JustPaste.it

Jutro świat powinien być lepszy niż dzisiaj

Jeśli mamy jakiekolwiek wydarzenie (tu – wyrok sądowy), które niweczy to marzenie, to dzień został stracony.

Jeśli mamy jakiekolwiek wydarzenie (tu – wyrok sądowy), które niweczy to marzenie, to dzień został stracony.

 

f53d314727817be9c2257a9958913d3e.jpg

 

„Zamach na serce Jezusa” – Takim szokującym tytułem zaskoczyły media swoich czytelników w dniu wydania wyroku na Nergala (18 sierpnia 2011). Pijany nastolatek chciał zaimponować swoim równie inteligentnym kolegom i rozbił o posadzkę stuletnią figurę Jezusa Chrystusa. Zatrzymanemu wandalowi grozi 5 lat więzienia.

Wprawdzie ów akt wandalizmu wydarzył się przed ogłoszeniem werdyktu sądu w sprawie chuligańskiego wybryku słynnego wokalisty, jednak młodzież od wielu lat otrzymuje rozmaite sygnały wysyłane przez Temidę, że tego typu czyny nie będą szczególnie gorliwie piętnowane. A teraz mają wręcz podpowiedź, że jeśli ich wyczyny nazwiemy sztuką (np. instalacją dynamiczną), to (i na to jest poparcie Temidy oraz - być może - Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego) w ramach wyrażania swej artystycznej duszy, przy zaprzeczeniu duszy wyższego rodzaju, istnieje spora szansa na całkowite uniewinnienie od zarzutów. Oczywiście, jeśli ktoś poniósł pewne straty materialne, to w rachubę ewentualnie wchodzi nakaz uregulowania rachunku za wykonanie nowego przedmiotu zużytego do artystycznej destrukcji i to jest jedyna chyba dolegliwość utrudniająca uprawianie tego typu sztuki.

Adam Darski został uniewinniony w głośnej sprawie sprofanowania Biblii podczas koncertu zespołu „Behemoth" w 2007. Nazwał wówczas Biblię „kłamliwą księgą”, podarł ją, a strzępy rozrzucił wśród publiczności. Tego wielkiego artystę (teraz cokolwiek większego, bo sławniejszego i mającego certyfikat sądu RP na kontynuowanie chuligaństwa) sędzia uznał za Polaka wnoszącego wkład w artystyczny rozwój szeroko rozumianej kultury i sztuki. Gdyński sędzia - reprezentant polskiego ludu - podsumował, że „Sąd nie będzie wskazywał żadnych granic dla wolności artystycznej ani dla wolności wyznaniowej” podnosząc poprzeczkę religijno-artystycznego chuligaństwa o kolejny stopień, zatem następni „artyści”, aby zaszokować (bo od tego przecież są) mają przyzwolenie i wskazówkę - wymyślą coś oryginalnego, co znowu nas zadziwi oraz przejdą do historii, a przy okazji ośmieszą ludzi oburzonych skandalem, za co zresztą ci ostatni zapłacą ze swoich podatków, bowiem koszty procesu poniesie skarb naszego dzikawego państwa.

Przy okazji wspomnianego ministerstwa - może szef resortu wyda oświadczenie komentujące ów wyrok? Naród powinien poznać opinię tak kulturalnego urzędu w tak delikatnej sprawie, choćby i dlatego, że inni artyści chcieliby wiedzieć, czy tego typu twórczość znajduje zrozumienie u urzędników tego resortu. Całkiem możliwe, że minister sięgnie po dotacje z Unii Europejskiej dla szczególnie uzdolnionych egzemplarzy młodego pokolenia, występujących w pijanym zwidzie – porobią im zdjęcia, umieszczą na portalu pt. „Sztuka współczesnej młodzieży”, wpiszą do encyklopedii oraz zaproszą do „Tańca z gwiazdami”.

Należy współczuć sędziemu – jego nazwisko będzie omawiane w internecie, a to obrabiane przez przeciwników gwałtownie rozwijającej się sztuki, a to chwalone przez jej zwolenników. W zależności od dalszego ciągu, pan ten zrobi karierę albo zostanie pokazywany palcami i obśmiewany. Duże zatem ryzyko zawodowe – ciekawe, czy został wyznaczony, czy zgłosił się na ochotnika?  Może zrobić karierę, ale także może się pośliznąć - takie problemy mają zresztą wszyscy sędziowie na świecie.

