JustPaste.it

Pielgrzymka, dzień IV

Etap z Jeziorzan do Żyrzyna

Etap z Jeziorzan do Żyrzyna

 

Dzień IV:

Budzimy się wcześnie rano. Jest przeraźliwie zimno. Siedzimy jeszcze 5 minut w naszych śpiworach. No ale w końcu trzeba wyjść. I to dziwne, bo na zewnątrz jest dużo cieplej. Wszyscy już powoli się budzą. Toaleta (a dokładniej salon odnowy biologicznej „Toi Toi”). Potem jemy śniadanie. Jakieś kanapeczki z serem, który zostawił nam Michał R. (wczoraj pojechał do domu). Pakujemy się i elegancko składamy namiot. Tropik jest cały mokry, ale nie ma czasu, aby go wysuszyć. Nie padało, po prostu jest duża rosa. Idziemy oddać bagaże, przy okazji pomagam kilku siostrom je nieść. Nadal rozpaczliwie szukam kabla, ale nigdzie go nie ma. Będziemy chyba dalej grać na mikrofonie. Idę na Mszę Świętą. Z braku miejsc siedzących, olewam system i siadam na posadzce. Za moim przykładem poszło wiele innych osób. Rozpoczyna się Najświętsza Ofiara. Już wiem, dlaczego Liturgia Słowa jest przed Liturgią Eucharystyczną. Słowo staje się ciałem. Więc słuchamy słowa, później jest ono ofiarowane na ołtarzu. Przemienia się w ciało i krew Pana Jezusa, my to przyjmujemy. I tym sposobem Słowo Boże może w nas pracować. Dziwnie to rozumiem…

Po Mszy Świętej staję z Justyną, Kingą, Pauliną itd. Rozmawiamy sobie trochę o szkole nawet. Przybiega do mnie brat Rafał z 10b. Mówi, że może mi pożyczyć ich kabel na jeden dzień. Uradowany lecę do mixera i wymieniam kable. Gra brat Niewiar. Wychodzimy z Jeziorzan.

Godzinki, idę obok siostry Zuzy. Stwierdza uroczyście, że ładnie śpiewam. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Rosa paruje. Ładny widok…  Zbliżamy się do pierwszego postoju. Blizocin. Siadam z Justyną, Pauliną itd. Zostaję obdarowany pysznymi kotletami. Fajny postój J

Dalej gra brat Patryk. Idę z dziewczynami muzycznymi. Śpiewamy głośno. Zuza znowu stwierdza, że ładnie śpiewam. Uczę się falsetu, ale nie mogę wyciągnąć najwyższych dźwięków. Na tym etapie do kolumny dołączają się grupy 14a, 14b i 14c. Pięknie im machamy. Postój obiadowy w Sobieszynie na takiej górce. Na jej szczycie znajduje się kościół. Najpierw idziemy powitać Pana Jezusa. Cała przyczepa kanapek od miejscowych ludzi. Wypływa od nas szczera postawa wdzięczności, przecież pielgrzymowi z ich strony nic się nie należy. Siadam z Karoliną, Edytą, Anią, Agnieszką, Zuzą. Obok nas siada także druga Agnieszka, ta z kraszaka. Rano od pewnej miłej siostry otrzymałem może siedem pączków. Więc każdemu proponuję „Pączusia?”. Dziewczyny śmieją się ze mnie i twierdzą, że to będzie fajna ksywka dla mnie. Pączuś. Idę do łącznika z prośbą o załatwienie jakiegoś kabla. Mówi, że zapyta w innych grupach.

Wychodzimy, gra jakiś chłopak z centralnych muzycznych. Zaraz potem Anioł Pański i konferencja. Nieładnie, żeby gość niósł gitarę, więc biorę ją od niego. Konferencję ma jakiś ksiądz bodajże z grupy 14a. Mówi o grzechu. Grzech jest przeszkodą w komunii z Bogiem. Jego genezę przedstawia grzech pierworodny. Szatan zasiewa w Ewie niepewność. Ona zaczyna kombinować i zauważą, że Bóg ją „ogranicza”. Zrywa owoc, potem oddaje Adamowi. Bóg woła „Adamie, gdzie jesteś?” To ważny symbol. Zostaje zerwana pewna więź. Adam wychodzi i winę zrzuca na Ewę. Oboje jednak zostają ukarani. Chrzest jest czymś wspaniałym, bo niszczy grzech pierworodny. Człowiek jest z natury dobry, ale szatan łatwo może nim pokierować po swojemu. Na szczęście Chrystus zostawił nam Sakrament Pokuty. Jeśli tylko spełniamy warunki możemy wrócić do Boga. Po konferencji gra dalej brat z centralki. Ja idę na tył do księdza, który głosił konferencje. Rozmawiamy o modlitwie. Dołącza się także al. Wojtek.

Kolejny postój jest w Baranowie. Siadam z tymi samymi dziewczynami co wcześniej. Jemy jakieś jogurty, które otrzymaliśmy od miłych gospodyń tego miejsca. Tutaj również jest kościół, oczywiście wcześniej poszliśmy uwielbiać Boga ukrytego w Hostii.

