JustPaste.it

Matka

Anioł ubogich "Jestem tylko narzędziem, ołówkiem, który pisze to, co chce Bóg"

Anioł ubogich "Jestem tylko narzędziem, ołówkiem, który pisze to, co chce Bóg"

 


Matka

bez macierzyństwa

rodzinnego ciepła

pociechy z męża i dziatek

przyjaciółka Boga

chorych i nędzarzy

wzór Miłości dla matek

zawsze uśmiechnięta

skromna zwstydzona

ubogo odziana

tak ją świat pamięta

W kraju fatum i karmy

pokornego cierpienia

cichy Anioł dobroci

wbrew obojętności

obyczaje zmienia

niesie  ludziom Miłość

co uczłowiecza

leczy dotykiem 

godność zarażoną trądem

sponiewieraną nędzą

nic nie wartą na ulicy

duszę biednego

dziecka dziewczęcia

bezrobotnych ojców

zrozpaczonych matek

gdy wszystkiego brakuje

wszędzie niedostatek

żywności i leków

Matka Teresa

z czasem nie jest sama

pomagają jej siostry

miłosierdzia

świat dostrzega dramat

pomagają im ludzie

Błogosławi Papa

rośnie w siłę armia

dziewcząt misjonarek

o sercach aniołów

Sierotki

bez Świętej Matki ?

Czy spoczywa w spokoju ?


Zakurzony pociąg stukał głośno, a ona jechała wciśnięta między biedaków, kaleków, ślepców i trędowatych.

Lekcje w stajni

Miała leczyć płuca świeżym górskim powietrzem, tymczasem wkoło roznosił się cuchnący zapach brudu i potu. Nie czuła jednak odrazy, choć ten kontakt z cierpiącą ludzkością był dla niej wstrząsem. – Wtedy poczułam – mówiła po latach – że Bóg chce, bym była z biednymi. Zanim dotarła na miejsce, wiedziała już, że ma opuścić klasztor i wyjść na ulice Kalkuty, by żyć pośród najuboższych z ubogich.
 
Matka Teresa niechętnie opowiadała
później o tamtymdoświadczeniu w drodze do Darjeeling.
Nazywała je jednak"powołaniem w powołaniu". Bo pragnienie, by zostać zakonnicą, poczuła 24 lata wcześniej, jako 12-letnia dziewczynka. Urodziła się w 1910 roku w macedońskim Skopje, w rodzinie albańskiej. Naprawdę nazywała się Agnes Gonxha Bojaxhiu. Imię Marii Teresy od Małego Jezusa przyjęła w wieku 18 lat, kiedy to wstąpiła do zakonu sióstr loretanek w Irlandii.

W Indiach odbywała swój nowicjat. Myśl o tym, by pracować wśród biednych pojawiła się w jej głowie jeszcze w dzieciństwie, jednak na jej realizację musiała długo czekać. Najpierw przez kilkanaście lat uczyła geografii dziewczęta z bogatych domów, a nawet była dyrektorką elitarnej szkoły w Kalkucie. Równolegle prowadziła jednak zajęcia w szkole powszechnej pod wezwaniem jej świętej patronki. Lekcje odbywały się w pomieszczeniu przypominającym stajnię albo po prostu na podwórku. To wtedy po raz pierwszy zobaczyła, w jakich warunkach jedzą i śpią dzieci z najbiedniejszych rodzin. "Nie można już znaleźć gorszej nędzy" – zapisała w swoich notatkach. Ale odkryła też wówczas, jak wielką radość sprawia jej zwyczajny gest, jakim było położenie dłoni na każdej brudnej główce dziecka. A one zaczęły nazywać ją "Ma", co znaczy tyle co "mama".

Czy mogę już iść do slumsów?

– Pan Bóg o wszystko się zatroszczy – miała odpowiedzieć arcybiskupowi, który pytał, z czego będzie żyć i gdzie mieszkać. Nie od razu przyszła zgoda na opuszczenie zgromadzenia sióstr loretanek. Hierarcha zdecydował, że nie zatwierdzi jej prośby skierowanej do Rzymu wcześniej niż za rok. Ona jednak ponawiała swoją prośbę za pośrednictwem kierownika duchowego, ojca Van Exema. Po kilku miesiącach arcybiskup wyraził zgodę. Kiedy przyszedł dekret z Watykanu, pierwsze pytanie Błogosławionej brzmiało: – Ojcze, czy mogę od razu iść do slumsów?

Na miejscowym bazarze kupiła trzy białe sari obrzeżone niebieskimi paskami. Była to najtańsza tkanina, jaką zdołała znaleźć, a błękit podobał jej się jako kolor maryjny. Ten ubiór stał się później wyróżnikiem założonego przez nią nowego zgromadzenia. Dziś około 4000 sióstr misjonarek Miłości posługuje najbiedniejszym z biednych, nie tylko w Indiach, ale na całym świecie. Zbierają z ulic bezdomnych, aby ich nakarmić, umyć i opatrzyć im rany. Prowadzą domy dla porzuconych dzieci i starają się o ich adopcję. Zajmują się trędowatymi, odwiedzają domy starców, szpitale i więzienia. 

Pewien dziennikarz, widząc, jak Matka Teresa opatruje rozkładające się ciała trędowatych, odwrócił głowę i powiedział: – Ja bym tak nie mógł. – Ja też nie – uśmiechnęła się zakonnica. Często podkreślała, że to nie ona pomaga ubogim. – Jestem tylko narzędziem, ołówkiem, który pisze to, co chce Bóg – mówiła.