JustPaste.it

Pierwotność "ja jestem", czyli o samopostrzeganiu bycia

O tym, że jest się ponad wszystko.

O tym, że jest się ponad wszystko.

 

W zbiorze, jakim jest świat zmysłowy ludzki podmiot znajdując się wśród przedmiotów i zjawisk jest jedynym punktem nie ulegającym relatywizacji. Jest taki z powodu samoświadomości, która jego istnienie czyni dla niego pewnym. Dzięki niej dokonuje postrzeżeń swoich doświadczeń, a przede wszystkim siebie. Za pomocą refleksji organizuje całe zespoły postrzeżeń, takich jak ludzkie postawy, światopoglądy, zjawiska, sytuacje, w jakich znajduje się i wie jak odpowiednio zachować się w nich. Postrzega swoje dobre i niedobre samopoczucie odnosząc się do siebie i wie jak czuje się pod wpływem różnych warunków. Spróbuję tutaj opowiedzieć, dlaczego samoświadomość jest tak ważna i jak na podstawie refleksji organizujemy nasze życie.

Aby móc zrozumieć, dlaczego samoświadomość jest podstawą wszystkich zdarzeń myślowych i przedmiotowych należy najpierw zrozumieć, czym jest owa zdolność podmiotu. W różnych artykułach opisywałem, czym jest samoświadomość (1). W skrócie jest to akt stwierdzania własnego istnienia przez myślenie, które ogląda siebie jako przedmiot, cogito ergo sum w uproszczeniu. Akt samoświadomości następuje wtedy, kiedy człowiek, podmiot, postrzegając swoje istnienie różne od materialnego otoczenia, reflektuje ową różność i kieruje swoją uwagę na siebie, chcąc dowiedzieć się, czym jest. Wtedy oglądając siebie w tym odróżnieniu jako samą myśl stwierdza „to ja jestem.” Dopiero później po stwierdzeniu istnienia siebie - myśli, podmiot oglądający ją - siebie kieruje uwagę na inną treść, którą może być już świat przedmiotowy.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego samoświadomość jest kluczowa w ludzkiej umysłowości i dlaczego jest zasadą, wokół, której organizuje się całe dalsze myślenie jest prosta. Aby cokolwiek móc doświadczyć, postrzec, czy jest to myśl, czy doznanie zmysłowe, najpierw należy stwierdzić własne istnienie. Dopiero na tej podstawie następuje postrzeżenie doświadczenia. Ta podstawa w codziennym życiu pozostaje jakby niewidoczna. Jest taka, dlatego, bo w całym swoim życiu przyzwyczailiśmy się, że nasza obecność jest oczywista. Kiedy chcemy wypowiedzieć się o doświadczeniu, nasze istnienie jest założone w wypowiedzi jeszcze przed punktem rozpoczynającym ją. Oczywiste jest wtedy, że „mówię to ja” albo, że „ja doświadczyłem(łam) tego”. Jednak ta oczywistość własnej obecności, pozostawia nie odkrytym pewien ważny fakt dotyczący własnego istnienia. Ten mianowicie, że zanim nasza samoświadomość w świadomy sposób powie o naszym istnieniu, to pozostaje nieuświadomiona, przez to nasze istnienie postrzegamy jako niepewne. Uwidaczniają to zmieniające się warunki otoczenia, których zmienność może wywołać obawę o spokojne jutro. Kiedy zaś nasze istnienie zostaje poznane, jako nierelatywne przez samoświadomość, okazuje się, że zmienne czynniki doświadczenia, które niepokoją zwykle, teraz dzięki samoświadomości, poznaniu niezależności myślenia siebie w stosunku do otoczenia, ulegają zatrzymaniu. Zatrzymują się na barierze świadomej refleksji, która mówi, że „to ja stanowię siebie przez siebie myślenie”, warunki, zjawiska, sytuacje nie zastraszają mnie. To znaczy, że będąc samoświadomym wiedząc, że sam stanowię siebie własnym myśleniem, stając wobec zmienności, nawet zmian gwałtownych, mogę dokonać refleksji nad swoją niezależną samoświadomością a doświadczeniem i refleksyjnie przefiltrować treść doświadczenia tak, aby mnie ono nie opanowało wzbudzając na przykład niepokój, który wcześniej wzbierał.

Mogę to uczynić, bo jako podstawa doświadczenia, bez której doświadczenia nie ma dla mnie, mogę wpłynąć na siebie i doświadczenie w sposób kierunkowy, wybrany przeze mnie. Nie ulegając bezkrytycznie temu, co na mnie napiera. W rezultacie jako ta podstawa doświadczenia, istniejąca zawsze przed doświadczeniem, mam pełną władzę nad tym, co wokół mnie dzieje się. Ograniczeniem może tu być jedynie moja zdolność do przewidywania rezultatu mojego działania, przynosząca nie to, co chciałem. Ale nawet wtedy, nadal posiadam możliwość działania i ukierunkowania odpowiednio zdarzeń.

