JustPaste.it

Polska dołoży

do dotacji unijnych 45,5 miliarda złotych

do dotacji unijnych 45,5 miliarda złotych

 

 

W 2006 roku przygotowałem artykuł dla tygodnika „Wprost”, w którym wyliczyłem finansowy bilans dotacji unijnych dla Polski na lata 2007-2013. Wyszło mi, że wydatki po stronie polskiej wynoszą 117,5 proc. wartości dotacji przyznanych naszemu krajowi przez Unię Europejską. Po kilku latach realizacji biurokratycznej tortury finansowej z Brukseli warto zweryfikować te wyliczenia.

Łączna unijna składka Polski w latach 2007-2013 wynosi około 102 mld zł, czyli 25,5 mld euro, a w samym 2011 roku – 15,7 mld zł. Dodatkowo w ramach składek do Europejskiego Banku Inwestycyjnego oraz Europejskiego Banku Centralnego do tej pory Polska wpłaciła łącznie około 2,5 mld zł. Według Narodowych Strategicznych Ram Odniesienia z 2007 roku, dokumentu przygotowanego przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, na współfinansowanie projektów unijnych w latach 2007-2013 z krajowych środków publicznych zostanie wydane 11,9 mld euro, w tym 5,9 mld euro z budżetu państwa. Inne wyliczenia podaje Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2011-2014, przyjęty przez Radę Ministrów w kwietniu 2011 roku. Zgodnie z nim, w latach 2011-2014 na realizację programów finansowanych z udziałem środków unijnych oraz otrzymywanych od EFTA (których wysokość ma znaczenie marginalne) planuje się przeznaczyć ogółem – poza wydatkami ujętymi w budżecie środków europejskich – kwotę ok. 47,9 mld zł. Na rok 2011 przypada 15 mld zł.

Natomiast właściwe wydatki związane z realizacją dotacji unijnych ujmowane są w odrębnym od budżetu państwa budżecie środków europejskich. Zgodnie z artykułem 117 ust. 1 ustawy o finansach publicznych, budżet środków europejskich jest rocznym planem dochodów i podlegających refundacji wydatków przeznaczonych na realizację programów finansowanych z udziałem środków europejskich, z wyłączeniem środków przeznaczonych na realizację projektów pomocy technicznej. Dla przykładu: w roku 2011 dochody budżetu środków europejskich są na poziomie 68,6 mld zł, a wydatki wynoszą 84 mld zł, co oznacza deficyt w wysokości 15,4 mld zł.

Potężne koszty

Potężne są koszty biurokratyczne związane z wdrażaniem dotacji unijnych. Należy je podzielić na dwie grupy: po pierwsze – instytucje, które zajmują się przydzielaniem dotacji; po drugie – biurokracja, którą tworzą beneficjanci dotacji. Z raportu Departamentu Koordynacji Wdrażania Funduszy Unii Europejskiej w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego wynika, że pod koniec 2010 roku na realizację Narodowych Strategicznych Ram Odniesienia pracowały łącznie 172 instytucje. Powołano do życia takie biurokratyczne twory jak: instytucje zarządzające, instytucje pośredniczące i instytucje pośredniczące II stopnia, wspólne sekretariaty techniczne, koordynatorzy krajowi, krajowe punkty kontaktowe, instytucję audytową, instytucję certyfikującą, instytucje pośredniczące w certyfikacji, instytucje koordynujące oraz instytucję odpowiedzialną za przepływy finansowe. Według stanu na koniec 2010 roku, zatrudnienie w systemie realizacji NSRO 2007-2013 wyniosło 11.527 osób i stale rośnie. Aktualne zapotrzebowanie kadrowe zgłaszane przez te instytucje wynosi 784 etaty. Wynagrodzenia 90 proc. tych urzędników są dofinansowywane (nie wiadomo, w jakim stopniu) z tzw. pomocy technicznej, jednak pensja to nie wszystko – urzędnicy muszą mieć przecież biurko, komputer, internet, telefon i inny sprzęt biurowy, do tego dochodzą koszty samej powierzchni biurowej czy delegacji, konferencji itp.

Samo Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, które właściwie zostało utworzone tylko po to, by zajmować się unijnymi dotacjami, na koniec 2010 roku zatrudniało 1038 pracowników, podczas gdy jeszcze w 2006 roku było to 550 urzędników, co oznacza wzrost w ciągu czterech lat o 89 procent!

W terenie to samo

W związku z dotacjami nowych urzędników zatrudniają też urzędy wojewódzkie (384 osoby), urzędy marszałkowskie (3754 osoby i 134 osoby, które zajmowały się jeszcze dotacjami z lat 2004-2006!), urzędy pracy (1769 osób) czy wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej (377 osób). Co ciekawe, w 2010 roku średnia pensja pracownika instytucji zajmującej się dotacjami wyniosła 4520 zł brutto, co oznacza, że przewyższyła przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej o 40 procent! Do tego należy doliczyć urzędników zajmujących się dotacjami dla rolnictwa – mających etaty głównie w Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa, gdzie od 2004 roku zatrudnienie wzrosło z 7074 do 11.358 osób, czyli aż o 60,5 procent. Budżet ARiMR na 2011 rok wynosi prawie 2,3 mld zł. Łącznie ostrożnie można przyjąć, że koszty biurokracji to około 10 proc. wartości wydatków budżetu środków europejskich, czyli 8,4 mld zł.