Nie wiadomo, na czym polega niezawisłość sędziego i niepodważalność jego oceny. Gdyby bowiem wziąć dziesięciu sędziów w różnym wieku, pochodzących z różnych regionów Polski i z rozmaitych rodzin (pod względem religijności, zamożności, skomplikowania losów życiowych), to wyroki przez nich wydane nie byłyby jednomyślne. Sędzia jest jak dziennikarz – rozumie w lot swego szefa i wydaje wyroki (lub pisuje artykuły), które go zadowalają. Redaktorzy naczelni wysyłają jednoznaczne sygnały do podwładnych - jeśli teksty nie będą po ich myśli, to pracy dla nich więcej nie będzie, natomiast prezesi sądów prawdopodobnie takich wyraźnych sygnałów nie wysyłają, bowiem w dobie powszechnych podsłuchów, jeszcze ktoś to uwieczni i będzie skandal (że wpływają na niezawisłych sędziów), tym niemniej każdy rozsądny i inteligentny sędzia wie, w jaki sposób wydawać wyroki, aby utrzymać się w robocie, przy awansach i nagrodach. Nieśmiali, uczciwi, cisi i pracowici nie zrobią w sądownictwie kariery. A sami prezesi - no cóż, osoby dokładniej obserwujące sędziowskie kariery z pewnością mogłyby wiele na ten temat powiedzieć...

Osobną sprawą jest przydzielanie tej czy innej sprawy temu czy innemu sędziemu – w momencie przekazywania tematu już można przewidzieć wyrok, wszak dany sędzia znany jest swoim szefom i kolegom z tych czy innych sympatii i poglądów. Uczciwsze byłoby losowanie sędziego spośród zgłoszonych (i to niekoniecznie z danego terenu) kandydatów. Wyznaczanie sędziego to - w takich przypadkach - podważanie sprawiedliwości, bowiem jest to zaprzeczenie idei bezstronności.

Charakter i poglądy sędziego kształtują się przez lata przebywania w tym czy innym miejscu, w takiej a nie innej rodzinie, czyli wpływ rozmaitych czynników, w tym wychowanie (szkoła, rodzina, podwórko) ma kolosalne znaczenie. Jeśli rodzina pana sędziego poważa go za ten werdykt, to można powiedzieć, że spełnił się w swym zawodzie i choć najbliższe otoczenie może być z niego dumne.

Wyroki w sądach rosyjskich i białoruskich także wydawane są przez niezawisłych sędziów, a przecież gdyby w drażliwych sprawach poproszono polskiego sędziego, aby gościnnie poprowadził proces, to wyrok zapewne byłby inny, niż wydany przez tamtejszego sędziego. Jakże inne wyroki zapadałyby u nas, gdyby tamtejsi prawnicy byli zaproszeni do nas. W końcu jeśli polski hydraulik może robić karierę we Francji, to dlaczego białoruscy sędziowie nie mieliby nam pomagać? Jednak to dowodzi, że niezawisłości nie ma albo błędnie rozumiemy ten termin.

Mało tego – po obaleniu tego czy innego systemu, ci sami sędziowie nagle inaczej podchodzą do identycznych tematów, co można zaobserwować choćby u niemieckich sędziów (ci sami, ale po upadku nazizmu) oraz polskich (po upadku komuny). To samo będzie z sędziami białoruskimi, kubańskimi oraz północnokoreańskimi, o czym przekonamy się za parę lat. Zatem zapomnijmy o pojęciu „sędziowska niezawisłość”, bowiem to mit, szachrajstwo i robienie głupka z ludu.

Sprawy zasadnicze powinny być rozstrzygane nie przez przypadkowo lub "przypadkowo" dobieranego lokalnego sędziego, ale przez Sąd Najwyższy, który po starannie przeprowadzonym procesie i po wzięciu wszystkich społecznych aspektów pod uwagę, wydawałby wyrok będący wskazówką dla społeczeństwa i wszystkich sędziów – co jest dobre a co złe, jakie zachowania należy popierać, a jakie ganić.

Wyrok niestety jest nieprzemyślany - każdy, kto sprzeda bilety może podlegać ocenie społecznej i nie można tłumaczyć ludkowi, że bilety są sprzedawane wybranej grupie, więc artyści i „artyści” mogą „tworzyć do woli”, bowiem teraz ktoś wpadnie na pomysł zorganizowania występów z walczącymi zwierzętami, ludzi ze zwierzętami, nazistowskich wygłupów, rasistowskich ekscesów i kolejny sędzia zawyrokuje, że w małym gronie można sobie tworzyć każdy rodzaj sztuki, bo to prywatna sprawa pomiędzy sprzedawcą a nabywcą biletu.

Owszem, gdyby ktoś zorganizował takie popisy w swoim domu dla swoich znajomych i bez biletów, to można byłoby rozważać aspekt prywatności, ale po przedostaniu się informacji na zewnątrz o jakichś obrzydliwych praktykach - także powinno to być piętnowane. Znane jest przyjątko brytyjskiego następcy tronu z faszystowskimi elementami – ekscesy przedostały się do publiki, co było ostro skrytykowane, choć zabawa była prywatna. Szkoda, że nikt nie zainicjował procesu, który bardziej uwrażliwiłby zagubione społeczeństwa na tego typu sprawy i byłby pewna wskazówką dla kolejnych matołowatych lub zagubionych "artystów".

Nowoczesny sąd demokratycznego państwa powinien wskazywać społeczeństwu pewne wartościowe wzorce, krytykując przy tym złe wzory. I na tym polega wychowawcza rola takiego sądu. Po to zatrudniamy tysiące prawników i płacimy im coraz większe gaże z naszych podatków.

