Japonia.


Hitler – Wodz Narodu Niemieckiego – wiadomo

Na wiadomosc o wybuchu powstania, rozkazal zabic wszystkich mieszkancow bez wzgledu na wiek i plec a miasto spalic i zrownac z ziemia. Rozkaz ten natychmiast zaczeto wykonywac z niemiecka skrupulatnoscia.


Armia Krajowa – elita Narodu – wspaniala organizacja

Juz sama nazwa powodowala nieporozumienia, gdyz posiadala tylko nieliczne oddzialy zbrojne operujace glownie w lasach. To bylo raczej sprzysiezenie ludzi ze wszystkich warstw spolecznych, gotowych walczyc o Polske wszelkimi dostepnymi srodkami. Jej liczebnosc wahala sie (w zaleznosci od czasokresow oraz zrodel) od 200 do 350 tysiecy czlonkow. Wiekszosc zolnierzy nie wykonywala zadan bojowych, lecz wywiadowcze i sabotazowe w swoich miejscach pracy, sabotujac urzadzenia, srodki transportowe i archiwa wroga. Przez sama Komende Glowna przewinelo sie w czasie okupacji 4500 etatowych pracownikow, z czego ponad 1500 zginelo rozstrzelanych lub w obozach koncentracyjnych. Armia Krajowa miala wspanialych ludzi, pracujacych w nieustannym zagrozeniu i prowadzila bardzo szeroki zakres dzialalnosci: wywiad (krajowy i zagraniczny), wysylanie kurierow, przyjmowanie zrzutow, akcje sabotazowe, likwidowanie gestapowcow i konfidentow, odbijanie wiezniow, opieka nad rodzinami aresztowanych i pomordowanych, tajne podchorazowki, produkcja broni, propaganda (druk i kolportaz), podrabianie dokumentow, sluzba medyczna i kwatermistrzowska. W samej Warszawie posiadala kilka tysiecy lokali konspiracyjnych i skrzynek kontaktowych. Z pieniedzy ze zrzutow miala budzet, z ktorego oplacano pracownikow pracujacych wylacznie dla organizacji, wyplacano zold zolnierzom, zapomogi dla rodzin, kupowano bron, wykupywano wiezniow. Miala tylko jeden mankament: praktycznie nie miala broni. Szczegolnie w Warszawie, przed samym wybuchem powstania.

 

ROLE DRUGOPLANOWE:


Gen. Tatar – Zastepca Szefa Sztabu AK – „tredowaty”

Jesienia 1943 opracowal dla Dowodcy AK referat, w ktorym udowadnial, ze cala Europa poludniowo-wschodnia dostanie sie w strefe wplywow sowieckich, wiec nie mozna prowadzic polityki dwoch wrogow, lecz trzeba sie z Rosja ulozyc i czym wczesniej tym lepiej, bo uzyska sie lepsze warunki zanim Rosjanie wejda. Zostal uznany w sztabie za zdrajce i aby nie „zarazal” tymi ideami mlodszych oficerow – zostal wyslany w kwietniu 1944 do Londynu.


Plk Bokszczanin – Z-ca Szefa Sztabu AK – przytomny

Na odprawach poprzedzajacych decyzje o powstaniu przekonywal, ze Rosjanie zatrzymaja ofensywe, gdy zorientuja sie, ze powstanie zostalo wywolane przez wrogi im Rzad w Londynie, celem zainstalowania w stolicy podleglych mu wladz cywilnych. Ostrzegal przed przedwczesnym rozpoczeciem powstania, zanim nie pozna sie intencji Rosjan. Radzil, aby nie wydawac rozkazu do walki, zanim nie zaobserwuje sie, ze artyleria sowiecka przenosi ogien na lewy brzeg Wisly. Bylby to dowod, ze przelamali opor niemiecki na prawym brzegu i zamierzaja forsowac Wisle. Przyjeto to, jako warunek rozpoczecia powstania, ale w chwili wydawania rozkazu do walki – zapomniano o tym.


Jan Nowak- Jezioranski – „Kurier z Londynu” – sygnal ostrzegawczy

Gdy w lipcu 1944 wrocil z Londynu do Polski, byl chyba najlepiej zorientowanym czlowiekiem w sytuacji zarowno w Londynie jak i w Polsce. W Londynie rozmawial z Mikolajczykiem i Sosnkowskim, byl przyjety przez Churchilla i ministra Edena i mial wystapienie w Parlamencie Brytyjskim. Ostrzegal dowodztwo AK, ze sytuacja miedzynarodowa jest taka, ze Rosjanie po zajeciu Polski, bede w niej rzadzic jak zechca, wiec powstanie bedzie walka o przegrana juz sprawe. Ze nie mozna liczyc na zadna pomoc militarna z Zachodu i ze powstanie nie poruszy tez opinii publicznej na Zachodzie. Uprzedzil tez, ze Polska Brygada Spadochronowa nie przybedzie z pomoca, bo zostala juz przez Aliantow przeznaczona do innych celow. Nie przybedzie nawet anglo-amerykanska misja obserwatorow, bo Polska lezy w strefie dzialan sowieckich. Wspomina, ze mlodsi oficerowie prosili go, aby przekonal dowodztwo, ze powstanie to szalenstwo. Nie przekonal.


„Polacy” z Komitetu Lubelskiego – (PKWN) – moskiewskie pacholki

Wzywali do rozpoczecia walki w Warszawie. A gdy powstanie wybuchlo, odezwa KC PPR glosila: „Banda sanacyjnych awanturnikow i warcholow podnosi dzis swa brudna lape przeciw PKWN i przeciwko Ludowemu Wojsku Polskiemu…” A Gomulka po upadku powstania powiedzial: „stosy trupow bohaterskich obroncow stolicy reakcja traktowala jako drabine, po ktorej chciala dostac sie do wladzy, wbrew woli Narodu”.


Gen. SS Von dem Bach-Zelewski – odpowiedzialny za pacyfikacje – Polki-syn

Uzyskal zgode Hitlera, aby ze wzgledow praktycznych (oszczednosc czasu i amunicji) nie zabijac wszystkich mieszkancow, lecz tylko mezczyzn i chlopcow powyzej lat 14-tu.


Marszal. Rokossowskij – D-ca Frontu Sowieckiego – Polak?!

Po przegranej bitwie pancernej 4-5 sierpnia pod Wolominem, gdy jego jego korpus pancerny zostal przez Niemcow odrzucony – juz 8 sierpnia zameldowal Stalinowi, ze 23 sierpnia bedzie w stanie wznowic ofensywe celem zdobycia Warszawy (Stalin planu nie zatwierdzil). Potem, aby przedluzyc powstanie, pozorowal „desant” na Czerniakowie. Nie nawiazal kontaktu z dowodztwem powstania, mimo ze wskazano mu czynny kabel telefoniczny z Pragi do Srodmiescia. Po wojnie mianowany Marszalkiem Polski.

