JustPaste.it

Bez JOW nie glosuję

W ogóle nie głosuję od trzech tur wyborczych, czyli już ponad 12 lat. Jednak w tym czasie biernego oczekiwania na pozytywne zmiany, nic takiego się nie wydarzyło. Pomyślałem zatem, że ta wygodna forma bojkotu wymaga zorganizowanego celu, aby szerzej przeciwstawić się regularnym, ogłupiającym nagonkom wyborczym.

Obecny model ordynacji wyborczej do Sejmu „proporcjonalnej” jest zwyczajnym, planowym fałszem. Jest to chytra metoda przerzucania na wyborców odpowiedzialności za decyzje władzy. W takim razie, uczciwym politykiem, na którego warto głosować, jest taki co na ten fałsz wyraźnie wskazuje, edukując w tym zakresie społeczeństwo. Któryż to? No który, poza harcownikami, co mają na celu faktyczną dyskredytację tego faktu. A może kościół oświeci masy, uświadomi im jak są oszukiwane? Tenże obrońca swoich owieczek, od co zdolniejszego proboszcza począwszy, poprzez wszystkich biskupów, jest doskonale świadom czym jest demokracja a milczy w tej kwestii. KUL ze swoim potencjałem, tak samo nabrał wody w usta – nieładnie. Natomiast wyjątkowo zgodnie polityka i kościół nawołują do udziału w tym oszustwie. Ręka w rękę walczą o frekwencję wyborczą. Widać frekwencja jest najważniejsza skoro wszelkie instytucje są poruszone do jej napędzania.

Wszelkie inne próby zmian, sposoby protestu politycznego już były stosowane i zawiodły. Zawiodły ponieważ nie dotyczyły istoty demokracji - planowego fałszu, manipulacji masami przy pomocy mniej lub bardziej finezyjnej propagandy, za który władza odbiera zapłatę w postaci frekwencji wyborczej. JOW`y automatycznie wytrącają tę broń fałszu z ręki rządzącej kasty, zatem warto o nie walczyć.

Również traci na znaczeniu sam obecny system partyjny i same partie – hosanna. Reklama wyborcza przestała by ściśle zależeć od funduszy. Gadające gęby nie były by lansowane przez media. A wszystko dlatego, że przy JOW`ach wiatr wieje od dołu, bo to ludzie sami znają swego kandydata na posła, nie jak dotychczas kiedy cała ich wiedza pochodzi z mediów.

Jakie znaczenie mają JOW`y nie trzeba szerzej wyjaśniać, po prostu demokracja bardziej bezpośrednia, z możliwością obligowania posłów do konkretnego głosowania w danej sprawie i rozliczania posła/sąsiada z wypełniania deklarowanych działań. Obecnie poseł np. z okręgu w Katowicach mieszka w Gdańsku bo taką mamy system. Pewnie o taki efekt IM chodziło.

Np. jedną z pierwszych kwestii jakich można indywidualnie wymagać od znanego mi posła w okręgu jednomandatowym. Otóż poseł miałby głosować za rozprawami sądowymi z udziałem sędziów przysięgłych, nie jak dotychczas kiedy stara kasta sędziów może i robi wszystko korzystając z jednosobowego orzekania. Niby drobna zmiana a już ukróca samowolę całej tej brudnej sfery, właśnie dla szybszego naprawienia chorego sądownictwa. Jest aż tak źle, że sędziowie przysięgli przydali by się także w procesach cywilnych do czasu naprawienia patologii w sądach. Może to byłby sposób? Chociaż w procesach cywilnych to nie praktykowane rozwiązanie ale i sytuacja szczególna. Rozprawy potrafią dobywać się bez obecności jednej ze stron. Tak samo zapadają wyroki pod nieobecność i bez skutecznego powiadomienia strony. Czy przypadkiem tak się dzieje, czy prawo dopuszczające takie praktyki także ustanowiono przypadkiem? Czy przypadkiem już dawno nie naprawiono tej rażącej niesprawiedliwości?

Mamy świeżą sprawę skazania na 6 miesięcy więzienia dziennikarza internetowego pana Bogdana Goczyńskiego, za jak stwierdza obdukcja „bicie po klatce piersiowej, wskutek czego doznała ona obrzęku stawów skokowych i kolana”. W jego sprawie sąd przyjął także obdukcję sporządzoną po paru miesiącach od rzekomego wydarzenia, stwierdza ona otarcia naskórka i zasinienie na biodrze. Nie zabrakło tez posłużenia się przez sędzinę skierowaniem na obserwację psychiatryczną. Czy sędziowie tacy kończyli studia medyczne?

