JustPaste.it

Chichot Latimerii

O tym, w jaki sposób szuka się argumentów na poparcie teorii ewolucji.

O tym, w jaki sposób szuka się argumentów na poparcie teorii ewolucji.

 

7287ffeac8e6d9a1912adcbec67c7851.jpg

Jednym ze słabych punktów teorii ewolucji jest deficyt dowodów na istnienie form pośrednich pomiędzy jednym gatunkiem a drugim. Jest to szczególnie dotkliwe w odniesieniu do tych gatunków, które rzekomo zmieniły środowisko. Wyobraźmy sobie lądowego ssaka, który wchodzi do wody i przekształca się w wieloryba. Albo rybę, która przekształca się w płaza. Jeżeli mamy bujną wyobraźnię, to bez trudu wykreujemy w niej taki obraz. Problem polega na tym, że brak jest skamieniałości, które ilustrują ten schemat. A przecież, jeśli Darwin miał rację, kopalne pokłady powinny dostarczyć milionów szczątków najprzeróżniejszych rybopłazów, gadoptaków, małpoludów... Tak jednak nie jest. Aby je odnaleźć, darwiniści chwytają się przysłowiowej brzytwy. A właściwie paru brzytew: Archaeopteryx, Eohippus, ryby trzonopłetwe…

Kopalne ryby trzonopłetwe albo mięśniopłetwe (z rzędu Coelacanthiformes) to takie, których płetwy osadzone były na trzonkach przypominających kończyny. Ich odkrycie pasowało jak ulał do teorii Darwina. Przecież płetwy na trzonkach to „niezbity dowód”, iż ryby te prowadziły ziemnowodny tryb życia. Wyobraźnia ewolucjonistów tworzyła obrazy ryb trzonopłetwych, wypełzających na ląd po to, aby dać początek płazom. Miały one pełzać sobie w błocie i zaroślach na swoich umięśnionych płetwach, które potem przekształciły się w kończyny.

cdaddd37547c2ddc731b69fb8d8b485d.jpg

Ryby trzonopłetwe wychodzą na ląd.

 

e96cf811f39e1604d22dbca24ca29c68.jpg

Trzonopłetwa ryba Undina Penicillata, która zdaniem ewolucjonistów żyła w okresie górnej jury (156-150 mln lat temu)

 

Chwytanie się brzytwy ma jednak to do siebie, że można się pokaleczyć. W 1938 r. złowiono żywą rybę trzonopłetwą, nazwaną Latimerią, łudząco przypominającą kopalne okazy gatunku Rhipidistia, zaliczanego do trzonopłetwych.

4457d6beae3bca8c5597440f8636a085.jpg

Latimeria wg ilustracji z 1958 r.

 

Na jaw wyszły dwie ciekawe rzeczy:

a) ryba jest niemal identyczna w swej budowie z kopalnymi okazami, datowanymi na epokę dolnego dewonu (415-400 mln lat temu);

b) ryba żyje w morzu, na dość dużej (90-700 m) głębokości. Nie tylko nie wypełza na ląd, ale nie pojawia się na płyciznach.

Latimeria musiałaby zatem przetrwać bez większych zmian przez 400 mln. lat. Czy to nie przeczy teorii ewolucji? Na pierwszy rzut oka nie. Sam Darwin pisał przecież o „żywych skamieniałościach”, które istnieją w niezmienionej postaci od milionów lat. Ale co właściwie pisał? Uczony użył terminu „żywe skamieniałości” pisząc o australijskim dziobaku (Ornithorhynchus) i południowoamerykańskim prapłaźcu (Lepidosiren) Jego wypowiedź brzmiała następująco: „Te nienormalne formy można nazwać wręcz żywymi skamieniałościami; przetrwały do dziś, dzięki temu, że zamieszkiwały na ograniczonym obszarze, i były przez to wystawione na mniej drastyczną konkurencję”[1].

Okazy Latimerii poławiane są wokół południowej Afryki, u wybrzeży Mozambiku, Madagaskaru i w okolicach Komorów. W 1997 i 2007 r. jej okazy złowiono niedaleko Indonezji. To się nazywa „ograniczony obszar”, na którym gatunek „wystawiony jest na mniej drastyczną konkurencję”!

Drugi problem okazał się jeszcze poważniejszy. Gdyby wyciągnąć Latimerię na piaszczysty brzeg Mozambiku, to nie tylko by nie pełzała, ale szybko by zdechła. Budowa jej organów wewnętrznych wyklucza ziemnowodny tryb życia. Budowa jej ciała, świadcząca rzekomo o takim trybie życia, w rzeczywistości o niczym nie świadczy. Najmniejsza głębokość, na jakiej złowiono tę rybę wynosi 90 m.

Czy takie fakty nie stawiają przypadkiem całego pomysłu o rybach wypełzających na ląd pod znakiem zapytania? Czy kogoś dziwi, że przez rzekome 400 milionów lat trwania gatunku Latimeria w zasadzie nie uległa zmianie? Czy badacze, z zapałem głoszący tezę o rybach przekształcających się w płazy zastanowili się nad sensem całej hipotezy?

