JustPaste.it

Obraza boska

Jeśli się podnosi zarzut obrażania uczuć religijnych i żąda dla kogoś kary, trzeba najpierw zapytać siebie, czy samemu się nie obraża się... Boga.

Jeśli się podnosi zarzut obrażania uczuć religijnych i żąda dla kogoś kary, trzeba najpierw zapytać siebie, czy samemu się nie obraża się... Boga.

 

Ktokolwiek dziś podnosi przeciwko komukolwiek zarzuty obrażania jego uczuć religijnych, jako chrześcijanina, i żąda dla winowajcy kary, winien najpierw zapytać siebie, czy swoimi zachowaniami sam nie obraża Boga, bo jeśli tak, to kara go nie minie.

 

Obraza to obelżywe wyrażenie się o kimś, znieważanie go, uchybienie jego godności. Obrazą może być również naruszenie, niezachowanie czegoś, wykroczenie przeciw czemuś. W ten sposób można na przykład obrazić moralność publiczną, monarszy majestat czy cudze uczucia religijne.

 

Narodowa przypadłość

W Polsce obrażanie kogoś, obrażanie wzajemne czy obrażanie się jest bardzo popularne. Nasza skłonność do obrażania się wynika zapewne z charakterystycznej dla naszego narodu wielkopańskiej dumy, mani wielkości, sztucznego napuszania się, które mają swe źródło w kompleksie niższości wobec innych narodów [1].

Coraz częściej się zdarza także, że znani politycy skarżą się prokuratorom na obrażanie ich uczuć religijnych. Okazuje się, że ludzie, których na co dzień cechuje wymagana w tym zawodzie odporność na ciosy i którzy sami przy lada okazji rozdają razy na prawo i lewo, na punkcie religii są niezwykle wrażliwi i niedotykalscy. Potrafią poczuć się obrażeni nawet na odległość, za pośrednictwem mediów i ze znacznym opóźnieniem. Potrafią nawet trwać w tym stanie obrazy (czy to swych uczuć religijnych, czy obrazy na konkurentów w ogóle) pomimo uczestniczenia w tzw. międzyczasie w chrześcijańskich uroczystościach religijnych, których istotnym elementem są przecież wezwania do przebaczania sobie grzechów i  miłowania nieprzyjaciół.

A tymczasem, jak ktoś słusznie zauważył, „przyczyną nadmiernych reakcji w kwestii obrazy obyczajów czy uczuć jest brak tolerancji, połączony z nadmiernym poczuciem własnej ważności. (...) Dopiero wtedy uświadomimy sobie w pełni, że w gruncie rzeczy nikt nie jest w stanie obrazić tego, w co wierzymy i co czujemy. Powiedzenie »to obraża moje uczucia religijne« straci wtedy sens, bo czy nasza miłość do Boga zmniejszy się lub dozna uszczerbku z powodu jakiegoś plakatu, filmu, książki czy rzeźby? Jeśli ponadto uporamy się z własnym ego, z poczuciem własnej odrębności i własnej wyższości, to wówczas nic nie będzie w stanie nas obrazić. Zrozumiemy, że gdy ktoś usiłuje nas znieważyć, w gruncie rzeczy znieważa siebie. Pojmiemy też, że to, czy poczujemy się obrażeni, czy nie, zależy tylko od nas. Jeśli nie będzie obrażonych, nie będzie obrazy” [2].

Nadmiernie, jak się wydaje, wrażliwych na punkcie swoich uczuć religijnych powinny raczej zainteresować uczucia Boga, do którego tak chętnie publicznie się przyznają; i czy aby swoimi zachowaniami sami Go nie obrażają.

 

Obrażony Bóg

Biblia często wspomina o obrażaniu Boga, urąganiu Mu czy lżeniu Go. Psalmista woła na przykład do Boga, by odpłacił narodom, które Mu urągały, ludziom „którzy, ciebie obrażali, Panie!” [3].

