Zawsze usłyszysz te słowa... od kobiety.
Z racji tego, że to pierwszy post z "patentem", proszę o wykupowanie praw autorskich u... no u mnie. Zresztą, numer konta już dawno znać powinniście na pamięć. Dobrowolne dofinansowanie... też wskazane.
Wiem, że nikt nie ma takiego kibla, bo wy słuchacie swoich kobiet i opuszczacie tę cholerną klapę. U mnie nie ma tego problemu. Ten sedes jest jedyny w swoim rodzaju. Bo wiecie co?
Jestem za równouprawnieniem. Naprawdę! No nic...
Znacie, panowie, te wszystkie sytuacje, kiedy wychodzicie z kibla i jeszcze nawet nie zdążyliście nic powiedzieć, a płeć przeciwna atakuje was pytaniem. Zupełnie jak moja była:
- Opuściłeś klapę?
- E, no nie.
- No to opuść.
- Nie.
- Słucham?
- Nie. Po prostu nie!
- Jak to nie?
- A tak to.
- Jesteś chory.
- Nie, po prostu jestem za całkowitym równouprawnieniem.
- A co ma z tym wspólnego równouprawnienie?
- Ma wiele wspólnego. Tak jak ja sobie klapę mogę podnieść, tak ty możesz sobie ją opuścić.
- To co? To ja mam za ciebie opuszczać klapę?
- Widzę, że nie łapiesz. A ja mam za ciebie... podnosić klapę?
- Ale... to nie tak! Podniesiona klapa oznacza jakiś taki brak higieny...
- A pamiętasz jak wyglądała łazienka, gdy klapa była opuszczona, a ty nie zdążyłaś jej kiedyś podnieść?
- Klapa ma być opuszczona!
- Jesteś idiotką, zrywam z tobą. Zejdź mi z oczu i wynoś się z mojego mieszkania.
- Ale... to przecież mieszkanie mojej matki...
- A, no tak. No to mamy problem! Jakoś musimy z tym żyć!
Drogie panie, jak byście reagowały, gdyby wasi mężczyźni atakowali was po wyjściu z toalety pytaniem:
- Podniosłaś klapę?
Tej deski też się muszę pozbyć... albo wreszcie nauczyć celować.