JustPaste.it

Wielka romantyczna miłość

Może te literackie wzorce powodują, że postrzegamy czasami miłość, jako nieosiągalną w realnym świecie.

W roku 1978 na festiwalu w Sopocie spektakularny sukces odniosła rosyjska, a właściwie radziecka, piosenkarka - Ałła Pugaczowa. Seksowna, z burzą rudych włosów, utalentowana Ałła szturmem podbiła serca polskiej publiczności.

W przeboju „Wsio mogut koroli” śpiewała o królach, którzy mogą wszystko, oprócz jednego. Nie mogą ożenić się z miłości.

W zasadzie piosenka mówiła prawdę. Małżeństwa władców były wydarzeniami politycznymi. Aparycja wybranki i osobiste upodobania królów nie odgrywały większej roli. Musiały ustąpić przed innymi racjami.

Na osłodę, zapewne, przez palce patrzono na pozamałżeńskie związki władców.

Ostatni z Piastów, Kazimierz Wielki, mimo, iż czterokrotnie żonaty, słynął z upodobania do licznych miłostek. Pozycja społeczna wybranki nie miała znaczenia. Nawet chłopki miały szansę. Legendarna Żydówka Esterka to chyba najbardziej znana kochanka Kazimierza.

Od romansów nie stronił też ostatni z Jagiellonów – Zygmunt August, który zawarł politycznie uwarunkowane małżeństwo z Elżbietą Habsburg. Chorowała na epilepsję, budząc, tym samym, wstręt w Auguście. Życie młodej królowej na Wawelu, z dala od rodziny i w, wynikającym z choroby, osamotnieniu, na pewno było pasmem cierpień i upokorzeń.

Nieformalnymi względami jej królewskiego małżonka cieszyło się natomiast liczne grono pięknych pań.

Wszystkie one odeszły jednak w niepamięć, gdy król napotkał na swej drodze młodą i urodziwą ponad miarę wdowę, swoją jedyną wielką miłość – Barbarę Radziwiłłównę.

Reputacja Barbary nie należała do najlepszych. Przypisywano jej zamiłowanie do zbytków i wiele romansów.

Początkowo wydawało się, że Radziwiłłówna będzie po prostu kolejną królewską kochanką.

Długotrwały związek Augusta i Barbary zaczął niepokoić i jego matkę – królową Bonę i sporą część polskiej szlachty, zwłaszcza, gdy król owdowiał.

Obawy nie były bezpodstawne. Barbara, jako polska królowa, przyczyniłaby się do wzrostu potęgi rodziny Radziwiłłów.

Bona, bodajże najinteligentniejsza kobieta, spośród zasiadających na polskim tronie, trafnie i dalekowzrocznie oceniła sytuację.

Potajemnie zawarte małżeństwo z pewnością nie było dla Rzeczypospolitej korzystne.

Inaczej sprawa wyglądała z punktu widzenia Zygmunta Augusta, jako człowieka.

Gdy rozpoczął zdecydowaną batalię o uznanie małżeństwa, skrajne emocje zaostrzyły się. Barbara miała wielu zażartych wrogów. Ale król był nieugięty i Barbara została koronowana na królową. Nie panowała długo. Zmarła, mając zaledwie trzydzieści jeden lat.

Większość z nas z pewnością pamięta Annę Dymną w roli Radziwiłłówny w serialu o królowej Bonie.

W tę postać wcielały się też dwie gwiazdy polskiego kina okresu międzywojennego – Elżbieta Barszczewska i Jadwiga Smosarska.

Filmowa Barbara to brunetka. W rzeczywistości była jasną blondynką o dużych ciemnych oczach i delikatnych rysach twarzy. Ulubione klejnoty – perły, znakomicie podkreślały subtelną urodę Barbary.

Badanie szczątków Radziwiłłówny wykazało, że była wysmukła i zgrabna oraz dosyć wysoka, jak na tamte czasy. Miała 168 cm wzrostu.

