JustPaste.it

Pisanie po ścianie

czyli dziwna nadaktywność „wandali”

czyli dziwna nadaktywność „wandali”

 


Wraz z trwającą kampanią wyborczą jesteśmy świadkami bardzo podejrzanej eskalacji incydentów z udziałem tak zwanych nieznanych sprawców. 

Zastanawiające jest również to, że nasza policja czy służby specjalne bardzo szybko i sprawnie sobie radzą z autorami obraźliwych napisów dotyczących naszego premiera, a jakoś dziwnie nieudolni są, jeśli chodzi o zamalowane litewskie napisy w gminie Puńsk, pomazany farbą budynek synagogi na Podlasiu, zniszczenie mienia w Centrum Muzułmańskim w Białymstoku czy w końcu zbezczeszczenie pomnika w Jedwabnem.

Ja na miejscu prezydenta Bul-Komorowskiego nie wyrywałbym się tak szybko i ochoczo z przeprosinami w imieniu całego narodu, a tak prywatnie to apeluję do naszej głowy państwa, aby nie robił tego w szczególności w moim i mojej rodziny imieniu.

Ja i moi najbliżsi mamy niepodważalne alibi gdyż w momencie zaistnienia owych aktów wandalizmu przebywaliśmy kilkaset kilometrów od miejsc owych zdarzeń, co mogą potwierdzić liczni świadkowie.

Jeżeli już pan Bul-Komorowski czuje nieodpartą potrzebę przepraszania to niech przeprosi Polaków za biłgorajskiego chama, wszak to wieloletni nieodłączny kumpel, z którym to spędził niejednego Sylwestra, odbył niejedno polowanie i wspólnie z nim zasadzał się na głuszca w bratniej Rosji.

Bardzo dziwne jest dla mnie to, że kiedy oczy zagranicznych mediów skierowane były na Polskę z powodu rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, ktoś spróbował odwrócić od tego wydarzenia uwagę i przekierować ją na „polskich antysemitów”, a w związku z tym i na „polskie obozy koncentracyjne” oraz „udział Polaków w holokauście”.

Oczywiście, aby efekt był bardziej piorunujący należało wyjść przed kamery i przepraszać cały świat, jak zrobił to pan prezydent czy europejczyk Buzek.

Jeżeli chodzi o incydenty antysemickie to ich liczba w Polsce stale spada i warto dodać, że pod względem ich ilości jesteśmy w Europie raczej kopciuszkiem.

Wszystko to wygląda na bardzo sprawną i starannie zaplanowaną prowokację, więc chyba bardziej inteligentnie byłoby przepraszać za haniebną działalność jakiś służb specjalnych nie wyłączając oczywiście i tych polskich. Ideałem zaś byłoby danie sobie na wstrzymanie do momentu wykrycia sprawców.

Bardzo dziwni są ci „polscy wandale”. Raz coś niszczą i zamalowują, a innym z kolei razem, jak to miało miejsce w byłym obozie bolszewickich jeńców z 1920 roku, w Strzałkowie, montują kamienną tablicę, profesjonalnie wykonaną i to na dodatek pisaną w języku rosyjskim, o treści:

“Tutaj spoczywa 8000 radzieckich czerwonoarmistów, brutalnie zamęczonych w polskich obozach śmierci w latach 1919-1921″

Mam jakieś dziwne, graniczące z pewnością przeczucie, że tak jak po wyborach incydenty ustaną, tak i ich sprawców nie uda nam się nigdy poznać.

No, ale skoro już mamy kampanię wyborczą to nie może zabraknąć hien, które te „wybryki nieznanych sprawców” wykorzystają i upieką przy tej okazji kilka półgęsków dla siebie.

Oczywiście nie da się nawet przy pomocy fachowców z Czerskiej i Wiertniczej wskazać, jako sprawców, zamaskowanych; Kaczyńskiego, Ziobry i Brudzińskiego z Kępą stojącą na czatach, ale zawsze można piórem Pawła Wrońskiego z Gazety Wyborczej napisać:

 „Jeśli jednak ktokolwiek wierzy, że fala antysemityzmu w Polsce przycichnie po październikowych wyborach – może się bardzo mylić. A ja nie chcę się wstydzić za tych, którzy dokonują “niewłaściwych wyborów”.

