JustPaste.it

Kręgi władzy

2213d4ce6c6ba276780b4a41b80f0401.jpg

Na jakich zasadach działa system pracy w urzędach państwowych, samorządowych, itp., właściwie w całej administracji zespolonej i nie zespolonej czyli tzw. budżetówce? Niestety nie ma urzędników z powołania. Przepraszam, zdarzają się wyjątki, kilku takich urzędników miałem szczęście w życiu spotkać. Zostawmy jednak wyjątki w spokoju, bo spotkałem też w mojej karierze kilka setek urzędników w których powołania nie było. Z reguły są to znajomi znajomych o różnym wykształceniu, które uzupełniają dopiero w trakcie urzędowania.  Każdy pracownik tego typu natychmiast po zatrudnieniu orientuje się ile ze służbowych obowiązków wolno mu nie wykonywać, wyczuwa swoją bezkarność. Pracuje tylko tyle ile musi, dokładnie wie z czego może być rozliczany, kierownik który go rozlicza nie zawsze przecież ma chęci, żeby go dokładnie skontrolować. Rozliczanie wymaga od niego skupienia uwagi i myślenia, tymczasem nie czuje się odpowiedzialny za wykonywanie zadań przez pracownika. W praktyce w ogóle ciężko kogokolwiek rozliczyć, bo każdy pracownik i tak pensję z budżetu, przecież cały miesiąc urzęduje. 

 Jak to możliwe? Otóż tak właśnie wygląda cały system i zauważa to każdy nowy pracownik lub stażysta. Widzi postać centralną, czyli kierownika jednostki. Wokół tej postaci skupiony jest PIERWSZY KRĄG najściślejszych współpracowników i doradców, którzy zazwyczaj nie robią nic. I dokładnie tyle dokładają do działalności jednostki, do jej usprawnienia i wykonywania zadań. Cierpią na tym zawsze petenci, którzy w celu rozwiązania swojego problemu odsyłani są do kolejnych biurek urzędniczych. Często biegają na pocztę i do punktu ksero, których w urzędzie nie ma lub dowiadują się o różnych zaświadczeniach, które powinni przedłożyć. Doradcy postaci centralnej z pierwszego kręgu mogliby działalność jednostki usprawnić, zadbać żeby była właściwa informacja dla petentów i usługi ksero na miejscu, ale po co? Nikt ich przecież do takiego działania nie zmusza, a skargi i utyskiwania petentów maja gdzieś. Dostają przecież i tak najwyższą premie i nagrody, a jeżeli wyjeżdżają w jakieś podróże służbowe to wybierają tylko te najbardziej atrakcyjne i egzotyczne. Do odbywania nudnych szkoleń lub konferencji maja przecież ludzi z KRĘGU DRUGIEGO

Ci ludzie dostają już mniejsze premie i muszą trochę pracować zajmują się głównie rozliczeniem wyników pracy ludzi z KRĘGU TRZECIEGO, który jest najliczniejszy i najbardziej oddalony od postaci centralnej. Ludzie z tego kręgu wykonują w zasadzie wszystkie zadania i całą pracę jednostki administracyjnej. Pracują mozolnie i nieefektywnie, zdarza się, że załatwiają sprawy mimo istnienia jakichś bzdurnych procedur wymyślonych przez wyższe kręgi, które właściwie załatwianie tych spraw uniemożliwiają. Są jednak tylko ludźmi, bardzo szybko wyczuwają na ile nic nie robienia mogą sobie pozwolić, ile czasu mogą poświęcić na prywatne rozmowy, telefony, naszą klasę, fejsbuta. Rozliczającym rzadko się chce ich dokładnie sprawdzać. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo uproszczony obraz i że są także wyjątki (oby ich było jak najwięcej), nie chodzi mi jednak o szczegóły, tylko o pokazanie działania całego systemu oraz sposobu myślenia polskiej kadry urzędniczej. 

Z zastanowieniem czytałem na przykład doniesienia o zmianie przeznaczenia środków finansowych z dożywiania bezdomnych, na podwyżki dla pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Łatwo mogę sobie wyobrazić który krąg pracowników dostanie najwięcej z tych podwyżek. Mam przy tym w pamięci liczne przykłady nie reagowania pracowników tej instytucji na moje interwencje jako zarządcy nieruchomości. Pracowniczka socjalna proszona o dokonanie oględzin lokalu osoby ubogiej i zaniedbanej, najpierw gorączkowo szukała pretekstów, które pozwoliłyby jej pozostać za biurkiem. Gdy skończyły się jej argumenty była bardzo wzburzona. W końcu opuściła swoje biuro nie wiadomo jednak czy poszła pod wskazany adres, czy do sklepu na zakupy. Jeżeli nawet poszła tam gdzie powinna, to być może tylko udawała że się tam dobija. Wróciła do biura i triumfalnie stwierdziła że nikogo nie zastała. Ona nie ma woli żeby wejść do jakiegoś mieszkania i komuś pomóc, porozmawiać, podnieść na duchu?. Nie czuje się też niczym do tego zmuszona. Dostanie przecież jak zwykle pensję bo cały miesiąc urzędowała. 

 Pomyślałem, że skoro MOPS jest tak skuteczny że zlikwidował w dużej mierze bezdomność i ubóstwo i nie ma już potrzeby dożywiania bezdomnych, to być może nie potrzeba mu już 700 pracowników. Może wystarczy 500. Niestety łatwo przychodzi mi do głowy domysł, z którego kręgu wywodziliby się ci zwolnieni.