 

BEZPOSREDNI SPRAWCY


Gen. Okulicki – Emisariusz Sosnkowskiego – zawadiaka (dzis bylby nazwany oszolomem)

Znany byl w Kolach wojskowych ze swojej impulsywnosci i brawury. Bor-Komorowski wyrazal sie o nim: „to jest ktos, to jest chlopak do wypitki i do wybitki” i widzial w nim meza opatrznosciowego. Postac tragiczna. Goracy patriota, ale bez wyobrazni i poczucia odpowiedzialnosci, a dziwne, bo przeszedl w 1940-1941 przez wiezienia NKWD, lecz w 1944 ciagle nie docenial perfidii i przebieglosci Rosjan. Zrozumial to chyba dopiero wtedy, gdy w 1945 zostal podstepnie uprowadzony do Moskwy i znalazl sie znowu na Lubiance (gdzie po procesie 16-tu zmarl lub zostal zamordowany). Zrzucony do Polski w maju 1944 uparcie dazyl do wywolania powstania. Mowil: „potrzebny jest czyn, tylko przez walke mozna wykazac dazenie narodu do wolnosci i niepodleglosci”. Czlonkow Komendy Glownej AK, ktorzy wyrazali obawy, posadzal o defetyzm i tchorzostwo. Na argumenty, ze brak jest broni, odpowiadal: „lud paryski nie liczyl ilosci palek jak ruszal na Bastylie”. Borowi-Komorowskiemu grozil, ze jesli nie wyda rozkazu do powstania, to stanie sie drugim Skrzyneckim. Caly czas parl do walki, namawial czlonkow KG, aby Borowi przedstawiali falszywy obraz sytuacji, aby przyspieszyc wydanie rozkazu.(Ciechanowski) Az dopial swego. Jan Nowak-Jezioranski w swojej ksiazce „Kurier z Warszawy” (wyd. Odnowa, Londyn 1978) pisze o nim: (w przededniu powstania) „nie odczuwal wahan ani rozterki – wynikalo to z jego brawurowej natury zolnierza pedzacego do szturmu z zamknietymi oczyma”… Na ostatniej odprawie przed powstaniem Bor mianowal go dowodca nowej organizacji antysowieckiej, ktora miala rozpoczac dzialania w wypadku aresztowania przez Rosjan dowodcow Armii Krajowej i nakazal mu wylaczyc sie z akcji powstanczej i przejsc do glebokiej konspiracji. Powiedzial mu: „Jest Pan Generale nasza ostatnia nadzieja”. Gdy 6 sierpnia miasto plonelo, na Woli rozstrzeliwano codziennie 30 tysiecy ludzi i wiadomo juz bylo, ze powstanie obraca sie w katastrofe – Okulicki pisal do Bora: ” nalezy zdobyc najwazniejsze gmachy rzadowe jak Akademie Sztabu Generalnego i ratusz i oflagowac te budynki, aby wkraczajacy bolszewicy ujrzeli potege Panstwa Polskiego”. Po upadku Powstania, jako ostatni Dowodca Armii Krajowej, napisal do prezydenta Raczkiewicza, ze „powstanie warszawskie dobrze spelnilo swoje zadanie”… Armie Krajowa rozwiazal w styczniu 1945.


Gen. Bor-Komorowski – Dowodca AK – kawalerzysta

Wedlug opinii plk Bokszczanina wojskowe wiadomosci i przygotowanie dowodcy AK „ograniczaly sie do umiejetnosci dowodzenia pulkiem kawalerii”. Nie mial zadnego doswiadczenia w prowadzeniu walki w miescie i nie znal sie na koniecznych zabezpieczeniach logistycznych takiej walki. Byl czlowiekiem slabego charakteru i ulegal wplywom takich osobnikow jak Okulicki. General Tatar wyrazal sie o nim „pajac” (Ciechanowski). Jan Nowak-Jezioranski (Kurier z Warszawy) pisze o nim: „Wbrew jakby jemu samemu pchaly go nieustannie w gore wojenne okolicznosci i dziwny polski system selekcji, zapewniajacy najwieksze szanse temu, na ktorego wszyscy najlatwiej sie godza, bo nikomu nie przeszkadza”. Na dwa tygodnie przed wybuchem powstania Bor-Komorowski twierdzil: „Przy obecnym stanie sil niemieckich i ich przygotowaniach polegajacych na rozbudowie kazdego budynku zajmowanego przez wojsko lub urzedy w obronne fortece z bunkrami i drutem kolczastym – powstanie nie ma szans powodzenia”. Rozkaz do rozpoczecia powstania wydal po naciskach Okulickiego i pod nieobecnosc szefa wywiadu i szefa wydzialu operacyjnego, na podstawie nie sprawdzonej wiadomosci d-cy okregu warszawskiego, ze na Pelcowiznie zauwazono juz czolgi sowieckie. Pol godziny pozniej okazalo sie, ze to nie byly czolgi sowieckie, tylko niemieckie, przechodzace do kontrofensywy. Rozkaz mogl jeszcze odwolac, lecz nie zrobil tego. W czasie Powstania wykazal sie brakiem elementarnej wiedzy wojskowej. Zadal, aby przyslano Polska Brygade Spadochronowa i polskie dywizjony Mustangow, co bylo niewykonalne az z dwoch powodow: nie zdobyto lotniska i ze wzgledu na ograniczony zasieg samolotow. 14-go sierpnia wydal desperacki rozkaz, aby oddzialy lesne AK „szly na odsiecz Warszawie”. Oddzialy z Kampinosu dotarly na Zoliborz, ale te z Puszczy Kozienickiej i Swietokrzyskiej, po wyjsciu z lasow, zostaly rozbite przez Niemcow… Czlowiek przestrzegajacy zasad etycznych… W przededniu powstania jego zona byla w 8-mym miesiacu ciazy. W swojej ksiazce pisze, ze mogl ja wyslac za miasto, ale stwierdzil, ze jako zona dowodcy winna dzielic los mieszkancow stolicy. Cudem ocalala wraz z poltorarocznym dzieckiem z rzezi na Woli. W przededniu kapitulacji powstania, w uznaniu zaslug, zostal przez Prezydenta Raczkiewicza mianowany Wodzem Naczelnym Polskich Sil Zbrojnych…


Gen. Pelczynski – Szef Sztabu KG AK – dyzio

Na jednej z ostatnich odpraw KG, Delegat Rzadu zapytal go, co bedzie, jesli Rosjanie wstrzymaja ofensywe. Odpowiedzial: „no to Niemcy nas wyrzna”. Ustalono tez, ze ze wzgledu na brak broni, silnie ufortyfikowane obiekty zajmowane przez Niemcow, jak aleja Szucha czy koszary lotnikow na Rakowieckiej – nie beda atakowane, lecz jednie izolowane, bo chodzi o opanowanie miasta. Pierwszego sierpnia wszystkie obiekty byly atakowane i mimo olbrzymich strat w ludziach zaden nie zostal zdobyty. Po wojnie powiedzial, ze te silnie bronione obiekty byly atakowane przez niedopatrzenie … Do konca niczego nie zrozumial. W 1945 roku powiedzial Janowi Nowakowi-Jezioranskiemu (Kurier z Warszawy): „Rosjanie doslownie lizali juz Warszawe, musielibysmy nie byc wojskiem tylko straza ogniowa, aby sie nie bic w tej sytuacji”…


