Najlepsza jest rodzina na fotografii i cmentarzu
W dniu Zaduszek pochyla się nad grobem rodziców.,a za użycia nie interesowała się bardzo ich starością, kupili jej mieszkanie, a ona " z wdzięczności " wyjechała za granicę pracować, po powrocie usiłowała ulokować ich w domu starców., brat z zoną udaremnili jej niecne zamiary.
Jej dzieci odwiedzały dziadków od wielkiego dzwonu,a zastępowali im matkę i ojca. Zajęci pracą , romansami , nie miały dla nich czasu., dorastały w atmosferze waśni i zdrad rodziców
Starzy żyli w szarej samotności, zakłócanej agresją lokatorów,czekali na wnuczki ,jak ziemia na wiosnę. Na ich widok twarze jaśniały,a babcia klaszcząc w dłoni mówiła' jaskółeczki pod stretche przeleciały...Wtedy dziadek wyciągał z komody zakurzoną harmoszkę i grał stare rosyjskie romanse i śpiewał i nogą kulawą przytupywał,..patrz żono jak z młodych lat harmonia gra, jak pod oknem twoim,gdy jabłonie kwitły,,Czuję ich zapach wyszeptała,a łza wielka popłynęła po jej policzku..no daj scałuje ją może wtedy dasz kieliszeczek na powitanie gości./
Króciutkie to wizyty,a tyle radości ,grosiki uciułane z renty wnuczkom dowali..Może tylko po nie przyjeżdżały?
. Starszy syn w odległym mieście żył, odwiedzał rodziców,a oni żalili na z lokatorów ,nie płacili czynszu i ich bili, wytoczył im sprawę o eksmisje .Siostra nie zjawiła się w sądzie ,by pomoc bratu w tych kłopotach. Nie była tez na pogrzebie ojca, spędzała urlop nad morzem. Staruszkowie nie mieli szczęścia z dzieci.
Starszy siedział w więzieniu za politykę , a młodszy podszyty wiatrem, fruwał po kraju z hasłami „Solidarności”. Matka mówiła, że na na Kresach koń kopytem walnął go w głowę . I dlatego chodzi jak lunatyk po tej głupiej „Solidarności”
.. Żył jakby w amoku z głową przepełnioną ideałami sprawiedliwości . Rozwoził po kraju ulotki ”, do domu zaglądał, by pożyczyć pieniądze i pomknąć znów w siną dal.
A matka ze łzami w oczach siedziała przy oknie ,patrzyła na brzozę i pytała 'gdzie jest nasz syneczek” modliła się i modliła .Nie długo przed jej śmiercią wrócił, biegał z widłami po ogrodzie za sąsiadem ,braciszkowi nos rozkwasił.,roztrzaskał głowę psu i powiesił na drzewie. A siostra mimo to nie chciała go oddać na leczenie. Dopiero brat to uczynił,lecz wypisała ze szpitala i spowodowała, ze dla jej córki przepisał , darowany przez ojca majątek. . Nie zapobiegła pogarszającej się psychozie,zginął pod kolami samochodu ,jest niejako odpowiedzialna za jego śmierć. , sprzedała jego schedę , a starszemu bratu za eksmisję lokatorów , remont domu i opiekę nad rodzicami wystawiła figę z makiem .Rodziców krwawica przeszła w obce ręce. Zagarnęła też wykupiony przez matkę grób dla swojej rodziny. Tylko na granitowej płycie wyryła symboliczny napis,ze i braciszek tam leży., a pochowany daleko w górach, zerdzewiała klepsydra dynda nad jego mogiłą,a jodły szumią pieśnie o solidarnościowej sprawiedliwości. I nikt go nie odwiedza, tylko robaczki świętojańskie światełkami mrugają jak okręciki gdy nadają s.o.s
. I siedzi t córka nad grobem rodziców , jak sowa z opuszczonym dziobem, zamyślona i smutna. Rozeszła się z mężem, i dzieci wyjechały za granicę ,a wnuczki nie przychodzą i na proszone obiady, chociaż mieszkają od niej na rzut kamienia.
O czym myśli teraz ,kiedy za plecami stoi śmierć i szepcze :"chodź do mnie ,jest już w wieku matki kiedy umierała. O czym myślą nad grobami rodziców marnotrawni dzieci w dniu wszystkich świętych?