JustPaste.it

11. września. Nie zapomnę

11-wrzesnia.jpgZapamiętam ten dzień do końca życia. Szczególiki się zacierają, ale nigdy nie zapomnę swoich emocji, swoich myśli i swojego niepokoju. Niepokoju o przyszłość.

Leżałem wtedy w szpitalu. Oprócz bolesnych, choć „starych” spraw wrzodowych żołądka i dwunastnicy wykryto u mnie problemy wieńcowe, co było o tyle niezwykłe, że byłem/jestem osobą przeraźliwie chudą, a wieńcówka to przypadłość tych od nadwagi. Trwał więc dłuższy niż „norma” mój pobyt w szpitalu. W szpitalu jest nudno, normalną więc jest ściepka co wieczór po dwa złote, na telewizor. Rano, ten który pierwszy wstanie wrzuca bilony do „włanczacza” i robi pobudkę telewizorem, który gra sobie od świtu do późnej nocy.

To był chyba poniedziałek, buczadło (czyli telewizor) buczało, chorzy chodzili w te i we w te. Był taki jeden gość, który szczególnie grał mi na nerwach. Strasznie go wkurzało, jak przychodziłem z dworu po papierosie, bo mu śmierdziało. Oczywiście nie odważał się „żądać” ode mnie niepalenia, ale usiłował wjechać mi na ambicję: „Panie, to pan taki chudy i pan pali papierosy? Przecież papierosy szkodzą! Ja tam nigdy nie paliłem i nie piłem!”.  I tak kilka razy. I akurat 11. września rano, po takiej wrzucie nie wytrzymałem i wypaliłem: „Panie, pan całe życie nie palił, nie pił i nie ma pan trzech czwartych żołądka. I pan mnie jeszcze będzie uświadamiał? W porównaniu do pana jestem zdrowy jak koń, pan ledwo żyjesz, chociaż nic nie użyłeś”.

Reakcja była oczywista – cisza, ale w gościu się gotowało. Wiedziałem, że jeszcze „się spotkamy”. Po południu przyszedł do niego syn z synową, a reszta „oglądała” telewizję. Z nudów jak zawsze. O 15. podczas Wiadomości na „jedynce”, nagle przerwano i pokazywano zdjęcia na żywo z Nowego Jorku. Pokazywano pierwszą wieżę, palącą się potężnym ogniem. I podczas tego przekazu na żywo, inny samolot wbił się w drugą wieżę. Widziałem to w realnym czasie, na żywo, nigdy tego nie zapomnę. Dziennikarze nie wiedzieli co się dzieje. Nawet ci w Ameryce (to był chyba obraz z CNN, ale nie jestem pewien), pytali (samych siebie), czy to drugi samolot? W drugą wieżę? Byłem kompletnie skołowany, ale jednego byłem absolutnie pewien: właśnie dzieje się historia. Historia, o której będą się uczyły dzieci w podstawówkach na całym świecie. Byłem o tym podświadomie przekonany. Natychmiast złapałem za pilota i zrobiłem głośniej. Mój „ulubiony” współlokator z sali, zajęty żartowaniem z synową podszedł do mojej szafki i złapawszy za pilota, wyłączając telewizor, rzucił: „A co mnie tam obchodzi jakaś Ameryka”.

Zrobiłem się (podobno) granatowy, a po chwili dostałem ataku furii. Zacząłem krzyczeć: „Ty ch**u! To koniec! Nie rozumiesz debilu, że właśnie dzieje się historia? Historia świata debilu!!!”. Przyleciały dwie pielęgniarki, przejęte zresztą Nowym Jorkiem tak jak ja (też miały u siebie telewizor), inni natychmiast włączyli telewizor. Gość się zamknął i już mi więcej nigdy „nie podskoczył”.

Potem był Pentagon, potem czwarty samolot z bohaterskimi ludźmi w środku. Wiedzieli, że zginą i zrobili to, co musieli: nie dopuścili do ataki na Kapitol lub Biały Dom. I wtedy, ochłonąwszy trochę…, kombinowałem. Moje myśli były złe. Wojenne, mściwe, pełne nienawiści.

Byłem przekonany, chciałem, że w Stanach rozpęta się piekło. „Wiedziałem”, że na muzułmanach (szybko było oczywiste, że to muzułmańscy ekstremiści, zresztą, nie pamiętam skąd, ale od razu o tym wiedziałem), w Stanach dokona się lincz. „Wiedziałem”, że będą płonąć amerykańskie meczety, arabowie w USA będą bici, zabijani i opluwani. „Wiedziałem”, że nienawiść rozleje się na Europę zachodnią. „Wiedziałem” też, że arabowie na Bliskim Wschodzie nie pozostaną dłużni. Oczami wyobraźni widziałem eskalację i… nie wiem co, nie pamiętam szczegółów. Byłem żądny krwi. Dziś brzmi to dziwnie, nawet durno, ale takie miałem myśli, takie miałem emocje. Pragnąłem zemsty.

I to jest jeszcze jeden dowód na to, że jestem tylko człowiekiem, albo co prawda trochę lepszym, ale jednak zwierzęciem. Racjonalne myślenie ustąpiło pierwotnym instynktom. Dziś próbowałem się tego wstydzić, ale nie potrafię, bo kiedy próbuję, powracają obrazy „spadającego” człowieka, niczym skoczka z trampoliny, chcącego oddać najwyżej oceniony skok – skok na medal.

Na szczęście wydarzenia nie potoczyły się po mojej myśli. Chociaż ja do dziś nie potrafię pozbyć się „złych myśli”. Już później, po latach zdałem sobie sprawę do czego prowadzi fanatyzm. Biblia, Koran i inne tego typu opowieści. Biblia jest pełna sprzeczności, z rozdziału na rozdział. Ale Koran jest pełen sprzeczności w sąsiednich wersetach. W jednym jest napisane, że ten kto zabija innego człowieka, nawet innej wiary, będzie przeklęty i potępiony, ale już w następnym, że ten, kto nie zabije niewiernego, sam jest jednym z nich. Czytanie i wcielanie w życie ksiąg napisanych przez „chorych” ludzi, którzy nie pamiętali co napisali w poprzednim zdaniu pisząc następne, jest chore. Jest głupie, prymitywne i… niebezpieczne.

„Święte” książki zabijają ludzkość. „Święte” książki ogłupiają. Czynią z ludzi zwierzęta. Prymitywne zwierzęta.