Coś tam w tej Wyborczej muszą wiedzieć, bo jakby ten tekst przetłumaczyć z polskiego na nasze to oznacza on, że wybierając PiS sprawimy, że „nieznani sprawcy” będą kontynuować swoja działalność i „fala antysemityzmu” nie przycichnie.

Wszystkie statystyki mówią o stale malejącej ilości antysemickich ekscesów w Polsce, i sytuują ja pod tym względem daleko za europejską czołówką, a na Czerskiej cała załoga w gotowości i kamizelkach ratunkowych z powodu „nadciągającej fali”, bez której nie mogą żyć gdyż straciliby rację bytu.

Co prawda Jarosław Kaczyński potępił incydent w Jedwabnem, ale dodał również, że:

- „Nie ma dziś w Polsce żadnego niebezpieczeństwa nazizmu. Natomiast niestety legalnie działają postkomuniści – nad tym boleję. Są dwa ludobójcze systemy, których kontynuatorzy powinni być wyłączeni z życia publicznego”

No cóż, samo potępienie to za mało. Brak przeprosin w imieniu całego narodu lub choćby tylko „pisowskiego ludu” oraz ta niefortunna wrzutka o postkomunistach, którzy jak wiemy są „ludźmi honoru” i „ojcami polskiej demokracji”, musiały rozsierdzić rycerzy wolności z Czerskiej, więc Paweł Wroński musiał dodać:

 „Zastanawia bierność PiS wobec tego rodzaju zachowań. Milczy Jarosław Kaczyński, który przecież antysemitą nie jest. Milczy z politycznej kalkulacji? Zapewne. Gdy antysemiccy kibole stają się sojusznikami w politycznej rozgrywce, trudno z gardeł polityków PiS wydusić słowa potępienia.

A może Polacy mają dość przepraszania za Jedwabne?”

Oczywiście w sukurs przyszedł TVN24 gdzie tuzy polskiego dziennikarstwa Knapik i Morozowski zastanawiali się głośno, czy prezes czasami tą wypowiedzią nie puszcza oka do „nazioli”?

Jeżeli sobie zadamy pytanie „qui bono”, czyli komu to służy, to chyba dość łatwo dojdziemy do wniosku, że sprawcy owych incydentów są bardziej antypisowscy niż antysemiccy, antylitewscy, antyislamscy czy antyrosyjscy.

A tak już na koniec wszystkim tym, którzy z owych wybryków wandali lub podszywających się pod nich funkcjonariuszy jakiś służb czynią światowy rejwach proponuję pewną wycieczkę, która ich nieco otrzeźwi i sprowadzi na ziemię oraz pozwoli zachować proporcje w przyszłości.

Proszę się wybrać do Koloseum, Herkulanum, Pompejów lub bliżej Izraela, do miast dawnego greckiego Dekapolis, Jerash lub Gerazy.

Jeżeli opuścicie na chwile przewodnika lub zupełnie z niego zrezygnujecie to bez trudu odnajdziecie na tych starych murach dzieła ówczesnych wandali. Oprócz sprośnych świństw, żartów czy przekleństw mnóstwo tam politycznych haseł, oszczerstw i wylewanej nienawiści do innych, uważanych za wrogie nacji.

Takie napisy znajdziecie również w egipskich piramidach. Co najciekawsze, nie było wtedy farb w sprayu i ci ówcześni wandale musieli w mozole i z wielkim samozaparciem ryć w twardym kamieniu.

Jednym słowem to symboliczne „pisanie po ścianie” trwa już od tysięcy lat i będzie trwało do samego końca świata. Jesteśmy skazani na ten margines.

Różnica jest tylko taka, że przed setkami czy tysiącami lat nie istniała Gazeta Wyborcza i TVN24, więc ówcześni władcy nie wiedzieli, że muszą przepraszać w imieniu całych narodów za wyczyny garstki szkodników będących jak świat światem tylko nic nieznaczącym marginesem towarzyszącym wszystkim bez wyjątku społeczeństwom.

 

Źródło: Mirosław Kokoszkiewicz