JustPaste.it

O wierze - przemyślenia własne

Mój światopogląd, w co wierzę i tym podobne.

Mój światopogląd, w co wierzę i tym podobne.

 

Nadszedł czas żebym podzielił się tym, w co tak naprawdę wierzę. Od dłuższego czasu to planowałem, ale nigdy nie miałem na to albo czasu, albo ochoty, a często w ogóle nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Teraz jednak spróbuję, bo czuję że jestem gotów przedstawić moje przemyślenia. Oczywiście nie będzie to wszystko i ze szczegółami, jednak ogólne zarysy mojego światopoglądu jestem w stanie przekazać.

Tematy religijne to jedna z moich ulubionych sfer, bo pozwala fantazjować praktycznie bez żadnych ograniczeń jednocześnie oraz śmiać się z tych, którzy wolą wierzyć w cudze fantazje (bo poważnie, ile trzeba wypić żeby uwierzyć w zombie z kosmosu które jest swoim włanym synem i zginie na krzyżu bo tysiące lat wcześniej gadający wąż namówił gołą babę żeby zjadła jabłko? Jak się samemu na to wpadnie to okej, ale przyjąć takie bzdury?). Jednak kiedy mnie ktoś pyta o religię odpowiadam: ateista. Ateista, bo nie wierzę w żaden z istniejących sysemów religijnych. Nie lubię jednak określenia "Agnostyk" gdyż brzmi jak osoba która raczej boi się przyznać do wiary albo jest niepewna, waha się bądź wątpi. Ja jednak jestem innym typem agnostyka. Jestem takim agnostykiem jakim był Joseph Smith (założyciel kościoła Mormonów), Ron Hubbard (wymyślił Scjentologię) czy Jezus Chrystus (założył kółko rybackie które potem przekształcono w Kościół Katolicki) - ja zakładam SWÓJ kościół. Sęk w tym, że w odróżnieniu od Hubbarda czy Smitha, ja naprawdę wierzę w to o czym gadam i nie chcę zbić na tym fortuny. Ale do rzeczy.

Wiele z moich wierzeń ma charakter dynamiczny - jest kilka różnych wersji, żadna nie wydaje się bardziej prawdopodobna od pozostałych, więc za prawdziwą przyjmuję tą wersję, która w danym momencie wydaje mi się bardziej prawdopodobna - wygodna - od pozostałych. Ewentualnie też jest w największej opozycji z wierzeniem mojego rozmówcy. Widzicie, moja wiara sama w sobie ma charakter dynamiczny - albo wierzę w to w co wierzę, albo nie. Zwykle w konfrontacji z innymi systemami przyjmuję pozycję ateisty - to, co jest po śmierci i to co jest poza naszą świadomością jest także poza zasięgiem naszego intelektu - nie zrozumiemy tego i już. Możemy jednak tworzyć własne wersje tego co tam jest - nikt nam tego nie zabroni. I nasze wersje różnią się od siebie tak samo jak my różnimy się od siebie. O ile z prywatnych wierzeń śmiać się nie zamierzam - jeśli ktoś NAPRAWDĘ czuje że lata wokół niego różowy pegaz z aureolą otoczony tęczą, w porządku, może bardziej potrzebuje tabletek niż rozmowy na tematy religijne, ale to jego wizja, doceniam w ogóle fakt że ma.

Ale jeśli ktoś, zamiast wymyśleć swoją wersję tego co jest poza naszym zasięgiem, a woli jedynie zdać się na istniejący system, tak jak robi to większość osób z którymi rozmawiam, nie będę miał litości i wyszydzę każdy najdrobniejszy fragment - na przykład dlatego że święty tłuszcz używany jest w niektórych rytuałach katolickich jako symbol kleru, który przez ostatnie 2 tysiące lat jedynie obrasta w tłuszcz i złoto albo Mahomet zabronił wiernym pić alkoholu ze strachu że ktoś odkryje że tak właśnie wymyślił Islam. Osobiście jedynym usprawiedliwieniem braku własnej religii jest dla mnie brak wyobraźni - a ludzie bez wyobraźni powinni zostać usunięci z powierzchni ziemi, bo marnują tylko czas i zasoby. Sam Albert Einstein powiedział "Wyobraźnia jest ważniejsza od umysłu" (chociaż warto dodać "Do pewnego stopnia", to też fakt...).

Jednak wracając do wierzeń. Może zacznijmy od początku. Boga oczywiście nie ma, na pewno nie jako istoty. Takie skupisko energii w jednym punkcie galaktyki było by po prostu niebezpieczne i niszczyło by harmonię wszechświata. Chociaż fajnie wyobraźić sobie brodatego starca w piżamie zapierdalającego deskorolką po wszechświecie, grindującego na galaktykach. Wierzę jednak że może istnieć jakaś energia której nie znamy. Moje przemyślenia na ten temat opisałem w artykule "Dusza", gdyż zwykle utożsamiam to z duszą o której wspominają religie, jednak może to być niespersonalizowana energia na podobnej zasadzie co zjawisko elektryczności bądź nawet Moc z Gwiezdnych Wojen. Szczerze mówiąc mam nadzieję że to drugie. Wierzę, że ta moc jest w stanie oddziaływać na realny świat oraz może być nawet wykorzystana w przemyśle - rower napędzany siłą umysłu zamiast siły nóg mógły być całkiem wygodny. No i trenowałby umysł, nie mięśnie.

