Z dedykacją dla wszystkich kobiet...
Są takie chwile w życiu, które pamiętamy ze szczególną wyrazistością. To momenty wielkiego poruszenia, kiedy wzbierają silne uczucia, kiedy doświadczamy ogromnej radości albo nie do wytrzymania bólu…
Zapamiętujemy wtedy wszystko – to, co ważne i to, co nieistotne - każde usłyszane słowo, zapach, który unosi się w powietrzu albo kolor koszuli przechodzącego w tle przechodnia…
Tylko do tego mogę porównać intensywność z jaką doświadczamy wewnętrznych wglądów – momentów, które przenoszą nas poza kolejną granicę nieświadomości.
Na nic wtedy zapamiętane mądrości.
Ta część nas, która wie wszystko i zawsze ma rację, stoi z boku.
Myślenie zastępują same tylko obrazy, a serce otwiera się w przedziwny sposób.
I włącza się czucie - każdym zmysłem i całym ciałem…
Ten wiersz napisałam kilka lat temu, teraz leży na dnie szuflady. Może tutaj znajdzie swoje miejsce…
SPOTKANIE
Spotkałam Ją po raz pierwszy twarzą w twarz całkiem niedawno,
pewnego poranka, gdy w bezsilnej złości na siebie samą
odwróciłam wzrok do wewnątrz, do swego środka.
W środku były drzwi zamknięte.
Gdy je otwierałam moje serce waliło ze strachu.
Czułam, że przekraczam granicę tego, co znane i bezpieczne.
Za drzwiami, w ciemności siedziało skulone dzikie stworzenie
w brudnych łachmanach, z potarganymi włosami.
To była Ona.
Miała moją twarz - moje usta, moje oczy...
Nie umiała mówić, ale umiała patrzeć.
W jej wzroku była prawdziwa moc, prawdziwe życie,
i dzika nienawiść do mnie,
że uwięziłam Ją - siebie prawdziwą
w tej ciemności bez nadziei
i żyję za nią,
prowadząc życie pełne lęku,
że ktoś to odkryje.
Wiedziała o mnie wszystko.
Zamknęłam drzwi z powrotem.
Nie mogłam długo wytrzymać.
Boję się Jej, ale już wiem, że Jest
i wiem, gdzie można Ją spotkać...