Aby wyjaśnić, dlaczego samoświadomość jest podstawą wszelkich zdarzeń umysłowych. Dlaczego występuje zawsze przed nimi i doświadczeniami świata posłużę się przykładem. Teza wyjściowa jest taka, że kiedykolwiek, ktokolwiek i cokolwiek doświadcza, aby tego doświadczyć najpierw musi stwierdzić swoje istnienie. Rozpoznanie obecności w doświadczeniu stoi u podstawy wszelkiego doświadczania. Dotyczy to doświadczania świata jak i doświadczania własnego myślenia o czymś, wychodzącym ponad stwierdzanie istnienia.

Obserwując myślenie w codzienności, łatwo można spostrzec, że jest ono ciągłym ruchem myśli przechodzącej z jednej treści na drugą, tak jak kolejno różne czynniki doświadczenia wzbudzają naszą uwagę, przyciągając ją do siebie. W rezultacie świadomie je postrzegamy. Dzięki refleksji nad nimi, kojarzymy te czynniki z odpowiednimi zachowaniami, które pozwalają dokonać postępu w doświadczeniu, czyli uczynić coś, co uważamy za odpowiednie. Na przykład, kiedy wychodzę z pracy zauważając już wcześniej, że jestem głodny, to idąc po ulicy i przechodząc obok baru, kierowany pragnieniem, które w pracy zostało uświadomione, a następnie zapomniane z powodu niemożności jego zaspokojenia, dokonuję nad tym faktem refleksji. Kojarzę swój głód ze stojącym obok obiektem pozwalającym mi na zaspokojenie. Wszystko odbywa się poprzez refleksje: stwierdzam głód, stwierdzam niemożność jego zaspokojenia, aby stwierdzić, że mogę go zaspokoić, kiedy przechodzę koło baru.

Stwierdzanie własnego istnienia na progu doświadczenia jest obecne w tym i każdym innym przykładzie. Kiedy dochodzę do wniosku, że jestem głodny, to aby do niego dojść muszę najpierw wskazać podmiot, którego stwierdzenie to dotyczy. Muszę powiedzieć najpierw „ja jestem…”, aby następnie stwierdzić ”…głodny”. Podobnie, kiedy dochodzę do wniosku, że nie mogę tego głodu teraz zaspokoić, to też pojawia mi się myśl, która najpierw mówi, że „ja (jestem)…” a później „…nie mogę…”, po czym godzę się z tym, bo treść w refleksji znajduje potwierdzenie w doświadczeniu, bo w moim zajęciu nie mam niczego do zjedzenia. Również moment kojarzenia wcześniej pomyślanego głodu z obecnością baru na ulicy, najpierw uprzytomnia mi, że „ja jestem…głodny”. Obie refleksje pokrywają się, potwierdza się Prawda i sposób na zaspokojenie wraz z wystąpieniem baru. Myślę wtedy na przykład: „ja…” – podstawa doświadczenia – „…mogę zaspokoić głód, którego obecność stwierdziłem wcześniej.”

Nie jest to wszystko, co występuje w doświadczeniu, bo zanim stwierdzę, że w tym barze mogę zaspokoić głód, to wcześniej muszę skojarzyć go z możliwością zaspokojenia. To robię na podstawie swoich wcześniejszych doświadczeń, bo przypominam sobie, do czego służy ten spotkany przeze mnie obiekt – bar z obiektami – żywnością, które w nim znajduję. Refleksji występuje tutaj i w każdym doświadczeniu wiele. Ale bardzo niewiele zostaje wydobytych do świadomości, większość następuje w pewnym stopniu podświadomie. Dokonywane są jakby automatycznie, mimochodem, bo z przyzwyczajenia albo trafniej, z niepoznania ich. Pewne fakty, dotąd niesprawdzone, traktujemy w sposób oczywisty. Z tego powodu nie poznajemy świadomie własnego myślenia, bo jego oczywistością, oczywistym wystąpieniem podstawy doświadczenia, stwierdzamy wyższą ważność przedmiotu (treści umysłu, która pojawia się w gotowej na jej przyjęcie myśli), którym zajmujemy się w doświadczeniu, na przykład żywnością przyciągającą nasz głodny wzrok. Mniej uwagi kierujemy na myślenie, dzięki któremu w ogóle stwierdzamy, że są jakieś przedmioty.