Plk Chrusciel („Monter”)  -  D-ca Okregu Warszawskiego – wywiadowca – amator

Nie zorganizowal wywiadu na przedpolu walki w postaci obserwatorow zaopatrzonych w krotkofalowki, aby informowac o postepach wojsk sowieckich. 31-go lipca wsiadl w tramwaj i pojechal na Prage, zobaczyc co sie dzieje na rogatkach miasta. Dojechal do wylotu Grochowskiej i do wylotu Radzyminskiej. I baby powiedzialy mu, ze na Pelcowiznie widziano juz czolgi bolszewickie. Dalej wywiad dowodcy okregu nie siegal. Z ta wiadomoscia, ktora okazala sie po prostu plotka, wrocil do Bora i bylo to podstawa do wydania rozkazu o poczatku powstania. Powstancow nie posiadajacyh broni kazal uzbroic w siekiery, lomy i kilofy. Jeszcze przez caly sierpien, nie majac zadnych odwodow, az do upadku Starowki snul nierealne plany „kompletnego wyrzucenia Niemcow z miasta”. Na ostatniej przed kapitulacja naradzie dowodztwa AK, w dniu 28 wrzesnia, bedac swiezo awansowany na generala oswiadczyl: (Zenczykowski-Samotny boj Warszawy) – „Duch zolnierzy jest doskonaly, nasze pozycje obronne sa dobre, sytuacja amunicyjna i stan broni jest dobry, walke obronna mozemy prowadzic stosunkowo dlugo…”


Plk Iranek-Osmecki – Szef Wywiadu KG AK – spoznialski

Dal sie przekonac Okulickiemu, ze (cytuje jego wspomnienia): „musimy stoczyc w Warszawie bitwe, ktorej swiat nie bedzie mogl zignorowac, bo dostarczy to krwawego dowodu perfidii sowieckiej”. I dalej: „Jako szef wywiadu mialem obowiazek przestrzec Bora przed nieprzemyslana decyzja, ale jako Polak podzielalem poglad Okulickiego, ze Warszawa nie moze przejsc z rak niemieckich w sowieckie bez wyrazenia naszej woli zachowania niepodleglosci chocby poprzez wielki krzyk buntu i rozpaczy”. Ostrzegal Bora, ze Niemcy koncentruja na przedpolu Warszawy doborowe dywizje pancerne SS. Niestety, gdy dostal informacje, ze dywizje te przeszly juz do kontrnatarcia – spoznil sie na ostatnia odprawe, na ktorej Bor wydal rozkaz rozpoczecia nazajutrz powstania.

 

OKOLICZNOSCI LAGODZACE:

20 lipca byl zamach na Hitlera i nieudany przewrot wojskowy – liczono, ze lada dzien rozsypie sie niemiecka dyscyplina. W dniach 22 do 27 lipca obserwowano w Warszawie paniczna ucieczke Niemcow. Piszacy te slowa widzial, jak niemieccy urzednicy zamieszkali w naszym domu wyrzucali w poplochu z okien ubrania i materace prosto na stojacy na podworku samochod. Przez mosty ciagnely na zachod kolumny wycienczonych zolnierzy, co sprawialo wrazenie rozkladu na froncie i ucieczki. Na prosbe Churchilla, Stalin zgodzil sie przyjac Mikolajczyka, ktory wlasnie byl w drodze do Moskwy. Sadzono, ze moze nareszcie uda mu sie uzgodnic zasady chocby doraznej wspolpracy wojskowej miedzy AK i Armia Czerwona. Od 26 lipca slychac bylo od wschodu ciagly odglos kanonady artyleryjskiej. W tym czasie komunistyczna radiostacja z Lublina nadawala odezwy „do ludu Warszawy, aby chwycil za bron i pomogl Armii Czerwonej zdobyc miasto”. Istnialo wiec niebezpieczenstwo, ze powstanie wywolaja czynniki komunistyczne i one przywitaja Rosjan „w imieniu Narodu” lub, ze wybuchnie ono spontanicznie w sposob niekontrolowany. I tak oto udalo sie Rosjanom „wpedzic w maliny” dowodztwo AK.

 

SPLOT NIEPOROZUMIEN, PARADOKSOW I ILUZJI

Paradoksem bylo, ze zawarcie przez Mikolajczyka porozumienia o wspolpracy militarnej rozbijalo sie o to, ze nie chcial on i nie mogl zgodzic sie na korekte naszej wschodniej granicy. A sprawa utraty przez Polske swoich ziem na wschodzie byla juz dawno przesadzona na konferencji w Teheranie, lecz bylo to przed Rzadem Polskim, na wniosek Roosvelta – ukrywane. Nieporozumieniem bylo wzajemne przecenianie swoich rol. Rzad w Londynie na podstawie przesadzonych meldunkow przecenial sile militarna AK, a czynniki krajowe przecenialy mozliwosci dyplomatycznego dzialania rzadu emigracyjnego, z ktorym nikt sie za bardzo nie liczyl. Jak slusznie napisal Jan Karski, wojne wygrywa sie sila gospodarki i zasobow, czyli iloscia wyprodukowanych czolgow i samolotow, a nie jakims podziemiem, ktore choc wspaniale zorganizowane, pozostawalo bez broni. Wydaje sie, ze kluczem do rozwiazania zagadki „jak moglo dojsc do takiego szalenstwa” jest raport Tadeusza Chciuka, ktory 26 lipca 1944 wrocil do Londynu ze swojej drugiej wyprawy do Polski jako kurier MSW. Cytuje wyjatki: „Narod polski zdaje egzamin w tej wojnie. Ale egzaminu tego nie zdaja kierownicy naszego zycia podziemnego, organizatorzy konspiracji, przywodcy polityczni i wojskowi. Bardzo malo moglbym wyliczyc osob sposrod kierujacych naszym zyciem podziemnym, ktore orientuja sie w wydarzeniach miedzynarodowych, w swiatowym ukladzie sil i tym samym w naszych mozliwosciach. Ale i te osoby, ktore sie orientuja, odrzucaja wiadomosci niepomyslne, bazujac swe poglady, nadzieje i postepowanie na wiadomosciach pomyslnych. Gdy mowilem, ze Rosja jest dzis potega, z ktora musimy sie liczyc – odpowiadano mi, ze to sa jej ostatnie podrygi, ze nie ma wlasnej broni ani amunicji, walczy sprzetem amerykanskim i zalezy od anglosaskich dostaw zywnosci”. I dalej: „Prowincjonalizm naszego spoleczenstwa mozna nazwac najczystszym patriotyzmem. Chodzi tu o prawdziwych z krwi i kosci Polakow, t.zn. niezbyt myslacych, ale bardzo dzielnych patriotow. Coz wiec prostszego jak walczyc do ostatniej kropli krwi o kazda piedz ziemi polskiej, byc bohaterem i zginac. To, ze spoleczenstwo nie poszlo na wspolprace z Niemcami, kosztowalo nas juz smierc milionow ludzi. To zas, ze bedziemy bohaterami, ktorzy niczego sie nie zrzekna – moze nas kosztowac utrate calej Polski”.(Duraczynski, Miedzy Londynem a Warszawa) Niestety prawda bylo to, co wbijala nam przez pol wieku propaganda komunistyczna: masy zolnierskie AK zostaly oszukane przez dowodztwo. Zdecydowana wiekszosc w powstaniu widziala szanse odwetu na Niemcach. Tylko nieliczni zdawali sobie sprawe, ze gra idzie o co innego: Niemcy i tak odejda z Warszawy, chodzi o przyszly ksztalt Polski. Ale tylko waskie kierownictwo wiedzialo, ze ten ksztalt Polski tez juz jest przesadzony, a powstanie ma byc tylko „krzykiem protestu”. Zolnierze nie zdawali sobie sprawy jak wrogie sa stosunki miedzy obozem londynskim a sowietami. Porywajac sie do walki z Niemcami, nie wiedzieli, ze nagroda za ich czyn bedzie na pewno upokarzajace rozbrojenie a dla wielu z nich wiezienie lub sowieckie lagry i smierc. A na tych, co podejmowali decyzje ciazyl czynnik psychologiczny. Wiedzieli, ze jesli nie rzuca AK do walki z Niemcami, to potwierdza sowieckie zarzuty biernosci a nawet sympatyzowania z Niemcami i skoncza w wiezieniach NKWD. Wiedzieli, ze NKWD ma ich „rozpracowanych” – zna ich pseudonimy, nazwiska i rysopisy. Wiec wysylajac nieuzbrojona mlodziez na bunkry i czolgi – swiadomie lub podswiadomie probowali kupic sobie chocby chwilowa nietykalnosc. Tego watku nie znajdziemy oczywiscie w zadnych wspomnieniach ani „politycznie poprawnych” opracowaniach historycznych, ale wedlug mnie musial wchodzic w rachube. Wszyscy maja instynkt samozachowawczy…

