JustPaste.it

Dieter Werner - Epoka Dywergencji

Co zrecenzować płytę Wernera? Oszalałeś? Toć to nie wykonalne! Ośmieszysz się tylko. No cholerka mam fazę na recenzję, ale te głosy mi odradzały.
Co zrecenzować płytę Wernera? Oszalałeś? Toć to nie wykonalne! Ośmieszysz się tylko. No cholerka mam fazę na recenzję, ale te głosy mi odradzały. Zwłaszcza, że koncepcję Dietera mocno skrytykowałem, przy poprzednich płytach,  tu moja wypowiedź z forum;

 

Dieter Werner - Epoka Dywergencji

74a4124f53cc3975e089c265f4e60cc6.jpg

Dieter Werner to bestia, pochylony nad tym elektronicznym tyglem, warzy te dziwne wywary dźwiękowe. Nie liczy się z niczym ani z nikim. A to już mi się spodobało, więc gdy zobaczyłem, że wypuścił coś nowego, rzuciłem się jak pies. Nie, wygłodniały nie jestem, ale ta muzyka bije w mordę wyrafinowanym, wyrachowanym eklektyzmem. Dieter jest muzykiem, który operuje językiem dosłownym, te utwory to takie minisłuchowiska, teatr muzyczny. Wspaniale zrealizowany, słucha się tego z przyjemnością. On w zasadzie to mógłby za pomocą tej współczesnej elektronicznej alchemii, zagrać wszystko. To muzyk z krwi i kości cyfrowy, wyrazisty, niecierpliwy. Na tej płycie próbuje zamykać koncepty w poszczególnych utworach, czasami się to udaje, czasami nie. To w zasadzie bez znaczenia. Centurie - dobry wstęp, nieziemska prorocza? wokaliza, parę razy przymieszał ale wytrzymam! myślę sobie. Szpitalny Korytarz - bardzo czytelny, pamiętacie ten tunel z jasnym światłem? u Wernera ruch odbywa się w obie strony!!! Po Drugiej Stronie – część pierwsza, rewelacja a druga to szok, lata 70-te funky disco, łazimy po jakimś mieście za oceanem a w finale lądujemy w zoo. Doprawdy nie wiem co o tym myśleć. Moje sny w porównaniu do tego -  to nuda. Daltoniści Uczuć – ludzie!! to wreszcie spójny fantastyczny lekki numer na jesienny syf za oknem i bardzo dojrzały fortepian -  a ona nie panimaju ;)). Zmierzchy i Świty – poszatkowany, wiejsko-miejskie wstawki zabijają, charakter biesiadny. Co ten facet ma w głowie? Bardzo mi się podoba Immunoglobina. Po schizofrenicznym wstępie (schizofrenia wielobiegunowa) pojawia się jakiś przedziwny klimat, który mi odpowiada. Zresztą i tak za chwilę szlag to wszystko trafia ale niektóre elementy pozostają, jakaś cholera nawija po włosku, utwór jednak utrzymuje to coś. Chciałoby się powiedzieć – Dieter tak!, idź w tym kierunku, ale on i tak nie posłucha. Trzynasty Wezyr Kalifatu – odpowiedni do tytułu klimat i zaśpiew, część druga orkiestrowa, cudo i ten bieg na wielbłądach przez pustynie. Uciekliśmy z ukochaną z haremu. Ale czy chirurdzy będą w stanie przywrócić moją męskość ? ;)). I finał – Czas Zmartwychwstania – ja odmawiam, nie chce zmartwychwstać,  nie w takim świecie, klimat przypominający troszkę  Roberta Milesa ale to Dieter Werner i pamiętajcie, tak mówi twórca -  Oni przychodzą w nocy!!

 

Oszałamiający zbiór pomysłów, dźwięków -  w zasadzie szukając jakiegoś porównania, to nie ma, Werner jest na swój sposób oryginalny i nie da się Go ujarzmić.