JustPaste.it

Czy arcybiskup może "wyć w piekle"?

Jeżeli nie podobał się Wam mój ostatni artykuł, to raczej nie czytajcie...

Jeżeli nie podobał się Wam mój ostatni artykuł, to raczej nie czytajcie...

 

5c2f6121798a0cfa0311ec7780ab6ea6.jpg

Dzięki uprzejmości free digital photos. http://www.freedigitalphotos.net/images/Fire_g343-Fire_p26577.html



W lipcu 2011 r. ks. Piotr Natanek zbulwersował opinię publiczną twierdząc, że „dziś z piekła jego [zmarłego arcybiskupa Józefa Życińskiego] głos słychać w niebie, tak wyje”. Wypowiedź ks. Natanka słusznie uchodzi za szokującą. Zmarły w lutym 2011 r. arcybiskup Życiński był hierarchą, łączącym w sobie wiarę i zdrowy rozsądek, przeciwstawiając się wszelkiemu fanatyzmowi religijnemu. Był zdeklarowanym przeciwnikiem środowiska związanego z Radiem Maryja, które widziało w nim masona, przyjaciela Żydów i zdrajcę katolicyzmu. Sympatyzowali z nim natomiast umiarkowani, „otwarci” katolicy, którzy czytują „Gazetę Wyborczą” chętniej niż „Nasz Dziennik”. Czy możliwe, że ktoś tak rozsądny, opanowany i po ludzku dobry trafił do piekła?

Oceńmy tę tezę w oparciu o świadectwo Pisma Świętego oraz kilka współczesnych świadectw ludzi, którzy przeżyli własną śmierć i składają relację o tym, co widzieli po drugiej stronie.

 

Co Jezus Chrystus mówił o piekle?

 

 Swoim przyjaciołom Jezus nakazał, aby bali się Boga i przestrzegali Jego przykazań. Jakkolwiek wiele mówił o miłości Ojca, to jednak nigdy nie prezentował Boga jako kogoś, kto przymyka oczy na ludzki grzech i pozwala ludziom wejść do nieba bez względu na to, jaki jest ich stosunek do Słowa Bożego. Jezus powiedział:

„A mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic już więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie!”[1] Piekło jest przerażającym i rzeczywistym miejscem, zaś Bóg jest tym, który ma moc wtrącić do niego ludzi uparcie Go ignorujących i szydzących z Jego Słowa. Dotyczy to zarówno ludzi otwarcie bezbożnych, jak i tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami, ale służą sobie samym, a nie Chrystusowi.

Rzeczywistość piekła została przedstawiona przez Jezusa w historii o bogaczu i Łazarzu. Z perspektywy ziemi widzimy śmierć jako koniec egzystencji. Jezus natomiast uchylił zasłonę i pokazał nam, co dzieje się w świecie niewidzialnym po śmierci ciała. Oto Jego relacja:

 „Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu.”[2]

Pośmiertny los dwóch ludzi. Jeden w oczach ludzi jest żebrakiem, kloszardem, żulem, leżącym na słońcu i lizanym przez psy. Bóg patrzy na niego inaczej: widzi jego serce i wiarę. Drugi to szanowany obywatel, być może prywatny przedsiębiorca, może lokalny polityk, z pewnością członek elity, korzystający z przywilejów i rozkoszy, jakie niesie życie. Po śmierci losy się odwracają. Kloszard staje się księciem, zaś członek elity trafia do miejsca, w którym doznaje niekończących się udręk. Nie ma powodu aby sądzić, że przynależność do jakiejkolwiek elity: intelektualnej, majątkowej, czy nawet religijnej – uchroni kogokolwiek z nas od potępienia w piekle.

Bogacz poznaje Łazarza, którego znał, ale nie uczynił nic, aby ulżyć jego losowi. Nie zwraca się do Łazarza, gdyż albo nim pogardza, albo nie spodziewa się od niego niczego dobrego. Prosi o pomoc Abrahama.