Wierzę także że istnieje też energia spersonalizowana na równi z energiami życia i śmierci. Kiedy ciało człowieka przestaje funkcjonować, energia śmierci oddziela "duszę" od ciała, która następnie jest w stanie wejść do nowego ciała. Nie mam wprawdzie swojej wersji tego, jednako możliwe że każdy poród jest dla duszy niczym magnes - tak jak plemniki lecą do jaja, tak i dusze "lecą" do nowego ciała. Ma sens. Lubię tą wersję, bo reinkarnacja pełni w niej sporą rolę. Niezbyt podoba mi się wizja opisana w "moim" artykule "Sens Życia". To znaczy, jest ciekawa, prawdopodobna i skłania do myślenia, i myślę że była by nawet fajna, jednak nie chciałbym chyba żyć w takim wszechświecie. Cały czas zastanawiałbym się "Długo jeszcze?". Podoba mi się za to wizja duszy wędrujących po świecie. Obserwujących wszystko. Obserwujących jak się masturbujesz.

To jednak jeszcze nie koniec. Tak naprawdę, to akurat najmniej istotne elementy mojego wierzenia. Generalnie wyznaję zasadę, że życie dąży do balansu - jeśli jesteś dobrym człowiekiem, czekają na ciebie dobre rzeczy. O ile za każdy dar odpłacisz niepowodzeniem, o tyle każde niepowodzenie z czasem zamieni się w lekcję, aż w końcu będziesz po prostu dobrym człowiekiem, nawet człowiekiem sukcesu, jeśli tylko nie będziesz oszukiwał siebie samego. Ludzie będą cię cenili i nawet kochali i do ciebie będą przychodzili z prośbą o radę, a ich wdzięczność będzie dla ciebie największym i najcenniejszym wynagrodzeniem. Twoje dzieci będą uczyć się od ciebie i wyrosną na dobrych, pracowitych ludzi. Jeśli jesteś złym i niegodziwym, za każdy dar płacisz stratą, ale z czasem nauczysz się zamieniać straty na zysk i będziesz biznesmanem, bankierem, może managerem. Będziesz zgniłym gównem, bezwartościowym śmieciem, ale w twoich oczach będziesz osiągał sukcesy i zarabiał mnóstwo pieniędzy. Wmawiał sobie że wychowujesz swoje dzieci na porządnych obywateli i dajesz im wartościowe lekcje, ale w istocie będziesz zimny, i bez uczuć. Brak serca portfelem będziesz nadrabiał a twoje zgniłe jabłka upadną bardzo blisko spróchniałej jabłoni.

Jak widzicie, mam tutaj jasny podział na dobro i zło. Dla mnie ten podział jest wszędzie i każdy element życia do pewnego stopnia jest po jednej jego stronie. Tutaj nie do końca mam to sprecyzowane, oto kilka przykładów:
Dobro - Zło
Woda - Ogień
Człowiek - Cywilizacja
Natura - Człowiek
Marihuana - Alkohol
Kobieta - Mężczyzna
Dziecko - Dorosły

Z pozoru losowe i bezsensowne połączenia stają się jasne i logiczne jeśli weźmie się pod uwagę moją własną klasyfikację tego, co dobre i złe. Dobre jest to, co tworzy a złe to, co niszczy. I tak:
W podziale Człowiek - Cywilizacja
Człowiek buduje domy, tworzy miasta i sztukę, podczas gdy cywilizacja - konsumpcjonizm, technologia - niszczy człowieka czyniąc go leniwym, chciwym i pustym.
Natura - człowiek
Natura tworzy zwierzęta i rośliny, a człowiek niszczy je przerabiając na jedzenie czy ubrania, domy.
Marihuana - Alkohol
Marihuana jest samym dobrem - ogromne zastosowanie w lecznictwie, tekstyliach, papiernictwie, budownictwie i tak dalej, a spożywana rekreacyjnie czyni człowieka bardziej kreatywnym podczas gdy druga ulubiona używka człowieka - alkohol - służy tylko niszczeniu - w przemyśle zastosowanie ma antybakteryjne (czyli osiąga sukces niszcząc bakterie) a jako używka czyni człowieka agresywnym i niszczycielsko nastawionym. Relacje między alkoholem i marihuaną są dla mnie czołowym dowodem, że mój podział ma sens.
Kobieta - Mężczyzna
Kobieta rodzi dzieci oraz pielęgnuje je, zwykle zajmuje się uprawą oraz przyrządzaniem posiłków, podczas gdy zajęciem mężczyzny jest polowanie i walka (oraz budowanie domów - wyjątek od zasady :) )
Dziecko - dorosły
Dziecko ma twórczą wyobraźnię - dla dziecka "Nic" też jest "czymś", poduszka może być maczugą, kilka kamieni staje się jego domem, podczas gdy dorosły w tej relacji cały czas zabija wewnętrzną twórczość dziecka nakładając na niego obowiązki i nakazując posłuszeństwo.
Trzeba też pamiętać, że w większości przypadków "Zło" zastosowane jest jako druga strona medalu, a nie coś z czym należy walczyć. Czasem występuje nawet w symbiozie - np woda i ogień wzajemnie się równoważą, że o mężczyźnie i kobiecie nie wspominając.