 

OD PLANU „BURZA” DO POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Bor-Komorowski zmienil bezsensowna „Instrukcje dla AK” Sosnowskiego, ktora przewidywala, ze AK atakuje cofajacych sie Niemcow, a z nadejsciem Rosjan – schodzi znowu do podziemia. Bor postanowil, ze AK atakuje cofajace sie niemieckie straze tylne, a nastepnie ujawnia sie przed Rosjanami jako wojsko podlegle Rzadowi Polskiemu i wystepuje w roli gospodarza, proponujac wspolna walke z Niemcami. Ze wzgledu na slabosc sil, miala to byc bardziej demonstracja polityczna niz realna pomoc wojskowa dla Armii Czerwonej. Dzialania takie, na przyklad na Wolyniu, przechodzily zupelnie bez echa. Aby uzyskac rozglos postanowiono zdobyc silami AK wieksze miasta jak Wilno i Lwow. Operacje te wykonano kosztem wielkich strat w ludziach i nawiazano nawet wspolprace z dowodcami oddzialow liniowych armii sowieckiej. W kilka dni pozniej oddzialy AK byly rozbrajane, a oficerowie aresztowani przez NKWD. Zolnierze mieli do wyboru Kaluge lub wcielenie do Armii Berlinga. Oficerowie – Kaluge lub smierc (bo do Armii Berlinga byli nieprzydatni). Wydarzenia te nie byly w stanie poruszyc opinii swiatowej. Dopominano sie przyslania anglo-amerykanskich misji obserwacyjnych, ale bezskutecznie, bo te tereny byly teatrem operacyjnym sowietow. Fakty te, zamiast zadzialac ostrzegawczo na dowodztwo AK – wplynely na utwierdzenie opinii, ze powstanie zbrojne w Warszawie bedzie ostatnia szansa zaalarmowania opinii swiatowej, ze Rosjanie zagarniaja Polske, nie liczac sie z jej legalnymi wladzami. Okulicki, wedlug wspomnien Iranka-Osmeckiego, mowil: „Wilno i Lwow, te zamordowane miasta nie otworzyly oczu Zachodowi. Ale tym razem nasza ofiara bedzie tak wielka, ze beda musieli zmienic swoja perfidna polityke, ktora skazuje Polske na nowa niewole”. Gdy 15 lipca podejmowano decyzje o podjeciu walki w Warszawie znane bylo zachowanie sie Rosjan w Wilnie i we Lwowie. Ludzono sie jednak, ze bedzie ono inne na ziemiach na zachod od linii Curzona. Ale w dniu 25 lipca Bor-Komorowski winien wiedziec, co stalo sie z oddzialami AK na Lubelszczyznie, ktore po walce z Niemcami rozbrojono a oficerow aresztowano i wywieziona do Rosji. Bylo to wyrazne ostrzezenie, ze planowane powstanie nie moze liczyc na pomoc Sowietow ani nawet na ich lojalna wspolprace – bo uwazaja oni AK za wroga im formacje. A pulkownik Chrusciel winien wiedziec jak niedobrze wygladala sytuacja na froncie w dniach 28-30 lipca w rejonie Radzymina, Tluszcza i Wolomina, bo oddzialy AK wspoldzialaly tam z Armia Czerwona. Pisze o tym Tomasz Strzembosz (Rzeczpospolita Podziemna, W-wa2000, str. 290-295). A jesli ci dowodcy o tym nie wiedzieli, to tym gorzej o nich swiadczy. Bo potrafili przez 5 lat utrzymac lacznosc radiowa z Londynem a nie mieli lacznosci z wlasnymi oddzialami w decydujacym momencie.

BRAK PRZYGOTOWANIA

Zmiana planow Burzy spowodowala, ze oddzialy AK w Warszawie, liczne i doskonale zorganizowane, byly bardzo slabo uzbrojone. Jeszcze do polowy lipca bron pochodzaca ze zrzutow przekazywano do oddzialow lesnych. Wedlug posiadanych danych, w chwili przystapienia do walki, oddzialy mialy (liczac tylko podstawowa bron piechoty):
- 98 recznych karabinow maszynowych z zapasem 160 naboi na kazdy
- 604 pistoletow maszynowych z zapasem 200 naboi na kazdy
- 1386 karabinow z zapasem 170 naboi na kazdy
Ponadto posiadano 2660 rewolwerow z 20 nabojami na kazdy i okolo 50 tysiecy granatow recznych glownie wlasnej produkcji. Oddzialy tzw. szturmowe liczyly okolo 30 tysiecy zolnierzy, wiec jak widac, tylko co pietnasty mial bron dluga. Broni ciezkiej w ogole nie bylo. Nie zadbano o zaopatrzenie oddzialow warszawskich w srodki lacznosci jak radiostacje i telefony polowe (mozna bylo ulozyc linie telefonow polowych w kanalach). Odbilo sie to fatalnie na dowodzeniu w czasie walki – musiano zdac sie na ofiarne laczniczki, a oficerowie Komendy Glownej siedzac z lornetkami na dachach wysokich budynkow probowali zgadnac, co sie dzieje w innych dzielnicach. Bor-Komorowski (Armia Podziemna) pisze, ze „dochodzace odglosy pozwalaly mu zorientowac sie w przebiegu walk”. Przez brak lacznosci nie mozna bylo skoordynowac dzialan. Przyklad:, gdy oddzialy z Kampinosu dotarly na cmentarz powazkowski – oddzialy powstancze juz wycofaly sie na Stare Miasto. Rozporzadzajac pieniedzmi ze zrzutow, nie zakupiono srodkow opatrunkowych ani nie stworzono zapasow zywnosci. Zolnierze od pierwszych dni powstania glodowali, zdani na skromne zapasy mieszkancow miasta.