„Lecz Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas. Tamten rzekł: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają! Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą.”[3]

Abraham mówi, że nie ma możliwości przedostania się z raju do piekła ani na odwrót. Oba miejsca rozdziela przepaść. Nie ma mowy o jakimś trzecim miejscu, jakimś czyśćcu. Bogacz wie, że jest na straconej pozycji. Został osądzony, jego życie zostało uznane za bezwartościowe i egoistyczne, a teraz prze całą wieczność ponosił będzie konsekwencje swej głupoty. Nie ma szansy, aby wydostał się z miejsca męki. Myśli wtedy o braciach. Co zrobić, żeby nie dostali się w to miejsce męki?

Z zaświatów nie przyjdzie żaden Łazarz, żeby nas ostrzec. Mamy natomiast „Mojżesza i Proroków”, to znaczy Pismo Święte i tych, którzy przesłanie Pisma głoszą. Nie powtarzajmy błędu bogacza. Być może ktoś pomyśli, że Bóg powinien dać mu jakiś znak, ale prawda jest taka, że żadna ilość cudów nie przekona kogoś o niewierzącym sercu. W rzeczywistości Bóg wskrzesza z martwych wielu ludzi, którzy świadczą o niebie i piekle. Czy im wierzysz? Jeżeli ktoś nie wierzy słowom Pisma, to w ogóle nie uwierzy. Jeżeli natomiast uwierzy w to, co Pismo Święte mówi o Jezusie, oglądał będzie cuda i doświadczał ich we własnym życiu. Bóg czyni cuda dla tych, którzy wierzą. Inni są ślepi i nie zauważą nawet, gdy wydarzy się na ich oczach spektakularny cud. W swoich niewierzących sercach będą go kwestionować, choćby był oczywisty i niezaprzeczalny.

 

Wąska brama

              

 Jezus Chrystus powiedział: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą! Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!”[4]

Szeroką drogą zmierza tłum ludzi. Idą beztrosko, zmierzając ku przepaści wiecznego zatracenia. Jak ujął to św. Augustyn: „Władza śmierci tak swe panowanie rozciągnęła nad ludźmi, iż wszystkich strącała niby w przepaść na śmierć również wtórą, końca nie mającą, gdyby nienależna nikomu łaska Boża nie wyzwoliła z niej pewnej części ludzkości” [5]. Niektórzy spośród idącej tą szeroką drogą masy zatrzymują się i zadają sobie pytania: „Czy przypadkiem nie potrzebuję jakiegoś punktu zwrotnego?” „Gdzie leży prawda?” „Czy jestem pojednany z Bogiem?” „Kim jest Jezus?” „Gdzie bym się znalazł, gdybym dziś umarł?” Ci ludzie mają szansę zmienić kierunek. Inni – a takich jest przeważająca większość – rozstrzygnęli już, że wiedzą lepiej. Nie będą wierzyć. Podążać będą za dominującym trendem. Albo za filozofią, która usprawiedliwi ich nieposłuszeństwo względem Bożych przykazań i pozwoli im najlepiej realizować egoistyczne cele. Tych, którzy usiłują ich zawrócić z ich błędnej drogi, traktować będą jako zagrożenie i zwalczać. Nieustannie dziwi mnie zapał, z jakim zbuntowani przeciw Bogu ludzie przeciwstawiają się Słowu, które dane jest im w celu ich uratowania przed potępieniem w piekle. Są tak zaślepieni, że kąsają rękę, która chce ich wyciągnąć z ruchomych piasków.

 

Jak wąska jest brama?

 

A może Jezus, mówiąc o wąskiej i szerokiej bramie wyraził się zbyt dosadnie? Może szeroka brama nie jest tak szeroka? Nasza skażona pychą intuicja podpowiada nam, że tylko znacznie gorsze od nas indywidua trafiają do piekła. Umieścilibyśmy tam Hitlera, Stalina, Torquemadę, faceta, który ukradł nam samochód i może jeszcze paru innych łajdaków. Niestety, wydaje się, że piekło nie jest tak ekskluzywnym klubem, jak skłonni jesteśmy myśleć. Potwierdzają to świadectwa ludzi, którzy byli „tam”. Znam przynajmniej dwie relacje ludzi, którzy w latach 70-tych przeżyli własną śmierć i oglądali „świat po drugiej stronie”. Myślę o Bobie Jonesie oraz Howardzie Pittmannie. Oba te świadectwa bardzo różnią się od siebie, ale w jednym są zadziwiająco zgodne. Obaj ci ludzie twierdzą, że do nieba idzie jeden do dwóch na pięćdziesięciu umierających. Reszta ginie w piekle.