Boga obraża również bałwochwalstwo, rozumiane jako oddawanie boskiej czci bożkom, podobiznom bóstw; w przekonaniu, że podobizna bóstwa jest jego ziemskim odbiciem i zamieszkuje w niej jakaś część jego osobowości. „Nie powinniśmy sądzić — jak głosi apostoł Paweł — że bóstwo jest podobne do złota albo srebra, albo do kamienia, wytworu sztuki i ludzkiego umysłu” [4].

Bóg z oburzeniem żalił się starotestamentowemu prorokowi Jeremiaszowi na swój własny lud, mieszkańców Jerozolimy, że oddają cześć pogańskiemu bóstwu nazywanemu „królową niebios” zamiast Niemu. Mówił: „Czy sam nie widzisz, co oni robią w miastach judzkich i na ulicach Jeruzalemu? Dzieci zbierają drwa, a ojcowie rozniecają ogień; kobiety ugniatają ciasto, aby wypiekać placki dla królowej niebios, cudzym bogom wylewa się ofiary z płynów, aby mnie obrażać” [5].

Jego własny lud, naród wybrany, w Jerozolimie, siedzibie świątyni prawdziwego Boga, oddawał boską cześć jakiejś królowej niebios, będącej nikim innym tylko demonem, który kazał się tak tytułować. Tak to rozumiał i tak nauczał  Paweł, gdy pisał o ofiarach składanych bałwanom, czyli z perspektywy judaizmu i chrześcijaństwa obcym bóstwom: „Cóż tedy chcę powiedzieć? Czy to, że mięso składane w ofierze bałwanom, jest czymś więcej niż mięsem? Albo że bożek jest czymś więcej niż bałwanem? Nie, chcę powiedzieć, że to, co składają w ofierze, ofiarują demonom, a nie Bogu; ja zaś nie chcę, abyście mieli społeczność z demonami” [6].

Jak to było możliwe, by z jednej strony uważać się za prawdziwie wierzącego w prawdziwego Boga, a z drugiej jednocześnie obrażać Go, oddając cześć obcym bóstwom, i to całymi rodzinami? Nawet jeśli nie rozumiemy, jak to było możliwe, to sam fakt, że było, powinien być dla współczesnych chrześcijan poważnym ostrzeżeniem, by to samo nie przytrafiło się dzisiaj im samym.

Choć jest pewne wytłumaczenie tego „fenomenu”. Jest nim zaślepienie religijne. W Księdze Apokalipsy Jezus wyraźnie przed tym przestrzega. Do pozornie pobożnych, takich ani zimnych, ani gorących, którzy myślą, że z nimi wszystko w porządku i niczego nie potrzebują, mówi, że są biedni, ślepi i goli. Po czym oferuje im symboliczną maść na oczy, aby przejrzeli i poznali swój własny, godny pożałowania stan [7].

W Izraelu do obrażania prawdziwego Boga często dochodziło na wzgórzach, od wieków traktowanych przez pogan za miejsca oddawania czci bóstwom. Niestety w Księdze Izajasza Bóg ponownie żali się na swój lud i mówi, że mu jeszcze odpłaci i odda za ich winy, „gdyż kadzili na górach i na pagórkach mnie lżyli” [8]. Miejscami bałwochwalczych kultów w Izraelu były też place i rozstaje dróg, przy których stawiano ołtarze do składania ofiar i podobizny bóstw. Mówiąc o swoim narodzie jak własnej, choć niewiernej żonie, Bóg w Księdze Ezechiela zarzuca jej: „Budowałaś sobie ołtarz wszeteczny i wyznaczałaś miejsce ofiarne na każdym placu. Na każdym rozstaju dróg budowałaś swe miejsce ofiarne i hańbiłaś swoją piękność; rozkładałaś swoje nogi przed każdym przechodniem i pomnażałaś swoje wszeteczeństwo (...) aby mnie obrażać” [9].