BRAK PRZEWIDYWANIA

Przed podjeciem decyzji kazdy strateg wojskowy winien spojrzec na mape. Jak w koncu lipca przebiegala linia frontu” Dopiero w marcu zostal odblokowany Leningrad a Niemcy trzymali sie jeszcze mocno na Lotwie i w Estonii oraz na poludniowej Ukrainie i w Moldawii. Wojska, ktore podeszly klinem pod Warszawe, tracily impet po dwumiesiecznej ofensywie spod Kowla. Mozna sie wiec bylo spodziewac, ze Niemcy beda zaciekle bronic linii Wisly, jako ostatniej naturalnej przeszkody przed granicami Rzeszy i ze Rosjanie bede musieli stanac przed sforsowaniem Wisly dla podciagniecia zaopatrzenia w paliwo, zywnosc i amunicje. Kazdy by stwierdzil, ze sytuacja jest niewyjasniona i ze Rosjanie moga nie wejsc z marszu do stolicy. Powstanie militarnie wymierzone przeciw Niemcom, politycznie bylo wymierzone przeciw sowietom i oni o tym dobrze wiedzieli. Jak w tej sytuacji mozna sie bylo spodziewac od Rosjan chocby lojalnego wspoldzialania” Znajac ich wrogi stosunek do Armii Krajowej i calego obozu londynskiego nalezalo przyjac, jako wysoko prawdopodobne, ze ze wzgledow politycznych wstrzymaja ofensywe. Byla to dla Stalina wyjatkowa okazja, aby niemieckimi rekoma pozbyc sie w Polsce opozycji antykomunistycznej i kwiatu inteligencji. Byloby naprawde zdumiewajace, gdyby z takiej okazji nie skorzystal. Niestety, czlonkowie Komendy Glownej AK takiej alternatywy nie przewidywali. Nie byli to ludzie ograniczeni, tylko jak pisze Iranek-Osmecki: „nie chcielismy dopuscic do naszych mysli takiej alternatywy, bo niszczyla nasza racje bytu”. „Trzeba zajac miasto i utrzymac je do nadejscia Armii Czerwonej, a jesli nie nadejdzie – umrzec” – zadecydowal Okulicki, wydajac tym samowolnie wyrok smierci dla 200 tysiecy mieszkancow stolicy. Nie pytanych, czy podzielaja ten jego zapal do umierania.

OBLEDNE SCENARIUSZE

Natomiast przewidywano inne pesymistyczne na ogol scenariusze wydarzen po wejsciu Rosjan, w zaleznosci od ich zachowania sie. I tak wymyslono:
- Dowodca okregu warszawskiego (plk Chrusciel) pozostaje w poblizu mostow (w zalozeniu, zdobytych przez powstancow) i ujawnia sie Rosjanom jako komendant garnizonu, a Jankowski ujawnia sie jako przedstawiciel wladz cywilnych z ramienia rzadu londynskiego, czyli jako gospodarz.
- Komenda Glowna pozostaje na zachodnich krancach Woli w fabryce Kamlera i obserwuje zachowanie sie Rosjan. Jesli Rosjanie nie aresztuja komendanta okregu, to KG ujawnia sie, a doborowe odzialy Kedywu, stanowiace oslone KG na Woli – maszeruja defilowac. W wypadku aresztowania Chrusciela – KG i oddzialy Kedywu albo przechodza do Kampinosu, (zastanawiam sie dzis po co? Przeciez to zagajnik, ktory Rosjanie, nie liczacy sie ze stratami ludzkimi, mogli przeczesac w kilka godzin), albo zamykaja sie z radiostacja w murach fabryki Kamlera na Woli i bronia sie tam, aby „wywolac swiatowy skandal”. Doborowe oddzialy Kedywu, zgromadzone na Woli, nie zdawaly sobie sprawy, ze znalazly sie tam glownie po to, aby bronic Komende Glowna AK przed Rosjanami .
- Jesli Rosjanie aresztuja rowniez czlonkow KG – to wtedy pozostajacy w glebokiej konspiracji Okulicki (wlaczyl sie do powstania dopiero 15 wrzesnia) – bedzie mial za zadanie odbudowac struktury dowodztwa AK.
Niestety nikt nie chcial dopuscic mysli, ze Rosjanie W OGOLE NIE WEJDA, gdyz wtedy pomysl powstania stracilby racje bytu.