W tej sytuacji człowiek nie powinien oczywiście otaczać się albo dobrem albo złem w zależności od swojego nastawienia. Żeby coś stworzyć czasem trzeba coś zniszczyć, i tak, cywilizacja bez alkoholu miałaby spore problemy z higieną (w sensie, stworzona teraz, nagle) a bęż mężczyzny to już w ogóle.

Specyficzną cechą człowieka jest umiejętność zastosowania zarówno budujących jak i destruktywnych elementów tego świata. Problemy pojawiają się w momencie, gdy część z tych elementów jest używana niezgodnie z przeznaczeniem:
- Alkohol jako używka
- Mężczyzna jako kobieta - i vice versa
- Cywilizacja jako wyznacznik "jakości" człowieka
- Marihuana podczas polowań.

Dlatego też wierzę, że ludzkość JEST w stanie stworzyć idealną cywilizację - ale kiedyś nam się to nie udało, podjęliśmy kilka błędnych decyzji, zaufaliśmy fałszywym bogom i mamy - jeden wielki śmietnik, nie cywilizację. Niektórzy mówią, że powinnśmy się zmienić - zapominają jednak, że nigdy nie wskazują PRAWIDŁOWEGO kierunku zmiany, zawsze jest "Coś innego", "O, tam!". Żeby coś naprawić, trzeba najpierw poznać anatomię tego i znaleźć błąd. Ludzie słusznie zauważają niektóre problemy z którymi się borykamy - korupcja, dewastacja, demoralizacja - ale nigdy nie są w stanie znaleźć ich źródła. Co z tego że pozbędziemy się korupcji, skoro zachowamy system który ją stworzył? Jak można w ogóle myśleć o normalnej cywilizacji, w której istnieją pieniądze? W której alkohol ma głównie znaczenie konsumpcyjne a marihuana jest w ogóle nielegalna? Jaką możemy mieć pewność, że to, co teraz zwalczymy nie wróci?

Dlatego więc zmiana społeczeństwa nie jest możliwa, gdyż społeczeństwo przesiąknięte jest wiarą w zabobony i czczeniem pieniądza. Moją propozycją zmiany było by znalezienie terenu zdala od cywilizacji, może głęboko w lesie, takim PRAWDZIWYM lesie i rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Grupa ludzi - około setki - tworzy całkiem nowe miasto, które wyrośnie na dobrym gruncie. Po stu-dwustu latach po korupcji śladu nie będzie, gdyż ostatni człowiek żyjący w naszych czasach będzie już na innym świecie...


Kolejnym ważnym elementem mojej filozofii jest pogląd na życie. Mimo iż na co dzień jestem pacyfistą, w sensie, wojny niczego nie rozwiązują, każdą sytuację w życiu widzę jako swego rodzaju bitwę, walkę, potyczkę. W każdej z nich możemy wyszczególnić strony oraz ich motywy a także broń, którą wykorzystują. Innymi słowy, każdy człowiek posiadający jakiś cel - celem może być przejęcie władzy nad światem, ale także kupienie mleka w sklepie - jest na swego rodzaju wojnie. Każde zdarzenie które na ten cel wpływa jest walką. Przykładowo, jeśli ktoś chce kupić mleko w sklepie, może zostać zatrzymany przez znajomego na pogawędkę. Ma wybór: albo odmówić, wygrywając bitwę ale pogarszając stosunki ze znajomym albo poddać bitwę i pogadać z nim, a następnie kontynuować. Inaczej trochę opisałem to w komentarzu poniżej (tak, to ten fragment o którym sobie przypomniałem):
jak na wojnie, twoim celem jest:
1. Obrać cel
2. Odróżnić wrogów od przyjaciół i neutralnych na podstawie porównania celów
3. Obrać strategię osiągnięcia celu.
4. Na bieżąco ustalać które bitwy możemy poddać, a w których walczyć do ostatniej kropli krwi oraz jakie relacje mamy z innymi stronami.

Jestem pewien, że z czasem ten tekst będzie ulegał zmianom. Kto wie, może jak stworzę własną religię, ten tekst będzie podstawą do napisania biblii :)

W kwestii błędów ortograficznych zdałem się na sprawdzanie pisowni przez Firefox, ale że tekst przekopiowałem z notatnika, mogłem pominąć jakieś błędy podczas sprawdzania. Jak coś to dajcie znać w komentarzach.

I jeszcze jedno, wiem że niektóre moje poglądy są takie same jak w niektórych religiach, takich jak buddyzm. Sęk w tym, że ja tych religii nie znam. Mógłbym o nich poczytać w internecie, ale zwyczajnie nie chcę, wolałbym pogadać z kimś kto je bardzo dobrze zna. A i to nie przez neta tylko w realu.