Ale wracając do ciągu zmieniających się treści świadomości, pod wpływem ciągle nowych doświadczeń, a właściwie pod wpływem wciąż zmieniających się treści doświadczenia. Kiedy siedzimy na przykład na krześle przy stole, koncentrując swoją uwagę na kwiatach, które stoją w wazonie na tym stole, to treścią najbardziej „wystającą” dla mnie z doświadczenia mogą być żółte płatki kwiatu, ich kształt i nieco pofałdowana budowa. To znajduje się w centrum mojej uwagi. Obok punktu, na którym spoczywa moja uwaga znajduje się całe tło doświadczenia, czyli kielich kwiatu, łodyga, na której on stoi, wazon, na którym łodyga i kielich opiera swój ciężar czerpiąc wodę znajdującą się w wazonie, która także opiera się o ściany i dno wazonu. Wazon stoi na stole, stół oparty jest o podłogę, obok znajduje się krzesło, na którym siedzę ja, stwierdzając swoją obecność w doświadczeniu i oglądając je. Stół z krzesłem znajduje się pomiędzy czterema ścianami pomalowanymi na jakiś kolor, na ścianie coś zostało zawieszone, a obok stoją różne przedmioty. Wszystkie te pozostałe treści także obecne są w mojej świadomości towarzysząc oglądanemu płatkowi z tym, że te pozostałe treści można by nazwać około-świadomymi. Mam je na uwadze wiem, że są, ale to nie one są obiektem mojego zainteresowania teraz, tak jak płatek, w który wpatruję się. One wyjaśniają mi układ, w jakim występuje obiekt oglądany i ja jako oglądający. Całe to otoczenie jest już przez nas znane, dlatego nie przyciąga naszej uwagi, tak, jak płatek, który wzbudza mnie poznawczo.

A teraz mogę podnieść abstrakcyjność własnego myślenia i pomyśleć o tym, o czym właśnie myślę. Mogę powtórzyć powyższy opis, ale poprzedzę go świadomym stwierdzeniem własnej obecności. Czyli oglądając płatek kwiatu stwierdzam, że oto oglądam teraz siebie podczas oglądania płatku kwiatu i oglądam wszystko to, co towarzyszy oglądaniu kwiatu, a więc wszystkie myśli, jakie wzbudza we mnie oglądany płatek. Wzbudza ich bardzo wiele, począwszy od próby identyfikowania koloru we wcześniejszych doświadczeniach, kojarzenia pofałdowanej powierzchni i jej pochodzenia, itp. Następnie odsuwając uwagę od niego, ale nie głowę, kieruję ją na swoją myśl i oglądam wyobrażenie całego otoczenia, w jakim znajduje się oglądany płatek. Stwierdzam swoją wiedzę o całym układzie, w jakim przebywam, bez fizycznego rozglądania się. Robię to samoświadomie, bo dokonuję refleksji nad zapamiętanym układem przedmiotów, refleksją naświetlając swoją pamięć. Staję się samoświadomym siebie, bo mnie pierwotnie dotyczy refleksja. Muszę stwierdzić, czy obecny jest ten, który potrafi powiedzieć mi coś o otoczeniu, „pstrykam mu zdjęcie” refleksją. Przy stwierdzeniu własnej obecności, stwierdzam następnie, że znajduje się ona, ja, pośród różnych przedmiotów, które wymieniając myślowo od razu odtwarzam układ, w jakim znajdują się. Znajduję tak również nawiązanie do innych przedmiotów w otoczeniu, których nie pamiętam od razu, czyli to, że np. parasol opiera się o ścianę, itp.

Różnica pomiędzy doświadczeniem opisanym powyżej a doświadczeniem codziennym, jak dobrze znana droga z pracy do domu, opiera się jedynie na udziale wysokiej świadomości (uwagi). Tutaj uzyskujemy wyższą świadomość siebie i stwierdzamy, że jesteśmy podstawą doświadczenia, bez której do niego nie doszłoby, tak jak nie dochodzi do naszego doświadczenia w pokoju obok, w którym nie jesteśmy teraz obecni, albo jak „gnamy” z pracy do domu nie reflektując świadomie wszystkiego tego, co mijamy co dzień.

Opisywana powyżej sytuacja jest inna niż codzienne automatyczne wykonywanie tych lub innych czynności. Podmiot świadom jest tego, co robi. Świadomie dochodzi do stwierdzania kolejnych aktów oglądania, jak to, że świadomy jest tego, że świadomie ogląda płatek, czyli siebie na podstawie doświadczenia kwiatu. I inne doświadczenia, które codziennie można „potraktować” (samo)świadomością. W każdej z czynności występuje podmiot samoświadomy i przez to świadomy tego, co robi. Występuje świadomość bycia podstawą doświadczenia i czynności, jaką wykonuje myślowo, czyli tego, że poznaje ów fakt swojego bycia. Za każdym razem najpierw stwierdza swoją obecność w doświadczeniu, aby stwierdziwszy to wiedzieć, że sprawuje władzę nad sobą i doświadczeniem, bo może kierować sobą i otoczeniem w celowy sposób.