BRAK WIEDZY WOJSKOWEJ CZYLI PARTACKA ROBOTA

Te spekulacje spowodowaly, ze powstanie bylo juz przegrane w pierwszych godzinach walki. Bo Komenda Glowna tak byla zajeta planowaniem jak „przyjac” Rosjan, ze jakby zapomniala, ze najpierw trzeba stoczyc walke z Niemcami. Pierwszym bledem byla ustalona godzina wybuchu powstania. Myslano, ze o 17-tej duzy ruch na ulicach pozwoli grupom szturmowym zblizyc sie niepostrzezenie do bunkrow przed niemieckimi obiektami, obrzucic je granatami i budynki zdobyc latwiej niz pod oslona nocy. Niestety, efekt zaskoczenia zawiodl. To byla za duza operacja, aby wiadomosc o niej nie rozeszla sie „poczta pantoflowa” wsrod mieszkancow i nie dotarla do Niemcow poprzez konfidentow. Piszacy te slowa pamieta, ze o zapowiedzi wybuchu dowiedzial sie o 16-tej bedac na Zurawiej u znajomych. Bieglismy ulicami w kierunku domu, a gdy dotarlismy za pietnascie piata w rejon placu Unii – powstancy juz byli na punktach zbornych, ulice opustoszale a Niemcy czekali na stanowiskach ogniowych. Atakujacych w bialy dzien powstancow, przywitali huraganowym ogniem. Efekt: mimo ogromnych strat, dochodzacych do 90% stanow oddzialow, zadnego z obiektow (atakowanych wg. gen. Pelczynskiego przez pomylke) -nie zdobyto. Na skutek skroconego czasu mobilizacji, na miejsca zbiorek dotarlo srednio tylko 65% zaprzysiezonych, a z wielu magazynow nie zdolano wydobyc broni. Tak wiec do boju ruszylo tylko okolo 20 tysiecy powstancow, jedynie w 25% uzbrojonych w bron palna. Sily garnizonu niemieckiego oceniono na 20 tysiecy uzbrojonych „po zeby” zolnierzy, na dogodnych pozycjach obronnych. Ponadto na terenie miasta znalazly sie czolgi pododdzialow niemieckich dywizji, zmierzajacych na front. Jedyna sila uderzeniowa, jaka rozporzadzala KG, byly oddzialy szturmowe Kedywu zgrupowania Radoslawa ( legendarne bataliony „Piesc” i „Miotla”) oraz bataliony harcerskie Szarych Szeregow („Zoska” i „Parasol”) – 2200 ludzi, w miare dobrze uzbrojonych. Te oddzialy 1 sierpni zaatakowaly tylko drugorzedne, slabo bronione fabryczki i magazyny na Woli, stanowiac glownie odwod i ubezpieczenie Kwatery Glownej w fabryce Kamlera. Dolaczono do nich nawet w ostatniej chwili najlepiej uzbrojona kompanie nieszczesnego batalionu Jelen, ktora miala zaatakowac rejon Szucha. W zadnych opracowaniach nie mozna doszukac sie dokladnej relacji z przebiegu, najwazniejszej ze wzgledow strategicznych, walki o przyczolki mostowe po obu stronach Wisly. Wyslano tam pewnie oddzialy tak slabo uzbrojone, ze wszyscy uczestnicy zgineli. Wyglada na to, ze planowano glownie zdobywanie gmachow panstwowych, aby je oflagowac i pokazac, ze w miescie dziala juz polska administracja cywilna, a zdobywanie mostow pozostawiono Rosjanom, aby nie wjechali za szybko do Warszawy. Juz po godzinie walki zapanowalo poczucie kleski i kompletny chaos – przy braku lacznosci oddzialy z Zoliborza wyszly w nocy do Kampinosu, gdy te z Kampinosu szly na Zoliborz. A te z Mokotowa i Ochoty wyszly do lasow kabackich i chojnowskich – sadzac, ze powstanie w centrum miasta upadlo. Ten odwrot tez byl okupiony ciezkimi stratami: pod Pecinami zginelo 93 powstancow. Wydajac rozkazy zaatakowania takich twierdz jak rejon Szucha, koszary Smiglego-Rydza na Chocimskiej czy koszary lotnikow na Rakowieckiej, dowodztwo wykazalo kompromitujacy brak wiedzy wojskowej lub karygodna lekkomyslnosc. Ja jestem tylko plutonowym-podchorazym, ale na studium wojskowym wbijano mi do glowy, ze aby atak mial szanse powodzenia, trzeba miec przewage liczebna nad wrogiem w stosunku 2:1. Stosunek byl 1 powstaniec na 3 Niemcow, przy braku broni dlugiej, nie mowiac juz o broni ciezkiej. Rozkaz zdobywania lotniska na Okeciu zostal odwolany, ale za pozno – zginelo 8 oficerow i 120 zolnierzy (Borkiewicz, Powstanie…) Lacznie pierwszego dnia walki poleglo lub zostalo rozstrzelanych 2000 powstancow a 5000 wyszlo do lasow. Do dnia kapitulacji zginelo 18 tysiecy a 20 tysiecy zostalo rannych. Do niewoli wyszlo 16 tysiecy. Ten brak wiedzy wojskowej potwierdza rozpaczliwy rozkaz Bora wydany 14 sierpnia, przez radio, niezaszyfrowanym tekstem, do oddzialow lesnych, aby „szly na odsiecz Warszawie”. Oddzialy z Kampinosu zasilily 6 sierpnia Zoliborz, gdzie zreszta okazaly sie malo przydatne do walki w miescie. Ale oddzialy z Puszczy Kozienickiej i Swietokrzyskiej po wyjsciu na otwarte przestrzenie, zostaly rozbite – Niemcy na nie juz czekali. Niektorzy dowodcy odmowili wykonania rozkazu, doszlo do sadow polowych i do rozlamow w organizacji AK. Szczytem zagubienia sie dowodztwa byla sytuacja miedzy 5 a 10 sierpnia, gdy Delegat Rzadu a potem i plk Radoslaw nalegali na Bora, aby oddzialy powstancze wyszly z miasta do Kampinosu. Bor nie mogl sie zdobyc na decyzje, a najlepsze oddzialy Kedywu i Bataliony Harcerskie wykrwawialy sie, broniac cmentarzy jako drogi wyjscia do Kampinosu. W tym samym czasie, gdy powstancy probowali utrzymac cmentarze, Niemcy w ciagu 2 dni utorowali sobie droge tuz obok, wzdluz ulicy Wolskiej do mostu Kierbedzia i bezkarnie mordowali mieszkancow Woli (5 sierpnia – 38 tysiecy). Gdyby powstancy, zamiast tkwic na cmentarzach, zaatakowali Niemcow, przecinajac pobliska Wolska, to na pewno przeszkodziloby to w masowych egzekucjach i daloby czas na ewakuacje mieszkancow Woli do Srodmiescia. Oddzialy Radoslawa w liczbie 2200 dobrze uzbrojonych zolnierzy mialy wtedy nawet 2 zdobyczne czolgi, ale nie byly w stanie jednoczesnie bronic cmentarzy i atakowac Niemcow, posuwajacych sie obok ulica Wolska. Gdy wreszcie Bor podjal decyzje, ze wyjscie z miasta i pozostawienie mieszkancow na pastwe Niemcom byloby niemoralne – oddzialy Radoslawa z cmentarzy musialy wycofac sie na Stare Miasto przez otwarte tereny bylego getta, po utracie w sumie az 70% swoich stanow. Mitem jest, ze Niemcy przez 63 dni nie mogli stlumic powstania. Tak jak przebili sie w ciagu 2 dni z Woli do mostu Kierbedzia, tak mogli z powstaniem skonczyc w ciagu tygodnia, rzucajac do walki jedna dywizje pancerna – o ktora bezskutecznie dopominal sie pacyfikujacy Warszawe Von dem Bach-Zelenski. Wyczuli jednak, ze toczy sie gra polityczna i ze jak dlugo powstanie bedzie sie tlilo, tak dlugo bedzie stal wyczekujaco front za Wisla. Wiec zgodnie z rozkazem Hitlera niszczyli systematycznie miasto, ostrzeliwujac z najciezszych dzial i bombardujac, ale oszczedzali juz bardzo swoich ludzi. Uzywali do tlumienia powstania tylko zbieraniny roznych drugorzednych batalionow jak brygada wiezniow kryminalnych Dirlewanlera i Rosjan w sluzbie niemieckiej (brygada Kaminskiego, blednie nazywana wlasowcami), likwidujac kolejno polskie punkty oporu. Nie umniejsza to wcale poswiecenia i bohaterstwa powstancow, ktorzy bronili sie zawziecie, zadajac Niemcom duze straty. Byla to jednak obrona stracencow wpedzonych w pulapke, ktorzy woleli smierc z bronia w reku niz rozstrzelanie. Ale ta desperacka walka powstancow pociagala za soba masakre mieszkancow miasta. W czasie obrony Starego Miasta zginelo 30 tysiecy ludzi.

CZY MOGLO NIE DOJSC DO TAKIEJ KATASTROFY ?

