JustPaste.it

Wieża kości słoniowej

Dziesięć lat temu runęły wieże i z tego właśnie powodu dobrze pamiętam ten dzień.

Dziesięć lat temu runęły wieże i z tego właśnie powodu dobrze pamiętam ten dzień.

 

Wybrałam się na wycieczkę rowerem, cieszyłam się piękną pogodą i tygodniami wakacji, które po raz pierwszy były dla mnie tak długie… Długie krótkie dziesięć lat, i co dalej?

Dziesięć lat temu Londyn był dla mnie małą plamką na mapie. Malutka kropka nie była nawet miejscem w przestrzeni. Nie mogłam wyobrazić sobie tego miasta, było zbyt odległe i egzotyczne, niedostępne i dalekie. Wtedy nad głową kwitły kasztany, a za sobą miałam egzamin dojrzałości. Nie wybiegałam myślami w przyszłość, nie myślałam o tym gdzie będę za dziesięć lat. Przyszłość malowała się jasno i kolorowo, krajobrazem sielskim i anielskim, malowanym pędzlem impresjonisty, z wyraźnie zatartym konturem. I oto jestem, tu i teraz, w mieście dramatów Williama Shakespeara, logiki Sherlocka Holmesa i potęgi retoryki Winstona Churchilla. Dzisiaj nie maluję linii palcem na mapie, Londyn jest miejscem w którym mieszkam, pracuję i płacę podatki. W tym mieście doświadczam dorosłości, zmagam się z codziennością, czasem szarą i okrutną. Stolica poraża swoją gig-antycznością, wielkością budynków, kunsztem architektonicznym, wielością teatrów, galerii i parków. Kiedy myślę o Londynie, mam przed oczami czarne taksówki, piętrowe autobusy, Tower Bridge, St Paul’s Cathedral, muzeum Madame Tusaudss i kolumnę przed National Galery, z której admirał Nelson patrzy w kierunku Buckingham Palace.Spoglądam dalej, Westminster Abbey kusi swym dostojeństwem, The London Eye się patrzy a obok budynku Parlamentu Big Ben odmierza czas. Upływający Czas… A jak to będzie za następnych dziesięć lat? Czy nadal to wszystko tu będzie, czy będę tutaj ja?

Przyszłość jest nieunikniona, strzała czasu[1] niestrudzenie leci dalej, istnieje w swym pędzie mimo zachodzących zmian, podąża ścieżką, której wektor wskazuje jeden kierunek, jedną drogę w przód i tylko tam, i aż tam… Tymczasem jednak stoję w korku, to również znak tych czasów, zwłaszcza w Londynie i całej Anglii! Oni chyba nigdy z tym nie skończą, nawet za dziesięć lat! Brytyjczycy maniakalnie tworzą korki. To taki zastój w przestrzeni, w której każde rondo i skrzyżowanie stanowi przeszkodę nie do przebycia. Jadąc do pracy stoję w korku, wracam i nadal w nim tkwię, nie przemieszczam się. Spoglądam na wielki zielony napis, który poraża swą jasnością, ocieram oczy, ale czytam, w języku obcym czytam: Nie utkwiłeś w korku, Ty jesteś korkiem. Dziwny ten brytyjski humor, niby że ja sobie sama tutaj tak stoję? To nie ode mnie zależy, przecież to oni stoją, nie ja. Ja sięgam myślami dalej, w przyszłość, dziesięć lat a nawet i więcej…

Za dziesięć lat w Londynie na pewno będzie inaczej. Mogę to stwierdzić z całą pewnością, obserwując efekty procesów, które zachodzą. To jak erozja kamienia, która jest nieunikniona, bezlitosna i trwała, jest coraz większa, czyni coraz większe szkody. Co ciekawe, w Londynie jest taki kamień. Londyński Kamień obrosły mitem, stał się zagadkowym obiektem domysłów historyków i badaczy przeszłości. To kamień o ogromnym znaczeniu symbolicznym, a jednak nieznany niemal nikomu. Dlaczego jednak przetrwał tyle lat? Nie dopadła go erozja, chroniony przez okalające go budynki, oparł się niszczycielskiej sile nieubłagalnego przemijania… Spontaniczne prawa fizyki pokazują, że nic nie trwa wiecznie, porządek zawsze obraca się w nieporządek, zawsze istnieje możliwość reorganizacji tego porządku. Wiatr pchany siłą termodynamiki niszczy i w procesie swym jest nieubłagany. Nie można zatrzymać ewolucji na ścieżce czasu, erozja dosięgnie każdy monolit… Czy istnieje możliwość wstrzymania procesu rozpadu? Sam kamień jest bezsilny, chroni go potężna struktura miasta, stworzona przez ludzi i z myślą o ich przyszłości, dla pokoleń, które nadejdą po nas. Dopóki Kamień istnieje, miasto będzie się rozwijać trwale i ciągle, bez względu na upływ Czasu. Wszystko jest w rękach tych, którzy go chronią. W rękach każdego, kto wiedzę o kamieniu posiada i przekazuje ją dalej. Ciągłość Historii zostaje zachowana.

[1] Strzała czasu – termin zaczerpnięty z programu telewizyjnego, w którym profesor Brian Cox bada prawa rządzące Kosmosem, dąży do zrozumienia natury czasu i jego nieuniknionego wpływu na otaczającą nas rzeczywistość i nas samych. Brian Cox, „Wonders of the Universe”.