Rozumiem że JOW`y jak wszystko inne będą się rozwijały ewolucyjnie. W końcu pojawia się realna możliwość sprawdzenia charakteru kandydata już od pacholęcych czasów. Co wiedzieliśmy o prawdziwym charakterze wybieranych dotąd polityków? Niemniej na początku ludzie będą nabierani jak dotąd chociaż pewnie mniej, aż wejdzie w obyczaj polityczny bezpośredni nacisk na oszusta co mieszka za miedzą i jest dla wyborców osiągalny. Jego małżonka nie pokaże się u fryzjerki, jego dzieci będą wytykane palcami w szkole itp. Możliwość kontroli, bezpośredniego nacisku społecznego na posła jest tu najlepszym zabezpieczeniem pozytywnego działania naszego wybrańca. Jedynym skutecznym zabezpieczeniem.

Tymczasem możemy sobie protestować przeciwko bezosobowej władzy na ulicy, a najwyżej policja rozpędzi protestujących, lub zwyczajnie nie zostanie wydane pozwolenie. Kiedy zaś niezadowoleni ludzie zbiorą się pod domem ich konkretnego posła, wtedy będzie zupełnie inny efekt takiego protestu. Już nie wymierzonego w bezosobowy twór a w konkretną osobę odpowiedzialną za glosowanie, kiedy ludzie poczują się oszukani.

Nierealne? Zatem wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, gdzie „tutejszy” poseł obiecuje coś „kibolom” a potem nie dotrzymuje słowa. Co wtedy zrobią? Zasypią RPO lub Fundację Helisńską petycjami o sprawiedliwość, czy zastosują bezpośrednią formę protestu? I o to właśnie chodzi w JOW, o możliwie bezpośrednią kontrolę nad posłem, a reszta się dotrze z czasem, ale zgodnie z wolą wyborców.

Zbojkotowali wybory, dostali drogę

Najpierw nie poszli wybierać europosłów, potem nikt nie zjawił się na wyborach prezydenckich. Wszystko przez drogę, na której budowę czekają od lat. Teraz wreszcie dostali to, czego chcieli. Mieszkańcy zachodniopomorskiego Bieczyna na wybory nie chodzili w proteście przeciwko władzy. Od kilkudziesięciu lat bowiem nie mogli się doprosić o asfalt na drodze dojazdowej do ich miejscowości. - Na tych dziurach urywamy zawieszenia - żalili się mieszkańcy dziennikarzom.

Bojkot okazał się skuteczny. - Kiedy pojawiły się maszyny, ludzie byli w szoku - mówiła tvn24.pl sołtys Bieczyna Ewa Kapołka. Mieszkańcy otwarcie drogi przygotowują sobie sami. - Zwykle przecinanie wstęgi i wielką pompę robią sobie władze, ale to myśmy tę drogę wywalczyli. My ją sobie otworzymy - zapowiada sołtys z rozmowie z rmf24.pl........ http://www.fakt.pl/Zbojkotowali-wybory-dostali-droge,artykuly,80228,1.html

Dopiero kiedy frekwencja będzie odpowiednio niska, rządzący nie będą mieli argumentu o większości popierającej nasz „sprawiedliwy” system. Zatem nie idźmy w ogóle na wybory dopóki nie będzie JOW`ów. Padną tu pewnie deklaracje polityków „zagłosujcie na mnie a wprowadzę JOW`y”. Otóż nie, nic podobnego, obietnic już nie chcemy słuchać. Teraz już tylko ruskie „NIET” zamiennie z „gestem Kozakiewicza”. Będą JOW`y, idziemy na głosowanie, nie wcześniej. Niezależnie jak długo miało by to potrwać i tak lepiej nie będzie kiedy zagłosujemy. Nawet jeżeli w międzyczasie dojdzie do zupełnie kuriozalnych efektów głosowania. Zresztą czy to możliwe, i tak wybierani są ciągle ci sami.

Frekwencja wyborcza jest paliwem obecnego systemu władzy, jakiego sobie nie życzymy. Zakręćmy im kurek, bo jest on w naszych rękach. To z pewnością możemy i to jakże małym kosztem. Przykład ze skutecznym bojkotem wyborów w sprawie drogi, pokazuje że władza boi się niskiej frekwencji, i chyba tylko tego.

Nie ma znaczenia, czy ktoś głosuje na PO, PiS, Pesel czy cokolwiek innego. Ciągła rotacja tych samych ludzi zdewaluowała wszystkie opcje polityczne. Zatem opcjom/partiom stop, a zielone światło JOW jako metodzie mogącej zmienić obecną demokratyczną fikcję. Kiedy nie pójdziemy głosować w końcu dostaniemy drogę, o którą nam chodzi. Im więcej nas nie zagłosuje, tym szybciej droga ta będzie nasza.