Mowi sie, ze w zaistnialej sytuacji w zasadzie kazda decyzja musiala prowadzic do katastrofy. Niektorzy pisali, ze gdyby Bor nie rozpoczal powstania, to wybuchloby w jeszcze gorszym terminie i pod jeszcze gorszym dowodztwem. Nie zgadzam sie z tym pogladem. Moge sie tylko zgodzic, ze kazda inna decyzja nie mogla spowodowac juz gorszych skutkow: miasto zrownane z ziemia, wygubiony kwiat mlodziezy, utracone skarby kultury. Czy bylo inne rozwiazanie? Bylo. Narod poniosl juz tak straszne straty w ludziach, w Katyniu, podczas okupacji i na wszystkich frontach, ze naczelnym zadaniem politykow i dowodcow wojskowych bylo ratowanie tych co pozostali, a nie szafowanie zyciem Polakow jakby nas bylo, tak jak Rosjan, 250 milionow. Zrozumial to dowodca Brygady Swietokrzyskiej NSZ. Gdy ruszyla sowiecka ofensywa styczniowa, poszedl do Niemcow i powiedzial: „Wy przestajecie byc naszymi wrogami, bo opuszczacie nasze ziemie. Pozwolcie nam odejsc razem z wami, aby uratowac nasza mlodziez przed bolszewikami” I taka zgode dostal. Wyprowadzil z Polski 1500 ludzi, glownie mlodziezy akademickiej. Co mogl zrobic Bor-Komorowski? Mogl po prostu juz w lipcu wydac ten rozkaz, ktory wydal Okulicki pare miesiecy pozniej (pieknie zreszta zredagowany): rozkaz o rozwiazaniu Armii Krajowej. Mogl w nim wytlumaczyc zolnierzom, ze Armia Krajowa przez lata okupacji wypelnila swoje zadanie, dokonujac akcji sabotazowych i wywiadowczych, odbijajac wiezniow, likwidujac kolaborantow – ale ze walka z nowym okupantem skazana jest na kleske. Dowod: w rejonie Lwowa nigdy nie udalo sie stworzyc organizacji AK. Zaraz byla denuncjowana przez Polakow i wszyscy byli aresztowani przez NKWD (jak Tokarzewski a potem Okulicki). Po czym nalezalo zniszczyc wszystkie archiwa AK. Cokolwiek by sie stalo po wydaniu takiego rozkazu, nie mialoby tak tragicznych skutkow jak Powstanie. Prawdopodobnie Niemcy wywiezliby na roboty czesc mieszkancow, ale wiekszosc by przezyla i moglaby po wojnie bez obaw wrocic do Polski, bez „czarnego biletu” jakim byl udzial w Powstaniu. To ocalone pokolenie na pewno utrudnialoby chocby biernym oporem sowietyzacje kraju, przeciwstawiajac sie tym, co dali sie omotac komunistycznej propagandzie. Byc moze w 1956 albo i wczesniej skoczyli by do gardla komunistom, jak zrobili to Wegrzy. Ale nawet wtedy, Rosjanie na oczach opinii swiatowej nie mogliby mordowac masowo mieszkancow i zrownac z ziemia miasto. W Budapeszcie w 1956 straty ludzkie i materialne nie stanowily nawet 1 procenta tego, co w czasie powstania w Warszawie. Ale tych Wspanialych Chlopcow i Dziewczat juz nie bylo…Jest po prostu zdumiewajace, jak doslownie kilku ludzi, bez wyobrazni i odpowiedzialnosci moglo zniszczyc tak wspaniala organizacje jaka byla Armia Krajowa, zreszta przedmiot ich dumy – i pozbawic Kraj elity. A co mogli zrobic ze soba czlonkowie Komendy Glownej AK ? Otoz mogli ewakuowac sie na Zachod lub „wstrzasnac sumieniem swiata” popelniajac zbiorowe samobojstwo, zamiast wysylac na pewna smierc tysiace cudzych dzieci. Byla jeszcze jedna szansa ograniczenia skutkow katastrofy, juz w czasie walki. W polowie sierpnia, gdy miasto plonelo a front sowiecki stal i intencje Stalina juz byly znane, pojawil sie w Warszawie rosyjski kapitan wywiadu – Kalugin. Zaproponowal on Borowi, aby kanalami AK poprzez Londyn wyslac depesze do Marszalka Stalina, ze lud Warszawy prosi Go o pomoc. Przedstawil nawet gotowy tekst depeszy, utrzymany w holdowniczym tonie. Bor odmowil. W kilka dni pozniej tej samej tresci depesze podsuneli mu do wyslania przez Londyn dowodcy walczacyh oddzialow komunistycznych, rzekomo podpisana przez stronnictwa lewicowe, choc mogli ja wyslac bezposrednio do Moskwy swoimi kanalami. Bor znowu odmowil, rozumiejac, ze jesli to „wezwanie ludu Warszawy” przejdzie przez kancelarie dyplomatyczne Foreing Office, to bedzie dla swiatowej opinii jasne, ze Armia Czerwona wyzwala Warszawe na prosbe ludu lub partii lewicowych, a nie polskiego rzadu emigracyjnego. Wtedy wkraczajace oddzialy sowieckie bylyby zwolnione z rozmowy z „londynskimi pajacami” w Warszawie. Pisze o tym szeroko Iranek-Osmecki, zgadzajac sie z Borem, ze byla to propozycja nie do przyjecia. Widac tu zacietrzewienie czlonkow Komendy Glownej, ktorzy w danej chwili nie bronili juz losu zolnierzy i mieszkancow plonacego miasta, tylko bronili nadal swojej utopijnej koncepcji zainstalowania wladzy rzadu londynskiego w Warszawie. Czasem mysle sobie, ze dla unikniecia tej tragedii zabraklo jednego trzezwego czlowieka z charakterem, ktory by w przededniu powstania poszedl do Niemcow i zadenuncjowal tych ludzi chodzacych po Ksiezycu. Uratowal by stolice przed spaleniem i zycie 200 tysiacom ludzi. A nasi „zachodni sojusznicy” zeswinili sie wobec nas, nie tym, ze nie udzielili wiekszej pomocy militarnej, bo to bylo technicznie trudne (stracili 35 samolotow i 330 lotnikow). Skandalem bylo to, ze aby nie narazic sie Stalinowi (wiadomo, sowiecki teatr operacyjny), przez miesiac nie mogli sie zdobyc na wydanie Niemcom ostrzezenia, ze powstancy sa zolnierzami koalicji i przysluguja im prawa kombatanckie zgodnie z konwencja genewska. Do tego momentu rozstrzeliwano powstancow jako „bandytow”. A pozniej roznie bywalo.