Wszystkie zmiany w myślanej treści następują na bazie pierwotnego stwierdzania swojej obecności. Najpierw potwierdzam przez refleksję „ja jestem…”, aby uzupełnić to o stwierdzenie bycia „…w danych okolicznościach”. Następnie mogę skierować się ku jakiemuś konkretnemu celowi. Najpierw musi w świadomości zaistnieć coś, czego można użyć, aby móc następnie tego użyć. Kiedy jest to tylko stwierdzanie obecności i możliwości użycia przedmiotu, to jest to prorefleksyjna (2) codzienność. Kiedy jest to stwierdzenie obecności i możliwości użycia samoświadomości, refleksyjnego (3) podmiotu, to jest to uobecnienie siebie na płaszczyźnie mentalnej, w myśli, dobre do użycia codziennie.

Nasza obecność w codziennym życiu zakładana w sposób oczywisty, przyjmuje formę automatyzmu. Nasze istnienie jest zakładane jakby bezrefleksyjnie. Właściwie refleksja jest, tylko z powodu własnej oczywistej obecności tego, że jest dla nas oczywiste to, że występujemy w doświadczeniu jako pierwsi, następuje ona podświadomie. Samoświadomość jest pierwotna, bo to najbardziej podstawowe doświadczenie nas samych, musimy wiedzieć, że istniejemy, aby stwierdzić, że istnieje coś jeszcze. Po nim następują dopiero inne doświadczenia, czyli przedmioty, które nas otaczają, a których obecność stwierdzamy po tym, że najpierw stwierdzamy własną obecność i stosunek z nimi.

Wtórnie obecność stwierdzana jest wśród nich, kiedy odkrywam siebie pomiędzy przedmiotami, bo patrząc na nie zauważam siebie w ich centrum, które wyznaczam samoświadomością. Ale tutaj chodzi o świadome stwierdzanie własnej obecności pierwotnie, przez świadomość przesuniętą na wcześniejszy etap doświadczania. W doświadczeniu jesteśmy zawsze, stwierdzeniem siebie rozpoczynając doświadczenie. Ale to nasze „zawsze istnienie” sprawia, że nasza obecność nie jest sprawdzana, bo mamy ją już i od razu. Dlatego kierujemy swoją uwagę od razu na to, co chcemy mieć, czyli na przedmiot i "opuszczamy siebie", bo myślenie jest cichsze i subtelniejsze w stosunku do wulgarności albo gruboskórności przedmiotu.

Podobnie ma się to do różnych stanów umysłu, które występują pod wpływem czynników doświadczenia. Chodzi o wyrażanie wrażliwości, gniewu, radości, wszelkich innych stanów umysłu albo sytuację, kiedy wydaje mi się, że coś jest, ale coś mówi mi, że nie jest i cokolwiek innego, co staje się treścią myślenia, a dotyczy stanu umysłu i emocji. Zanim taki stan wystąpi, to podmiot, który ma mu ulec, musi dopuścić odpowiedni czynnik do świadomości wywołujący ten stan. Robi to bezkrytycznie, łatwo ulega dlatego, bo nie dokonuje świadomej refleksji nad sobą, w której może stwierdzić, czy chce to oddziaływanie dopuścić i czy chce uzyskać stan, jaki wystąpi pod wpływem tego czynnika. O ile w ogóle wie o tym, dzięki świadomym refleksjom nad sobą, które pozwoliły mu poznać różne oddziaływania. Mało refleksyjny od razu pozwala uwieść się, wywołując w sobie dany stan. Kiedy dokonuje samoświadomej refleksji, to filtruje bodźce dochodzące z doświadczeń tak, aby osiągnąć stan umysłu, który uważa, że jest dla niego najlepszy, to jest opanowaniem. Nie ulega czynnikom, które dzięki refleksji zna i wie, że prowadzą one na przykład do niedobrego samopoczucia. Ale świadomie szuka tego, co najlepsze i w czym czuje się dobrze.

Chodzi, więc o to, aby podnieść refleksję siebie, pierwotnie stwierdzaną samoświadomość do świadomości, aby osadzić swoje bycie w niej, w źródle, z którego samoświadomość, bycie podmiotem wypływa. Nie w przedmiotach, których zmienność oparcia nie umożliwia, dając niepokój, kiedy stan otoczenia, przyjmowany za trwały, zmienia się, bo wraz z nim pojawia się konieczność przeformułowania naszej obecności w świecie, oparcia na nowych regułach w oparciu o zmieniony układ przedmiotów i inne przedmioty. Temu towarzyszy niepokój czy w ogóle można bycie przeformułować, na szczęście zwykle można, ale wybór bycia w niepokoju nie jest przyjemny.

 

Zapraszam na stronę Poznanie

 

(1) - np. Samoświadomość

(2), (3) - Teoria ewolucji ludzkiej świadomości. cz. 4 

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/