JustPaste.it

Prawy i sprawiedliwy

200px-chekaczynski1.jpg

 Wie, ale nie powie. Chociaż to, co wie jest „porażające”, mogłoby obalić rząd, zmienić historię, a nawet porządek wszechświata. Jarosław Kaczyński – człowiek, który wie zdecydowanie za dużo.

Niezależnie od tego, co się dzieje, czy chodzi o gospodarkę, katastrofę smoleńską, powódź, nieurodzaj truskawek, plagę ślimaków czy samobójstwo Leppera, on wie, co dokładnie się stało, jakie były przyczyny i kogo należy za to rozstrzelać. Charakterystyczny dla Jarosława Kaczyńskiego jest zwyczaj sugerowania, że posiada on jakąś wiedzę tajemną, niedostępną zwykłemu śmiertelnikowi. Oczywiście nie może ujawnić jej w całości, nie może też zdekonspirować swojego źródła. Ogranicza się więc do insynuacji i niedopowiedzeń. Sieje zamęt i zwątpienie tylko po to, aby wykorzystać poczucie zagrożenia i niepewności u zwykłych ludzi i tym samym zwiększać swój polityczny kapitał.

To, że żadne krzyki ani płacze nie przekonają go, że białe jest białe, a czarne jest czarne, to już właściwie klasyka i oczywista oczywistość. A już w szczególności do zejścia z drogi prawdy nie nakłonią go „inni szatani”, którzy są czynni w każdej dziedzinie życia. Nie ważne, kim są owi szatani – przez prezesa zostali zaliczeni do przedstawicieli ciemnej strony mocy, dlatego nie mają moralnego prawa do dyskusji z prawym i sprawiedliwym. Nie ważne, co chcieliby powiedzieć, przecież szatana słuchać nie będziemy.

Dzięki prezesowi wiemy też, gdzie są wszyscy ci, którzy mają inne od niego zdanie – oczywiście tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. Pan Kaczyński stał się jedynym prawowitym spadkobiercą tradycji demokratycznych, Solidarności (ale tylko tej, którą tworzył z bratem, a nie Solidarności agenta Bolka), tylko on ma prawo do oceniania Okrągłego Stołu i wszystkich późniejszych ekip rządzących. Wie też, kto był/jest agentem i jaka kara powinna go czekać (słynne „Ruski agencie, załatwimy cię!” rzucone do Zygmunta Wrzodaka).

Z zasady prezes jest zaciekłym krytykiem wszystkiego, co komunistyczne i lewicowe. Ale najwyraźniej nie istnieją zasady, których nie można by było troszeczkę nagiąć w ferworze kampanii wyborczej. Edward Gierek, koniec końców okazał się patriotą (chociaż komunistycznym), a to, że podobno chciał aby Polska miała bombę atomową, to jedna z jego niekwestionowanych zasług. Był też tolerancyjny dla opozycji, do więzień nie zamykał. Ciekawe, co by powiedzieli ci, którym w więzieniu rzeczywiście zdarzyło się przebywać.

Katastrofa smoleńska to odrębna „subdyscyplina”, w której prezes został ekspertem – lepszym nawet od prawdziwych ekspertów, znających się na lotnictwie, meteorologii i podstawowych prawach fizyki. Polegli (a nie jakieś tam zwyczajne ofiary) zostali zdradzeni o świcie, a prezes i jego wierny pomocnik Antoni M. najlepiej wiedzą, kto był zdrajcą.

Prezes zna się nawet na tym, na czym się nie zna. Wie wszystko o bankowości, chociaż do niedawna nie miał konta w banku. Jest głęboko empatyczny wobec polskich kierowców i ich problemów z drogą benzyną i dziurawą nawierzchnią, chociaż sam nie ma prawa jazdy. Wypowiada twardą, merytoryczną walkę marihuanie, nawet tej z konopi. Przy okazji ostatnich wyborów założył nawet bloga, z pewnością w celu poprawienia wizerunku polskich internautów, którzy tylko chleją piwo i oglądają pornole.

Najbardziej zadziwiające jest to, że są jeszcze ludzie, którzy traktują Jarosława Kaczyńskiego poważnie. Kiedy widzimy człowieka, który na środku ulicy wykrzykuje, że zbliża się apokalipsa albo władzę nad światem przejmują żydzi, masoni czy iluminaci, nikt nie wymaga od rządu, prezydenta i Komisji Europejskiej zdementowania tych bzdur. Natomiast wystarczy jedno, pozbawione jakichkolwiek podstaw w faktach i dostępnej wiedzy zdanie, wypowiedziane przez Kaczyńskiego, żeby postawić na nogi wszystkich polityków i dziennikarzy w Polsce. Tracimy przez tego człowieka zdrowy rozsądek i zdolność do trzeźwej oceny faktów. Faktów, a nie urojeń. Najlepszym wyjściem mogłoby się okazać całkowite ignorowanie kolejnych jego wystąpień. Problem w tym, że dla niego byłby to tylko kolejny „dowód” na to, że jest prześladowany, przez ludzi, którzy obawiają się prawy. Jego prawdy.