Mija postój, wreszcie ja dorwałem się go gitary. Gram. Ma miejsce modlitwa różańcowa. Część światła. Jezus przyjmuje chrzest. „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie”. Bóg nakazuje słuchać Jezusa. On jest Bogiem ukrytym w ludzkiej naturze. Chrześcijaństwo wyróżnia się spośród innych religii tym, że u nas Bóg zniża się do godności człowieka. W każdej innej religii Bóg jest absolutem, który jest gdzieś wysoko. Szybko mija kolejny etap. Jest bardzo gorąco. Kolejny postój jest w Żerdżu. Do Karola przyjechała mama z bratem. Jemy jakieś owoce. Łącznik daje mi kabel od centralnych technicznych. Nareszcie! Siedzę z Matim, Agnieszką, Kamilem itd. Śmiejemy się z Mara, wyrywa jakieś siostry z 10b.

Na ostatnim etapie gra brat Patryk (on dzisiaj już wyjeżdża). Wymieniamy kable. Na trasie idę do grupy 10b aby oddać Rafałowi ich kabel. Wracam do mojej dziesiąteczki a. Ma miejsce Koronka do Bożego miłosierdzia. Idę z Zuzą, śpiewamy pięknie. Doczepia się do nas jakiś pies. Już idzie chyba 10 kilometrów. Dziwnie to wygląda. Nazwaliśmy go po prostu „pielgrzym”.

Dochodzimy do Żyrzyna. Śpimy prawie na końcu wioski. Pani dyrektor jak co roku udostępnia nam szkołę. Wbijamy z chłopakami do stołówki. Jest nas tam może pięciu. W wyniku przeciągu zamykają się drzwi i nikt nie wie, że tutaj można spać. Jednak zaraz potem dyrektorka krzyczy, że mają być otwarte i tym sposobem przyszło jeszcze kilku braci.

Przyjechał do nas w odwiedziny ks. Rafał na swoim motorze. Rozmawiam z nim chwilę i widzę jak Kamil wita się z rodzicami i z bratem. Przyjechali go odwiedzić, a Michał (jego brat) będzie z nami szedł do końca. Idziemy wszyscy razem na stołówkę. Rodzice Kamila przywieźli pyszny obiad. Kotlety, ziemniaki, surówka itd. Oprócz tego jakieś słodkie bułki. Najadamy się porządnie.

Idę z bratem Żuczkiem szukać mycia. Przychodzimy do pewnej pani mieszkającej w bloku obok. Oznajmia z uśmiechem na twarzy, że nas weźmie. Wracamy więc po nasze rzeczy, a gdy przyślijmy z powrotem, to już nikt nam nie otworzył. Nie lubię takiego zachowania. Szukamy jeszcze przez chwilę, aż wreszcie uznajemy, że dzisiaj umyjemy się w miskach. Idziemy w stronę łazienki. Jestem przerażony… kolejkowa 20-osobowa, ale u sióstr J u braci może 2 osoby. Myjemy się, przy okazji mamy sporo zabawy.

Czyści i pachnący idziemy do sióstr na halę. Zostaję jeszcze czymś poczęstowany po czym naszła nas ochota na taniec. Tańczymy więc walca, belgijskiego i menueta. Fajna zabawa, ludzie się do nas uśmiechają.

Wychodzimy na korytarz, przyłącza się do nas trochę osób. Na korytarzu jest śliska podłoga, więc belgijski w naszym wykonaniu wygląda dość śmiesznie, ale było chociaż dużo śmiechu. I po co się myłem? Znowu jestem cały spocony…

Idę w stronę autokaru. Kolejka do medycznych większa niż wczoraj (mnie nadal nic nie boli, nie mam żadnych bąbli). Bratu Niewiarowi coś się stało w nogę i mówi, że jutro nie da rady iść. No cóż… będę musiał radzić sobie sam. Może Mateusz trochę mi pomoże.

Odwiedzamy sklep, obładowany słodyczami wracam na stołówkę. Przyszły do nas bardzo miłe siostry (chyba z piętnaście byyy). Ania, Agata i Asia.  Rozmawiamy z nimi i pijemy pyszną herbatkę. Mam jeszcze około dwie godziny do próby przed apelem, kładę się na mojej karmicie i śpiworze. Przysypiam nieco…

Budzę się i biegnę na próbę muzycznych. Ks. Wiesław daje mi nowiutki kabel do gitary. Jestem zaskoczony, nie miałem żadnego kabla, a aktualnie mam dwa. Będzie jeden zapasowy J.  Apel jak co roku będzie na placu koło szkoły. W Żyrzynie zawsze jest apel papieski, to znaczy z nauką i tekstami Ojca Świętego bł. Jana Pawła II. Apel Jasnogórski śpiewamy po łacinie. „Maria Regina mundi…”

Po apelu krótkie słowo ks. Wiesława, potem strzelamy sobie aniołki. Idziemy uradowani w stronę stołówki. Przed snem jeszcze coś jemy oczywiście. Mycie zębów, ogranianie rzeczy i układamy się na wygodnej, twardej podłodze. Ja z Żuczkiem leżymy na środku brzuchami do podłogi. Śmiejemy się, że leżymy krzyżem, jak klerycy mający przyjąć święcenia. Nawet śpiewamy cicho litanię do wszystkich świętych po łacinie.

JA gaszę światło, bo już cisza nocna. Spowodowało to burczenie pod nosem paru osób, że „Maciek to głupek”. Nie przejmuję się tym zbytnio.

Zasypiam, kolejny dzień dobiegł końca. Bogu niech będą dzięki. Jutro wstajemy wcześnie. Ma być Msza Święta pod przewodnictwem naszego księdza biskupa „bez nazwiska”.

Deo gratias.