JustPaste.it

Komisja Majątkowa działa nadal

Nie tylko Kościół Katolicki wyciąga ręce po "swój" majątek

Nie tylko Kościół Katolicki wyciąga ręce po "swój" majątek

 

Myślałem, że po zadymie związanej z przekrętami i oszustwami, a także niekonstytucyjnością Komisji, przeszła już ona do historii. Nic z tych rzeczy. Ucichły spraw związane z „przekazywaniem” (rozkradaniem gmin) majątku Kościołowi Katolickiemu. Ale… nie tylko Kościół Katolicki wyciąga ręce po "swój" majątek.

5. września w Warszawie miała zebrać się Komisja Majątkowa, działająca przy MSWiA w sprawie zwrotu mienia żydowskiego katowickiej gminie żydowskiej. Chodzi o dawną synagogę w Praszce, w gminie Olesno, na pograniczu województw Opolskiego i Łódzkiego. Historia owej synagogi jest o tyle dziwna, że nikt jej nikomu nie odebrał.

Otóż przed II wojną, Praszkę zamieszkiwało ok. 900 Żydów, c stanowiło ok. 25 % ludności tej miejscowości. Po założeniu getta przez Hitlerowców i wymordowaniu części Żydów, a części wywiezieniu do obozu koncentracyjnego, gdzie wymordowano ich w komorach gazowych, po wojnie do Praszki nie wrócił, ani nie przybył, żaden Żyd. Zniszczony budynek w 1964 roku przejął Skarb Państwa, jako mienie porzucone. Odremontowanie go kosztowało półtora miliona ówczesnych złotych – majątek. W 1990 budynek przeszedł na własność gminy.

Rozważając różne pomysły zagospodarowania budynku, głos zabrała łódzka Gmina Żydowska. Gmina Żydowska postawiła warunek: niech tam będzie co chce, pod pewnymi warunkami. Otóż nie mogła tam być prowadzona żadna działalność komercyjna (wiadomo – Dom Boży), zaznaczone miało być, że mieściła się tam bożnica. Nie było żadnych kwestii dotyczących problemów własności i w 1992 roku strony (władze gminy i Gmina Żydowska w Łodzi) doszły do porozumienia.

dom-kultury-w-praszce.jpg

Budynek został siedzibą Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury, a na ścianie umieszczono tablicę informującą o historii tego budynku. Ostatnio budynek ocieplono. Niestety, jak to zwykle w Polskiej rzeczywistości bywa, a z czego chętnie korzystają teraz wszyscy „poszukiwacze skarbów” (czyt.: pieniędzy), umowa między Łódzką Gminą Żydowską a ówczesnymi Praszki, była umową… ustną.

Katowicka Gmina Żydowska nie omieszkała tego faktu wykorzystać. Nie znam wyniku, decyzji Komisji Majątkowej w sprawie Domu Kultury w Praszce, ale z duża dozą prawdopodobieństwa mogę się go domyśleć.

Województwo Opolskie, podobnie zresztą jak Warmia i Mazury, wstrząsane są co jakiś czas „niespodziewanymi” pretensjami Niemców do swojego majątku. Co i rusz lokalne społeczeństwo bulwersowane jest wiadomością o przejęciu przez niemieckich, byłych właścicieli okazałej kamienicy, domu, gospodarstwa, itp. Jest płacz, krzyk, bezradność zamieszkałych tam od lat czterdziestych, pięćdziesiątych, czy siedemdziesiątych, niczego nie świadomych w temacie własności (państwowe to państwowe dla zwykłego człowieka), mieszkańców.

Swoją drogą, ciekawy jestem, dlaczego nie sankcjonuje się instytucji „mienia porzuconego”? Nie wiem czy w ogóle taki termin prawniczy dziś istnieje, istnieje za to na pewno termin „prawa do nieruchomości przez zasiedzenie”. Niemców, którzy w popłochu uciekali przez sowietami nikt przecież nie wyrzucał. Rzucili wszystko i uciekali. Dlaczego nikt z nich o swoje mienie wtedy nie zadbał (lub krótko po ucieczce)?

Osobną sprawą są właściciele, którzy emigrowali w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Ci ludzie, po przybyciu do Niemiec otrzymywali od rządu RFN odszkodowania za pozostawiony w Polsce majątek. Z tego co wiem, podpisywali tez dokument (oświadczenie czy coś w tym rodzaju, stwierdzający fakt zrzeczenia się majątku. Tyle, ze ten dokument dziś dla sądów nie przedstawia żadnej wartości, mimo, że był zawierany miedz Państwem Polskim (gminą, miastem…), a osobą fizyczną. Oczywiste są polskie niedopatrzenia w papierach (czyt.: w księgach wieczystych), ale mimo tych błędów, nie można dwa razy być właścicielem tej samej rzeczy, jeśli się jej drugi raz nie kupi. To jest niemoralne, zwykła „ukryta kradzież”, a przecież wszyscy ci ludzie mienią się jako wierzący. Zarówno Niemcy jak i przecież Żydzi.

Tak się zastanawiam: jeśli wszyscy byli właściciele Polacy, Żydzi, Niemcy, zwróciliby się o zwrot swojego majątku, ile by z tej Polski zostało? Co byłoby z ludźmi, którzy w PRL-u, dopiero w PRL-u, wydobyli się z sanacyjnej nędzy i wyzysku, zaczęli się uczyć, mieszkają w blokach, kamienicach, domach (często przedwojennych), po które przyjdą… właściciele? Czy znowu mieliby – musieliby wracać do „jaskiń” – lepianek, kurnych chat swoich niepisanych, nieczytanych, bo żyjących w skrajnej nędzy – rzeczywistości II RP, swoich rodziców, dziadków?

Czy na tym ma polegać otwarcie się Polski na nowoczesność, równość obywateli, powszechny dostęp do…? Czy cofamy wszystko do sanacji i zaczynamy „opcję zerową” od stanu: sierpień 1939? Maja matka mieszkała wtedy w domu krytym strzechą, na kresach. Mój ojciec w starym, drewnianym domu w żydowskim miasteczku. Cóż… czas wracać do… korzeni. W końcu przeszłość ma prawa, teraźniejszość musi się dostosować. Takie jest prawo. Prawo, które „nie ma papierów” o długach, pożyczkach, wekslach pod zastaw, byłych właścicieli. Wojna, albo „właściciele” zadbali o to, żeby „prawo” tych papierów nie miało.