W tej samej księdze, tylko nieco wcześniej, Bóg wzywa proroka do oznajmienia mieszkańcom Jerozolimy popełnianych przez nich obrzydliwości. Przedtem jednak każe im przypomnieć, jak się nimi od samego początku, jako narodem wybranym, opiekował. W symbolicznych słowach ukazuje siebie najpierw jako tego, który znajduje ich jak porzucone dziecko, przygarnia, ratuje życie, a następnie wychowuje. A potem, gdy dziecko wyrasta na piękną kobietę, żeni się z nią i obdarowuje drogocennymi szatami i ozdobami. Kobieta staje się przy swoim Mężu coraz piękniejsza, wręcz doskonała, jak królowa. Jednak w końcu ta kobieta zdradza swojego Męża i Opiekuna, i to nie raz. Zmieniając język symboliczny na dosłowny, Bóg mówi: „nabrawszy wspaniałych swoich klejnotów z mojego złota i srebra, które ci dałem, robiłaś sobie podobizny bożków i z nimi uprawiałaś nierząd”. A potem dodaje z wyrzutem, że Jego własny naród zapomniał, ile dla niego uczynił: „I we wszystkich swoich obrzydliwościach i wszeteczeństwach nie pamiętałaś o dniach swojej młodości, gdy byłaś naga i goła i tarzałaś się w swojej krwi” [10].

Boga obraża więc nie tylko oddawanie Mu czci za pośrednictwem różnych podobizn czy oddawanie czci innym bóstwom. Jedno i drugie, używając języka symbolicznego, Bóg traktuje jak zdradę w kategoriach zdrady małżeńskiej. Boga obraża też zapominanie o Nim, o dowodach Jego opieki, pomocy, którą okazywał. Wszystkie te są grzechami nieobcymi i współcześnie wierzącym.

Obrazą dla Boga są także pewne bardzo nam bliskie, niestety, zachowania i postawy, których Bóg nienawidzi, a wręcz się nimi brzydzi. Wśród nich są: „butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną, serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego, składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi” [11]. Bóg generalnie nienawidzi przewrotności, fałszu, stosowania dwojakiej miary, obłudy. Takie postępowanie jest obrazą dla Jego świętego majestatu i prawa. Ofiara składana przez ludzi, którzy takie rzeczy czynią, jest w istocie dla Boga ohydą [12]. Do czyniących takie rzeczy Izraelitów Bóg powiedział nawet, że nienawidzi ich świąt i ofiar: „gardzę nimi, i nie podobają mi się wasze uroczystości świąteczne (...) nie mogę [na nie] patrzeć” [13]. Nawet modlitwa może być dla Boga obrazą, gdy wznosi ją ktoś, kto celowo odwraca się od Bożej nauki [14].

* * *

Obraza boska oznacza coś nie do zaakceptowania, budzącego zgorszenie, oburzenie, z czym nie można się pogodzić. Mniej mnie obraża ten czy ów „artysta”, który próbuje zwrócić na siebie uwagę przybijaniem zdjęć z genitaliami do krzyża, czy drący Biblię na koncercie zespołu, którego nie słucham i nie oglądam, niż niektórzy przedstawiciele naszej „klasy” politycznej. Jedno mówią, drugie robią (o ile w ogóle coś robią). A jak już mówią, to tak, że albo wchodzi w pięty, albo nóż się w kieszeni otwiera. Za to gdy nadchodzi jakieś święto religijne, to wszyscy przykładnie składają rączki do modlitwy. Normalna obraza boska.

Olgierd Danielewicz

 

[1] Edmund Lewandowski, Charakter narodowy Polaków i innych, s. 205. [2] Romuald Lipu-Akohard, Mój prywatny słownik [w:] http://www.akohard.kk.e-wro.pl/Ksiazka_html/obraza.html [dostęp: 24.8.2011]. [3] Ps 79,12. [4] Dz 17,29. [5] Jr 7,17-18. [6] 1 Kor 10,19-20. [7] Zob. Ap 3,14-18. [8] Iz 65,7. [9] Ez 16,25-27. [10] Zob. Ez 16,1-22. [11] Prz 6,17-19. [12] Prz 15,8. [13] Am 5,21 -22. [14] Prz 28,9. [15] 1 P 2,7-8.

 

[Artykuł ukazał się w miesięczniku „Znaki Czasu” 9/2011].

 

Autor: Olgierd Danielewicz