JustPaste.it

Gasnący płomień

Nigdy nie zapomnę tamtej nocy... W panującej wokół ciemności dało się wyczuć to, o czym tak bałeś się mówić.

Nigdy nie zapomnę tamtej nocy... W panującej wokół ciemności dało się wyczuć to, o czym tak bałeś się mówić.

 

 

 

Nigdy nie zapomnę tamtej nocy... W panującej wokół ciemności dało się wyczuć to, o czym tak bałeś się mówić.

Kiedy szłam ciemnym korytarzem, myślałam o Tobie. Właściwie przez ten cały czas, od kiedy Cię poznałam, jakieś wewnętrzne przekonanie kazało mi wierzyć, że jesteś ze mną. Ale wtedy było inaczej. Stałam tam, pośrodku okrągłego ołtarza i modliłam się, żeby nastąpił koniec tego, co właściwie nigdy nie miało swego początku, bo nigdy się nie zaczęło. „ Samotność, samotność...” – szeptały głucho ściany. Bałam się, a Ty miałeś wkrótce zniknąć z mojego życia! Pamiętasz? Mówiliśmy kiedyś o potędze Miłości, która jest jak ogień. Wystarczy tylko rozpalić iskrę, aby poczuć, co to prawdziwe szczęście. Uśmiechnąłeś się wtedy smutno, ale nie wyjawiłeś prawdy, bo przecież nasze ognisko, jak sam mówiłeś, było „wielkie i niepokonane”... Szkoda tylko, że zapomnieliśmy o jednym: płomień trzeba ciągle podsycać, aby mógł on trwać i trwać...

 

Dużo mówiłeś wtedy o ideach, ale prawda pozostawała jeszcze daleko w tyle. A potem pojawiły się: Miłość, Wiara i Przyjaźń. Oto one, trzy panienki, które zawładnęły całym Tobą. Co takiego miały one, że ja wkrótce przestałam istnieć? To fakt, że Miłość, całkiem ładna z resztą, potrafiła odnaleźć się w towarzystwie i zawsze się z Tobą zgadzała. Ty nigdy nie lubiłeś sprzeciwu. Ta druga miała piękne, długie nogi i wieczny uśmiech na twarzy. Wzbudzała w Tobie poczucie, że jesteś wielki i potrafisz więcej. Ale już zupełnie nie mogłam zrozumieć, co widziałeś w tej Trzeciej. Dopiero później się dowiedziałam, że to Ona chroniła Cię przed rozczarowaniem. A tego bałeś się najbardziej. Tak, właśnie próżnych, pustych i nic nieznaczących słów potrzebowałeś, zamiast szczerych rozmów o prawdzie. Tak, rozmowy to nie wszystko, mówiłeś, a świat, w którym wszelkie wartości uległy dewaluacji nie jest wart Twojego wysiłku. Tak, kiedyś istniały idee, a prawdziwe szczęście tworzyliśmy my: Ty, Ja i One trzy...A potem zostałeś tylko Ty i One. Dla mnie zabrakło już miejsca a szczęście znikło gdzieś daleko, zresztą ono nigdy z nami nie było. I jeszcze ten ołtarz... To tam pochowałam Twoje idee, pozostała tylko proza życia, która tak nas wtedy rozczarowała.

 

Nagle uświadomiłam sobie to, o czym nie chciałam dotąd myśleć. A wystarczyły tylko trzy słowa: Ty nie istniejesz. Nie ma Ciebie ani tych głupich idei. Mówiłam ci, że tylko wtedy można pojąć istotę szczęścia, kiedy jesteś Ty a potem idee, nigdy odwrotnie, bo w przeciwnym wypadku nawet najbardziej wzniosła myśl blednie wobec potęgi rzeczywistości...

Ale dla ciebie moje słowa nie miały znaczenia. Ciebie już nie ma. Zostawiłam Cię tam, na ołtarzu, pośród ciemności...

 

Czy wiesz, co się później stało, gdy wszystko straciło sens, nadzieja znikła gdzieś daleko a cały świat przestał być urokliwy jak dawniej?

 

Kiedy byłam w połowie drogi, One wróciły! Tak, naprawdę wróciły do mnie, do nas, do całego świata! Ale już nie te same, długonogie, piękne, tylko jakieś inne, odmienione i pełne radości. Nikomu już nie wmawiały fałszywej prawdy, bo właściwie, jak mówiły, kłamstwo to droga do ciemności... Z chwilą, kiedy przybyły, życie ponownie odzyskało swój sens!

Miłość nauczyła mnie szacunku do siebie i innych, Wiara dała nadzieję a Przyjaźń pozwoliła na poznawanie prawdy o drugim człowieku. Dzięki temu już nigdy nie będę sama i nawet teraz, kiedy Ciebie nie ma, potrafię być sobą. Mam swój mały kącik, kota, który nie mruczy...I wiesz, co jest w tym wszystkim najważniejsze, najwspanialsze ze wszystkiego jedyne?

To, że nareszcie cieszę się życiem takim, jakie jest ono naprawdę…