Howard Pittman twierdzi, że widział pięćdziesięciu idących do nieba ludzi, którzy umarli w ciągu piętnastu minut jego przebywania w zaświatach. Dane mu zostało zrozumienie, że w tym czasie na świecie umarło 2000 ludzi[6].

Bob Jones w swoim doświadczeniu widział dwie kolejki ludzi. Jedna – bardzo krótka, w której sam stanął – szła w kierunku Jezusa. Druga, w której stali grzesznicy nie pojednani z Bogiem, była znacznie dłuższa. Wedle słów Boba Jonesa stało w niej 98% zmarłych. Wszyscy oni spoglądali na Jezusa, a ich oczy wyrażały zdumienie, że ewangelia, którą słyszeli i wyśmiali, była prawdą. Osoby, stojące w tej długiej kolejce ześlizgiwały się w ciemność, z której nie było wyjścia[7].

 

Nie musimy tam trafić

 

Piekło istnieje. Zmierza tam większość ludzi – ci wszyscy, którzy negują potrzebę bycia zbawionymi, błędnie mniemając, że grzech nie stanowi ich problemu. Wedle słów Jezusa i licznych świadectw ludzi, którzy oglądali piekło, nie jest ono miejscem rozrywki. Potępiony bogacz wyznał: „męki cierpię w tym płomieniu”. Czy naprawdę chcesz powtarzać te słowa przez całą wieczność, tylko dlatego, że zlekceważyłeś swoje grzechy, wzgardziłeś Jezusem i odrzuciłeś naukę Pisma Świętego?

Nie wiem, czy arcybiskup Życiński znalazł się w piekle. Bóg nie ma względu na osobę. Nie ma żadnego immunitetu dla arcybiskupów, papieży, pastorów, rabinów, profesorów, księgowych ani sprzątaczek. Jeżeli rzeczony arcybiskup do ostatniej chwili swego życia był jedynie „porządnym człowiekiem”, ignorującym swój grzech i uważającym się za lepszego od innych, to z pewnością się tam znalazł, i nie da się mu pomóc. Na szczęście my – każdy z nas, żyjących – jesteśmy w miejscu, które można nazwać czyśćcem. W krótkim czasie, jaki pozostał nam do końca naszego życia, możemy pojednać się z Bogiem przez Jezusa Chrystusa. On jest Zbawicielem, tzn. tym, który ratuje nas od bycia pochłoniętymi na wieki przez piekło.

Zbawienie nie przyszło łatwo. Wymagało czegoś więcej, niż dobrej woli Boga. Wymagało przebłagania, zapłacenia ceny. Tą ceną była dobrowolna ofiara, złożona przez Jezusa Chrystusa na Golgocie. Twój i mój grzech został zmazany krwią Baranka Bożego. Dzielę się tym przesłaniem, narażając się na zniewagi, szyderstwa i wyzwiska, ponieważ chcę uratować Ciebie, drogi czytelniku. W przeciwieństwie do wyjącej w piekle masy potępionych, Ty masz jeszcze szansę. Możesz zostać zbawiony, i to dziś[8].



[1] Łukasza 12:4-5.

[2] Łukasza 16:19-24.

[3] Łukasza 16:25-31.

[4] Mateusza 7:13-14.

[5] Św. Augustyn, „Państwo Boże”, XIV, I.

[6] Świadectwo Howarda Pittmanna: http://www.eioba.pl/a/33k4/relacje-stamtad-cz-4.

[7] Świadectwo śmierci i zmartwychwstania Boba Jonesa zostało przetłumaczone na język polski i dostępne jest pod adresem:

Video thumb