Wykluczono raczej otrucie, jako przyczynę jej śmierci. O czyn ten powszechnie podejrzewano królową Bonę, największego wroga Barbary.

Nie zmarła też na chorobę weneryczną, co sugerowała niechętna jej szlachta.

Badacze twierdzą, że Barbarę zabił nowotwór. Nie brakuje jednak zwolenników hipotezy o bakteryjnym zakażeniu, którego mogła się nabawić, stosując zbyt często wyczerpujące ziołowe kuracje na bezpłodność. Jej wysiłki w tym kierunku i tak były nadaremne, bo to August, najprawdopodobniej, był bezpłodny.

August do końca trwał przy Barbarze i sam ją pielęgnował, nawet, gdy choroba zniszczyła jej urodę.

Królową, zgodnie z jej życzeniem, pochowano w Wilnie.

Orszak żałobny odbył długą drogę z Krakowa na Litwę.

W każdej miejscowości August zsiadał z konia i szedł pieszo za trumną, z odkrytą głową. Nie był wtedy królem. Był cierpiącym człowiekiem.

Barbara do końca życia pozostała jego jedyną miłością. Wiązał się później z wieloma kobietami. Jedna z nich – Barbara Giżanka – zyskała nawet wielkie wpływy na dworze. Była łudząco podobna do zmarłej królowej, od której śmierci upłynęło wtedy dwadzieścia lat!

Romantyczna miłość to temat, budzący zawsze ogromne zainteresowanie. O ile uboższa byłaby bez niego sztuka! Romeo i Julia, Tristan i Izolda uosabiają wielką i tragiczną miłość. Tragiczną, bo jej ceną była śmierć.

Może te literackie wzorce powodują, że postrzegamy czasami miłość, jako nieosiągalną w realnym świecie.

Przypomina mi się pewna wspaniała miłosna historia. W dodatku prawdziwa. Wallis Simpson i Edward VIII. Aby móc ożenić się z ukochaną kobietą, Edward VIII abdykował. Rzadko kto byłby skłonny tyle poświęcić.

Sądzę, że nasze postrzeganie miłości, jako nieosiągalnej, bywa rodzajem asekuracji. Z jednej strony marzymy, by stała się naszym udziałem, z drugiej boimy się ceny, jaką możemy za nią zapłacić. Dla miłości trzeba nieraz dokonać trudnych wyborów. Odwagi wymaga stawienie czoła ewentualnemu ostracyzmowi, gdy związek nie znajduje akceptacji otoczenia, bo łamie jakieś niepisane prawa. Na przykład nietypowa różnica wieku.

Swego czasu sensację wywołało małżeństwo Magdaleny Zawadzkiej i Gustawa Holoubka. Nie wróżono im szczęścia. Ale oni wiedzieli swoje.  I mieli rację.

Z historii znamy przykłady poświęcania miłości dla innych celów.

Napoleon Bonaparte, w imię politycznych racji, rozstał się z Józefiną.

Mohammad Reza Pahlawi, ostatni szach Iranu, rozstał się ze swoja ukochaną żoną Sorayą, z powodu jej bezpłodności. Soraya uważana była za jedną z najpiękniejszych kobiet świata.

Marzymy po cichu o wielkiej miłości i jednocześnie obawiamy się jej. Bo nasze wybory pokazują prawdę o nas samych. Nie jest trudno deklarować jakąś hierarchię ważności. Gorzej, gdy przychodzi realizować ją w życiu. Może się wtedy okazać, że materialny status, prestiż, władza są jednak od romantycznej miłości ważniejsze.

Czytałam kiedyś sentencję, która bardzo mi przypadła do gustu. Brzmiała mniej więcej tak:

„Jeżeli czegoś naprawdę chcemy, pokonujemy przeszkody. Jeżeli tylko mówimy, że chcemy, wynajdujemy je.”

I sądzę, że tę prawdę możemy odnieść nie tylko do wielkiej romantycznej miłości.

 

Alicja Minicka

http://mysli-o-ludziach.blog.onet.pl