Druga grupa kosztów biurokratycznych pojawia się po stronie beneficjantów dotacji unijnych. Urzędy samorządowe każdego szczebla i firmy, które chcą z unijnych pieniędzy dofinansować swoje inwestycje, zatrudniają pracowników tylko po to, by zajmowali się oni przygotowywaniem wniosków o dotacje. Z kolei małe podmioty, których nie stać na zatrudnienie dodatkowych pracowników, zlecają pisanie wniosków o dotacje firmom zewnętrznym. W około połowie przypadków są to wydatki całkowicie zmarnowane, ponieważ udział wniosków zatwierdzonych do dofinansowania w ogólnej liczbie złożonych wniosków o dofinansowanie w ramach konkursów waha się w różnych programach od 28 proc. do 75 proc., co daje średnią 51,5 procent. Reszta jest odrzucana. Jak podał prezydent dużego miasta aglomeracji górnośląskiej, koszt przygotowania wniosku o dotację unijną to średnio 15 proc. wartości tego wniosku, czyli w 2011 roku łącznie około 12,6 mld zł w przypadku wniosków przyjętych oraz 11,9 mld zł odnośnie wniosków odrzuconych.

Jak wynika z Narodowych Strategicznych Ram Odniesienia, środki prywatne przeznaczone na współfinansowanie dotacji unijnych wyniosą w latach 2007-2013 około 6,4 mld euro. Z kolei według innych wyliczeń Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, podmioty prywatne wydadzą na współfinansowanie projektów w tym okresie 19,9 mld euro (około 11,4 mld zł rocznie). Ponadto szacuje się, że beneficjanci programów unijnych na prefinansowanie dotowanych inwestycji w tych latach będą musieli zaciągnąć pożyczki w wysokości od 120 do 150 mld zł (można przyjąć około 20 mld zł rocznie). Tu dodatkowym kosztem będzie oprocentowanie tych kredytów.

Na kredyt

Należy zaznaczyć, że w większości przypadków pieniądze na prefinansowanie i współfinansowanie projektów unijnych zarówno przez podmioty publiczne, jak i prywatne będą musiałby być finansowane poprzez kredyty lub obligacje. Licząc bardzo ostrożnie na dwuletni okres spłaty tych kredytów przy oprocentowaniu kredytów dla firm w wysokości 10 proc. w skali rocznej, a obligacji i kredytów państwa na 5 proc. w skali rocznej, wychodzi, że podmioty publiczne będzie to kosztowało dodatkowo około 3 mld zł, a beneficjantów prywatnych 4 mld zł.

Co ciekawe, jak Ministerstwo Finansów poinformowało „Najwyższy CZAS!”, emisji skarbowych papierów wartościowych i zaciągania kredytów dokonuje się na finansowanie łącznych potrzeb pożyczkowych brutto budżetu państwa, co oznacza, żenikt dokładnie nie wie, w jakiej wysokości zaciągane są kredyty i wypuszczane obligacje przez państwo, by sfinansować ten konkretny cel, jakim są unijne dotacje.

Ponadto według raportu „Poza kontrolą” brytyjskiego think tanku „OpenEurope” z 2009 roku, dostosowywanie się przez Polskę do różnorakich unijnych regulacji kosztuje nasz kraj ponad 4,8 mln euro rocznie. Dodatkowo w roku 2011 należałoby doliczyć 430 mln zł wydawanych w związku z przewodnictwem Polski w Radzie Unii Europejskiej.

Wszystkie dotychczasowe wyliczenia to koszty, jakie Polska ponosi z tytułu bycia członkiem Eurokołchozu. Jakie są natomiast w 2011 roku wpływy z Unii?

Przede wszystkim to 68,6 mld zł dochodów budżetu środków europejskich. Pieniądze pozaunijne mają tu marginalne znaczenie – do dochodów budżetu środków europejskich wchodzi też Szwajcarsko-Polski Program Współpracy o wartości prawie 154 mln zł. Poza tym w budżecie państwa ujęte są także środki finansowe na realizację tzw. projektów pomocy technicznej, czyli są to pieniądze wydawane na obsługę administracyjną i „naukę” korzystania z dotacji. W bieżącym roku wysokość tych środków wyniesie 3,7 mld zł. Do tego dochodzą jeszcze środki, które ze względu na specyfikę systemu wdrażania nie są ujęte w budżecie państwa, np. z projektów wspólnych UE, takich jak Program Kultura 2007-2013, Program Młodzi w Działaniu 2007-2013, Sokrates, Erasmus, Leonardo da Vinci, V i VI Program Ramowy, Media Plus, które mają jednak niewielkie znaczenie – jak podaje Ministerstwo Finansów, w pierwszym półroczu 2011 roku do Polski z tego tytułu wpłynęła kwota prawie 17,55 mln euro. Łącznie można mówić, że w 2011 roku Polska otrzyma z UE 72,3 mld zł.

Podsumowując, koszty po stronie polskiej można podzielić na trzy grupy. Po pierwsze– koszty związane z samym uczestnictwem w UE, czyli składka unijna oraz koszty regulacji unijnych, które w 2011 roku łącznie wynoszą około 36,1 mld zł. Po drugie – koszty poniesione przez polski sektor publiczny w związku z istnieniem unijnych dotacji, czyli biurokracja oraz współfinansowanie projektów dotacyjnych wraz z obsługą kredytową, które wynoszą 41,8 mld zł. Po trzecie – koszty poniesione przez beneficjantów dotacji unijnych (m.in. firmy, samorządy, organizacje itp.), czyli koszty związane z przygotowaniem wniosków (także tych odrzuconych) oraz koszty prefinansowania i współfinansowania samych dotacji – łącznie 39,9 mld zł.

Całkowity koszt bycia członkiem Eurokołchozu w 2011 roku po stronie polskiej wyniesie więc łącznie 117,8 mld zł – to 162,9 proc. wartości tegorocznych transferów z Brukseli do Warszawy (niecałe 8 proc. PKB), co oznacza, że w tym roku Polska dołoży do interesu aż 45,5 mld zł.

 

Źródło: Tomasz Cukiernik