JustPaste.it

Sen o martwych rybach.

Obudziłem się. Godzina: 13:00. Zlany potem i… czymś jeszcze, zacząłem na ślepo szukać swojego telefonu. Po omacku wyczaiłem butelkę wody i... pułapkę na myszy.

Obudziłem się. Godzina: 13:00. Zlany potem i… czymś jeszcze, zacząłem na ślepo szukać swojego telefonu. Po omacku wyczaiłem butelkę wody i... pułapkę na myszy.

 

Agresywnie zerwałem się z łóżka. Wykonałem swoją dzienną porcję ćwiczeń w postaci jednego brzuszka (właśnie przy wstawaniu), pobiegłem do łazienki i wsadziłem rękę do kibla. Prawdziwa ulga. Cholera… wczoraj... nie spłukałem.

Co jest? Czy to jest pech? Czyżby to był czas, w którym trzeba zadzwonić do Zochy? Eeee, nie, nie potrzebuję kolejnych lekcji o tym, że życie to jeden wielki plan, a coś takiego jak przeznaczenie istnieje.

Telefon, gdzie jest ten pierdolony telefon? Mam... chwytam, wciskam klawisz nr 5 i duszę połącz.

- Marian, tu graf.

- No przecież widzę, bo twoja krzywa morda wyświetla mi się podczas połączenia.

- Mówiłem ci żebyś to usunął…

- Bo co?

- Dobra, nieważne, słuchaj…

- Zamieniam się w ucho! 

- Miałem sen…

- Ej nie wydaje ci się to trochę pedalskie, że dzwonisz do mnie w takiej głupiej sprawie?

- Ale to był tak realny sen, Marian… to był sen o martwych rybach…

- O martwych rybach? Ej, zaraz, zaraz... opowiadaj, bo mi się też coś takiego śniło!

- Tak?

- No tak, dawaj, bo jak się okaże, że mieliśmy ten sam sen to…

- Idziemy do Zochy!

- Dokładnie!

[...]

- Grafie, powiem ci, że śniło mi się dokładnie to samo! Cholera, coś w tym jest. Ale zdarzyło się coś jeszcze…

- Co takiego?

[...]

Zocha specjalizuje się w takiego rodzaju chujstwach. Wierzy w boga, horoskopy i we wszystko, czego jeszcze nie obaliła nauka. Nawet nie... Zocha wierzy we wszystko, w to, co obaliła nauka, też. Na pewno jest jakieś racjonalne wytłumaczenie, że ja i Marian mieliśmy ten sam sen. Skoro mogliśmy mieć tę samą kobietę to przecież sen też mogliśmy mieć taki sam. Sprawa stała się oczywista. Obiecałem sobie poszperać trochę o tym w sieci. Nie żeby mnie to interesowało czy coś, broń panie boże. Przecież to banał, przypadek, na bank da się to jakoś wyjaśnić. Z tego co wiem, martwe ryby przynoszą zmartwienie. Też mi nowość, codziennie się martwię, czy będę miał za co pochlać.

Nienawidzę snów.

Po pierwsze: 

• Zawsze, ale to zawsze ktoś cię obudzi i sen nigdy się nie skończy. Już trzymasz palec na dziurce, ale nie możesz go do niej wsadzić. Już chcesz ugryźć to ciastko, już prawie czujesz jak ono smakuje, ale nie… nie, nie, nie…

Po drugie:

• Sny są po prostu chujowe, bo nic nie ma prawa zakłócić mojego spokojnego wypoczynku! Nie chcę śnić. Pragnę ciemności i braku hałasu, by za dnia wstać wypoczętym, cieszyć się światłem i gwarem miejskim.

Jeśli śmierć też tak wygląda to ja ją akceptuję. Ciemność. Brak świadomości. Nicość. Niczego innego się raczej nie spodziewam. To tak jakby wyłączyć komputer. Jest on po prostu wyłączony. Bez zbędnych filozofii, bez zbędnego zastanawiania się czym jest śmierć. Mam głęboko w dupie całe te fazy REM i NREM. Sen jest po prostu po to, żebym rano był wypoczęty, miał dużo sił i możliwości. Sen to po prostu sen i pomimo, że dla niektórych jest skomplikowany, ja nie chcę się długo spuszczać nad tą kwestią. 

[...]

- Naprawdę chcesz wiedzieć?

- No tak, chyba, że to coś strasznego?

- Nie, to raczej jest śmieszne, a nawet dziwne.

- Bo?

- Bo do mojego domu ktoś wrzucił czarnego buta.

- Że jak?

Nagle do mojego domu przez otwarte okno wleciał czarny but! Przez ułamek sekundy zacząłem wierzyć w przeznaczenie, boga, bożków, horoskopy i wróżby z chipsów. Marian wciąż był na linii, a ja kompletnie zaniemówiłem. Z telefonu wydobywał się śmiech. Śmiech Mariana. Wyjrzałem przez okno, a on tam stał, kuśtykając na jednej nodze... nie mógł opanować śmiechu...