PROBY USPRAWIEDLIWIENIA

Dzis spotyka sie czesto publikacje probujace usprawiedliwic decyzje o wywolaniu Powstania. Proba usprawiedliwienia przyszla tez z najmniej oczekiwanej strony. Zaskoczeniem byl dla mnie artykul wielce szanowanego przeze mnie pana Jana Nowaka-Jezioranskiego, jaki znalazlem w Tygodniku Powszechnym(Nr 31/1994 – Gra o Polske). Oto proba polemiki z tezami Autora:
Nie mozna twierdzic, ze powstanie opoznilo o 6 miesiecy ofensywe sowiecka na Berlin i zmienilo na niekorzysc Rosji uklad sil w Europie. Teatry operacji wojskowych i pozniejsze strefy wplywow zostaly juz ustalone w Teheranie, co sam Jezioranski przyznaje dalej, piszac, ze wojska amerykanskie musialy zwolnic marsz a potem nawet wycofac sie za linie demarkacyjna. Rosjanie nie musieli sie spieszyc, mieli zagwarantowany swoj „kawalek tortu” i to alianci mogliby byc w Berlinie duzo wczesniej. A gdyby nawet przyznac racje Jezioranskiemu, to nalezaloby obarczyc przywodcow powstania jeszcze wina o przedluzenie wojny o pol roku i smierc kilku milionow ludzi w obozach i na frontach. Prawda jest, ze Rosjanie musieli przygotowac sie do ostatecznej ofensywy na Berlin, ktora zreszta do Berlina nie dotarla, lecz ugrzezla na Odrze. Pan Jezioranski pisze, ze narod polski przez 5 lat przygotowywal sie do rozprawy z wrogiem, wiec nie mozna bylo zrezygnowac z podjecia walki. Narod sie przygotowywal, ale nie do powstania w Warszawie, z ktorej jeszcze w lipcu wysylano bron na prowincje. Warszawa do powstania nie byla przygotowywana. Dalej argumentuje, ze narod polski nie po to walczyl przez cala okupacje, aby na koncu poddac sie bez walki i wyjsc z przetraconym kregoslupem. W biznesie jak ktos zainwestuje np. 100 milionow i widzi, ze stracil juz 80, a moze stracic wszystko, to wycofuje sie z gry nie patrzac na zainwestowane koszty (jak mowia Francuzi „ratuje meble”). Czesi nie mieli partyzantki, powstanie w Pradze zrobili im 5 maja 1945 Wlasowcy, (ktorzy zmieniajac front probowali ratowac wlasna skore) – ale oni nie czuja, aby mieli przetracony kregoslup. Watpliwym tez jest, ze to na skutek powstania Stalin nie uczynil z Polski sowieckiej republiki. Sam Jezioranski przeczy sobie, piszac dalej, ze nie zrobil tego z Polska i z innymi krajami wschodniej Europy, bo byloby to bardzo zle odebrane przez komunistyczne partie na Zachodzie. Nie zgadzam sie tez z Autorem, ze po powstaniu nastapila konsolidacja narodu i podzial na MY i ONI. Taki podzial nastapil, ale propaganda komunistyczna trafiala na podatny grunt w srodowiskach chlopskich i robotniczych i biorac pod uwage liczbe kolaborantow, aktywistow i ludzi oglupionych – podzial ten byl bliski 50% do 50%, mozna wiec mowic raczej o rozbiciu narodu. Juz w epilogu do swojej wspanialej i bardzo obiektywnej ksiazki Kurier z Warszawy pan Jezioranski probuje usprawiedliwic decyzje o rozpoczeciu powstania. Pisze, ze pojscie na ustepstwa sowieckie daloby komunistom legitymacje do sprawowania wladzy. Otoz komunisci wcale tej legitymacji nie potrzebowali, najlepszy dowod, ze rzadzili bez niej Polska przez 55 lat. A dla opinii swiatowej stwarzali pozory legalnosci organizujac sfalszowane lub fikcyjne „wybory”. Natomiast byc moze prawda jest, ze doswiadczenie Powstania ustrzeglo nas przed interwencja sowiecka w 1956 i 1981 roku. Sowieccy marszalkowie ostrzegali Biuro Polityczne KPZR, ze Polacy to narod szalencow (jesli nie wariatow). Opinia niezbyt pochlebna, ale czasem przydatna. Twierdzenie, ze polegli Powstancy odniesli dzis pogrobowe zwyciestwo, bo odzyskalismy niepodlegla Rzeczpospolita, jest tylko piekna metafora. Tylko, gdyby Oni zobaczyli jak ta Polska, gwalcona przez komunistow przez 55 lat dzis wyglada – to by zaplakali. Nie o taka Polske walczyli ci Wspaniali Chlopcy i Dziewczeta. W Katyniu i przez lata wojny utracilismy czesc elity narodu. W Powstaniu stracilismy reszte. I to byl GWOZDZ DO TRUMNY NASZEJ NIEPODLEGLOSCI. Bo w komunizmie panowal juz tylko negatywny dobor kadr, w mysl zasady „mierny ale wierny”. Nowa „elite” zaczeli tworzyc tylko zdrajcy lub miernoty. I skutki tego odczuwamy do dzis, gdy patrzymy z jakim trudem odradzaja sie nasze nowe elity polityczne, kulturalne czy naukowe.

OSTATNIE REMINISCENCJE

W spoleczenstwie ciagle zyje „mit bohaterskiego zrywu Stolicy”. Powstanie stalo sie legenda. Sam ta legende nosze w sobie od 50 lat. Wejscie Rosjan zastalo nas w styczniu 1945 w Piotrkowie Trybunalskim. Pamietam jak jakies wyrostki pozbieraly porzucone przez Niemcow karabiny, zalozyly sobie bialo-czerwone opaski i zaczeli „robic Polske”. A mnie chcialo sie plakac na wspomnienie, z jakim bohaterstwem zdobywali bron Chlopcy z AK i z jakim poswieceniem ta bronia o Polske walczyli. Gdy urzadzono nam defilade oddzialow Ludowego Wojska Polskiego pod dowodztwem sowieckich oficerow (bo naszych zgladzono w Katyniu), to tlum ludzi wital ich w milczeniu. Wszyscy zdawali sobie sprawe, ze nie na takie wojsko czekalismy, ze to wielkie oszustwo. I dlatego potem, w czasach najczarniejszej nocy stalinowskiej i przez cale pol wieku tego oszustwa, myslalem sobie z satysfakcja, ze dzieki Powstaniu przezylem chociaz 60 dni w AUTENTYCZNEJ Polsce, ktora miala wtedy powierzchnie kilkunastu kilometrow kwadratowych. Ale za jaka cene ! Znam nawet takich nielicznych, co mowia, ze ich walka w Powstaniu, to byly najpiekniejsze chwile w ich zyciu. Ale ci liczniejsi, spaleni zywcem, przywaleni gruzami i potopieni w kanalach, juz nam nie powiedza, jakie to byly dla nich chwile. Mozemy sie jednak domyslac, co mysleli o powstaniu i o powstancach, bezbronni mieszkancy w chwili przed rozstrzelaniem w ramach represji. Dlaczego o tym pisze ? Na moich oczach w pierwszej godzinie Powstania zginal caly batalion „Jelen”. Czuje sie ciagle dluznikiem tych Chlopcow, ktorzy porwali sie do walki o Niepodlegla Polska, a wiec tez o Polske dla mnie. Nie wiedzieli, ze los Polski juz dawno zostal przesadzony, ze ich ofiara jest nadaremna. Oni nie maja nawet swoich grobow, ale gdyby mogli powstac z trumien, to by zawolali glosem pelnym goryczy: KTO I PO CO NAS RZUCIL NA TEN OFIARNY STOS ? Czynie to za Nich i probuje na to odpowiedziec. Ta bolesna sprawa odzywa sie we mnie, gdy widze w telewizji uroczystosci sprowadzenia urny z prochami Bora-Komorowskiego, czy odsloniecia pomnika Okulickiego. Nie rozumiem, dlaczego spoleczenstwo do tej pory nie ocenilo tych ludzi. Czy robi sie to dla rodzin poleglych, ktore wole wierzyc, ze ich bliscy polegli za Wielka Sprawe niz, ze zgineli w niepotrzebnej juz bitwie ? Czy te uroczystosci sa nam niezbedne do odzyskania tozsamosci narodowej? Napoleon zrobil jednak cos dla Francji (do dzis obowiazuje Kodeks Napoleona), ale postrzegany jest tam jako awanturnik i nie uswiadczysz we Francji ani placu ani ulicy jego imienia. Gloryfikowanie osob bezposrednio winnych masakry, to aprobowanie nieodpowiedzialnosci, to szkodliwe dla przyszlych pokolen utrwalanie jako pozytywnych wzorcow ludzi, ktorzy doprowadzili do tragedii.. Wedlug mnie, aby nie zafalszowywac historii, trumny z prochami przywodcow Powstania, winnych tej hekatomby ofiar, nie powinny spoczywac na Kwaterze Powstancow, obok grobow ich mlodocianych zolnierzy, ktorych bez broni i bez sensu wyslali na pewna smierc. Tragedia Powstania Warszawskiego stala sie lekcja i przestroga dla spoleczenstwa, ktore na szczescie zrozumialo to w pazdzierniku 1956 i w latach osiemdziesiatych. I aby to przeslanie bylo stale zywe w pamieci Narodu – proponuje, aby obchodzic rocznice nie wybuchu – lecz UPADKU Powstania… To dzien 2-go pazdziernika winien byc ustanowiony Dniem Pamieci Narodowej.

Jan Sidorowicz, Montreal, sierpien 2001


 

 

Źródło: Jan Sidorowicz