Jeżeli się zastanowili, to być może doszli do wniosku, że lepiej dostawać punkty za publikacje w „Nature” niż być wyzywanym od „głupich dupków”, albo – nie daj Boże - trafić do jednej celi z Kentem Hovindem[2]. Dlatego nadal mówi się o rybach, które wypełzały na ląd i dały początek płazom.

Trzeba przyznać, że po kilkudziesięciu latach do ewolucjonistów zaczyna docierać, że Latimeria skompromitowała cały pomysł z rybami trzonopłetwymi jako przodkami kręgowców lądowych. Dlatego poszukuje się alternatywnych skamielin, które w darwinowskiej narracji mogłyby wcielić się w rolę przodków płazów:

2dab1d555d86facb0651e1bf5d799912.jpg

Geneza płazów, wersja 2011. Jak widać na ilustracji, obecnie na topie są Panderichthys oraz Tiktaalik. Ryba trzonopłetwa (Coelacanth) pływa sobie smutno w prawym dolnym rogu obrazka, przeżywając swą degradację. A wszystko przez podobieństwo do Latimerii!

Jeśli znów coś nie będzie się zgadzać, zapewne usunie się Panderichthysa i zastąpi jakimś innym stworem. Grunt, żeby opowiadać tę samą narrację, dobierając fakty, które wydają się najlepiej do niej pasować.

Tytułem podsumowania chciałbym podzielić się refleksją o charakterze osobistym. Z teorią ewolucji zapoznałem się jeszcze jako małe dziecko, samodzielnie czytając książkę o wymarłych gatunkach. Będąc uczniem pierwszych klas szkoły podstawowej potrafiłem wymienić wszystkie ery i okresy geologiczne. Paleontologia była pasją mojego dzieciństwa. W roku 1994, w wieku dwudziestu lat, pod wpływem duchowego przeżycia które Biblia określa mianem „nowego narodzenia” stałem się świadomie wierzącym chrześcijaninem. Przez kilka lat wierzyłem zarówno w Pismo Święte, jak i w teorię ewolucji. Zasadniczym problemem, na jaki natrafiłem usiłując godzić te dwie sprzeczne ze sobą narracje był problem biblijnego potopu, a zwłaszcza nieobecność śladów tego kataklizmu w profilu geologicznym ziemi. Pewnego dnia padłem na kolana i prosiłem Boga, żeby objawił mi prawdę.

Wkrótce po tej modlitwie kupiłem książkę S. Baker pt. "Kość niezgody". Przeczytałem ją w pociągu relacji Warszawa – Łódź. Uderzyła mnie w niej jedna rzecz, a mianowicie ilustracja, przedstawiająca wielkie, skamieniałe drzewo, przecinające profil geologiczny. Jego korzenie tkwiły gdzieś w erze paleozoicznej, a kikut korony w trzeciorzędzie. Zrozumiałem, gdzie ukrył się ślad po globalnym potopie. Szukałem go w profilu geologicznym, a tymczasem cały profil jest świadectwem wielkiego potopu. Nagle stało się dla mnie jasne, dlaczego tak wiele szkieletów i innych szczątków prehistorycznych zwierząt wskazuje na gwałtowną śmierć w wyniku utonięcia. W nowym świetle ujrzałem dowody, rzekomo potwierdzające teorię ewolucji, które w rzeczywistości dowodzą kruchości i niespójności tej teorii.

Rozumiem tych, którzy wierzą w ewolucję, uważam jednak, że nie ma przekonujących dowodów na poparcie tej teorii. Znacznie bardziej przekonuje mnie teza o młodej Ziemi, globalnym potopie i dramatycznej zmianie klimatu będącej jego następstwem. Sądzę, że w przeciwieństwie do teorii ewolucji, koncepcja młodej Ziemi broni się bez naciągania dowodów pod przyjętą z góry tezę.

 

Bibliografia i przypisy:

Ilustracje do artykułu zaczerpnąłem z artykułów Wikipedii, poświęconych Latimerii oraz rybom trzonopłetwym. Obraz ryb trzonopłetwych wypełzających na ląd pochodzi z książki Z. Kaweckiego „Zoologia stosowana”, wyd PWRiL, Warszawa, 1982, s. 415. To samo dotyczy czarno-białej ryciny przedstawiającej Latimerię.

[1] Charles Darwin, On the Origin of Species, s. 49 (w moim tłumaczeniu – T.Sz.).

[2] Kent Hovind to jeden z najbardziej znanych propagatorów „twardego kreacjonizmu”, opartego na założeniu, iż ziemia ma nie więcej niż dziesięć tysięcy lat. W 2007 r. został skazany na karę pozbawienia wolności w związku z nieprawidłowościami w płaceniu podatków. Zgodnie z więzienną metryką więzień Kent Hovind, wiek 58, płeć męska, rasa biała, nr 06452-017 wyjdzie na wolność w 2015 r.