Gdyński sędzia pożartował sobie, uzasadniając „że część występu krytykująca kościół, podczas którego była niszczona biblia, była skierowana do hermetycznego grona odbiorców i nie było zgody na jej upublicznianie”. Oczywiście, że hipokryzja to nasza druga natura, ale żeby tak wprost i to w sądzie? Jeśli aborcję przeprowadzimy dyskretnie, po sprzedaży kilkunastu biletów na ten zamknięty seans dla hermetycznego grona, z zakazem filmowania i przekazywania informacji, to nagannego czynu nie było? Nie sfilmowano, nie omówiono, zatem TO nie zaistniało? Niektórzy sędziowie uważają nawet, że wypowiedzi zamieszczane na portalu X nie mogą być cytowane i omawiane na portalu Y. Zapewne na studiach nie poświęcano zbyt wiele uwagi etyce i logice, skoro zapadają tego typu skandaliczne wyroki.

Amerykanie powinni zaprosić Nergala z „Behemotem” do popieranej przez Stany bogatej a nowoczesnej Arabii Saudyjskiej. Na podobny koncert, tyle że z darciem przez Darskiego... Koranu. Amerykańska i saudyjska młodzież z pewnością przed tamtejszym sądem wskazywałaby na hermetyczną i osobliwą widownię, która z zachwytem podziwiała sztukę proponowaną przez słowiańskich współbraci, którzy także (jak w Polsce) zeznawaliby z zapałem, że nie chcieli nikogo urazić. Powinni mieć przy sobie wyrok gdyńskiego sądu, który może by ich ocalił, jednak niewykluczone, że Saudzi nawiązaliby w swoim wyroku do terminu „sztuka” i członków zespołu rozczłonkowaliby na co pomniejsze sztuki (czegóż to się nie robi dla sztuki w tym piaszczystym rejonie). Byłaby to artystyczna (choć jednorazowa) instalacja z dyskretnym nagraniem, które zrobiłoby furorę na YouTube. A gdyński sędzia powinien zostać zaproszony na taką rozprawę w charakterze gościa honorowego, czyli z gwarancją do bezpiecznego powrotu na ojczyzny łono, gdzie mógłby kontynuować swoje inteligentne rozważania na temat wolności w przedstawianiu nowoczesnej sztuki i to w ujęciu także pozaeuropejskim.

W ramach sztuki już pewnie powinniśmy akceptować niszczenie i profanowanie flagi, hymnu, chleba oraz innych symboli. W tej sprawie powinien wypowiedzieć się Sąd Najwyższy i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (a nawiązanie w nazwie do narodowego dziedzictwa jest tu szczególnie symboliczne i... groteskowe).

Po podarciu Biblii, muzyk powinien być sądzony nie za znieważenie uczuć religijnych, lecz za chuligaństwo polegające na niszczeniu symbolu uznawanego i szanowanego przez większość, w tym przez niewierzących albo słabo wierzących, zatem aspekt znieważania uczuć religijnych nie powinien być szczególnie eksponowany. Przeciętnie rozumny ateista lub agnostyk (ale nie artysta) z pewnością wyczyn trójmiejskiego muzyka uznaje za chuligaństwo, bo żywi większy szacunek dla symboli, niż niejeden współczesny rodak uważający siebie za wierzącego.

A co na temat omawianego wyczynu ma do powiedzenia szefostwo gdyńskiego klubu „Ucho”? Czy władze miasta Gdynia ze zrozumieniem oceniły sztukę Nergala? A może przed koncertem każdy artysta powinien podpisywać umowę, w której zabraniano by stosowania chwytów artystycznych wybiegających poza rutynowe występy sceniczne pod groźbą sporego odszkodowania w przypadku występów zbyt obscenicznych? Może jakaś kaucja albo przekazanie wpływów za bilety dopiero po akceptacji występów? A może studząco podziałałby zakaz występów w miejscowościach, których władze nie wydawałyby zgody na koncerty tego typu artystom?

Panie sędzio - jeśli chcemy, aby jutro świat był lepszy niż dzisiaj, to z takimi rycerzami Temidy tego marzenia na pewno nie zrealizujemy. W tak zasadniczych sprawach powinien osądzać Sąd Najwyższy.

PS Gdyński sędzia w uzasadnieniu wyroku między innymi powiedział, że sąd nie zamierza wyznaczać przy okazji tego procesu żadnych granic dla wolności wypowiedzi, co jest o tyle zaskakujące, że jego kolega po fachu, gdański sędzia, dwa lata wcześniej zajął całkowicie odmienne zdanie. Dwaj sędziowie z sąsiednich miast mają odmienne podejście do wolności wypowiedzi? Może jednak SN wyda głęboko przemyślaną wykładnię prawa w tej materii, aby wszyscy polscy sędziowie mieli solidne podstawy do wydawania sprawiedliwych wyroków, które byłyby akceptowane przez większość społeczeństwa i które ustanowiłyby solidne podwaliny pod budowę lepszej Polski?